„Rozśpiewana Historia 2” Część 60
Słabość do tych, którzy ranią
****Perrie****
Perrie…
Zacisnęłam
mocno powieki starając się odsunąć głos w mojej głowie do najdalszych zakątków
umysłu. Niestety, jak na razie zajmował drugie miejsce. I zmierzał na pierwsze.
Dobrze wiesz, czego chcesz. Chodź do
mnie…
Resztkami
wolnej woli pociągnęłam mocno za pasek, który oplatał mnie w talii. Zimny metal
kaloryfera wbijał mi się w plecy. Pewnie z czasem coraz trudniej będzie mi
oddychać przez tak mocny ucisk, ale w tamtej chwili myślałam tylko o tym, by
zabezpieczyć samą siebie, gdybym jednak straciła nad sobą kontrolę. Nie mogę do
tego dopuścić! Ale czy kiedy głos w mojej głowie zwycięży, ten pasek mnie
powstrzyma? To tylko głupi kawałek materiału podtrzymujący spodnie! Ale w
pokoju nie znalazłam nic innego, a rozpaczliwie czułam potrzebę przywiązania
się do czegoś.
Kochanie, czekam. Czy nie chcesz
odzyskać tego, co straciłaś?
Co?
Czy on mówi o…
Tak. Oddam ci twoją duszę. Zrozumiałem,
że nie mogę jej wziąć. Naprawdę mi na tobie zależy, jesteś niesamowitą
dziewczyną. Proszę, wybacz mi. Jesteś taka piękna… Nie mogłem się powstrzymać!
Przepraszam… Daj mi drugą szansę, błagam. Usycham bez ciebie…
Zamrugałam
kilkakrotnie i zauważyłam, że moje palce krwawią od prób rozwiązania supła. To
ON. To on próbuje zawładnąć moim umysłem. Nie mogę, nie poddam się!
Musisz się pośpieszyć, bo za krótką
chwilę może być za późno… Nie mogę trzymać kawałka twojej duszy, jest za mały.
Zniknie… Na zawsze.
Oh,
weź go sobie! Ale daj mi spokój!
Na pewno, moja miła? Jak zniknie, twoje
wspomnienia również… Pamiętasz swoje dwunaste urodziny? Były dla ciebie takie
ważne…
Moje
dwunaste urodziny. Pamiętam, że zdarzyło się coś bardzo istotnego, ale dalej
była już tylko pustka. On ma moje wspomnienia? Ile, jakie?! Muszę je odzyskać,
zanim…
…będzie za późno. – w mojej głowie rozbrzmiał delikatny śmiech
Lerrodiela.
Do
moich uszu doszedł dźwięk szczękającego metalu. Na wpół świadomie spojrzałam w
dół i zdałam sobie sprawę, że pasek, jedyna rzecz utrzymująca mnie w miejscu,
leży u moich stóp. To było tak, jakby moje ciało i mój umysł się rozdzieliły.
Myśli mimo wszystko miałam mocno zamglone, ale starałam się z całych sił nie
poddać Lerrodielowi. Wyszłam z pokoju, a chłodne powietrze nieco mnie ocuciło.
Jakimś cudem złapałam się dłońmi framugi i przytrzymałam. Nogi, nad którymi nie
miałam już kontroli, ciągnęły mnie w przód. Przez głowę przeszła mi myśl, by je
złamać- w ten sposób nigdzie nie pójdę.
Perrie, miłości moja. Chodź do mnie.
Nie skrzywdzę cię, przecież wiesz…
Palce
zaczęły się ześlizgiwać z punktu zaczepienia. Zacisnęłam mocno zęby i
przytrzymałam się tak długo jak potrafiłam. Potem ruszyłam środkiem korytarza.
W ten sposób nie mogłam dosięgnąć niczego, czego mogłabym się złapać.
Wszystko będzie dobrze, kochanie.
Odzyskasz cząstkę siebie, przysięgam.
Schodząc
po schodach udało mi się przechylić do przodu i spaść. Miałam ogromne nadzieje
na jakieś urazy nóg, ale poobijałam sobie tylko łokieć i kolano. Pierwszy raz w
życiu tak bardzo pragnęłam, by sobie coś zrobić! Jakimś sposobem wiedziałam, że
jeżeli dotrę do Lerrodiela, to będzie mój koniec. Wolałam złamać kończyny, niż
zginąć.
-
Perrie!!! – jak zza ściany dobiegł do mnie czyjś głos, mimo że był tak blisko.
Perrie!
-
Nic ci nie jest? O mój Boże, czemu to zrobiłaś? – Zayn pomógł mi wstać. Kolano
jednak bolało nieco mocniej niż przypuszczałam. Ale nadal mogłam chodzić, eh.
-
Chciałam złamać sobie nogi – mój głos brzmiał dziwnie. Jakby nie mój…
-
Co? Po co?! – wydawał się mocno zaskoczony.
Perrie, kochanie. On złamał ci serce,
nie pamiętasz? Ze mną będzie ci lepiej… Nigdy bym cię nie skrzywdził.
-
On ma rację – wymamrotałam, a krew w moich żyłach zastygła.
-
Kto? Nie możesz jego słuchać! Wiesz, że kłamie. Chce cię skrzywdzić… - Zayn
zatrzymał mnie w miejscu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ruszyłam znów po
schodach.
-
Najwidoczniej mam słabość do tych, którzy mnie ranią. – powiedziałam zimnym
tonem. Moje ruchy były automatyczne, zmechanizowane. Już siebie nie
kontrolowałam.
Perrie, skarbie…
-
Przepraszam, ale nigdzie nie pójdziesz. – Zayn ponownie stanął na mojej drodze.
Moja ręka sama się podniosła, by go uderzyć. Złapał mój nadgarstek centymetry
od swojej twarzy. Zmarszczyłam brwi i zamachnęłam się drugą ręką. Ten cios
również zablokował.
-
Muszę iść. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby – On ma moje wspomnienia…
-
Nie dopuszczę do tego, nie możesz się do niego zbliżyć. Przykro mi, ale jeżeli
nadal będziesz stawiała opór, użyję siły. – zagroził. Zaśmiałam się tępo.
-
Chyba nic nie czuję… Wow, już rozumiem dlaczego Angelica tak bardzo upodobała
sobie ten stan. – mówiłam ze wzrokiem wbitym w jeden punkt. Czułam się jak
robot. Jak lalka pociągana za sznurki.
-
O czym ty mówisz? – zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy, gdy zaczęłam
pchać dłonie w jego stronę. Zawsze był silniejszy ode mnie. Zawsze, ale nie tym
razem. – Perrie, zastanów się co robisz. Będziesz tego żałować. Tak naprawdę
nie chcesz mnie zranić, to on…
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym ci złamać nos w tej chwili. – wycedziłam
i wbiłam nienawistne spojrzenie wprost niego. Zacisnął zęby. Puścił moje ręce.
-
W takim razie to zrób.
Zrób to!
Zawahałam
się z uniesioną pięścią przez chwilę, ale zamachnęłam się. Zrobił unik.
-
No właśnie. Widziałaś? Wcale nie chcesz. Wiem, że tam jesteś Perrie. Nie możesz
pozwolić się mu omotać. – próbował do mnie przemówić, ale nagle wezbrała we
mnie złość.
-
Tak jak Luke’owi?
-
Pezz… Wiesz, że ja… - nie dokończył, bo moja pięść spotkała się z jego twarzą.
Ból rozniósł się po palcach i wzdłuż nadgarstka.
-
Cholera. – mruknęłam rozmasowując obolałą dłoń. Dopiero po chwili zauważyłam,
że Zayn leży na ziemi. I się nie rusza.
-
Nie, nie, nie… Zayn? Serio ci złamałam nos? – uklękłam przerażona przy nim.
-
Wiedziałem, że ci zależy. – uśmiechnął się słabo, a mnie serce stanęło. Z nosa
ciekła mu krew, na podłodze robiła się już kałuża.
-
Ty debilu, nie mogłeś mnie powstrzymać?! – zdenerwowałam się. O Boże, co teraz
robić? Zatrzymać krwawienie, wołać o pomoc, czy przewrócić go do pozycji
bezpiecznej?
-
Wiedziałem, że tam byłaś. Musiałaś tylko poczuć odpowiednio silne emocje. – nie
przestawał się uśmiechać.
******
-
Auć, delikatniej… - jęknął Mulat, kiedy pielęgniarka przykładała mu okład. Krew
już nie leciała tak mocno. Całe szczęście, nie miał złamanego nosa, ale silnie
stłuczony. I lekko poparzony.
-
Cóż, teraz jesteście kwita. Ty jej złamałeś serce, a ona tobie nos. – zaśmiał
się Niall.
-
Nie złamałam mu nosa! Stłukłam! – przypomniałam – I mi nikt nie złamał serca. –
poprawiłam się.
-
Tak się cieszę, że nic ci nie jest. – Leigh-Anne nie przestawała mnie
przytulać. Nadal byłam gorąca, ale znośnie. Przynajmniej nie parzyłam i nie
zostawiałam trwałych szkód. Zayn jęknął głośniej i wciągnął powietrze przez
zaciśnięte zęby.
-
Bądź mężczyzną. – klepnął go Liam, a Niall zaczął się śmiać.
-
Miałeś kiedyś złamany nos?! Jak nie, to z chęcią ci pokażę jaki to ból!
-
Nie jest złamany! – przypomniałam po raz setny. Wmawiałam sobie, że jeżeli nie
jest złamany, to nic złego się nie stało… A przynajmniej ten sposób myślenia
nie wywoływał zbyt mocnych wyrzutów sumienia.
-
A ja uważam, że zasłużył. – skwitowała Jesy i usiadła po mojej drugiej stronie.
Położyła głowę na moim ramieniu dając znać, że jest ze mną. Nagle wszyscy
zaczęli mnie przytulać i nareszcie zrobiło mi się wystarczająco ciepło.
-
Myślałem, że to ja tutaj cierpię… - mruknął Zayn, a Lori wybuchła śmiechem.
-
Ból fizyczny to nic, w porównaniu do tego emocjonalnego. Ja na miejscu Perrie
złamałabym Ci co najmniej rękę.
-
Nadie? Lerrodiel powiedział mi, że może oddać mi to, co zabrał. To prawda? –
spytałam.
-
Niestety nie, to kłamstwo. Jeżeli ukradł by całą duszę, to byłyby szanse na
odzyskanie jej, ale to równałoby się z prastarymi rytuałami i prawdopodobnie
skutki uboczne byłyby na tyle duże, że nie wiem, czy ktoś mógłby to przeżyć.
Jednak jeśli został skradziony mały kawałek duszy to raczej nie jest do
odratowania… - odpowiedziała smutno po chwili namysłu.
-
Uh, Perrie! Tak się martwiłam! – drzwi się otworzyły, a Jade wbiegła do środka
i od razu rzuciła mi się na szyję. Za nią trochę bardziej opanowany wkroczył
Harry. Posłał mi uśmiech, wyglądał jakby mu ulżyło.
-
Gdzie byłaś? – zapytałam – Jak twoja ręka?
-
To nic takiego, szybko się zagoi. – wzruszyła ramionami uśmiechnięta – Musiałam
porozmawiać z Minister, Anadyomene i paroma innymi doradcami. Atak Lerrodiela
możemy odebrać jako zerwanie traktatu pokojowego. Kazałam natychmiast wszystkim
Wodnikom opuścić Krainę Fal. Jutro rano przyjedzie ich Król. Muszę podjąć parę
ważnych decyzji i tak dalej. Wiesz, sprawy Najpiękniejszej. Nie przejmuj się. –
jej uśmiech był szczery, ale oczy zmęczone.
-
Jade, przepraszam… - wydukałam i poczułam się winna. Super, czyli teraz przez
swoją głupotę rozpętałam wojnę pomiędzy Syrenami a Wodnikami?
-
Nie masz za co przepraszać! To ich wina. Nie wolno im atakować na terenie
Krainy Fal, zwłaszcza w trakcie świętowania. Musiałam się sporo dowiedzieć w
krótkim czasie o naszych prawach, ale jak na razie wszystko jest na naszą
korzyść. – zapewniła nie patrząc mi w oczy. Harry spuścił głowę. Zauważyłam, że
Liam blednie i przestępuje nerwowo z nogi na nogę. Wygląda jakby nasłuchiwał.
-
Jest źle, prawda? Nie okłamujcie mnie. – westchnęłam.
-
Powinnaś odpoczywać. – Lori podeszła i położyła mi okład na czole.
-
Jade? – poprosiłam ją o wyjaśnienie. Pokręciła tylko głową z teraz już
sztucznym uśmiechem.
-
Lori ma rację, musisz odpoczywać. Prześpij się może, zgoda? Chociaż spróbuj. Za
jakieś dwie godziny wrócisz z Liamem i resztą do domu El.
-
Co?! – wszyscy się wzburzyli. O, czyli nie tylko ja jestem nie doinformowana.
-
Jesteście potrzebni El. Ja nie mogę wyjść. Perrie też musi być jak najdalej
stąd… Tak będzie najlepiej. Bezpieczniej,
-
Jade, nie zostaniesz tutaj sama. – zaprotestowała Leigh-Anne.
-
Harry też tu zostaje… Nalegałam, aby też wyjechał, ale się uparł. – posłała mu
zatroskane spojrzenie – Nie będę sama, jest jeszcze Nadie… Posłuchajcie, kocham
was, ale tak będzie najlepiej. Nie przypuszczałam, że jako Najpiękniejsza będę
miała tyle obowiązków.
-
Możemy ci pomóc… - zaczął Niall, ale Jade uciszyła go gestem ręki.
-
Proszę, nie utrudniajcie tego. Będziemy w stałym kontakcie, prawda? Jutro wam
opowiem o spotkaniu, obiecuję. No i przysięgam, że odwiedzę Was w najbliższą
pełnię. Muszę się zobaczyć z El. – Jade starała się być silna, ale widziałam
łzy w jej oczach.
-
Jaśnie Pani? Potrzebujemy Waszej Wysokości w sali konferencyjnej. – jakaś
strażniczka weszła i ukłoniła się nisko.
-
Już idę. – powiedziała do niej – Trzymajcie się. Proszę, informujcie mnie na
bieżąco. – Jade uściskała mnie, a potem resztę. Szybkim krokiem podeszła do
drzwi ukradkiem ocierając oczy.
-
Dzwońcie na ten numer, to jedyny telefon jaki ma zasięg tutaj. – westchnął
Harry i podał karteczkę Liamowi – Powiedzcie Lou, że muszę jak najszybciej z
nim porozmawiać.
-
Jasne.
-
Trzymajcie się. – Harry również objął nas na pożegnanie i pobiegł za Jade.
Kiedy drzwi się zamknęły wszyscy zwrócili się do Liama.
-
Dobra. Mów wszystko, co wiesz.
C.d.n…
______________________________________________________
Tadaaaa!
Po takim czasie udało się, rozdział jest! No, ja jestem z siebie dumna :D Mam nadzieję, że rozdział był wart wysiłku i się Wam spodobał :3
Proszę, powiedzcie mi co myślicie, to dla mnie bardzo ważne x
Cóż... Koniec wakacji. Czy tylko ja nie mogę znieść tej myśli? :( Do której klasy się wybieracie? Przede mną teraz druga klasa liceum i strasznie się boję rozszerzeń z polskiego i historii..
Jeszcze jedno małe ogłoszenie :D Otóż moje nowe opowiadanie ma już swojego własnego bloga. Co prawda jest tam tylko jeden rozdział, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. O czym jest to opowiadanie? O... *bębny*... Śpiewakach! Haha tak, ciągnę mój najlepszy pomysł, wiem. To jest nieco inna wersja Śpiewaków, mogłabym powiedzieć, że nieco ulepszona, ale z drugiej strony obie są takie same, a jednak inne i to jest piękne :)
Dlaczego nie ma tu linka? Bo czekam na szablon :D Zamówiony, w trakcie robienia, więc w przeciągu tygodnia powinnam dodać osobną notkę z linkiem do nowego opowiadania :) (tak tylko uprzedzam xd)
Dobrze, na koniec życzę Wam udanego (ostatniego) wolnego poniedziałku! Wykorzystajcie jak najlepiej ten dzień :>
Kocham Was!
Nicol x