sobota, 9 maja 2015

„Rozśpiewana Historia 2” Część 59



„Rozśpiewana Historia 2” Część 59



Naznaczona



****Perrie****



- Zostawcie mnie!!! Nie! Upadliście na głowę?! – krzyczałam. Było mi tak strasznie zimno, a oni chcą mnie wrzucić do lodowatej wody?!

- Perrie, masz wysoką gorączkę, musimy ją jakoś zbić. – starała się mnie uspokoić Jade. Przedtem płakała, mogłam to zobaczyć po jej przekrwionych oczach. Trzymała rękę na moim ramieniu, podczas gdy ja się zapierałam nogami, byle tylko nie dotknąć zimnej wody.

- NIE! – desperacko starałam się utrzymać ciało w górze. Z drugiej strony, to musiało wyglądać śmiesznie: trzy osoby próbują wepchać do wanny jedną dziewczynę.

- Nic ci nie będzie, to tylko woda. – Niall wydawał się być zdziwiony moim zachowaniem. On nie miał pojęcia jak strasznie zimno mi jest w tej chwili. Nie mogę wejść do tej wody! Zamarznę przecież!

- Chwila, coś tu jest nie tak. – na głos pielęgniarki- Lori – wszyscy zamarli w bezruchu i popatrzyli na nią – Perrie przy tak wysokiej gorączce nie powinna mieć tyle siły, tyle energii. Z punktu widzenia medycyny, powinna być ledwo przytomna.

- Możecie mnie proszę zabrać znad tej wanny? – poprosiłam zdenerwowanym głosem. Chciało mi się pić, w głowie mi szumiało i miałam dziwną ochotę wyjść z pomieszczenia, a potem udać się korytarzem w lewo.

- Zmierzę ci temperaturę jeszcze raz. – westchnęła Lori i poszła po termometr. Chrząknęłam znacząco na Zayna, który trzymał mnie mocno w talii.

- Oh, wybacz. – oprzytomniał i ściągnął mnie znad wanny. Kiedy tylko stanęłam na równe nogi ochota, by powędrować w nie do końca znanym mi kierunku, wzrosła.

Perrie…

- O nie. – złapałam się za głowę i skrzywiłam – Teraz jeszcze słyszę głosy!

- Co? Co się dzieje? – Jade uklękła koło mnie i położyła dłoń ponownie na moim ramieniu. Dopiero zauważyłam, że zwinęłam się w kulkę na podłodze. O matko, co on mi zrobił?! Co się ze mną dzieje?!

Moja droga, chodź do mnie.

- Muszę stąd wyjść. – nagle zerwałam się i wyprostowałam.

- Nie! – wrzasnęła Nadie i stanęła przed drzwiami osłaniając je własnym ciałem. Popatrzyłam na nią z uniesionymi brwiami. Co ona wyprawia?

- Nadie, spokojnie… - cała reszta była równie zdezorientowana co ja.

- Już wiem co jej jest. Perrie jest naznaczona. Przez niego. – powiedziała śmiertelnie poważnie. Lori upuściła termometr, który potłukł się na podłodze. Jade wstrzymała oddech. Zayn pobladł. A ja oczywiście wybuchłam śmiechem.

- Co takiego?

- Co to znaczy? – spytał Harry.

- Że Zayn nie zdążył… - powiedziała Lori zamiast Nadie.

- Czyli Perrie nie ma duszy? – wystraszył się Niall. W tym miejscu poczułam ucisk w gardle. Że co on mi zrobił?!

- Nie, nie. Ma duszę, może najwyżej malutki kawałek został skradziony. Zayn powstrzymał Lerrodiela, ale on zdążył wtargnąć do serca Perrie.

Chodź…

- Możecie jaśniej?! – wkurzyłam się. Było mi okropnie zimno. W głowie słyszałam jakieś szepty. I zaczynało mi się robić niedobrze.

- To znaczy, że cię naznaczył. Raczej nie spocznie, póki cię nie zdobędzie. Już posmakował twojej duszy, niewiele, ale wystarczająco. Teraz może próbować cię wołać, przyciągać do siebie. Dlatego bardzo ważne jest, abyś nie była nigdy tutaj sama.

- Czyli gdzie on teraz jest? Co jeśli on po mnie przyjdzie? – wystraszyłam się. Zaczęłam się trząść, ale nie pozwoliłam sobie na uronienie choćby łzy. Nie przy Zaynie.

- Spokojnie, zamknęliśmy go w lochach. Nie ma mowy, aby stamtąd wyszedł. Jesteś bezpieczna. – Jade przytuliła mnie.

- Ale nie ochronimy cię przed tobą samą. On będzie cię wołał, a ty możesz w końcu pójść za jego głosem. Nawet przez sen, nieświadomie. Ale postaramy się dopilnować, byś nigdy nie przebywała sama. – zapewniła Nadie.

- Przydzielę ci moich strażników. – uśmiechnęła się Jade pocieszająco, a ja niepewnie odwzajemniłam jej uśmiech.

- A ja nie zostawię cię samej. – odezwał się Zayn, a ja poczułam się jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody.

- Auć! – Jade odskoczyła ode mnie nagle.

- Co się stało? Jade? – Harry automatycznie znalazł się przy jej boku.

- Oparzenia? – zdziwiła się Lori i popatrzyła na mnie – To dlatego ci tak zimno!

- Nie rozumiem… - zamrugałam. Byłam przejęta tym co właśnie zrobiłam Jade. O rany, czy ja ją… poparzyłam?

- Perrie, spokojnie. To kolejny objaw naznaczenia. To normalne. – Lori powoli do mnie podchodziła, a ja się cofałam. O mój Boże, co ja zrobiłam? – Musisz się uspokoić…

- Nie, odsuńcie się ode mnie! – czułam coraz większy żar w sobie, a na zewnątrz- wręcz przeciwnie. Przez to, że się rozgrzewałam, było mi coraz zimniej w temperaturze pokojowej. Ciągle robiąc kroki w tył, w końcu trafiłam na drzwi. Harry przytulał Jade. Niall i Nadie patrzyli na mnie z dystansem. A Zayn z przerażeniem. Jestem potworem.

I wybiegłam.





****Louis****



- I wiesz, co się wtedy stało? – zaśmiałem się gorzko na koniec swojej historii – Wtedy sobie uświadomiłem, że nie mogę bez ciebie żyć. Że jesteś jasnym światłem, które pokazuje mi, w którą stronę mam iść. I chcę się tego trzymać. Ale teraz… Przygasłaś. Nie świecisz już tak jasno. Twój płomień walczy z wiatrem. Proszę, nie zostawiaj mnie. Bez ciebie się gubię. – potarłem lekko kciukiem jej bladą dłoń. Nawet się nie poruszyła.


- Lou, już jest późno. Musisz iść trochę odpocząć. Możesz wrócić z samego rana… - w drzwiach pojawił się Liam z Leigh-Anne.

- Jeszcze chwilę. – powiedziałem wpatrując się w twarz Eleanor. No dawaj. Dasz radę, teraz albo nigdy. Proszę, El…

- No już, chodź. Wrócimy jutro. – Liam położył mi dłoń na ramieniu. Dopiero zauważyłem jak bardzo bolą mnie plecy przez siedzenie na tym okropnym plastikowym krześle.

- Jutro. – powtórzyłem i nie odrywając oczu od dziewczyny na łóżku wyszedłem z sali.

- Angel. – Liam potrzasnął lekko dziewczyną, która spała na złączonych dwóch krzesłach. Zerwała się w jednej chwili.

- Tak jest!  Um, to znaczy… Już idziemy? – przetarła twarz dłońmi – Która godzina?

- Po północy. Tak, już idziemy. – odpowiedziała Leigh-Anne. Miała wielkie wory pod oczami. Cóż, boję się popatrzeć do lusterka i zobaczyć jak sam wyglądam. Pewnie dużo gorzej.

- Czyj to telefon? – zapytałem, gdy głośny dzwonek spowodował u mnie nagły ból głowy.

- Mój. – mruknął Ashton i wyciągnął urządzenie. Rozmawiał przez chwilę, a potem nagle stanął. Oczy miał szeroko otwarte, pobladł też lekko na twarzy.

- Co się dzieje? – zapytała Leigh-Anne, ale on nie odpowiedział. Nadal uważnie słuchał osoby po drugiej stronie.

- Nie jest dobrze. – oznajmił, gdy nareszcie się rozłączył.

- Co ty nie powiesz? – dziwne, że miałem jeszcze siły na sarkazm.

- Co się stało? – spytała Angelica.

- Perrie miała wypadek. Zaatakował ją… Wodnik? Chyba tak to nazwali. Wystąpiły jakieś skutki uboczne i teraz jak się zdenerwuje, to się nagrzewa. Chyba poparzyła Jade, o ile dobrze zrozumiałem. – mówił.

- Wodnicy? O rany, czyli oni też istnieją?! – Angel się ożywiła.

- Czekaj, jak to Perrie została zaatakowana? Coś jej się stało? – wystraszyła się Leigh-Anne – I kim są Wodnicy?

- Według legend kradną duszę. – powiedziała Angelica. Widocznie podobało jej się, że wiedziała o czymś, czego nie wiedział Liam.

- O nie! Musimy tam jechać! – przejęła się czarodziejka.

- Spokojnie, wszyscy się uspokójmy. – zarządził Liam – Ashton, czy mówili coś jeszcze?

- Nie, rozmawiałem tylko z Lukiem, a on też niewiele wiedział. Gdzie są wasze komórki? Ponoć nie mógł się do was dodzwonić.

- Ugh, zostawiłem w domu El. – westchnąłem sprawdzając kieszenie.

- Ja też. – mruknął Liam.

- Wracajmy po telefony i spróbujmy się dowiedzieć co się stało oraz co możemy zrobić. – zadecydowała Angel, a wszyscy jednogłośnie się zgodziliśmy.



*****


- Jak u ciebie? – spytałem Liama odkładając swój telefon.

- Ciągle brak sygnału. – westchnął. Była godzina dziewiąta. Spałem może z pięć lub sześć godzin od dwóch dni. Od telefonu Luke’a nie mogliśmy się już dodzwonić do żadnego z naszych przyjaciół.

- Dziękujemy za śniadanie, proszę pani. – uśmiechnął się lekko Ashton do pani Kate. Ona kiwnęła głową i posłała mu słaby uśmiech. Wczoraj przyszliśmy tutaj po swoje rzeczy, ale mama El poprosiła byśmy zostali tutaj na noc. Musieliśmy fatalnie wyglądać, bo troska wypisana była na jej twarzy.

- Ja pójdę teraz do szpitala. – oznajmiła i wstała od stołu.

- Ja też. – powiedziałem szybko. Liam już miał coś powiedzieć, ale nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Popatrzyliśmy skonsternowani na właścicielkę domu.

- Ja się nikogo nie spodziewam. – zrobiła zdziwioną minę.

- Może ja otworzę… - zaproponowała Leigh-Anne i zacisnęła dłonie w piąstki. Pomiędzy palcami przebiegły jej ledwo zauważalne czerwono-pomarańczowe iskry. Wszyscy w napięciu obserwowaliśmy jak ostrożnie otwiera drzwi.

- To tylko ja! – krzyknął blondyn odskakując do tyłu i zasłaniając się rękoma. Nadie również cofnęła się parę kroków.

- Niall! – ucieszyła się czarodziejka, a kule ognia zniknęły w powietrzu. Podbiegła do niego i objęła go mocno. – Przepraszam, nie wiedzieliśmy kto to może być. O rany, tak się martwiliśmy!

- Już dobrze. – zaśmiał się Niall i potarł lekko Leigh-Anne po plecach. Dziewczyna szybko się odsunęła z lekko spuszczoną głową.

- Nareszcie! Co z Perrie? Co się tam w ogóle dzieje? – zapytał Liam podchodząc do przyjaciela. Nastąpiła mała wymiana krótkich uścisków wszystkich ze wszystkimi. Rany, właśnie sobie uświadomiłem, ostatnio widziałem Nialla podczas bitwy w sali Najwyższego Trybunału!

- My w tej sprawie. Potrzebujemy was… Tam. Nie możemy znaleźć Perrie, myślimy, że Liam będzie mógł ją znaleźć za pomocą myśli. Musimy jak najszybciej wywieźć ją z Krainy Fal, by była daleko od Lerrodiela.

- Kogo? – popatrzyłem na niego jak na kretyna. Co o za głupie imię? Lerrodiel?

- To Wodnik, który zaatakował Perrie. Zayn ją uratował, ale ten Lerrodiel zdążył ukraść maleńki kawałek jej duszy. – wyjaśnił blondyn. Nadie trzymała się na uboczu i jak dotąd się nie odzywała.

- O Boże… I co z nią teraz? Jak ona się ma? – wystraszyła się Leigh-Anne.

- Ogółem nic jej nie jest poza podwyższoną temperaturą ciała… No i ciągle jej tam zimno, ponieważ potrzebuje teraz wyższej temperatury pokojowej i jeżeli szybko jej nie przeniesiemy, to może osłabnąć. A nawet zamarznąć. A co najgorsze, ten Wodnik zna smak duszy Perrie i zajmie mu dwie sekundy ją znaleźć i dorwać. A wtedy będzie bardzo, bardzo źle. Musimy ją trzymać w cieple i z dala od niego. Taki jest plan. – opowiedział wszystko prawie na jednym wydechu.

- Dobra. Znaleźć, przewieźć tutaj. Się robi. – przytaknął Liam.

- Nie. – odezwałem się – Ja nie mogę jechać. Muszę być przy El.

- Oh, Louis, przepraszam. Jasne, zostań. Co z nią? Wiadomo coś? Tak mi przykro… - w oczach blondyna mogłem dostrzec zrozumienie. Poczułem ciepło w brzuchu. Pewnie to on starał się mnie trochę pocieszyć.

- Na razie czekamy. Lekarze mówią, że najlepszym sposobem, by ktoś się wybudził ze śpiączki, jest rozmawianie. Cały czas tam siedzimy i mówimy do niej. Ale ona jeszcze nie nabrała sił. Mamy nadzieję, że za tydzień może się coś zmieni… - westchnąłem. Niall pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Jak tylko znajdziemy Perrie, to tu wrócimy wraz z nią. Może, gdy El usłyszy głos przyjaciółki to zacznie odzyskiwać przytomność.

- Tak… Dobra, idźcie jej szukać. Dzwońcie, jak ją już znajdziecie, zgoda? – poprosiłem.

- Zgoda. Trzymaj się. – Niall przybił mi jeszcze piątkę na pożegnanie i wraz z Leigh, Liamem oraz Nadie ruszyli w stronę plaży. Obróciłem się w stronę drzwi domu El i zauważyłem jak Angel nerwowo przebiera nogami. Podczas całej rozmowy nie odzywała się, tak jak Nadie.

- Niech zgadnę… Też byś chciała iść, hm? Ojej, jaka szkoda, że wampiry mają wstęp wzbroniony… - uśmiechnąłem się złośliwie. Pokazała mi kły i syknęła groźnie. Równało się to z pokazaniem środkowego palca.

- Wal się. – warknęła.

- To, że nie ma Liama, nie oznacza, że masz labę. Pamiętaj, obserwuję cię. – dalej się z nią przekomarzałem. Tym razem uraczyła mnie bardziej ludzkim gestem i oba środkowe palce uniosła w moją stronę. Zaśmiałem się i podążyłem za nią dalej ją denerwować. Trzeba mieć trochę rozrywki, prawda?



C.d.n…

__________________________________

Hej!

Przepraszam, że taki długi czas nic tutaj nie było. Przepraszam, że nie odwiedzam Waszych blogów i Was zaniedbuję... 
Ojej, naprawdę bardzo Was przepraszam :(
Trochę krucho u mnie z czasem. W liceum codziennie jakieś kartkówki, sprawdziany, nauka, lektura... Koszmar. Mam tylko nadzieję, że mnie zrozumiecie i nie obrazicie się :/

Jak rozdział? Miałam zanik weny (stąd jakieś 3 tygodnie przerwy...), ale mam nadzieję, że już trochę przepchnęłam tą blokadę. Mam jeszcze opowiadanie na konkurs do napisania, więc... 
Trochę się dzieje u Perrie :) Mamy też troszeczkę Elounor. Obym sprostała Waszym wymaganiom :D
Piszcie co sądzicie, proszę ♥

Dobrej nocy i miłej niedzieli :)
Wasza Nicol <3

PS: Pytania do bohaterów zaktualizowane z mojego konta, w nawiasie jest napisane kto odpisuje :D Mam nadzieję, że wystarczy :P
PS2: Jak gify? U mnie nie działają, a u Was? :(