sobota, 28 listopada 2015

„Rozśpiewana Historia 2” Część 61

„Rozśpiewana Historia 2” Część 61

Obrady

****Jade****

- Dokładnie wiedział co robi. Specjalnie zaatakował pannę Edwards, ponieważ była blisko z Najpiękniejszą. To zerwanie traktatu pokoju. – upierała się Minister.
- Uważam, że możemy im dać naganę i zakaz wstępu do Krainy Fal na następne pół roku. Każde inne ostrzejsze postępowanie może doprowadzić do wojny. – stwierdziła doradczyni, której imienia nie pamiętam. Głowa mnie już bolała od tych podniesionych głosów.
- Jeżeli ułaskawimy Lerrodiela Wodnicy wykorzystają nas, zaczną atakować, a my będziemy nieprzygotowane. – kręciła głową Anadyomene.
- Ale jeżeli ukażemy Lerrodiela Wodnicy będą chcieli wojny. – zauważyła kobieta o kruczoczarnych włosach sięgających za pas. Oh, czyli naprawdę nie ma wyjścia z tej sytuacji? I tak źle, i tak niedobrze…
- A jakie jest zdanie Waszej Wysokości? – zapytała Minister Sprawiedliwości.
- Ja… nie wiem. Pierwszy raz w życiu słyszę o kimś takim jak Wodnicy… - mruknęłam – Jak liczną mamy armię? Mamy jakieś szanse? 
- Musiałybyśmy mieć naprawdę dobrą strategię. Wodników jest setka więcej. – pokręciła smutno głową Anadyomene.
- Mamy z kimś jeszcze sojusz? Może mogłybyśmy prosić o pomoc? – oh, kompletnie nic nie wiedziałam o taktyce wojennej. Nie miałam nawet zielonego pojęcia o rządzeniu, a co dopiero o prowadzeniu wojny!
- Z kim? Z rekinami, żółwiami, czy jakimiś rybami? – prychnęła doradczyni – Nikt nie wie o naszym istnieniu, a jeśli wiedzą to się ukrywamy. Jak mamy mieć z kimkolwiek sojusz?
- Chyba potrzebuję przerwy. – powiedziałam czując, że ból głowy narasta.
- Z całym szacunkiem, Wasza Wysokość, ale nie mamy czasu… Co jutro powiemy Wodnikom?
Uh, z tej sytuacji nie ma wyjścia! Może po prostu uciekniemy, znikniemy, jak to syreny robią od setek lat? Dlaczego nie? Ja mam powód- przyjaciół- ale one nie.
- Muszę to wszystko przemyśleć. Zalecam, aby wszyscy zrobili to samo, może ktoś wpadnie na jakiś pomysł. Za pół godziny znów się tu spotkajmy. – powiedziałam i nie czekając na aprobatę wyszłam z sali. Potrzebowałam powietrza, teraz.
- I jak? Co zamierzasz zrobić? – Nadie podbiegła do mnie, jak tylko zobaczyła mnie na korytarzu.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Cokolwiek nie zrobimy będzie miało złe skutki. Nadie, nie pisałam się na to. – mimo starań, mój głos załamał się na końcu. Czułam łzy gromadzące się w kącikach oczu. Co ja teraz zrobię? Nic nie wiem o byciu Najpiękniejszą.
- Jade, spokojnie, coś wymyślimy… - próbowała mnie pocieszyć. Pokręciłam głową.
- Gdzie jest Harry? Muszę z nim porozmawiać.
- W twoim pokoju.

******

- Nie wiem co mam robić. Chyba nie wypada mi uciec, prawda? – zaśmiałam się gorzko.
- Już to rozważałem, uwierz mi. Chyba by nam to na dobre nie wyszło. – uśmiechnął się ponuro. Podczas gdy ja leżałam na plecach na miękkim łóżku i gapiłam się w sufit, on leżał na boku i bawił się moimi włosami. Rozpaczliwie próbowałam coś wymyślić, ale wszystko wydawało się być ślepą uliczką.
- Co jeśli nie unikniemy wojny? – zapytałam patrząc się mu w oczy – Musisz mi wtedy obiecać jedno. 
- Co takiego? – spytał niepewnie domyślając się o co mi chodzi.
- Ty i cała reszta zostaniecie od tego z dala. Nie chcę was w to mieszać. Wyjedziecie z powrotem do Manchesteru.
- Nie ma mowy. – odpowiedział od razu. Westchnęłam.
- Harry, proszę. To was nie dotyczy, ostatnie czego bym chciała, to żeby któremuś z was stała się krzywda.
- Jade, nie zostawię cię. Nigdy. – uparł się.
- A ja nigdy nie dopuszczę do tego, aby stała ci się krzywda wiedząc, że mogę temu zapobiec. – odparłam stanowczo i podniosłam się do pozycji siedzącej. Harry również usiadł.
- Jak by wyglądała taka wojna? – spytał unikając drążenia tematu.
- Nie mam zielonego pojęcia. Nie mamy żadnego wsparcia, a nas jest za mało, byśmy miały jakieś szanse. – wzruszyłam bezradnie ramionami.
- A może nawiążcie nowy sojusz? – zaproponował.
- Ale z kim? – zastanawiałam się.
- Wampiry- odpadają. Śpiewacy?
- Utopią ich. – pokręciłam głową – Utopią wszystkich, którzy nie potrafią oddychać pod wodą.
- A jeśli zrobimy dla nas bransoletki?
- Pozrywają je wam z rąk. Harry, to sytuacja bez wyjścia! – schowałam twarz w dłoniach. Najgorszym uczuciem na świecie jest bezsilność- brak możliwości zrobienia czegokolwiek.
- To może zasadzka? – odezwał się po długiej, ciążącej ciszy. Wyprostowałam się.
- Co masz na myśli? – spytałam powoli, ale trybiki w mojej głowie zaczęły się odblokowywać.
- Szczerze nie wiem, ale widzę, że ty chyba już coś masz. – uśmiechnął się widząc ożywienie na mojej twarzy. Odwzajemniłam uśmiech.
- Nie mam, ale właśnie pokazałeś mi jakąkolwiek drogę wyjścia. Ktoś na pewno wpadnie na jakiś pomysł i… O matko, mówiłam ci już jak bardzo cię kocham? – zaczęłam gadać jak najęta. Ułożyłam dłonie na policzkach Harry’ego wpatrując się radośnie w jego oczy.
- Tylko parę razy. – wzruszył ramionami i złączył nasze usta w pocałunku. Byłam taka zadowolona! Szczęśliwa! Mamy jeszcze szanse. Co prawda, pewnie będziemy musiały zagrać nie fair, ale mamy wyjście z tej okropnej sytuacji. Zawsze to lepsze, niż podać się Wodnikom na talerzu.
- Hej, hej, nie rozpędzaj się tak. Masz zebranie. – Harry zaśmiał się, gdy nasz pocałunek się trochę (trochę bardzo) pogłębił. Skradłam mu jeszcze jednego, długiego całusa i uśmiechnęłam się szeroko. Co to za uczucie? Nadzieja.
- Poczekaj, aż wrócę. – zachichotałam schodząc z jego klatki piersiowej, na której się położyłam obsypując go wcześniej pocałunkami.
- Uwierz mi, będę czekał. – westchnął posyłając mi znaczące spojrzenie. Wygładziłam sukienkę i szybko sprawdziłam stan włosów w lustrze przy drzwiach. Miałam nieco zaczerwienione policzki i pozytywny błysk w oku. Odetchnęłam pełną piersią.
- Powodzenia. – usłyszałam jeszcze głos Harry’ego nim zamknęłam za sobą drzwi. Biała sukienka, w którą byłam ubrana, składała się z wielu koślawo i nierówno pociętych kawałków delikatnego materiału. Niektóre były niczym siateczka, inne nieco mniej prześwitujące. Sięgały mi do samych palców u stóp, a z tyłu ciągnęły się za mną o wiele dłuższe płaty materiału, ale mimo wszystko kreacja nie wydawała się być ciężka, wręcz przeciwnie- kiedy biegłam powiewała i falowała lekko. Zazwyczaj nie chodziłam w sukienkach, a tutaj moja szafa składała tylko z tego rodzaju ubrania. Będę musiała się do tego przyzwyczajać i to długo. Teraz już lekko podirytowana chwyciłam przód sukienki w dłonie, bo ciągle się o nią potykałam w truchcie. Gdy trafiłam pod salę, w której wcześniej było zebranie, nabrałam głębszego oddechu i weszłam do środka.
- Wasza Wysokość. – wszyscy wstali jak na zawołanie. Wywróciłam oczami i zajęłam swoje miejsce.
- Cóż, pomyślałam, że można by wysłać… - zaczęła jedna z doradczyń, ale nie mogłam wytrzymać z podekscytowania.
- Mam pomysł. – wypaliłam, a na sali zapadła cisza – To znaczy, nie ja, w zasadzie to Harry to wymyślił, ale jeżeli to jest nasze jedyne wyjście, to…
- Wasza Wysokość, troszeczkę jaśniej. – Minister położyła mi dłoń na ramieniu. Znów wzięłam wdech.
- Przygotujemy na nich zasadzkę. – powiedziałam. Cóż, nie liczyłam, że zaczną wiwatować, ale takich przerażonych min się nie spodziewałam.
- Pułapkę? Jak to tak? – doradczyni w kruczoczarnych włosach położyła teatralnie dłoń na sercu. 
- Jaśnie Pani, to nie jest godne zachowanie, należy oficjalnie wydać akt zerwania paktu pokojowego. – pokręciła głową Anadyomene.
- Ale jakie mamy wtedy szanse? Same mówiłyście, że nasza armia to nic w porównaniu do Wodników. Są od nas silniejsi, jest ich więcej, są nieśmiertelni. Zasadzka to jedyne co możemy zrobić, by przeżyć. – upierałam się przy swoim. W sali zapanował chaos, wszyscy wymieniali się swoimi opiniami.
- W zasadzie, to Najpiękniejsza ma rację…
- Nie możemy tak po prostu ich zaskoczyć, to złe!
- Nie mamy innego wyjścia.
- Czego byśmy nie zrobiły, jesteśmy w potrzasku. Element zaskoczenia, to jest to.
- Cisza! Ciszę proszę. – Minister zaklaskała w dłonie – Ponieważ są różne stanowiska, zarządzam głosowanie. Kto jest za tym, by wykorzystać pomysł Najpiękniejszej, niech podniesie rękę teraz.
- Mogę głosować? – szepnęłam ukradkiem do Anadyomene, która uśmiechnęła się i pokiwała głową rozbawiona.
- Oczywiście. Waszej Wysokości głos się liczy jak dwa. – opowiedziała cicho, więc natychmiast podniosłam rękę. Ku mojemu zdziwieniu, ostatecznie i tak większość zgromadzonych podniosła rękę. Z posępnymi minami, ale jednak. Cóż, chodziło o przetrwanie.
- Dobrze, a więc zarządzam obrady dotyczące strategii. Czy Wasza Wysokość ma jakiś konkretny plan?
- Jest tu jakieś miejsce, gdzie można by ich zamknąć? – spytałam po chwili zastanowienia. Prawie wszyscy pokręcili głowami.
- Chyba… Chyba jest takie jedno miejsce. – Anadyomene wyglądała na zamyśloną – Z dala od Krainy Fal, tak, żeby nas już nie męczyli.
- Świetnie! Gdzie to jest? – ucieszyłam się, ale gdy zobaczyłam jej smutny wzrok mój zapał ochłonął – Co jest z nim nie tak?
- Cóż, jako, że już nie jestem Najpiękniejszą, mogę wyjawić ten sekret. Poprzednia Najpiękniejsza mi go zdradziła. W starej kotlinie znajduje się portal, który wysyła każdego, kto przez niego przejdzie, daleko, daleko stąd. Najpiękniejsza mówiła, że może on prowadzić do zupełnie innego miejsca na Ziemi, ale nie wiemy gdzie.
- Co w tym złego? To świetny pomysł. – nie rozumiałam.
- Portal był niebezpieczny. Najpiękniejsza musiała go ugasić. Żeby go obudzić potrzeba potężnej czarownicy. Ale nie o to chodzi. Kiedyś nasze wody nawiedzała straszliwa bestia. Syrenom udało się jej pozbyć wpychając w portal. Jeżeli go otworzymy, potwór może wrócić.
- No i tutaj mamy problem… - westchnęłam na nowo czując nieprzyjemny ciężar na piersi.

_______________________________________________________

Witam po dłuuuugiej nieobecności!

Tak, wiem, to tylko i wyłącznie moja wina, no ale cóż... Muszę przyznać, że byłam naprawdę zdziwiona, kiedy pytaliście się, kiedy kolejny rozdział, czy jeszcze coś dodam, kiedy skończę opowiadanie. Macie rację, okropne z mojej strony byłoby to tak zostawić bez zakończenia, w stanie zawieszenia. 
Pragnę podziękować Monika__ za jej komentarz, ponieważ w jakiś sposób zadziałał i udało mi się skończyć rozdział. Natrudziłam się, ale mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki :D Zwłaszcza, że czas i pora roku w opowiadaniu jest bardzo podobna do tej, którą mamy teraz, co na pewno pomoże :3

Bardzo przepraszam, za wszystkie zaległości, nieobecności, jeszcze raz. Mam nadzieję, że nie jesteście obrażeni, za brak motywacji z mojej strony. 

Wow, już 250 tyś wyświetleń... Jak to szybko idzie... Jestem pod wrażeniem, naprawdę, bardzo Wam dziękuję i ogromnie się cieszę, że tak to opowiadanie Was wciągnęło! To dla mnie najważniejsze osiągnięcie. 

Dziękuję również za tysiąc wyświetleń na moim drugim blogu! Jesteście niesamowici :) Tutaj link jakby ktoś jeszcze nie wpadł na niego wcześniej, serdecznie zapraszam >>>> PS: jest nowy rozdział :)

Jeśli macie jakieś pomysły, sugestie, jestem na nie otwarta, Wasza opinia jest dla mnie najważniejsza. Proszę, powiedzcie co myślicie o tym rozdziale. Bo jeśli się wypaliłam, to nie ma sensu tego ciągnąć, mogłabym tylko popsuć to, co do tej pory powstało. 

Kocham Was bardzo mocno, dziękuję za Wasze wsparcie ♥
N.x