„Rozśpiewana Historia 2” Część 51
Przeczucie
****Nadie****
-
Tędy! Szybciej! – ponaglałam ich – Do wyjścia jeszcze trochę!
-
Tu jest strasznie ciasno. – stęknął Liam. Nosze ponownie uderzyły lekko o
skalną ścianę.
-
Uważaj! – złapałam Nialla za łokieć w ostatniej chwili, zanim upadł. Odzyskał
równowagę i stanął na równe nogi.
-
Dzięki. – powiedział zajęty utrzymaniem noszy na właściwym poziomie.
-
Daleko jeszcze? – spytała… Leigh-Anne? Chyba tak się nazywała ta dziewczyna.
-
Jeszcze tylko parę zakrętów. Tunel kończy się na samej górze. – wyjaśniłam i
wyjrzałam za róg – Znów schody. – poinformowałam ich.
Szliśmy
jeszcze pięć minut. Ja prowadziłam, Liam i Niall nieśli Louisa na noszach,
czarodziejka zatrzymywała krwawienie jakimś zaklęciem, a El pilnowała, by
utleniona krew jakimś cudem docierała do mózgu. Lou był w złym stanie, nawet
bardzo, ale gdyby nie te dziewczyny już dawno by się wykrwawił. Matko, to są
właśnie przyjaciele na śmierć i życie.
-
To tutaj. – oznajmiłam i chwyciłam pochodnię zawieszoną na ścianie. Schyliłam
się i na czworakach przecisnęłam przez mały otwór w ścianie jednocześnie
uważając, by nie podpalić sobie włosów. Stamtąd wyszłam do małego, okrągłego
pomieszczenia.
-
Jak mamy tam wejść? – zapytał zza ściany Liam.
-
Poczekajcie chwilę, jak znajdę otwór na suficie i go otworzę będzie trochę
jaśniej. – mówiłam szukając odpowiedniego miejsca, w którym znajdowało się
wyjście.
-
Dobrze, że tutaj pająków nie ma. – westchnęła El, kiedy przeczołgiwała się
przez małe przejście. Do moich uszu doszedł dziwny dźwięk. Przyspieszony
oddech, ciche jąknięcie.
-
Mamy problem. – powiedział Liam przytłumionym przez odległość głosem.
-
Znalazłam. – użyłam całej siły i naparłam na sufit. El pomogła mi i w końcu nam
się udało. Morskie powietrze od razu wdarło się do środka wzbijając w górę
kurz. Jaskinia rozświetliła się nieco, jednak z powodu rychłego zachodu słońca
i zachmurzenia nie było to zbyt efektywne.
-
Co się tam dzieje? – zaniepokoiła się El kucając, by widzieć przyjaciół.
-
Niall ma klaustrofobię. – odpowiedział Liam.
-
O rany, El zostań tutaj. Przejdę i pomogę Liamowi przenieść Louisa, a potem
wrócę z Niallem na dół.
-
Dobrze.
-
Masz już zasięg?
-
Tak, właśnie dzwonię do Angel. – pokiwała głową przystawiając telefon do ucha.
Znów na czworakach przeszłam przez krótki tuneli, który zaprojektowany był
specjalnie, by zmylić ewentualnych uciekinierów.
-
Niall, wszystko w porządku? Proszę, potrzymaj pochodnię. – dałam mu zadanie by
go czymś zająć – Przeniesiemy Louisa, a potem wrócę tu do ciebie i wrócimy tą
samą drogą, zgoda?
-
Dam radę. – zacisnął zęby, ale jego dłonie, gdy je wyciągnął po pochodnię
trzęsły się.
-
Połóż nosze na ziemi. Przejdziesz pierwszy, a potem ja je popcham w twoją
stronę, a ty je wyciągniesz. – wydałam polecenia. Myślę, że łatwiej mi było się
skupić, bo nie znałam Louisa. Oni byli roztrzęsieni wizją utraty przyjaciela.
-
Ok, gotowy! – zawołał z drugiej strony tunelu Liam. Uniosłam lekko nosze z
jednej strony i popchałam w stronę bruneta. On szybko złapał drugi koniec i
pomógł mi. Już po chwili było po wszystkim.
-
Um… - chciałam coś powiedzieć do czarodziejki, ale nie byłam pewna jej imienia.
Chyba mnie nie lubi, bo patrzy na mnie z nienawiścią w oczach.
-
Leigh-Anne. – prychnęła i ukucnęła przed wyjściem.
-
Przepraszam. – skrępowałam się lekko – Wyjdźcie na zewnątrz i czekajcie na
pomoc.
-
Wiem co mamy robić, nie wydawaj nam rozkazów.
-
Ale ja…
-
Daruj sobie. – warknęła i zniknęła w przejściu. Cienie płomieni zatańczyły na
ścianach, odwróciłam się i zobaczyłam, że blondyn coraz bardziej się trzęsie.
Widać, że próbował to opanować.
-
Chodźmy. – zachichotałam widząc jego minę.
-
Co cię tak bawi?
-
To, że próbujesz walczyć z lękiem. To chyba bezcelowe. – odpowiedziałam
szczerze biorąc od niego pochodnię.
-
Jeśli z nimi nie będziesz walczyć, nigdy ich nie pokonasz.
-
A się da? – byłam szczerze zdziwiona.
-
Myślę, że każdy boi się śmierci. A pomyśl o tym jak Hazz dzielnie tu przyszedł.
Stawił czoła lękowi. Przezwyciężył strach.
-
W sumie… Nie myślałam w ten sposób. – przyznałam zaskoczona. Pokonaliśmy
kolejny zakręt. Kiedy szliśmy, Niallowi powracały kolory na twarz. Widocznie
kiedy jest w ruchu, jest mu łatwiej.
-
Mogę cię o coś zapytać? – popatrzył na mnie, a ja pokiwałam głową – Jaki jest
twój największy lęk?
-
Najpiękniejsza. – odparłam nie zastanawiając się.
-
Czemu?
-
Przeraża mnie jej brak emocji. – wzruszyłam ramionami – Wszyscy tutaj udajemy,
że ich nie mamy. Jednak my się potrafimy śmiać. Ona nie.
-
Czyli boisz się braku uczuć?
-
Chyba tak. – potwierdziłam, bo zaczęłam się zastanawiać nad jednym, co mnie już
od dawna dręczyło.
-
O czym myślisz?
-
Um… Ja… Ja chyba boję się… Że będę sama. – wyznałam na głos pierwszy raz. –
Moja mama potrafiła kochać. Zakochała się w człowieku, Śpiewaku. Myślę, że
odziedziczyłam wiele cech po niej, nie samo to kim jestem. Boję się, że nigdy
się nie zakocham.
-
Cóż, nie masz się czego bać. – uśmiechnął się lekko. Zatrzymaliśmy się tuż
przed wyjściem z tuneli. Po drugiej stronie ukrytych drzwi w ścianie był tron i
sala Najwyższego Trybunału.
-
Niby dlaczego? – nie rozumiałam. Niall popatrzył mi prosto w oczy.
-
Z twojej aury wynika, że powoli się zakochujesz. Widzę różowe niteczki, które w
końcu zamienią się w przebłyski, potem w paski i wreszcie nada kolor twojej
aurze. Tylko musisz pielęgnować to uczucie.
-
Nie rozumiem. – pokręciłam głową zdezorientowana – W kim? Ja nic nie czuję.
-
Jeszcze. Musisz trochę poczekać, a uczucie się rozwinie. – zapewnił mnie.
Ciągle nie potrafiłam pojąc o czym mówi. Ale postanowiłam mu zaufać. Niall
wydawał się być wspaniałym chłopcem. Myślę, że w jakiś sposób mnie rozumiał.
Bałam się braku emocji, a on panuje nad nimi, ma ich za dwie osoby. Może mnie
polubi? Może zostaniemy przyjaciółmi?
-
Dziękuję, to miłe z twojej strony. – nagle mnie objął.
-
Co? – zamrugałam ponownie zaskoczona. On ciągle mnie wyprzedza! Jest o krok
przede mną.
-
Zaufałaś mi. Teraz od twojej aury biegnie cieniutka zielona wstęga wprost do
mojej. Chcesz zobaczyć? – zapytał, był bardzo rozpromieniony.
-
Mogę? – w moich żyłach popłynęła ekscytacja. Rany, to tak się da?
-
Podaj mi rękę. – wystawił swoją dłoń, a ja szybko ją ujęłam.
-
Hm, lepiej będzie widać jak zgasisz ogień i złapiesz mnie obiema rękami. –
stwierdził przyglądając się czemuś, co dla mnie pozostawało niewidoczne.
-
Ok. – podeszłam do ściany i przytknęłam do niej czubek zatrzymując dopływ
tlenu. Ogień zgasł, zrobiło się ciemno. Lekką poświatę dawała tylko pochodnia
zawieszona kilka metrów dalej obok schodów. Wróciłam do Nialla i złapałam
delikatnie za jego dłonie. Uśmiechnął się i zamknął oczy. Nagle poczułam jakby
prąd przepływał z jego rąk do moich. Powstrzymałam krzyk zaskoczenia zagryzając
język. Powoli zaczęłam dostrzegać lekką poświatę wokół dłoni Nialla. Zaczęła
się rozrastać, objęła całe jego ciało. Wyglądało to trochę jak płomienie we
wszystkich kolorach tęczy. Nie mogłam przestać się mu przyglądać, to była
najpiękniejsza rzecz jaką w życiu widziałam. Kątem oka zauważyłam kolor wokół
swoich rąk. Jasno złoty kolor. Całe moje ciało było w nim skąpane. W jednym miejscu
widziałam różową nitkę, tak jak mówił Niall. Było ich kilka, gdy się dobrze
przyjrzałam w różnych położeniach. Z mojego brzucha wydobywała się zielona
wstęga i wprost do brzucha blondyna. Poruszała się lekko w powietrzu jakby za
pomocą wiatru.
-
Co oznacza ten cały złoty kolor? – zapytałam szeptem, bojąc się zakłócić aurę.
-
Logiczne myślenie, rozwinięta dusza. To twój stały kolor. – odpowiedział po
chwili. Poświata zaczęła znikać.
-
Wow, to było niesamowite. – nie wiem czemu, ale nadal mówiłam szeptem – I ty to
widzisz przez cały czas?
-
Jeśli popatrzę na człowieka dłużej niż jakieś trzy sekundy. Samo się włącza. –
w ciemnościach mogłam zobaczyć, że się uśmiecha – Chodźmy już.
-
Tak. – przytaknęłam ciągle zafascynowana tym co widziałam. Podeszłam do ściany
i palcami szukałam zagłębień w skale. Kiedy zaczęłam się już niecierpliwić
wreszcie znalazłam odpowiednie miejsce i mocno je nacisnęłam. Ściana zadrżała i
powoli zaczęła się odsuwać na bok, a kurz sypał się z sufitu nam na głowy. Zamrugałam
kilkakrotnie, gdy ostre światło oślepiło mnie.
-
Nareszcie! Angelica już jest? Zabrali Lou? – Perrie zaczęła zasypywać nas
pytaniami.
-
Powinna już tam być, musieliśmy niestety wyjść, bo Niall ma klaustrofobię i źle
się poczuł. – wyjaśniłam. Blondynka pokiwała głową i rozejrzała się po sali
niespokojnie obejmując się ramionami.
-
Co się dzieje? Co się stało? – Niall jakby od razu wiedział, że coś jest nie
tak.
-
Jade zemdlała. Ale syreny ją zabrały i nic nie wiemy. – odpowiedziała drżąc. Nagle
w moich żyłach pojawił się lodowaty chłód, który ogarnął całe ciało.
-
Gdzie jest Harry? – czułam jak cała krew odpływa z mojej twarzy, a mięśnie
napinają się gotowe do biegu.
-
Przed drzwiami, ciągle próbuje tam wejść, ale mu nie pozwalają… Gdzie Idziesz?!
– Perrie wołała jeszcze za mną, ale już jej nie słuchałam. Biegłam szybko,
wypadłam z sali jak burza i popędziłam korytarzem w prawo. Przede mną
Znajdowały się ogromne, ozdobne złote drzwi, a wokół mnóstwo ludzi, syren i…
nie wiem kogo jeszcze, nieistotne. Przepychałam się pomiędzy znajomymi i
nieznajomymi, wprost do samych drzwi.
-
Pozwólcie mu wejść! – krzyknęłam do Minister, zastępczyni Najpiękniejszej.
Odwróciły się w moją stronę zdziwione nagłym poruszeniem w tłumie. Harry, który
się z nimi kłócić również wydawał się zaskoczony moimi słowami.
-
Nadie, my nie… - zaczęła pani Minister, lecz jej przerwałam.
-
Proszę mi uwierzyć! Pani Minister, on musi być z nią! Inaczej może się stać coś
złego! Wiem to! Czuję… - głos mi się załamał, a panika nasiliła. Wszyscy
patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczyma.
Nagle
Harry wydał z siebie dziwny dźwięk… Jakby się zadławił czy coś. Położył rękę po
lewej stronie klatki piersiowej i nieco się pochylił do przodu. Mocno zaciskał
powieki, a na jego twarzy widać było ból.
-
NO JUŻ! Otwórzcie te drzwi i go tam do niej zaprowadźcie! Muszą być blisko! –
znów podniosłam głos. Syreny popatrzyły się po sobie z wahaniem, ale i
strachem. Anadyomene podtrzymała Harry’ego, bo by upadł. Nagle drzwi się
otworzyły i wyszła ze środka jedna z naszych medykantek.
-
Coś złego dzieje się z królową! – powiedziała przejętym głosem. I wtedy już
nikt na nic nie czekał. Natychmiast Harry’ego zabrano do środka.
C.d.n...
____________________________________________________________
Hej!
Przepraszam, że tak późno, ale cały dzień spędziłam poza domem :/ No nic, rozdział już jest i mam nadzieję, że się podobał!
Pierwszy raz mamy opis sytuacji z perspektywy Nadie, chciałam trochę Wam przybliżyć jej postać. No i trochę Nialla też tutaj mamy ♥ Nadialli? Nie wiem jak połączyć ich imiona haha :D Nadiall... W sumie nie jest źle, brzmi całkiem dobrze ;)
Jak myślicie? Czemu Harry źle się poczuł? Co się dzieje z nową królową? No i co z Louisem? Nie wspominając już o dramie między Perrie, a Zaynem, którzy ze sobą nie rozmawiają. Jakieś pomysły lub teorie zrodziły się w Waszych głowach? Zdradźcie mi je! :)
Ostatni tydzień miałam dość ciężki. Niestety, albo stety pod względem szkoły. Mam bardzo mało czasu, mam nadzieję, że się nie gniewacie gdy późno u Was skomentuję rozdział albo z przyczyn niewytłumaczalnych zapomnę go dodać O.o Jeśli taka sytuacja się zdarzyła w ostatnim czasie, przypomnijcie mi! Bo prawdopodobnie przeczytałam na telefonie, ale w domu nie miałam czasu dorwać się do laptopa i o tym najzwyczajniej zapomniałam :P Nie gniewajcie się, plsss ♥
Hm, powiedzmy, że mam dla Was niespodziankę. Jest w fazie robienia, w zasadzie jest jak na razie eksperymentem, zobaczymy co z tego wyjdzie :) Ale mam nadzieję, że się Wam spodoba ;*
Dobranoc kochani! Słodkich snów i dziękuję Wam za wszystko ♥
Proszę, jeśli przeczytaliście, jeśli się spodobało (lub nie, chętnie przeczytam Wasze opinie) zostawcie po sobie komentarz :)
Nicol <3
PS: Wasze pytania do bohaterów pobudzają moją wyobraźnię bardzo pozytywnie! Nie raz się zdarzyło, że na podstawie pytania pojawił się zwrot akcji lub nowy pomysł ;) Dziękuję i zachęcam do pytania!