czwartek, 16 lipca 2020

"Rozśpiewana Historia 2" Część 76

Czy syreny mają okres?



 - Liczyłam także na rozmowę na osobności z Waszą Najjaśnieszą Wysokością.

Król Errdiel przesunął po mnie wzrokiem i przechylił głowę. Wyprostowałam się, uśmiechając niewinnie. Co zabawne, dopiero ten uśmiech zadziałał na Errdiela. Kiwnął głową, zaoferował mi ramię i uśmiechnął się tajemniczo, gdy ruszyliśmy przed siebie. Jego dwór kierował nas w stronę zamku wzniesionego z kamienia, wyglądał niemal jak wyjęty wprost ze średniowiecza. Nie mogłam się nadziwić wspaniałością detali.

- Jest orignalny. Zbudowaliśmy i zajęliśmy to miejsce pod koniec trzynastego wieku - oznajmił z dumą. Niemal opadła mi szczęka, ale w porę się zreflektowałam. No tak, są nieśmiertelni.

- Wspaniały - powiedziałam szczerze, podziwiając budowlę. - Czy wszyscy poddani go zamieszkują?

- Tak, w istocie nie jest nas wielu, a zamek jest większy niż się zdaje - odpowiedział, gdy przemierzaliśmy piękne ogrody, które poza zamkiem zajmowały całą podziemną wysepkę. Przeszliśmy przez bramę, a stamtąd przedostaliśmy się ogromnymi wrotami do wnętrza zamku.

W środku panował przepych. Złote kolumny, czerwone oraz purpurowe zasłony z zamszu, zabytkowe naczynia z masy perłowej, mahoniowe meble. Nie miałam pojęcia jak to wszystko zostało tutaj przetransportowane. Korytarzami zostaliśmy poprowadzeni do wielkiej sali, gdzie przy stołach zasiadali Wodnicy. Nosili błękitne, luźne szaty. Wszyscy wstali, gdy weszliśmy do środka. Król pozdrowił ich uśmiechem, a ja kiwnęłam skromnie głową w każdą stronę.

- Proszę, usiądźcie, bracia. Wybranka mego serca, wasza przyszła królowa, pragnie was pozdrowić. - Król przemówił, a jego głos echem odbił się od ścian.

Wodnicy zaklaskali krótko, lecz donośnie i powrócili do spożywania posiłku. Anadyomene uprzedziła mnie, że nie będą mnie słuchać dopóki nie poślubię króla, co w zasadzie było mi na rękę, gdyż nie musiałam się uczyć kolejnej przemowy. Większa część Wodników przyglądała mi się podejrzliwie, bądź z niesmakiem, ale o tym też zostałam za wczasu uprzedzona.

- Czy Jaśnie Pani jest głodna? - zapytał uprzejmie Errdiel.

"Absolutnie nic nie bierz do ust, w trakcie pobytu u Wodników!" - zadźwięczał głos Anadyomene w mojej głowie. Z cztery razy mi o tym mówiła i jej słowa mocno zapadły w mojej pamięci. 

- Najmocniej dziękuję, ale nie - uśmiechnęłam się grzecznie. - Czy Wasza Wysokość mogłaby mi pokazać fontannę, którą mijaliśmy? Nie zdążyłam się przyjrzeć, a była wprost zapierająca dech w piersiach.

Wypowiadając te słowa nie zapomniałam, by się ustawić niepostrzeżenie pod odpowiednim kątem, który pozwalał wzrokowi Wodnika na znacznie więcej niżbym sobie tego życzyła, jednakże właśnie o to chodziło. Errdiel tym razem od razu wpadł w pułapkę. Oblizał językiem usta.

- Ależ oczywiście, o Pani - oznajmił i ponownie zaproponował mi swoje ramię, które ujęłam z małym uśmiechem. Król nie odrywał ode mnie wzroku. 

Gdy prowadził mnie korytarzem, wolną ręką dał znać swojemu dworowi, by zostali w zamku, czego nie przyjęli zbyt pozytywnie, ale nie odezwali się słowem. Sama również dałam umówiony wcześniej znak moim siostrom. Wszystkie poza dwoma strażniczkami, które zachowywały odpowiedni dystans, zostały w zamku. 

- Muszę przyznać, że inaczej sobie wyobrażałam to miejsce - powiedziałam szczerze, by zacząć rozmowę.

- Doprawdy? - zapytał grzecznie. Kiwnęłam głową.

- Myślałam, że będzie to nieco bardziej przypominać Mistyczną Zatokę. 

- Wiele musisz się jeszcze nauczyć i zobaczyć, Jaśnie Pani - rzekł z tajemniczym uśmieszkiem. 

Doskonale. Mowa ciała zadziałała tak, jak Anadyomene zapewniała i król Errdiel miał na myśli już tylko jedno. 

Zwyrodnialec.

Dotarliśmy do fontanny, w której centrum znajdowały się wykonane ze złota fale, które połyskiwały jak prawdziwe odibijając światło żyrandola. Z łagodnym szumem z góry do dołu misternie wykonanej rzeźby spływała woda. Szlachetne kamienie przyozdabiały dno zbiornika. Przysiadłam na marmurowej krawędzi i zanurzyłam dłoń w wodzie. Pachniała różami.

- Śliczna - oznajmiłam, podziwiając.

- Niedługo zostanie zastąpiona. - Król wzruszył nonszalancko ramionami i przysiadł obok mnie.

- Dlaczegóż to?

- Zleciłem już wykonanie twojej podobizny. Będzie to mój prezent ślubny. - Ujął moją rękę i znów ucałował jej wierzch. 

- Ja... Nie wiem, co powiedzieć - odparłam oniemiała. Errdiel uśmiechnął się po raz pierwszy szczerze.

- Na razie nic nie mów, zachowaj słowa na moment, kiedy ujrzysz gotowe dzieło.

Kiwnęłam głową. Zupełnie mnie zatkało. Cóż za romantyczny gest!

- Zdaje się, że chciałaś o czymś ze mną porozmawiać - przypomniał Errdiel.

Nagle zauważyłam, że przesunął się znacznie bliżej, niemal mnie obejmował. Wpatrywał się w moje usta.

- Tak, Wasza Wysokość - powiedziałam, nic nie mogąc poradzić, by nie spojrzeć na jego pełne, malinowe wargi, na których igrał uśmiech. Serce zabiło mi szybciej. Jade, skup się. - Chciałabym...

Nie dokończyłam, gdyż jego usta nagle, choć delikatnie naparły na moje. Powietrze uciekło z mej piersi, na policzkach niemal od razu wykwitły rumieńce. Pocałunek trwał może z dwie sekundy, ale było to wystarczające, bym poczuła gorzkie poczucie zdrady.

- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać - westchnął, cały czas pochłaniając mnie wzrokiem. Gdy oblizał usta językiem, odwróciłam wzrok. Bardzo się starałam nie myśleć o dwóch strażniczkach, które wszystko widziały oraz o reakcji Harry'ego, gdyby był świadkiem tego, co się stało. 

- Chciałam się zapytać, czy ceremonia mogłaby się odbyć na plaży, ale widzę, że dla ciebie nie będzie to miało większego znaczenia. - Ryzykowałam zwracaniem się do niego na "ty", nawet nie wiem czemu tak to ujęłam. Tyle razy powtarzałam z Anadyomene i z Arią parę perfekcyjnie ułożonych zdań i prawdopodbnie wszystko zniszczyłam, ale zupełnie wytrącił mnie z równowagi. 

- W istocie - przyznał, śmiejąc się, a mi kamień spał z zerca. - A dlaczego ty wybrałaś plażę?

 - Cóż, od zawsze byłam romantyczką. Jeszcze zanim zostałam syreną, marzyłam o ślubie na plaży z Harrym - wyznałam, przypominając sobie słowa, których uczyła mnie Aria. Oczy Errdiela pociemniały. - Pomyślałam, że nawet jeśli to nie będzie Harry, marzenie nadal da się spełnić.

Wzruszyłam ramionami, jakby nie było to nic znaczącego, ale jednocześnie było widać, że kłamałam. Errdiel zamyślił się.

- O czym jeszcze marzyłaś? - dopytywał. Perfekcyjnie.

- By moi rodzice byli obecni w tak ważnym dniu - westchnęłam, lecz tym razem wcale nie musiałam udawać. - Niestety zmarli, gdy miałam dziesięć lat.

- Przykro mi. Wypadek? - Objął mnie ramieniem. Powstrzymałam się, by nie wywrócić oczami.

- Zostali zaatakowani przez wampira. Stało się to na plaży obok klifu. Pomyślałam, że gdybyś nie miał nic przeciwko, to właśnie tam odbyłby się ślub. To by wiele dla mnie znaczyło. - Spojrzałam na niego spod rzęs.

- Ależ oczywiście. Pragnę, aby to była twoja ceremonia. Mnie wystarczy twoja obecność i słowo "tak" - wyszeptał, znów nachylając się do pocałunku.

Ujęłam jednak jego twarz w dłonie niby łagodnie, a jednak stanowczo. Uśmiechnęłam się tajemniczo. Nie odrywał wzroku od moich ust i czułam jego słodki oddech na swojej skórze.

- Tradycja nakazuje, aby zachować wszelkie kontakty na jutrzejszą noc, także Wasza Wysokość mi wybaczy, ale pragnę się godnie przygotować. 

Nawet nie zauważyłam, kiedy jego dłoń znalazła się na moim udzie, ale zdjęłam ją ostrożnie. Powstałam, a Errdiel poszedł w moje ślady.

- Rozumiem, że Jaśnie Pani nie nabrałaby się, gdybym powiedział, że tradycja Wodników nakazuje noc "przedślubną"? - zapytał, kładąc dłoń nisko na moich plecach i przyciągając mnie do siebie. Nakazałam sobie spokój i się uśmiechnęłam. - To nawet nie musi być kłamstwo, możemy rozpocząć nową tradycję. Mało tego, wydam dekret na piśmie już w tej chwili, jeśli to sprawi, że ze mną zostaniesz, Pani.

- Chciałabym, ale... - zaczęłam, lecz Errdiel pochylił się, całując moją szyję, potem ramię. Kątem oka widziałam pytający wzrok strażniczki, ale poruszyłam ustami, bezgłośnie mówiąc, że wszystko było pod kontrolą. - ...ale przede mną jeszcze tyle przygotowań i...

Nagle jego dotyk stał się tak zmysłowy, że miałam wrażenie, że się rozpływam. Jego usta były tak miękkie, skóra pachniała tak pięknie, dotyk był tak przyjemny... Nie mogłam, nie chciałam mu się oprzeć.

- Jade - wyszeptał tuż przy moim uchu i wtedy do mnie dotarło, co się właściwie działo. Nie dość, że zdradzałam Harry'ego, to jeszcze prawdopodobnie Errdiel używał na mnie swojej mocy. 

Położyłam dłonie na jego piersi i naparłam na niego, odpychając go ostrożnie, a przy tym nabrałam więcej powietrza do płuc, by nieco ochłonąć.

- Do jutra, Wasza Wysokość - powiedziałam, kiwając głową i pośpiesznie odchodząc. Nie wiedziałam, czy policzki bardziej paliły mnie ze wstydu, czy z pożądania. Naprawdę nie potrafiłam się dziwić Perrie, że nie mogła się oderwać od Lerrodiela.

***

- Udało się? - zapytała zimnym tonem Minister, która czekała na nas przy samym wejściu do Mistycznej Zatoki. 

- Wszystko idzie zgodnie z planem - potwierdziłam, rozglądając się za Nadie lub za Leigh. Czułam ogromną potrzebę pogadania z bliską osobą o tym, co się wydarzyło. Ciągle byłam wyprowadzona z równowagi. 

- Wspaniale - oznajmiła Minister z cieniem uśmiechu. Prawie nigdy nie widywałam ją z uśmiechem. Obrzuciła mnie wzrokiem z góry do dołu. - Może jednak nie będziesz tak nieudolną Najpiękniejszą, jak się na to zapowiadało.

- Dzięki. - Nawet nie byłam pewna, czy mówiłam to szczerze, czy sarkastycznie. Nie obchodziło mnie to, aczkolwiek cieszyłam się, że już moja rada nie myślała o mnie jak o wielkiej porażce w historii Najpiękniejszych. 

Pani Minister skinęła głową i odeszła, a jej świta wraz z nią. Dopiero wtedy dojrzałam Nadie oraz Nialla, którzy czekali na końcu korytarza. Podążyłam do nich czym prędzej, czując, jak z każdym krokiem mur, który wokół siebie wybudowałam, kruszył się i rozpadał cegiełka po cegielce. Niall natychmiast to zauważył i wyszedł mi naprzeciw, obejmując mnie mocno. Tak bardzo chciałam być silna, chciałam pokazać, że miałam nad wszystkim kontrolę, ale nie dawałam już rady. Łzy znowu zagościły na moich policzkach. Nadie złapała mnie za rękę i poprowadziła nas do mojej sypialni, mimo sprzeciwów Anadyomene. Siostra wiedziała, że potrzebowałam chwili odpoczynku i byłam jej za to ogromnie wdzięczna.

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytała łagodnie Nadie, gdy już się wypłakałam i nieco uspokoiłam.

Pokręciłam przecząco głową. Niall i tak już wszystko wyczytał z mojej aury, a ja naprawdę nie miałam ochoty powracać pamięcią do tego, co się stało i czego się dopuściłam.

- Może zjesz coś? - zapytał przyjaciel. 

Spojrzałam z niesmakiem na górę ciasteczek, babeczek, muffinek i ciast. Od samego patrzenia było mi za słodko. Skrzywiłam się, co nie uszło uwadze czujnemu oku Nadie.

- Jade, chodź do garderoby, chciałam ci coś pokazać - odezwała się nagle neutralnym tonem. Niall uniósł brew, ale tego nie skomentował.

- Co takiego? Akurat teraz? - zapytałam niechętnie. Nawet nie chciało mi się wstawać. Podróż powrotna ze spotkania z Errdielem zdecydowanie bardziej mnie zmęczyła.

- Po prostu chodź. - Podeszła do mnie i podała mi rękę. Zdziwiłam się podejrzanemu zachowaniu siostry więc po prostu ją złapałam i ruszyłam za nią do garderoby. 

Nadie szczelnie domknęła drzwi, jak już się znajdowałyśmy w środku. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co chciała mi pokazać tak pilnie. Machnęła ręką.

- Musiałam z tobą porozmawiać i uznałam, że lepiej to zrobić w cztery oczy, póki nie będę mieć pewności.

- Słucham? O co ci chodzi? - zaniepokoiłam się. Trzymała mnie w niepewności i nie podobało mi się to.

- Wybacz, że przejdę od razu do konkretu, ale w ciągu ostatniego tygodnia zmieniłaś się. Z wyglądu oczywiście. Jesteś zmęczona, nie masz apetytu albo wręcz przeciwnie. Wiem, że to wszystko może być stres, ale... - mówiła szybko i ledwo za nią nadążałam. 

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią, dalej zbita z tropu.

- Ale?

Nadie westchnęła, kręcąc głową, jakby nie wiedziała jak ubrać w słowa to, co chciała przekazać.

- Kiedy ostatni raz miesiączkowałaś? - wypaliła wreszcie. 

Moje żyły wypełnił lód. Zaczęłam się jąkać.

- To... syreny... mają okres? - zapytałam autentycznie zdziwiona. 

- Oczywiście. Trwa to zaledwie dwa dni i mamy dłuższy okres dni płodnych, ale mamy menstruację. - Nadie zamrugała. 

- Powiedz, że żartujesz - poprosiłam, czując, że chyba muszę usiąść. - Czego nikt mi wcześniej tego nie powiedział?

- Przepraszam, nie sądziłam, że możesz nie wiedzieć. - Nadie podeszła bliżej i chciała mi położyć dłoń na ramieniu, ale się odsunęłam. 

- To się nie dzieje naprawdę - westchnęłam, przecierając twarz i przeszukując w pamięci kartki kalendarza. 

Od zawsze moja miesiączka była nieregularna i całkiem bolesna. Jeszcze zanim trafiłam do Mistycznej Zatoki, okres spóźniał mi się około trzech tygodni, ale nie przejmowałam się tym, bo nie raz już się tak zdarzało, szczególnie przy nadmiarze stresu. Myślałam, że to przez te dziwne sny się spóźniałam, ale...

- Nie panikuj zanim nie będziesz pewna. Zaraz wezmę od ciebie próbkę krwi i zrobimy badania, wtedy wszystko się wyjaśni - uspakajała mnie.

- To by tłumaczyło nudności, zmęczenie, wahawki nastrojów, wszystko... - mówiłam bardziej do siebie niż do niej.

- Jade, może od razu poślę po Lori? Możemy jej ufać, na pewno zachowa odpowiednią ostrożność i dyskrecję. - Przez burzę mych myśli przedostał się głos Nadie.

- Nie - powiedziałam stanowczo, nagle zupełnie opanowana. - To będzie wyglądało podejrzanie, sama do niej pójdę, mogę udać, że znowu zemdlałam. Nikt nie może się dowiedzieć, nie przed jutrem, jasne?

- Dlaczego? Jeśli rzeczywiście jesteś w ciąży, musimy powiedzieć Anadyomene, żeby jutro zwiększyć ostrożność do maksimum. Najważniejsze będzie twoje bezpieczeństwo i... 

- Nie - przerwałam jej. - Jeśli tylko Errdiel się dowie w jakikolwiek sposób, nie będzie mowy o ślubie. Mamy tylko jedną możliwość, by się pozbyć Wodników i musimy ją wykorzystać.
__________________________________________________________

Ta daaa :D

Cześć i czołem, witam ponownie w Rozśpiewanej Historii 2. Nareszcie skończę tę opowieść! 

Jak Wam się podobał rozdział?
N.x

"Rozśpiewana Historia 2" Część 75

Przygotowania



***Jade***

- Jade! Jade! - usłyszałam za sobą i choć nagły hałas mnie wystraszył, odwróciłam się z uśmiechem, wiedząc, kogo zaraz zobaczę. Aria, z którą właśnie decydowałam o kolorze obrusów oraz porcelany, posłusznie usunęła się w kąt sali, dając równocześnie znać innym doradczyniom, by dały mi chwilkę wytchnienia.

- Leigh-Anne, Niall - westchnęłam z ulgą, gdy w końcu do mnie przypadli i zamknęli w mocnym uścisku. Nadie, która przyprowadziła moich przyjaciół, pomachała mi tylko dłonią na przywitanie. Spojrzałam na nią z wdzięcznością, mając nadzieję, że wiedziała, jak bardzo ceniłam jej pomoc.

Musiałam dać dłonią znak moim przybocznym strażniczkom, że sytuacja była pod kontrolą. Bywały nieco nadopiekuńcze po tym, jak ostatnio zasłabłam wieczorem.

- Wyglądasz... dobrze. - Niall, który jako pierwszy wyślizgnął się z moich ramion, w ostatniej chwili ugryzł się w język.

-  Schudłaś - zauważyła przujaciółka, gdy odsunęła się tylko po to, by przyjrzeć mi się z zaniepokojeniem.

- Dziękuję, właśnie to każda dziewczyna chce usłyszeć dzień przed swoim ślubem. - Wywróciłam oczami, parskając. - To był ciężki tydzień, okej? Jestem zmęczona, to wszystko. Nie patrzcie tak na mnie. 

- Przepraszam, po prostu się martwię. - Leigh położyła dłoń na moim ramieniu, a po chwili znów mnie przytuliła. - Tak dawno cię nie widziałam. Stęskniłam się.

- Ja też. - Strałam się ukryć wzruszenie, ale na marne. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi brakowało przyjaciółki. 

Do sali narad weszła Anadyomene oraz Pani Minister, powodując małe zamieszanie. Ich obecność oznaczała, że wszystkie nieproszone osoby, w tym Aria oraz Nadie, musiały opuścić pomieszczenie.

- Jaśnie Pani. - Obie skinęły mi grzecznie głową, okazując szacunek należny Najpiękniejszej. Uczyniłam to samo.

- Pragnę wam przedstawić Leigh-Anne oraz Nialla. To o nich wam opowiadałam.

- Dziękujemy za waszą pomoc, jest ona niezwykle dla nas cenna - przemówiła Pani Minister neutralnym głosem. 

Leigh oraz Niall jedynie kiwnęli niechętnie głowami, zapewne pamiętając okoliczności w jakich ostatni raz się z spotkali z obiema syrenami. 

- Proszę, usiądźmy - zaproponowała Anadyomene wskazując ogromny, podłużny stół. Do tego czasu pomieszczenie zostało wysprzątane z wszelkich próbek materiałów i katalogów, które miały pomóc w wyborze odpowiednich dekoracji i innych szczegółów na ślub. Wyższe rangą syreny, które nadal nie zamieniły ze mną zbyt wielu słów poza tą salą i stąd nie znałam ich imion, zasiadły na swoich miejscach. Zaprowadziłam Leigh oraz Nialla na dostawione dwa krzesła, które znajdowały się obok mojego.

- Skoro w naszej naradzie uczestniczą nowoprzybyli, powtórzmy więc plany, które do tej pory zostały zatwierdzone - zadecydowała Minister, machając niedbale ręką, jakby ją irytowało, że trzeba powtórzyć przebieg poprzednich zgromadzeń.

- Zadecydowano o rozpoczęciu ceremonii zgodnie z tradycjami dla obu ras: syren oraz Wodników. Potencjalny scenariusz przebiegu wydarzenia został przygotowany przez obecną tutaj Ines, jest gotowy do zatwierdzenia i przesłania Wodnikom. - Syrena o długich, kruczoczarnych włosach czytała głośno i wyraźnie z kartki, zapełnionej pięknym, odręcznym pismem. - Ustalono również, że najbardziej dogodnym momentem ataku będzie chwila, gdy król Errdiel podejdzie do swoich poddanych, ślubując im długie oraz rozważne rządy u boku nowej królowej. 

- Najpiękniesza wspominała, że jej czarownica jest w stanie otworzyć portal, do którego wepchniemy Wodników - przypomniała inna syrena. - A obdarzony Śpiewak będzie pilnował, aby żaden z Wodników nie zrobił się zbyt podejrzliwy, wpływając na ich nastroje.

- Czarownica oraz Śpiewak wolą, aby się zwracano do nich po imieniu - ozajmiła gniewnie przyjaciółka, po czym zwróciła się do mnie szeptem. - Ale ja nie umiem otwierać portalu, skąd ci to przyszło do głowy?

- Ależ tak. Pamiętasz jak otworzyłaś portal do zaświatów przywołując Avalon? Tylko tym razem nie będziemy nikogo przywoływać, a ich tam wysyłać - odpowiedziałam łagodnie. 

- Potrafisz otworzyć portal do zaświatów? - Anadyomene, która siedziała najbliżej, uniosła brwi z uznaniem, zwracając się do Leigh.

- Jaśnie Pani nie wspominała, że jej znajoma czarownica jest obdarzona tak potężną mocą - zdziwiła się Minister, odsuwając się niemal niezauważenie.

- Powiedziałam, że jest w stanie otworzyć portal i uznałam, że ta informacja jest wystarczająca - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam, by o tym wiedziały, no ale cóż, teraz się tych słów nie dało cofnąć.

- Co jest potrzebne do otworzenia portalu? - zapytała Ines, a wzrok wszystkich obecnych w sali padł na Leigh. Przyjaciółka odchrząknęła nerwowo.

- Cóż, po pierwsze nie sądzę, by zaklęcie zadziałało pod wodą, bo potrzebuję kregu ze świec, które będą zamykać wytyczoną przestrzeń i osoby, które mają być... których chcemy się pozbyć - dokończyła niepewnie. Wyobraziłam sobie, jak ciężkie musiały być słowa do wypowiedzenia na głos.

- Gdzie w takim razie odbędzie się ślub? - zaniepokoiła się jedna z doradczyń.

- Może na plaży? - zaproponowała inna. - Obok wielkiego klifu. Jest to miejsce całkiem odludnione, a klif odcina drogę ucieczki. Jak się wysprząta plażę z nadmorskiej roślinności i paru większych kamieni, to powinno być idealnie. 

Znałam tylko jedną plażę obok klifu i sama myśl o nim sprawiła, że przed oczami stanął mi obraz z dzieciństwa. Syk wampira, błysk kłów, krew na piasku, krzyk taty. 

- Jaśnie Pani? 

- Tak, przepraszam. To miejsce będzie dobre - odparłam, odcinając się od wspomnień zalewających mój umysł.

A więc tam, gdzie się to wszystko zaczęło, także się to skończy. 

- Nie wydaje mi się, aby Wodnicy byli tym faktem zadowoleni. Raczej unikają wychodzenia na ląd - stwierdziła syrena, która przed chwilą czytała z kartki. - Mogą coś podejrzewać.

- Uważam, że gdy Najpiękniejsza poprosi króla osobiście, podając odpowiednie argumenty, nie oprze się jej propozycji. - Anadyomene uśmiechnęła się znacząco i miałam wrażenie, że pod jej słowami kryło się drugie znaczenie, którego jako jedyna nie mogłam się domyślilć. 

- Wspaniale. Co jeszcze, panno Leigh-Anne? - spytała Miniter.

- Tak, jak już wspomniałam, świece. Mnóstwo świec. Trzeba je rozstawić w sposób nie przyciągający uwagi, a jednocześnie, by tworzyły zamkniętą przestrzeń wokół Wodników. Do tego parę ziół o właściwościach magicznych, mogłabym je przygotować wcześniej i włożyć na przykład pod dywan? Albo jakiś materiał. Aktywuję je w odpowiednim momencie w trakcie ceremonii - myślała na głos Leigh.

- Będzie ciężko je dostać? - dopytywała się Minister.

- Niekoniecznie, mogę poprosić przyjaciół jeszcze dziś, by się w nie zaopatrzyli u znajomej czarownicy - zapewniła. - Najlepiej by było, abym zaczęła przygotowania jak najszybciej.

- Rozumiem. W takim bądź razie proponuję wysłać nasze siostry czym prędzej, aby przgotować plażę. Przed nimi dużo pracy - oznajmiła syrena o fioletowych oczach. Nie znałam jej imienia, ale miałam wrażenie, że była najprzyjaźniejszą osobą w tym pokoju. Prawdopodobnie dlatego, że z jej twarzy zawsze można było wyczytać emocje, w przeciwnieństwie do innych syren, które zawsze zachowywały powagę.

- Może zadzwonię do Zayna i poproszę by pomogli? Pewnie szybciej by im poszło, zwłaszcza jeśli Angel zajmie się tymi dużymi kamieniami. Jest znacznie silniejsza - mówił do mnie cicho Niall. 

- Hm, nie chciałam ich w to mieszać, ale może masz rację - przyznałam.

Syreny zapewne będą pracować całe popołudnie i potem przez całą noc aż do rana. Gdyby dostały parę dodatkowych rąk do pomocy, zaoszczędziłoby im to sporo czasu.

- Tak więc teraz należy tylko przekonać króla Errdiela, że ślub na plaży jest dobrym pomysłem - rzekła Minister z westchnieniem. - Naradę uznaję za owocną oraz tymże pozytywnym akcentem ją zakończymy. Do roboty, siostry. 

***

Należało najpierw pisemnie poinformować króla Wodników o mojej rychłej wizycie i dopiero niecałą godzinę później, mogłam opuścić Mistyczną Zatokę. Towarzyszyła mi Anadyomene, Aria oraz sześć najbardziej zasłużonych strażniczek. Płynęłyśmy w zwartym szyku, ja w jego środku, a sama podróż nawet nie zdążyła mnie zbytnio zmęczyć, trwała może z pół godziny, maksymalnie czterdzieści minut. Nagle strażniczki płynące na przodzie gwałtownie zanurkowały niżej, ku dnu oceanu. Ruszyłam ich śladem, tłumiąc pytania. Gdy zostały nam może trzy metry od wyjątkowo zarośniętego długimi wodorostami dna, zawahałam się. Strażniczki nie zwalniając wpłynęły prosto między gęste rośliny i zniknęły. Aria delikatnie dotknęła mojego łokcia i zachęciła mnie bym przyspieszyła. Nie ukrywając odrazy ruszyłam ku dnu, czując oślizgłe wodorosty na skórze. Zrobiło się ciemno i gdyby nie dotyk Arii, spanikowałabym. Podwodnna roślinność dalej smagała mnie po plecach i ogonie, a ciemności nie ustępowały, gdy zdałam sobie sprawę, że już dawno powinnyśmy uderzyć w dno. Wyczulone zmysły podpowiadały mi, że otaczały nas nie tylko wodorosty, ale i kamienne, nieregularne ściany. Robiło się coraz ciaśniej, ale przestałyśmy płynąć coraz głębiej, gdyż tunel prowadził nas teraz na jednym poziomie, a potem nawet nieco w górę. Podwodna jaskinia?

Wodorosty zniknęły, a ciemności rozrzedziły się gdy nagle cały tunel wypełniły piękne, fluorosencyjne mchy w odcieniach zieleni, żółci, a nawet błękitu. Dostrzegłam również koniec tunelu, a także gwałtowny wzrost prądów. Strażniczki przyspieszyły raptownie, Anadyomene również. Razem z Arią poszłyśmy w ich śladu obierając maksymalną prędkość i wypadłyśmy z tunelu. Z przerażeniem zauważyłam, że spadałyśmy w dół wodospadu. Nim zdążyłam choćby pisnąć, wpadłyśmy z powrotem do głębokiej wody, reszta syren zdecydowanie bardziej umiejętnie i z większą gracją. Wypłynęłyśmy na powierzchnię bajorka i zapardło mi aż dech w piersiach. 

Znajdowałyśmy się w ogromnej jaskini, która znajdowała się pod morskim dnem. Bez dwóch zdań sam fakt, że nie była zalana wodą i można było normalnie oddychać, oznaczał, że to miejsce powstało przy pomocy odrobiny magii. Skalny sufit znajdował się na wysokości co najmniej trzydziestu metrów, gdzie zawieszony był ogromny kryształowy żyrandol, który oświetlal całą jaskinię złoto-srebrnymi refleksami tańczącymi na ścianach. Zauważyłam także tu i ówdzie lustra, odbijające światło specjalnie w stronę zamku znajdującego się na wyspie. Podpłynęłyśmy do częściowo zanurzonych przy brzegu rozległych schodów. Na ostatnim stopniu czekał na nas król Errdiel wraz ze swoim dworem. Przeszył mnie nagły ból oraz dreszcz towarzyszący zmianie. Strałam się ukryć grymas, ale nie umknął on uwadze króla, który cały czas śledził mnie wzrokiem. Stanęłam przed nim ubrana w popielatobiałą, krótką sukienkę o głębokim dekolcie, unosząc dzielnie podbródek, Aria oraz Anadyomene tuż za mną po moich bokach oraz otaczające nas strażniczki ukłoniły się nisko. Pochyliłam się również, ale nie aż tak nisko. Mięśnie nadal bolały mnie po przemianie. 

- Wasza Najjaśniejsza Wysokość.

- Wasza Najpiękniejsza Mość. - Ujął mą dłoń i pocałował jej wierzch, jednocześnie się kłaniając. - Me serce raduje się na twój widok znacznie bardziej niż chciałbym to przyznać. Czymże sobie zasłużyłem na tę cudowną niespodziankę?

- Dziękuję, Wasza Wysokość. Pragnęłam odwiedzić pański dwór oraz pozdrowić poddanych zanim ślubuję im służyć. Zaiste, jest to piękne miejsce - oznajmiłam głośno, rozglądając się, po czym spojrzałam na króla. Nachyliłam się kospiracyjnie dokładnie tak, jak uczyła mnie Anadyomene, by wyeksponować wszystkie atuty mojego ciała i powiedziałam już ciszej, kierując słowa tylko do niego. - Liczyłam także na rozmowę na osobności z Waszą Najjaśnieszą Wysokością.

____________________________________________________________

Hej hej!

Witam, po prawie... dwóch latach? Jest tu jeszcze ktoś? :D
N.x