„Rozśpiewana Historia 2” część 65
Wizyta króla
****Jesy****
-
Jess. – Na dźwięk swojego imienia gwałtownie podniosłam głowę i zamrugałam parę
razy. Chyba przysypiałam. Louis patrzył się na mnie zatroskany. – Idź do domu
się przespać. Musisz trochę odpocząć. Ja z nią zostanę.
-
Nie, nie. Zostaję. Nic mi nie jest. To tylko chwila słabości – zapewniłam i
przeciągnęłam się na krześle. Słyszałam, jak kości przeskakiwały mi w ramionach
i kręgosłupie. – Wiesz co, przejdę się na krótki spacer wokół budynku. Żeby rozprostować
nogi. Zaraz wracam.
-
Nie ma sprawy, nie śpiesz się – pokiwał głową ze zrozumieniem i przeniósł swój
wzrok na śpiącą Eleanor.
-
Potem się zmieniamy. Ty też potrzebujesz świeżego powietrza – popatrzyłam na
niego surowo. Louis westchnął, ale przytaknął. Wyszłam z sali na korytarz i
ruszyłam ku schodom. Parapety i okna były przyozdobione girlandami i
świątecznymi lampkami. Tak samo poręczę schodów oplecione były zielonymi i
czerwonymi łańcuchami. Na parterze, tuż przy recepcji, stała ogromna choinka, a
obok przechadzał się ktoś przebrany za bałwana i rozdawał dzieciom cukierki. Z
okazji świąt jutro będzie tutaj jakieś przedstawienie dla tych, którzy nie
mogli wrócić do domu z powodu złego stanu zdrowia. Podeszłam do szklanej
skrzyni, która znajdowała się wśród prezentów przy choince. Wyciągnęłam ostatni
banknot z kieszeni i wrzuciłam go do środka. Nie byłam osobą wierzącą, ale
nagle poczułam chęć odmówienia modlitwy za chłopca, którego zdjęcie wisiało na
skrzyni, prosząc o datki na operację. Wstrzymałam oddech i zagryzłam wargę,
czując, że zaraz się rozpłaczę. Wyszłam czym prędzej na zewnątrz, a zimne
powietrze mnie trochę ocuciło. Skrzyżowałam ramiona by zachować odrobinę
ciepła. To wszystko było przez zmęczenie, musiałam po prostu trochę odetchnąć.
Czułam ogromny ciężar w piersi, który nie pozwalał mi się oczyścić z ponurych
myśli. Skorzystałam z zejścia na plażę, które znajdowało się przy szpitalnym
chodniku. Gdy zniknęły wszystkie drzewa, od razu zaatakował mnie silny wiatr. Z
jednej strony przyniosło mi to ogromną ulgę, ale z drugiej zaczęłam się
okropnie trząść. Nabrałam kilka głębszych wdechów i wróciłam czym prędzej do
szpitala. Nie chciałam się dodatkowo przeziębić, jakbyśmy nie mieli
poważniejszych problemów.
-
Twoja kolej. Weź kurtkę, jest strasznie zimno – zasugerowałam Louisowi,
pocierając ramiona na potwierdzenie swoich słów. Chłopak był jakoś dziwnie
blady. – Louis?
-
Poruszyła ręką. Ścisnęła moje palce – wydukał oszołomiony. Puls natychmiast mi
przyspieszył i niemal podbiegłam do łóżka El. Złapałam ją za rękę i się
przeraziłam. Była lodowata.
-
Louis, co się stało? – czułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej
wody, a jednocześnie zrobiło mi się gorąco.
-
Po tym, gdy mnie lekko ścisnęła, to się stało. Nagle zrobiła się bardziej blada
i w jednej chwili tak oziębła. Nie wiem, ja… - mówił jak w amoku. Nie odrywał
wzroku od El, nie poruszał się, jakby się bał, że może pogorszyć sytuację.
-
Zawołam lekarza – oznajmiłam i skierowałam się szybko ku drzwiom. – Mów do
niej, może w ten sposób się przebudzi.
Wychodząc
na korytarz, jeszcze bardziej podniosło mi się ciśnienie. Nagle lampa nade mną
zamrugała, wydała dziwny odgłos i poleciały z niej iskry. Zasłoniłam odruchowo
głowę.
-
Cholera jasna – mruknęłam, kiedy zrozumiałam, co się stało. Musiałam się
uspokoić, inaczej stanowiłam zagrożenie dla każdego elektrycznego urządzenia w
pobliżu. A szczególnie, że wielu pacjentów było podłączonych do aparatury,
gdybym przez przypadek podniosła napięcie…
-
Jesy, policz do dziesięciu. Wdech i wydech. Napij się wody – mama Eleanor
postawiła plastikowy kubek z wodą na ziemi, po czym ostrożnie przesunęła go
stopą w moim kierunku. Czułam, że brakuje mi powietrza. Próbowałam liczyć, ale
moje myśli były chaotyczne, bałam się, że zrobię komuś krzywdę.
-
Licz ze mną, jeden… - powiedziała głośno i surowo pani Kate. Zrobiła głęboki
wdech i powoli wypuściła powietrze. - … dwa…
-
Dwa – powtórzyłam słabo, bo kręciło mi się w głowie. Nabrałam głęboki wdech i
wypuściłam powietrze przez usta. – Trzy…
Korytarz
przestał się kręcić. Z zaskoczeniem zauważyłam, że znajduję się na podłodze na
kolanach i przyciskam dłonie mocno do posadzki. Oderwałam je i zobaczyłam
czarne, osmalone ślady moich rąk.
-
Już dobrze, kochanie – pani Kate zbliżyła się ostrożnie, ale nadal uważała, by
mnie nie dotknąć. – Oddychaj. Spokojnie. Nic się nie dzieje.
-
Eleanor – wydukałam ze ściśniętym gardłem. Po moich policzkach pociekły łzy.
-
Usiądź na tym krześle, dobrze? Wypij wodę. Albo idź do łazienki i przemyj twarz
zimną wodą. Ja pójdę po lekarza – zapewniła i od razu poszła w stronę, z której
przyszła.
****Jade****
Znajdowaliśmy
się w sali narad Najwyższego Trybunału. Uważałam, że to pomieszczenie było
najpiękniejsze i najbardziej majestatyczne spośród wszystkich w Karinie Fal.
Przez to, nawet nie wzbudzało we mnie złych wspomnień z czasów, kiedy to Harry
był tutaj sądzony. Nieliczne syreny zasiadły na trybunach po lewej stronie, ale
zdecydowana większość znajdowała się na środku sali i gawędziła z Wodnikami. Stałam
przy misternie wykonanym tronie, a za moimi plecami znajdowały się Anadyomene,
Minister Sprawiedliwości, Aria i jeszcze dwie inne wysokie rangą syreny.
Oczywiście, u mojego boku stał Harry, którego się kurczowo trzymałam. Co chwilę
ktoś przychodził by się ukłonić, życzył mi miłego dnia i gratulował nowego
tytułu Najpiękniejszej. Czułam się spięta i nie na miejscu. Dziękowałam,
uśmiechałam się i wzdychałam ciężko po każdych tego typu słowach. Harry wtedy
dyskretnie ściskał mocniej moją rękę i gładził uspokajająco kciukiem wierch
mojej dłoni.
-
Uwaga, uwaga! Jego Najjaśniejsza Wysokość Król Errdiel Alwin Dyffros Morlynn II
– ogłosił jeden z Wodników stojących koło ogromnych drzwi. Uniósł do ust
dostojną trąbkę i zadął w nią. W tej chwili wrota się otworzyły i do środka wszedł
Wodnik w granatowej pelerynie i srebrnej koronie w otoczeniu czterech innych
wyniośle wyglądających Wodników. Wszyscy w sali cofnęli się do tyłu i
uformowali klarowne przejście prosto w naszą stronę. Poczułam się zupełnie
odsłonięta, niczym w pierwszym szeregu na wojnie. Nogi mi się trzęsły, ale
podbródek uniosłam wysoko i próbowałam wyglądać choć w połowie tak
majestatycznie i okazale jak Król Wodników. Nie mogłam dać po sobie niczego
poznać, jeśli nasz plan miał się udać.
-
Co mam zrobić? – szepnęłam nagle spanikowana do Anadyomene, gdy jeszcze król
był za daleko, by mnie usłyszeć.
-
Kiedy się ukłoni, dygnij i zachowuj kamienną twarz. Przywitaj się, potakuj.
Udawaj obojętną – odpowiedziała szybko, po czym się delikatnie cofnęła do tyłu.
Król stanął przede mną i zmierzył mnie wzrokiem z dziwnym uśmieszkiem. Dopiero
wtedy się ukłonił.
-
Wasza Najpiękniejsza Mość – kiwnął dodatkowo głową. Był wysoki, miał
kruczoczarne włosy i czysto niebieskie oczy. Jego skóra miała nieco niebieskawy
odcień, a przynajmniej tak mi się wydawało. Był przystojny, nie mogłam
zaprzeczyć, ale wydawał mi się sztuczny. Wszystko było w nim idealne, żadnej
skazy- to budziło moją niechęć. Był nieludzki.
-
Wasza Najjaśniejsza Wysokość – dygnęłam ostrożnie, ale tak jak mnie
poinstruowała Aria, nie spuściłam głowy. Miałam pokazać królowi Wodników, że
ani się go nie bałam, ani nie miał nade mną żadnej władzy. Razem ze mną
ukłoniła się cała elita. Errdiel przekrzywił głowę z nieodgadnionym wyrazem
twarzy, a potem wygiął usta i przytaknął sam sobie. Musiałam zacisnąć usta w
wąską linię, by się nie roześmiać.
-
Uwielbiam wizyty w Krainie Fal. Tutaj jest tak pięknie – stwierdził rozglądając
się po sali.
-
To zaszczyt gościć Waszą Najjaśniejszą Wysokość – odparłam. Wzrok króla
przesunął się znowu po mnie, a gdy zauważył moje dłonie złączone z Harrym,
przyjrzał mu się uważnie. – Wasza Królewska Mość, to jest Harry Edward Styles,
mój… - urwałam, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, by brzmiało to dostojniej
niż „chłopak”.
-
Partner – wyręczył mnie Amor i posłał mi łagodny uśmiech. Uśmiechnęłam się z
wdzięcznością, ale potem szybko przywdziałam kamienną maskę. Wystraszyłam się,
że ta chwila nieuwagi mogła wszystko zniszczyć.
-
Potomek Erosa zdobył serce najpiękniejszej spośród córek Afrodyty. Intrygujące
– Errdielowi nie schodził pobłażliwy uśmieszek z twarzy. Nie wiedziałam, czy on
tak już miał zawsze, czy może wróżyło to coś złego.
-
Jaśnie Pani jest Przeznaczoną pana Stylesa – wyjaśniła Minister
Sprawiedliwości. Errdiel uniósł brwi w zaskoczeniu.
-
Nonsens. Syreny nie kochają – roześmiał się. Poczułam gniewny ścisk w brzuchu.
-
Jestem bardziej niż pewny, że to nie prawda – odezwał się surowo Harry.
Anadyomene dyskretnie pociągnęła mnie za sukienkę.
-
Czyżby? – Errdiel popatrzył na Harry’ego, z wyższością unosząc jedną brew do
góry. Mój ukochany już miał zamiar zrobić krok w jego stronę, ale mocniej
ścisnęłam go za ramię.
-
Chciałabym zaprosić Waszą Najjaśniejszą Wysokość na moją koronację – wypaliłam.
W końcu król Wodników zwrócił na mnie uwagę. – Odbędzie się w przyszłym
tygodniu. Jestem pewna, że pańska obecność w tak ważnym dla nas dniu
wynagrodziłaby ostatnie nieporozumienie – dodałam już spokojniejszym,
czarującym tonem.
-
Cóż, trudno mi odmówić. Koronacja Najpiękniejszej jest niezwykłą uroczystością
zaiste – skłonił się, ale nie za nisko.
-
Ogromnie mnie to cieszy. Chciałabym, aby moja koronacja była okazała, więc
postanowiłyśmy ją urządzić w Kotlinie Wichrów. Liczę, że będzie jeszcze
bardziej niesamowicie, jak w Sali Balowej – opowiedziałam. Errdiel zamyślił się
przez chwilę, ale przytaknął.
-
To będzie zaszczyt – wyciągnął w moją stronę rękę, patrząc mi prosto w oczy. Przełknęłam
nerwowo ślinę, ale miałam nadzieję, że tego nie zauważył. Czy to była pułapka?
-
Dla mnie również Pańska obecność będzie nieoceniona. – Odważyłam się i podałam
mu dłoń, którą powoli uniósł do ust i nie przerywając ze mną kontaktu
wzrokowego szarmancko ją ucałował. Poczułam, jak Harry się cały napina. Errdiel
ponownie się ukłonił i kiwnął głową z triumfującym uśmiechem do Harry’ego.
-
Do zobaczenia, Jaśnie Pani. Już się nie mogę doczekać, aż ujrzę najpiękniejszą
z najpiękniejszych ponownie. Waszej Najpiękniejszej Mości uroda oraz blask
wypełniają całe pomieszczenie. Do widzenia, moja pani – mówiąc to jakże długie
pożegnanie, ciągle utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Słyszałam, jak za mną
Anadyomene z sykiem wciąga powietrze. Król Errdiel cały czas przodem do mnie wycofał się i opuścił salę Najwyższego Trybunału. Zaraz za nim do wyjścia
ruszyły wszystkie inne Wodniki, a w pomieszczeniu rozległ się szum rozmów.
Odwróciłam się do Anadyomene, Minister Sprawiedliwości i Arii.
-
Jak wypadłam? Powiedziałam wszystko dobrze? – zapytałam spanikowana. Syreny
wydawały się być nieco osłupiałe, a Anadyomene niemal pobladła.
-
Aż za dobrze. Myślę, że mu się spodobałaś.
______________________________________________
Witam po długiej przerwie :)
Chciałabym Wam życzyć wesołych świąt, szczęśliwego Nowego Roku, spełnienia marzeń i spokojnych oraz radosnych chwil spędzonych z bliskimi ♥
Dziękuję wszystkim, którzy tu jeszcze zaglądają, mimo że od lipca nie pojawił się nowy post. Jestem wdzięczna za Wasze poświęcenie oraz fakt, że tak bardzo przywiązaliście się do moje historii :) Prawda jest taka, że wcale sobie jej nie odpuściłam. O nie, zdecydowanie nie. Po prostu wróciłam do początku i pracuję nad poprawnością pierwszej części RH na Wattpadzie. Publikuję już pierwsze rozdziały RH2, ale te również zasługują na trochę więcej korekty. Mam nadzieję, że kiedy będę w mniej więcej zbliżonych miejscach i czasie wydarzeń będzie mi łatwiej napisać coś nowego :)
Także przepraszam, ale część 66 będzie prawdopodobnie opublikowana nie wiadomo kiedy, ale szybko to nie będzie niestety. Dziękuję za Wasze wsparcie jeszcze raz. To już prawie 300 tyś wyświetleń! Wow!
Do kiedyś!
Wasza Nicol <3
PS: Co myślicie o Errdielu? Będzie drama? :p
______________________________________________
Witam po długiej przerwie :)
Chciałabym Wam życzyć wesołych świąt, szczęśliwego Nowego Roku, spełnienia marzeń i spokojnych oraz radosnych chwil spędzonych z bliskimi ♥
Dziękuję wszystkim, którzy tu jeszcze zaglądają, mimo że od lipca nie pojawił się nowy post. Jestem wdzięczna za Wasze poświęcenie oraz fakt, że tak bardzo przywiązaliście się do moje historii :) Prawda jest taka, że wcale sobie jej nie odpuściłam. O nie, zdecydowanie nie. Po prostu wróciłam do początku i pracuję nad poprawnością pierwszej części RH na Wattpadzie. Publikuję już pierwsze rozdziały RH2, ale te również zasługują na trochę więcej korekty. Mam nadzieję, że kiedy będę w mniej więcej zbliżonych miejscach i czasie wydarzeń będzie mi łatwiej napisać coś nowego :)
Także przepraszam, ale część 66 będzie prawdopodobnie opublikowana nie wiadomo kiedy, ale szybko to nie będzie niestety. Dziękuję za Wasze wsparcie jeszcze raz. To już prawie 300 tyś wyświetleń! Wow!
Do kiedyś!
Wasza Nicol <3
PS: Co myślicie o Errdielu? Będzie drama? :p