sobota, 28 czerwca 2014

Igrzyska śmierci w krainie lodu

No hej!
To znowu ja :D

Chciałabym Was zaprosić na drugiego bloga, prowadzę go wraz z fantastyczna dziewczyną- Anią- i chciałybyśmy go troszkę wypromować, bo wieje tam pustkami xd Ania pisze naprawdę genialnie, a komentarzy brak *smutne oczka* Wiem, że teraz macie troszkę więcej czasu, więc warto przeczytać!

Tak więc serdecznie Was zapraszam na jej opowiadanie o Niallu -> KLIK 

A ja też teraz napisałam coś, co wydaje mi się być całkiem fajne xd Spisałam swój sen i wyszło mi właśnie takie "cuś" -> KLIK
Połączenie "Igrzysk Śmierci" oraz "Krainy Lodu" xd Przyznajcie, dziwne połączenie, ale jak przeczytacie to nie będzie aż takie źle! :D


Dzięki za komentarze pod 18 częścią! Jesteście wielcy ♥
Nicol <3


„Rozśpiewana historia 2” Część 18

„Rozśpiewana historia 2” Część 18

Pamiętasz mnie?


- Um, cześć. – po schodach właśnie zeszła Angelica wraz z Leigh-Anne i Jesy.
- Hej, lepiej się już czujesz? – zapytałam od razu. Co jeśli eliksir nie zadziała i znów się na mnie rzuci?
- Tak… Już nie jestem taka głodna, to niedobre coś zadziałało. – burknęła i spojrzała na Liama – Wybacz Li, nie chciałam by stała ci się krzywda. Byłam…"chwilowo  niepoczytalna"...
- Rozumiem. Jest okey. – uśmiechnął się Liam, podszedł do dziewczyny i ją przytulił.
- Ciebie też, Jade. - wywróciła oczami. Zachowywała się trochę jak pięciolatek, który  zrobił coś niedobrego i teraz musi za to przepraszać, bo pani przedszkolanka mu kazała. Uśmiechnęłam się tylko i kiwnęłam głową. Trudno trochę powiedzieć „okey” kiedy niecałą godzinę temu próbowała mnie zabić… Jednak rozumiem, że kierował nią głód. Eh, sama już nie wiem. Ale myślę, że raczej nie mam jej tego za złe.
- Czyli… Nie będziesz już mnie atakować? – spytałam niepewnie.
- Angel co czterdzieści osiem godzin musi pić eliksir. Czas działa na niekorzyść i stopniowe pojawianie się głodu. Ale jak będzie go regularnie piła to myślę, że będzie dobrze. – odpowiedziała za nią Leigh.
- Gdzie jest ta blondynka? Chciałabym wyjść trochę na świeże powietrze… - jęknęła Angel.
- Po co ci do tego Perrie?– zdziwiła się Jesy.- A nawet nie ma jej teraz.
- To ona jest właścicielem domu, tak? Zapomniałyście, że nie mogę przekroczyć progu domu póki nie wyrazi zgody? – popatrzyła na nas jak na idiotki – No przecież wnieśliście mnie tutaj gdy byłam nieprzytomna! Teraz jeśli chcę wyjść muszę otrzymać zgodę.
- Teraz to bardziej Zayn jest właścicielem. – mruknął Liam.
- To go zawołajcie.
- Też go nie ma. Poszedł szukać Perrie.
- Ugh… - brunetka wywróciła oczami. Usiedliśmy na kanapie i przeglądaliśmy kanały, żeby jakoś zabić czas. Nagle zaczął mnie lekko piec brzuch.
- Ałć… - mruknęłam łapiąc się za niego.
- Co się dzieje, Jade? – Eleanor spojrzała na mnie.
- Nie czujecie tego? – zapytałam marszcząc czoło. Górna część brzucha coraz bardziej denerwowała, sprawiała ból.
- Nie, czego? – ściągnęła brwi Angelica nie odrywając wzroku od telewizora.
Rozległ się dzwonek do drzwi.
- Nareszcie! Pewnie znaleźli Perrie. – ucieszyłam się i pobiegłam do drzwi. Od razu je otworzyłam, a mina mi zrzedła.
- Cześć Jade. Pamiętasz mnie? – chłopak stał na naszym ganku i uśmiechał się do mnie – Trochę czasu minęło.
- Znam cię… - wydukałam nie odrywając wzroku od chłopaka. Wyszłam na podwórko mimo chłodu.
- Tak, jechaliśmy tym samym autobusem. Jechałaś wtedy do pracy. Przypominasz coś sobie? Oh, może to ci odświeży pamięć. Mam na imię Nathan.
Pamiętam. Chłopak z autobusu. Jechałam do pracy, do kawiarni i tam on był. Potem rozmawialiśmy przez chwilę i chciał się umówić, ale nigdy więcej się nie widzieliśmy. Nie wziął nawet mojego numeru telefonu. Znał tylko imię.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? Co tu robisz? – spytałam podejrzliwie. Ból w brzuchu nasilił się i to mocno. Złapałam się za niego i zgięłam w pół. Ramie boli… Kątem oka widziałam jak Nathan się szeroko uśmiecha.
- Czas na nas. – powiedział i już chciał zamknąć za mną drzwi, bym nie miała drogi ucieczki, ale ubiegłam go. Zamrugałam kilkakrotnie oczami, by się przemienić. Od razu poczułam siłę i potęgę w moim głosie.
- Kim jesteś? – wysyczałam patrząc mu w oczy i od razu się prostując. Że się wystraszył, to mało powiedziane. Cofnął się o krok do tyłu pod wpływem mojego groźnego spojrzenia, a ból ukazał się na jego twarzy. Teraz mój głos jest jak nóż.
- Mam powtórzyć? – podniosłam głos, a on jęknął opadając na kolana i łapiąc się za głowę.
- Oh oh oh oh oh oh
Oh oh oh oh oh oh
Oh oh oh oh oh oh
Poczułam ostry ból w górnej części brzucha. Ponownie zgięłam się w pół. Przed oczami miałam mroczki. Głupie zagranie. Podczas przemiany jestem jeszcze wrażliwsza na atak. No, ale skąd miałabym wiedzieć, że jest ich więcej? Zapadła ciemność…

****Leigh-Anne****

- Czemu jeszcze nie weszli? – denerwowałam się.
- Oh! - wszyscy nagle złapaliśmy się za skronie z bólu. Jade musiała użyć głosu. Ale po co? Ona używa go tylko w sprawach zagroże…
-  JADE! – krzyknęłam przerażona i popędziłam do drzwi. Otwierając je na oścież uderzyłam nimi kogoś.
- Cholera… - chłopak, który dostał ode mnie w nos, podniósł się z klęczek. Szkarłatna ciecz zaczęła kapać z jego twarzy na koszulkę. Już chciałam przeprosić, ale zobaczyłam leżącą na ganku Jade. O ty!

(Włącz: https://www.youtube.com/watch?v=RFS5N_yAGTo)

- Oh oh oh oh oh oh
Oh oh oh oh oh oh
Oh oh oh oh oh oh
Brzuch piekł strasznie, ale dam radę to wytrzymać. Uniosłam swoją tarczę tak, by ochraniać także Jade przed kolejnym atakiem. Chłopak z krwawiącym nosem już szedł w naszą stronę.
- Prohibere! – uniosłam rękę. Chłopak się zatrzymał. Zaklęcie unieruchomienia.
- Leigh! Jade! – na szczęście Jesy, Liam i Eleanor już przyszli. Jest także Angelica. Tylko ona nie może przekroczyć progu domu.
- Nathan?! – Liam się wkurzył.
- Znasz go?! – zdziwiłam się.
- On jest z…
- The Wanted? – dokończył za niego nieznany mi głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam kolejnych czterech mężczyzn – Tęskniliście?
- Pamiętam cię. To ty porwałeś Jade na imprezie, by wkurzyć Louisa. – Jesy zmrużyła gniewnie oczy.
- Taa, ja cię też pamiętam. – chłopak w krótko przystrzyżonych włosach się skrzywił. Oh, wiem, Jesy wtedy potraktowała ich prądem! Chwila, chwila… Ale wtedy było ich tylko dwóch…
- Mniejsza o to, czego chcecie?! – warknął Liam.
- Zemsty. Mamy waszą koleżankę. Zayna i Nialla też, a także waszych dawnych znajomych.
- Co zrobiliście Perrie?! – Eleanor była naprawdę zdenerwowana, ale tamci się tylko zaśmiali. Dawnych znajomych? Kogo znowu?
- Wy macie naszych, a my kogoś waszego. – Angelica w wampirzym tempie chwyciła Nathana, wciągnęła go do domu i odchyliła jego głowę na bok. Pokazała kły i zbliżyła się do gołej szyi chłopaka.
- Gdzie oni są? Pytam po raz pierwszy i ostatni. – syknęła groźnie.
- Zostaw mnie! – Nathan zaczął się szarpać, ale nic to nie dało. Wampirzyca jest o wiele silniejsza od niego.
- Nie szarp się, skarbie, bo przypadkiem nadziejesz się na moje zęby. – powiedziała przesłodzonym tonem Angel.
- Wy macie wampira w domu?! – Tom zaczął panikować.
- Gdzie oni są?! – powtórzyła brunetka.
- My… To znaczy oni… yy… - jeden z nich zaczął się jąkać.
- Zrobimy inaczej. Przyprowadzicie ich tutaj grzecznie do domu. Macie piętnaście minut, inaczej sprawię sobie kolację. – uśmiechnęła się szeroko.
- Nie. – odparł jeden z nich.
- Nie? Czyli mam go zabić już teraz? – Angel chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi, tak samo jak my.

Przecież to był szantaż doskonały! Wkurzona rzuciła Natanem o ścianę. Był już nieprzytomny. 
- Słuchajcie, naprawdę nie chcecie mnie denerwować, bo zaraz… - wrzeszczała wkurzona, ale przerwała w pół zdania, gdy z wielką prędkością coś śmignęło obok nas. Odwróciłam się w stronę dziewczyny. W pierś miała wbity… drewniany kołek. Patrzyła się chwilę w niego szeroko otwartymi oczami i rozwartymi ustami ze zdziwienia,  poczym osunęła się na ziemię.
- Angel! – Liam pobiegł do leżącej nieruchomo dziewczyny.
- Jak mogliście?! – z rąk Jesy posypały się iskry. Musiała się naprawdę zdenerwować.
- Nawet się nie waż ciskać w nas prądem! Mamy twoich przyjaciół! – zagroził od razu Max.
- Czego od nas chcecie?! Co mamy zrobić byście dali nam spokój?! – po policzkach El zaczęły spływać łzy.
- Oj, nie płacz, kochanie. – Tom zaczął się zbliżać w jej stronę z okropnym uśmiechem na twarzy.
- Spróbuj ją choćby dotknąć, a przysięgam, że skończysz z co najmniej jedną złamaną kością. – nagle znikąd pojawił się Louis. W kilku sekundach dotarł do Eleanor i stanął przed nią chroniąc ją.
- No nareszcie! Ileż można było czekać? – zatarł ręce Max.
- Oh, odnaleźliście swoich kumpli? Cześć Siva, Jay. Dawno się nie widzieliśmy. – prychnął Lou.
- Oh, a ja widzę, że ty znalazłeś sobie nową ślicznotkę, co? Szkoda dziewczyny, wygląda na fajną. – Tom nacisnął na słaby punkt Louisa.
- Nie odzywaj się do mnie. – rzuciła przez zaciśnięte zęby El i podeszła parę kroków, jednak szatyn u jej boku ją powstrzymał.
- Ej, mam tekst na nową piosenkę! Co wy na to?
She can’t sing
She can’t dance
But who cares
She walks like Rihanna

Tom zaśpiewał to w sposób wywołujący ostry ból w górnej części brzucha. El skrzywiła się tylko, ale miała dzielnie uniesioną głowę.
- Ej, mam pomysł. Zrób coś, żebym nie musiał słuchać twojego strasznego głosu. W sumie… sam się tym zajmę. – Lou zamachnął się i z całej siły przywalił Tomowi w szczękę. Zrobił to na tyle mocno, że tamten zatoczył się do tyłu.
- Ty… - oczy Maxa wyglądały jak pięciozłotówki. Już ruszał w stronę Lou, gdy El wydała z siebie okropny pisk. Coś jakby fala dźwiękowa rozniosła się po całym osiedlu, jednak tylko w jedna stronę- tam gdzie znajdowali się nasi przeciwnicy. Eleanor ogłuszyła ich, Jay nawet się przewrócił.
- Dziewczyny! – do moich uszu dobiegł czyjś krzyk. Znam ten głos! Zobaczyłam, że Perrie wraz z Zaynem, Niallem i Harrym biegnie w naszą stronę! Biegły z nimi jeszcze dwie osoby, ale nie mogę ich rozpoznać… Dlatego nie było z nami Stylesa, pewnie pobiegł ich szukać, kiedy Lou odwrócił uwagę The Wanted!
- Mój brzuch… - Jade usiadła na ziemi i od razu chwyciła się za chore ramię.
- Jak się czujesz? W porządku? – od razu przy niej kucnęłam.
- Tak, tylko boli. – skrzywiła się.
- Dziewczyny, teraz! – Perrie podbiegła do nas i od razu dała nam znak do ataku. – Śpiewamy acapella. – zarządziła.


Jade używała głosu, jednak nie przemieniła się. Zbyt duże ryzyko. Ja też starałam się włożyć jak najwięcej jadu w to co śpiewałam. Wszystkie razem dawałyśmy im nieźle popalić! Jesy nawet kopała ich prądem od czasu do czasu. A szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł, by nagrać jak uciekają! Ten cały Nathan już się ocknął i też uciekł. Tchórze. Dobrze, ze Harry znalazł Perrie i resztę, bo nie wiem jakbyśmy sobie poradzili. Skończyłyśmy śpiewać i zaśmiałyśmy się wszystkie. Standardowo, po każdej wygranej bitwie, zrobiłyśmy grupowy uścisk. Zerknęłam na chłopaków, którzy się nam przyglądali. Z resztą dziewczyny zrobiły to samo. I wtedy do mnie dotarło kim są te dwie osoby! Z daleka ich nie rozpoznałam, ale teraz wiem, że to…
- Kieran. – Jade chyba też dopiero teraz go zauważyła.
- Dean! – Jesy szybko podbiegła do chłopaka i wtuliła się w niego.
- Cześć Jade. – Kieran nie wyglądał najlepiej. Był trochę wytarmoszony.
- Gdzie byłeś?! Wiesz ile razy do ciebie pisałam?! Szukałam ciebie i Deana wraz z Jesy, a wy w ogóle się nie odzywaliście! – Jade stanęła naprzeciw niego.
- Jak miałem się odezwać skoro oni nas przetrzymywali?! Jak mogłaś nie zrozumieć, że coś jest nie tak, skoro się nie odzywam? – bronił się Kieran.
- Oni… - Jade zasłoniła dłonią usta.
- Tak, Jade. Oni nas porwali. – Kieran wydawał się być wściekły.


C.d.n…



________________________________________________________________


No helllloł :3

Wiecie co? No wiecie? WIECIE?! WAAAAKAAAACJEEEEEEE! OŁ YEAH ^^
W końcu upragnione słońce, zero zadań domowych, zero dzwonków, zero ograniczonej liczby czasu, mnóstwo przyjemności, odpoczynek, relaks, WYJAZDY! Ohhh czy tylko ja się tak cieszę? No dobra, nie wiedzieć czemu, jeszcze nie poczułam tych wakacji :/ Wczoraj musiałam pojechać do mojego wybranego liceum i złożyć papiery... Ohh trzymajcie kciuki! 

A wiecie co będzie jutro? Ja też nie wiem, ale wiem, że mnie NIE będzie :P Jutro wyjeżdżam na tydzień do Rakowic na rekolekcje! Yaay, całe pół roku na to czekałam^^
Tak wiec uprzedzam, że skoro mnie nie będzie, a tam nie ma wi-fi (*chlip*) to niestety nie będę mogła czytać Waszych blogów. Potem postaram się nadrobić te zaległości, spokojnie :)

Jak tam po zakończeniu roku? Ja już się pożegnałam z moją klasą :/ Ktoś jeszcze idzie teraz do I liceum? Ja sie straaaaaaasznie boję :O Nie wiem czego mogę sie spodziewać i jeszcze do tego będę musiała dojeżdżać autobusem.

No dobra, a teraz przejdźmy do tego...- 
80 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!!!
Wow, nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa, tak bardzo Wam dziękuję! Dziękuję za tyle wyświetleń, za tyle komentarzy, za to wszystko co dla mnie zrobiliście, wow, baaaardzo dziękuję!


Jesteście wspaniali, mam najlepszych czytelników na świecie!

A jak podobał się rozdział? Ktoś się tego spodziewał? Hyhhy jestem genialna, w ogóle tego nie planowałam, tak mnie naszło i takie olśnienie *-* W kolejnych rozdziałach będzie się działo! No właśnie, bo całyyyy czas nie było Kierana, a nikt nawet tego nie zauważył :D Teraz wyjaśnienie dlaczego- został uprowadzony! I do tego przez The Wanted! (Oni już od dawna planowali ta całą zemstę...) No i Angel... Cóż...
Jeśli się podobało- skomentujcie! Jeśli nie- napiszcie co było nie w porządku, zgoda? :)
Proszę, komentarze są takie miłe! Sprawicie mi przyjemność w przeddzień wyjazdu? :3

Miłego (dłuuuuugiego) weekendu! Haha w wakacje cały czas myślę, że jest sobota xd
Kocham Was moooocno!
Nicol <3

P.S. Pytajcie bohaterów, bo tam wieje nudą xd

poniedziałek, 23 czerwca 2014

ZWIASTUN DO ROZŚPIEWANEJ HISTORII!


Taaaaaadddddaaaaaa!!!!

Oto zwiastun do pierwszej części "Rozśpiewanej historii"! Może przyciągnie więcej czytelników :3

Pragnę jeszcze raz bardzo podziękować Mercy Evans za wykonanie tego cudeńka *-* Nie wiem jak Wy, ale ja się zakochałam w tym zwiastunie! ♥

A jak Wam się podoba? Co o nim sądzicie? Chcielibyście może zwiastun także do drugiej części? Będę się musiała zapytać Mercy xd 

Matko od wczoraj oglądam to cudo w kółko i w kółko i znowu i naprawdę nie mogę się nim nacieszyć! Jeszcze raz- BARDZO Ci DZIĘKUJĘ <3

No i bardzo też dziękuję wszystkim czytelnikom, bo bez Was nie próbowałabym ulepszyć, poprawić tego co zrobiłam. Jesteście dla mnie motywacją do tego, abym wszystko robiła jak najlepiej! Dziękuję Wam!


Nicol <3

sobota, 21 czerwca 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 17

„Rozśpiewana historia 2” Część 17

Gdzie jest Perrie?


Złapałam za pierwszy lepszy przedmiot, który miałam pod ręka i rzuciłam nim w Angelicę. Nie chciałam jej zrobić krzywdy, wiem też, że ona również nie chce mi nic zrobić. Jest pod wpływem wampirzego głodu. Tylko jak na razie muszę się bronić, póki ktoś jej nie okiełzna. Wazon roztrzaskał się na głowie Angel, a ta zatoczyła się do tyłu potykając o własne nogi i przewalając się na ziemię. Od razu popędziłam korytarzem w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, w którym mogłabym się ukryć. Pokój Harry’ego! To jest to! Często tam jestem, ma malutką garderobę zamykaną na klucz. Złapałam za klamkę, wpadłam do środka i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Na zamek. Odgarnęłam grzywkę z oczu i rozejrzałam się za jakimś narzędziem obrony.
- Wiem, że tam jesteś! – Angel szarpnęła za klamkę. Szybko schowałam się do szafy i również zamknęłam drzwi na zasuwkę. Oparłam się o półkę z ciuchami i z przerażeniem czekałam na dalszy rozwój akcji. Usłyszałam huk i dźwięk łamanego drewna. Skuliłam się wystraszona.
- Jade! – krzyknęła zdenerwowana wampirzyca. Wstrzymałam oddech. Nastała głucha cisza, która była jeszcze gorsza od wykrzykiwania przekleństw przez dziewczynę.
Nagle pięść Angelici przebiła się przez drzwi do garderoby, a ja wrzasnęłam wystraszona.
- Mam cię! – warknęła i druga jej ręka rozwaliła powłokę rozrzucając kawałki drewna. Angel chwyciła mnie za kostkę i zaczęła ciągnąć. Złapałam się półki, ale nie potrafiłam odnaleźć odpowiedniego punktu zaczepienia. Chwyciłam jeden z większych kawałków drewna jako ostatnią deskę ratunku. Angelica szarpnęła mną i przeciągnęła przez drzwi (a raczej ich resztę) wyłamując je doszczętnie.
- Odłóż to. – wysyczała, gdy zwróciłam ostry koniec w jej stronę.
- Nie ma mowy. – zachowałam zimną krew i mocniej zacisnęłam kawałek w ręce. Aż poczułam jak drzazgi wbijają mi się w dłoń.
- Ale jesteś głupia. – pokręciła głową i wymierzyła mi kopniaka w nogę, a następnego w brzuch. Krzyknęłam z bólu, ale się nie poddam, może mnie kopać, bić, kaleczyć. Moim jedynym zadaniem jest teraz tylko sprawić, by mnie nie ugryzła. Wyciągnęłam ręce przed siebie i przejechałam ostrym końcem drewna po jej udzie. Wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby i spojrzała na mnie wkurzona.
- Nie powinnaś tego robić. – zmrużyła gniewnie oczy i syknęła na mnie ukazując kły. Wyrwała mi drewno z rąk i obróciła je w dłoniach zwracając ostry czubek ku mnie.
- I co teraz? – zapytała retorycznie.

Już unosiła w górę ręce, by następnie pchnąć ostrym kawałkiem drzwi we mnie, gdy nagle w drzwiach stanęła Leigh-Anne.
- Lamia prohibere infirmare! – krzyknęła wyciągając rękę w kierunku Angel. Wampirzyca w jednej chwili padła na ziemię nieprzytomna.
- Nic ci nie jest? – podbiegł do mnie przerażony Niall.
- Chyba nie. – skrzywiłam się gdy próbowałam usiąść.
- Ta, jasne. – wywrócił oczami i pomógł mi wstać.
- Ważne, że mnie nie ugryzła. – wzruszyłam ramionami i od razu tego pożałowałam. Lewy obojczyk bolał mnie niemiłosiernie.  To właśnie on do reszty wyważył drzwi z zawiasów garderoby…
- Nie ruszaj się, musimy opatrzyć rany… - westchnęła Leigh-Anne.
- Co to były za hałasy? Myślałam, że kogoś tu mordują… - Jesy zamarła patrząc się na rozwalone drzwi, a potem na mnie i Angelicę – Co tu się stało?!
- Angel miała małe załamanie… - uśmiechnęłam się sztucznie. Absolutnie jej nie winię za to co się stało. Może powinnam? To nie jest jej wina. To jej natura.
- O matko, nic ci się nie stało? Gdzie Perrie? Liam? – podbiegła do mnie uważnie mi się przyglądając.
- Liam! – krzyknęła Leigh jakby sobie o czymś przypomniała i popędziła na dół. Popatrzyłam wystraszona na Nialla.
- Jak weszliśmy do domu słyszeliśmy te wszystkie krzyki i wrzaski. W kuchni znaleźliśmy krwawiącego Liama, ale powiedział, żebyśmy najpierw poszli ci pomóc.  – wyjaśnił blondyn.
- O rany… - zakryła dłonią usta Jesy i również ruszyła na dół.
- Co z Angel? – zapytałam patrząc na jej bezwładne ciało leżące na dywanie.
- Chyba Leigh-Anne nic jej nie zrobiła… - zastanawiał się na głos Niall. Usłyszałam czyjeś szybkie kroki na korytarzu, a po chwili w drzwiach stanął Harry.
- Dzięki Bogu! – odetchnął widząc mnie i szybko do mnie podbiegł zamykając w uścisku.
- Auć. – jęknęłam cicho, gdyż strasznie bolało mnie lewe ramię oraz brzuch.
- Co się stało? Nic ci nie jest? Co ci zrobiła? Bardzo boli? – zaczął zasypywać mnie pytaniami.
- Harry… uspokój się. Nic mi nie jest. – powiedziałam delikatnie.
- No właśnie widzę! – wskazał na opuchnięte miejsce koło szyi. Już zaczynał się formować ciemnofioletowy siniak.
- No dobra, troszkę jestem poturbowana, ale mi przejdzie… - zaczęłam się tłumaczyć, ale mi przerwał.
- Ugryzła cię?
- Nie. – odpowiedziałam, a chłopak odetchnął z ulgą. Przytulił mnie jeszcze raz, teraz bardziej ostrożnie.
- Co z Liamem?
- Leigh, Jesy i Zayn się nim zajęli. Nic mu nie jest, uderzył się w głowę, gdy Angelica go odepchnęła. – wytłumaczył.
- Chodźmy do niego. – poprosiłam.
- Dasz radę sama iść? – spytał Niall.
- Raczej. – uśmiechnęłam się lekko.
- Złap się nas pod ręce. – zaproponował Harry, a ja z wdzięcznością przyjęłam pomoc od chłopców. Gdy tylko wyszliśmy na korytarz, drzwi od pokoju Eleanor się uchyliły i wyjrzała zza nich dziewczyna.
- Co się stało?! – zapytała zaspana, ale już wystraszona. Podeszła do mnie i od razu zaczęła badać moje ramię. – Zwichnięte! Coś ty zrobiła?!
- Wyważyłam nim drzwi… No, zostałam przez nie przeciągnięta, ale mniejsza o to. – wyjaśniłam troszkę rozbawiona. Eleanor nie było do śmiechu. Patrzyła się po nas wszystkich pytająco.
- Zaraz ci wszystko wytłumaczymy, ale najpierw muszę sprawdzić, czy z Liamem wszystko w porządku… - powiedziałam.
- Idziemy. – zarządziła i ruszyła od razu po schodach na dół. Gdy ja doczłapałam do kuchni (schodzenie po schodach trwało dobre 10 minut…) akcja ratunkowa już prawie się skończyła. El śpiewała Liamowi, a on wyglądał z każdą sekundą lepiej.
- Miał wstrząs mózgu. Wiecie jakie to niebezpieczne? Dobrze, że się w porę zjawiłam… Czemu nikt mnie nie obudził? – denerwowała się brunetka.
- Jest już z nim okey? – Zayn zignorował pretensje dziewczyny.
- Tak, usunęłam szkody, ale objawy mogą się jeszcze pojawić. Trzeba być czujnym. – dotknęła czoła Liama – Nie ma gorączki. Dobrze.
- Gdzie jest Perrie? Ktoś ją w ogóle widział? – zapytała Leigh-Anne.
- Ostatni raz gdy wychodziła z kuchni, tuż przed tym jak przyszedł Liam z Angelicą. – powiedziałam. Zayn zwrócił ku mnie wzrok.
- O matko, wyglądasz okropnie!
- Dzięki. Dziewczyny lubią to słyszeć. – wywróciłam oczami i się zaśmiałam.
- To znaczy… Nie o to mi chodziło. Masz całe spuchnięte ramię… - wyjaśnił.
- Jade, twoja kolej. – Eleanor poklepała miejsce na kanapie. Harry i Niall pomogli mi dojść do kanapy, a potem zajęła się mną El. Gdy śpiewała, czułam, że ból ustępował. Tego, że Angel kopnęła mnie w brzuch, w ogóle już nie czułam. W tym czasie co ja zostałam leczona, Leigh i Jesy poszły na górę zająć się wywarem dla Angel, który trochę poskromi jej głód. Mam nadzieję, że wtedy będzie mogła w miarę normalnie funkcjonować, bo do tej pory rozmawiała tylko i wyłącznie z Liamem, nie dopuszczała do siebie nikogo. Raz na jakiś czas udawało się Liamowi wyciągnąć ją z pokoju i to tyle.
- To ramię… Mocno oberwałaś, wydaje mi się, że może być nawet pęknięta kość, nie zagoi się od razu. – po pięciu minutach odezwała się smutno El.
- Ile potrzebuje czasu? – skrzywiłam się. Zazwyczaj nie mamy urazów. Eleanor od razu się wszystkim zajmuje i jest po sprawie. Tylko raz, gdy miałam sześć lat, miałam złamaną nogę, a tak, to do teraz nie miałam żadnej poważniejszej kontuzji.
- Tydzień? Jeśli będę śpiewać dwa razy dziennie. – odezwała się dokładnie badając moje ramię.
- Tydzień? O matko… - westchnęłam nie zadowolona.
- Może mniej, może więcej. Leigh może też przygotować jakiś eliksir i to może trochę przyspieszyć zrośniecie się kości, ale kilka dni co najmniej musisz mieć zabandażowane ramię.
- Okey… - pokiwałam ze zrozumieniem głową. Dziewczyna od razu zabrała się za bandażowanie. Na początku strasznie bolało, ale kiedy zostałam już unieruchomiona w tamtym miejscu było całkiem znośnie.
- Będziemy ci pomagać. – zaoferował Niall.
- Oczywiście, że tak. – zgodził się z nim Harry.
- Dzięki, ale chyba dam radę sama…
- Udam, że tego nie słyszałem. – przerwał mi od razu Loczek. Wywróciłam tylko oczami.
- W takim razie mogę prosić o coś do picia? – zapytałam przesłodzonym głosem.
- Ależ oczywiście, kochanie. – puścił mi oczko i od razu ruszył do kuchni. Gdy powiedział „kochanie” w moim brzuchu poderwało się do lotu stado motyli. To było takie urocze!
- Może niech ktoś zadzwoni do Perrie? Ciągle jej nie ma… - przypomniała sobie El.
- Ja to zrobię. – zgodził się Zayn. Wyciągnął telefon i wybrał numer blondynki.
- No hej, gdzie jesteś? Gdzie? Coś słabo cię słyszę… Możesz powtórzyć? Halo? Perrie? Słyszysz mnie? Hal… - zmarszczył czoło i spojrzał na telefon – Rozłączyła się.
- Dziwne… - zaniepokoiłam się i sama sięgnęłam ręką do stołu, na którym była moja komórka. Oczywiście nie tą ręką co trzeba. Syknęłam z bólu.
- Jade, ramię. – jęknęła Eleanor. Chwyciła zamiast mnie telefon i zadzwoniła. – Jest nieosiągalna…
- Okey, zaczynam się martwić. – powiedziałam lekko wystraszona o przyjaciółkę.
- Idę jej szukać. – zadecydował Zayn.

- Proszę, sok. – Harry podał mi szklankę – Gdzie Idziesz? – zwrócił się do Zayna.
- Szukać Pezz. – mulat zarzucił sobie skórzaną kurtkę na ramiona.
- Pójdę z tobą. – Niall również chwycił za kurtkę. Spojrzałam za okno. Było ciemno, a dopiero godzina szesnasta! Ściemniać powinno się dopiero koło osiemnastej o tej porze roku. Tylko dzisiaj od południa strasznie lało. Co jakiś czas zdawało się słyszeć nawet burzę, ale myślę, że idzie bokiem.
- Też mogę pójść. – zaoferował się Loczek, ale gdy już miał ubierać płaszcz Zayn go zatrzymał.
- Nie, zostań z dziewczynami. Może być im potrzebna twoja pomoc bardziej niż nam. Daj znać jak Louis się obudzi.
- Chłopaki… Stójcie. – spojrzałam na Liama. Zdawał się czegoś nasłuchiwać. Również nastawiłam uszu, ale nie wyłapałam nic niepokojącego.
- Co się dzieje Liam? Dobrze się czujesz? – zaniepokoił się Niall.
- Słyszę czyjeś myśli. Jakieś dwadzieścia metrów od domu. Trochę słabo, ale jestem prawie pewien, że to osoba, którą skądś znamy.
- Może jakiś przechodzień? Spokojnie, mocno oberwałeś w głowę. El mówiła, że mogą być jeszcze tego skutki. A teraz musimy znaleźć Perrie. – Zayn sięgnął ręką po klamkę od drzwi.
- Ale…
- Odpocznij, Liam. – przerwał mu mulat. Otworzyli drzwi i wyszli. Mimo, że wejście było bardzo krótko otwarte, do salonu dobiegł lodowaty podmuch wiatru. Wzdrygnęłam się z zimna.
- Podkręcę ogrzewanie. – Eleanor jakby czytała mi w myślach.
- Sprawdzę co u Lou. Trochę długo się nie budzi. – Harry poczłapał po schodach na górę.
- Mam złe przeczucia. – westchnął smutno Liam, gdy zostaliśmy sami.
- Najgorsze jest to, że ja też, a to już coś oznacza. – przyznałam mu rację – Co dokładnie słyszysz?
- Szepty? Nie mogę dokładnie rozróżnić słów… Są za daleko lub bardzo dobrze kryją swoje myśli.
- Są? Czyli jest więcej niż jedna osoba?
- Tak mi się teraz wydaje.
- ANGELICA! – do naszych uszu dobiegł wrzask Leigh-Anne.
- NIE WYPIJĘ TEGO! TO CUCHNIE! – teraz odezwała się Angel.
- MUSISZ! Inaczej sama ci wepchnę to do gardła! – Leigh naprawdę się wkurzyła, słyszałam to po jej tonie głosu.
- Nie! Nie dotykaj mn… - Angelica nagle zamilkła, a potem było słychać, że cos wypluwa.
Spojrzałam przerażona na Liama, a on się śmiał.
- Mi wcale nie jest do śmiechu. Co tam się dzieje? – zapytałam zdenerwowana.
- Jesy i Leigh-Anne przywiązały Angel do krzesła i każą jej wypić ten eliksir na zagłuszanie głodu. A śmieję się z ich myśli. – zachichotał.
- OPLUŁAŚ MNIE! – krzyknęła z wyrzutem Jesy.
- I tego nie żałuję! – odparła Angelica – Nie zbliżaj się z tym czymś do mn…
- Udało się dziewczynom. Wypiła już wystarczającą dawkę. – stwierdził Liam z uśmiechem.
- To chociaż to mamy teraz załatwione. – skwitowałam i wypiłam swój sok od Harry’ego.


C.d.n…


_______________________________________________________________

Hejka!

Na wstępie- NOWY SZABLON^^ Jak Wam się podoba? Mnie bardzo! A ten nagłówek *-* Rewelacja!
Bardzo bym chciała podziękować szabloniarni REMINDMELOVE i autorce- Dissentire- za wykonanie go :)

No, a teraz rozdział. Własnie skończyłam go pisać! Po prostu masakra! Cała wena ze mnie uleciała :/ Ale chyba teraz wróci, bo wiem już co się będzie teraz dziać, yay^^
Ale najważniejsze- dedykacja. Jak nigdy nie dedykuję rozdziałów (pamiętam, był jeden wyjątek) tak dzisiaj po prostu bardzo chciałabym go zadedykować:
Adzi K.!
Dlaczego? Bo po prostu wywołała euforię w moim sercu! Skomentowała każdy jeden rozdział "Rozśpiewanej historii"! Wszystkie po kolei! (Przypominam, że było ich sporo- 70 pierwszej części i 16 drugiej!) Każdy jeden komentarz wywołuje u mnie ogromny uśmiech i skaczę ze szczęścia po pokoju, a co dopiero OSIEMDZIESIĄT SZEŚĆ POD RZĄD!
Tak więcej baaaardzo Ci dziękuję Adzia, rozdział jest zadedykowany specjalnie dla Ciebie <3

Mam też dla Was małą niespodziankę wraz z Mercy Evans, ale o tym to się później dowiecie ;)

W środę miałam bal gimnazjalny, było naprawdę fajnie :) Oprócz odcisków na stopach, bo tańczyłam w koturnach i nie wzięłam butów na zmianę... W końcu się wkurzyłam i tańczyłam na boso xd A potem koleżanka pożyczyła mi baleriny, ale były za duże xd
Ale uwierzycie?! Przez cały czas puszczali disco polo. DISCO POLO! Wszyscy śpiewali itd, a ja się zastanawiałam czy tylko ja tego nie słucham? O.o I do tego wszystkiego przez siedem godzin (SIEDEM GODZIN!) ani razu nie puścili One Direction! Ale Justina Biebera "Baby" było xd Do tego właśnie tańczyłam na bosaka xd
Ale przynajmniej było zabawnie :)

I jeszcze baaardzo Wam dziękuję za taka ogromną liczbę wyświetleń! Cały czas mnie zaskakujecie! WOW! Dziękuje Wam z całego serca! A także za 37 obserwatorów! Nadal nie mogę to uwierzyć, dziękuję!

Dobra, ja gadam, a nikomu nie chce się czytać xd 

Poproszę Was jeszcze tylko o komentarze, zgoda? Dla Was to chwilka, a dla mnie ogromna radość! No i motywacja^^

Dziękuję za uwagę, życzę miłego dnia!
Nicol <3

sobota, 14 czerwca 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 16

„Rozśpiewana historia 2” Część 16

Budyń czekoladowy


Jeszcze z zaczerwienionymi policzkami zeszłam do kuchni wraz z Harrym. Nasze oddechy były nieco przyspieszone od długich pocałunków. Jednak nasi przyjaciele (jak zawsze) mają złe wyczucie czasu i zostaliśmy zawołani, by zejść na dół.
- Gdzie byliście? Wołałam was chyba z pięć razy… - ściągnęła brwi Perrie.
- U mnie. – powiedziałam na w tym samym momencie co Harry.
- To znaczy u niego.
- To znaczy u niej. – znowu nasze wypowiedzi były sprzeczne. Popatrzyliśmy na siebie zdezorientowani.
- Okey, okey. – zachichotała Perrie, a moje policzki rozżarzyły się ponownie – Potrzebujemy waszej pomocy.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu ktoś musi iść do sklepu, a ktoś pomóc mi w kuchni.
- Oh, to może ja skoczę. – zgłosił się Harry.
- Tak myślałam, ale Zayn też z tobą jedzie, bo trzeba kupić nieco więcej rzeczy. Niall pojechał z Leigh-Anne do Stockportu do jakiegoś specjalnego sklepu czy coś. Leigh nie chciała sama tam jechać i poprosiła go o towarzystwo. Tam mieszkają czarownice i mają sklep z tego typu rzeczami. Leigh-Anne potrzebuje coś do zaklęcia.
- Lou i El jeszcze śpią? – zapytał Loczek.
- Tak, przenieśliśmy ich do swoich pokoi.
- Dobra. To ja lecę do tego sklepu. Pa. – pocałował mnie w policzek i pomachał do blondynki.
- Zayn ma listę zakupów! Lepiej nie wracajcie, jeżeli nie będziecie mieli czegoś z kartki! – zawołała za nim Pezz śmiejąc się, ale dobrze wiem, że mówiła poważnie.
- To co robimy? – spytałam i podeszłam do zlewu, by umyć ręce zanim zabierzemy się do pracy.
- W tym problem… Nie wiem. – westchnęła.
- Spaghetti? Proste, szybkie, powinniśmy mieć rzeczy potrzebne do przyrządzenia. – powiedziałam zaglądając do lodówki.
- Spaghetti może być. – ucieszyła się i wyciągnęła makaron z szafki.
- Gdzie Jesy? – zapytałam układając na desce trzy pomidory.
- W pokoju, głowa ją bolała. Powiedziałam jej, by się położyła.
- Odpoczynek powinien jej pomóc. Wzięła jakąś tabletkę? Oby to nic poważnego. – zgodziłam się z nią. Perrie skinęła głową i pilnowała czy woda już się gotuje. Pokroiłam każdego pomidora na cztery części i przełożyłam je do wyższego naczynia. Zmiksowałam je blenderem i dolałam do nich jeszcze opakowanie przecieru pomidorowego, bo zabrakłoby sosu dla nas wszystkich. Doprawiłam solą, pieprzem i bazylią oraz trzema ząbkami czosnku. Cały sos przelałam do garnka i stanęłam obok Perrie, by podgrzać go, wtedy produkty lepiej się ze sobą łączą.
- Jade, wiesz może o kim mówiła Gemma, gdy powiedziała coś, że jest jeszcze jedna para? – zapytała Pezz.
- Nie, ale jestem bardzo ciekawa kto to! Z resztą, nie jedna para, tylko dwie. – poprawiłam przyjaciółkę.
- Dwie? Wow. – przygryzła wargę w zamyśleniu, gdy wkładała makaron do gotującej się wody.
- Soliłaś? – spytałam wskazując na makaron.
- Oh, nie. Zapomniałam.  – pokręciła głową. Wzięłam pojemnik z solą i wsypałam łyżkę do garnka, kątem oka obserwując Perrie.
- W porządku? Jesteś jakaś taka nieobecna…
- Hm, co? Nie, wszystko ok. Sos ci się zaraz przypali.
- O rany! – złapałam za łyżkę i szybko zaczęłam mieszać zmiksowane pomidory z przyprawami. Nie było źle, ale lepiej zmniejszyć ogień.
- Trzeba zetrzeć ser. – stwierdziła Perrie i zabrała się za wykonywanie tej czynności.
- Mogę się ciebie o coś zapytać? – przybrałam niewinną minę i jakby ze skupieniem mieszałam sos. Zauważyłam, że blondynka podniosła głowę i przez chwilę przyglądała mi się badawczo, po czym w końcu się zgodziła.
- Co… co myślisz o Zaynie? – gdy tylko powiedziałam jego imię usłyszałam jak na ziemię spada nóż, tuż pod nogi dziewczyny.
- Cholera. – zaklęła.
- Nic ci się nie stało? – wystraszyłam się.
- Nie, nic. – podniosła przyczynę hałasu i podeszła do umywalki, by go opłukać.
- To…?
- To co? Zayn to Zayn. – wzruszyła ramionami.
- Ale ja się pytałam co o nim myślisz. – zauważyłam i spojrzałam na nią podejrzliwie. I tu cię mam!
- Jest… denerwujący. – przysięgam, przysięgam, że widziałam mały rumieniec na jej policzkach!
- Kiedyś mówiłaś, że lubisz jak chłopak cię zaczepia…
- Ale kiedy! Poza tym, on mnie nie zaczepia. On mnie denerwuje. – zaprzeczyła.
- …ale denerwuje w sposób jaki lubisz. – nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta.
- Przestań… - jęknęła.
- Oh, przyznałaś się! Przyznałaś! – podskoczyłam ze szczęścia.
- Poprosiłam, żebyś przestała, nie powiedziałam, że się przyznałam! – zaprotestowała, a rumieńce na jej policzkach pogłębiły barwę.
- Teraz mam dowód. – skrzyżowałam ręce na piersi uradowana.
- O czym ty gadasz? Jaki dowód?
- Zarumieniłaś się.
- Wcale nie. – powiedziała zdecydowanie za szybko.
- Wcale tak. – zaczęłam się z nią kłócić.
- Nie.
- Tak!
- Nie!
- Perrie, proszę, nie rób ze mnie idiotki.
- No dobra! Lubię to. Ale nie zawsze. Czasami to naprawdę wkurza.
- A czasami wręcz przeciwnie?
- Jade, daj już spokój. Naprawdę nie mam siły teraz na… - nie dokończyła, bo zadzwonił jej telefon. Odłożyła ser i tarkę na blat stołu i wyciągnęła urządzenie.
- To Zayn…
- To odbierz. – zaśmiałam się na co blondynka wywróciła oczami i przyłożyła komórkę do ucha.
- Halo? No, słucham. – przytrzymywała ramieniem przedmiot, by mieć obie ręce wolne do dokończenia sera – Macie już wszystko? Świetnie. Aha, budynie powinny być w czwartej alejce po prawej. Ma być bez cukru. Czekoladowy. Co mnie to obchodzi, chcę czekoladowy. Masz? To super. Czekaj, sprawdź czy jest z cukrem! Uh, no to mówię, że ma być bez! B.E.Z. Rozumiesz? Jak to dlaczego? Bo jest wtedy za słodki. Wolę sama sobie posłodzić tyle, ile lubię. Nie Zayn, nie chcę waniliowego. Chcę czekoladowy, jasne?!
Zaczęłam się śmiać podsłuchując tej jednostronnej rozmowy. Pezz zmroziła mnie wzrokiem i dalej kontynuowała kłótnię.
- Jeśli wrócisz z posłodzonym budyniem czekoladowym lub niesłodzonym waniliowym to cię zabiję! Mówię poważnie! – zaprzestała czynności i skupiła się na wymianie zdań z mulatem – Tak, mam zachcianki! I tak, ty masz je spełniać! Dostanę to co chcę! Bo inaczej uduszę! – krzyknęła i się rozłączyła.
- Okres? – spojrzałam na nią rozbawiona.
- Może. – burknęła zdenerwowana i opuściła pomieszczenie. Hm… Chyba tym razem naprawdę ją wkurzył.
Dokończyłam przygotowywanie sosu, odcedziłam makaron. Przykryłam jednak jeszcze wszystko, by było ciepłe gdy wróci Harry i Zayn.
- Pomóc jakoś? – zapytał Liam, który właśnie wszedł do kuchni. Za nim powoli, jak cień, szła Angelica.
- Nie, już wszystko gotowe. Czekamy tylko na chłopaków i możemy jeść. – odpowiedziałam myjąc jednocześnie tarkę, a później ręce.
- Oh, a Niall i Leigh-Anne?
- Oni mogą wrócić późno. Odgrzejemy im wtedy. – wzruszyłam ramionami.
- Jade, co ci się stało w rękę? – zapytała Angel patrząc w okno. Spojrzałam zdziwiona na nadgarstek.
- Nic mi nie jest… - zmarszczyłam brwi szukając czegoś niepokojącego na skórze, jednak bez skutku.
- Masz ranę. Czuję mocniejszy zapach twojej krwi. – ciągle uporczywie wpatrywała się w okno.
- Angel, chcesz… - zaczął Liam.
- Chcę jeść. – przerwała mu i podeszła szybko do lodówki. Przeszukała półki, a gdy nic co tam się znajdowało jej nie zadowoliło, chwyciła za butelkę wody i zaczęła pić.
- Może ja sobie pójdę, czy coś… - cofnęłam się w stronę drzwi. Angelica odłożyła wodę. Jej oczy pociemniały, twarz zrobiła się niepokojąco niebezpieczna.
- Angel… - wydukał Liam. Nie czekałam, idąc tyłem starałam się wyjść z pomieszczenia. Dziewczyna wbiła we mnie dzikie spojrzenie.
- Ona jest głodna. – próbowałam opanować swój głos, by nie drżał.
- Zamykanie mnie w jednym domu z syreną było złym pomysłem. – syknęła wampirzyca.
- Angel, Niall i Leigh pojechali po jedzenie dla ciebie. Wytrzymaj jeszcze trochę. – Liam stopniowo zbliżał się do brunetki. Jej twarz złagodniała, czarne oczy znikły.
- Jade, uciekaj… nie kontroluję się… - jęknęła słabym głosem, a potem znów kły wyłoniły się z jej ust. Nie trzeba było dwa razy mówić. Biegiem puściłam się po schodach na górę. Usłyszałam za sobą huk przewracanego mebla, nie wiem jakiego. Gdzie się schować? Gdzie ukryć? Angelica znajdzie mnie po zapachu… A gdzie jest go najwięcej? W moim pokoju. Tam pobiegnie najpierw. Ale nie mogę pójść też gdzieś, gdzie rzadko bywam, bo jeszcze szybciej mnie znajdzie…
- A jednak jesteś za wolna. – usłyszałam tuż za swoimi plecami przerażający głos Angel.






C.d.n…

________________________________________________________________


Hejka miśki!

Wybaczcie, że rozdział późno, ale ledwo co udało mi się go wczoraj napisać... (notka do siebie: mieć więcej czasu w tym tygodniu, by nie pisać rozdziału na ostatnia chwilę)

Co o nim sądzicie? Nie jest chyba aż taki zły? Osobiście sądzę, że do najlepszych nie należy, ale trudno. Nie wiem czemu, ale najfajniej pisało mi się fragment kłótni Zayna i Perrie xd A Wasz? Jaki jest ulubiony fragment? A może macie jakieś szczególnie ulubione momenty w całym opowiadaniu? Napiszcie proszę w komentarzach! To byłoby super!

Oceny wystawione, no cóż. Z średniej 4.5, która mi "groziła" gdybym nic nie poprawiała, wyszła średnia.... (bębny proszę) 4.83!!! Moja najwyższa średnia przez te trzy lata w gimnazjum! Jestem z siebie dumna ;)
Pochwalcie się swoimi ocenami! Udało Wam się wywalczyć jakieś piątki albo szóstki? A może jesteście dumni z jakiegoś szczególnego przedmiotu? Ja chyba z 5 z geografii. Wow, żebyście wiedzieli co ja przeżywałam w środę, a potem w czwartek... :D

Oceny ocenami, a ja mam jeszcze jedno ważne wydarzenie w nadchodzącym tygodniu... BAL GIMNAZJALNY. Mam już sukienkę, buty też... Mama nawet mi załatwiła fryzjera! Nawet nie możecie sobie wyobrazić jak się ucieszyłam! Sama chyba bym sobie rady nie dała z lokówką xd
Jakbyście chcieli to może potem dodam zdjęcie...

Tak więc, chcę Wam jeszcze podziękować za 75 tysięcy wyświetleń! WOW! *-*
Jesteście wspaniali, dziękuję! 

Do soboty!
Nicol <3