środa, 13 czerwca 2018

"Rozśpiewana Historia 2" Część 73




Powrót do domu







***Leigh-Anne***

- Już tu są! - zawołałam, kiedy w końcu zauważyłam za oknem nadjeżdżający znajomy samochód.


- Nareszcie, ileż można czekać! - pisnęła radośnie zniecierpliwiona Jesy. Włosy zaczęły jej odstawać od misternie ułożonej fryzury, nagle naelektryzowane z ekscytacji. 



- Spokojnie, teraz już wszystko będzie jak dawniej - zaśmiałam się, próbując troszkę uspokoić przyjaciółkę. 



Niestety nasza radość przygasła, gdy do nas obu dotarło, że nic nie będzie już takie samo. Jade nie było i prawdopodobnie już nie będzie z nami, a tam, gdzie Jade, był i Harry. 



- Wszystko gotowe? Perrie będzie wściekła, jak tylko zobaczy, że coś jest nie tak - biadolił Zayn, który od godziny już się miotał po całym domu, przygotowując się na uroczysty powrót Eleanor.


- Jest idealnie, nawet królowa mogłaby tu zawitać i nie miałaby na co narzekać - zaśmiał się Ashton, rozlewając każdemu trochę wina do lampek. Przyłapał mnie na przyglądaniu i uśmiechnął się szeroko, po czym powrócił do wykonywanej czynności. Starałam się ukryć uśmiech, który mi się wręcz cisnął na usta, ale bez skutku.



Nagle poczułam jakby delikatne ukłucie i podskoczyłam, łapiąc się za ramię. Spojrzałam z wyrzutem na Jesy, która jedynie wzruszyła ramionami, po czym zaśmiała się złośliwie.


- Ja otworzę - oznajmił wesoło Niall, kierując się do drzwi i otwierając je na oścież.



Pani Kate, Louis, a także Perrie wysiedli z samochodu. Chłopak pomógł Eleanor, a Perrie zabrała torbę z rzeczami Uzdrowcielki z bagażnika. Na ustach mamy El widniał szeroki uśmiech.


- Jejku, dzieci, jak tu wspaniale pachnie! - pochwaliła, przestępując przez próg. 


- Zayn przygotował kurczaka. Proszę, niech pani od razu siada. - Liam zaprosił panią Kate do stołu, odsuwając dla niech krzesło. Kobieta podziękowała uśmiechem i zajęła miejsce. 



- Cześć, wam - przywitał się Lou, jednak nie odrywał wzroku od ciągle osłabionej El. Pomógł jej zdjąć kurtkę.


- Tak się stęskniliśmy! - zawołała Jesy, korzystając z tej chwili, gdy chłopak oddalił się o krok, by odwiesić ubranie. Dziewczyna zamknęła El w niecierpliwym uścisku. Ja również nie mogłam czekać, więc się po prostu dołączyłam. 


- Jak się czujesz? - zapytałam przezornie, gdyż nie chciałam, by zasłabła nam w ramionach. 


- Dobrze - wychrypiała tak cicho i tak niepodobnym głosem, że aż mnie zamurowało. 


Jesy była równie zaskoczona, co nie umknęło uwadze El. Posłała nam łagodne spojrzenie.



- El nie powinna dużo mówić, ciągle dochodzi do siebie - oświadczyła pani Kate.



- Chodź, usiądź sobie. Jesteś głodna? Może chcesz herbaty? - Podprowadziłam przyjaciółkę do krzesła obok jej mamy. Pokręciła głową i machnęła ręką, jakby chciała powiedzieć, żebyśmy się nią nie przejmowali.


- To ja zrobię herbatę - zadecydowała mimo wszystko Jesy i popędziła do kuchni. 


El wywróciła oczami, ale się uśmiechnęła.



Wszyscy zajęliśmy miejsca przy stole i choć z początku było trochę sztywno, dosłownie po pięciu minutach atmosfera się rozluźniła. 



***


- I wtedy Perrie złamała Zaynowi nos! - zaśmiała się, a raczej wydusiła z siebie pomiędzy napadami śmiechu, Jesy. 


- Nie, nie-e, nie. O-obiłam. Takie jest oficjalne stwierdzenie lekarz-a - sprostowała całkiem stanowczo jak na swój aktualny stan Perrie, gestykulując ręką, w której trzymała kieliszek z resztą wina. 


Dopiero po chwili do mnie dotarło, jak głośno się śmiałam. Zakryłam dłonią usta, próbując się kontrolować, ale bez większego skutku. Po chwili znów rechotałam, opowiadając El jak nakryłam Perrie i Zayna w naszej sypialni.



- Czekaj, co?! - wyparował Liam. Był cały czerwony na twarzy.


- Już dawno byś o tym wiedział, gdybyś sam nie był tak zajęty Angel - skwitował Niall, śmiejąc się złośliwie.



- Liam, ty skurczybyku! - wyparował Louis, dając przyjacielowi sójkę w bok. Payne jeszcze bardziej się zaczerwienił, natomiast Angelica odrzuciła nonszalancko włosy do tyłu. 


Zaśmiałam się po raz kolejny i odchyliłam na krześle do tyłu, widząc zadowoloną z siebie minę wampirzycy.


- Okej, tobie już wystarczy tego wina - stwierdził Ashton, łapiąc mnie w ostatniej chwili, nim się przewróciłam na podłogę. Kręciło mi się w głowie...



- A-ależ wsysko jest w porząsiu - zapewniłam, choć nie do końca byłam tego taka pewna. 


- A jeśli rozmawiamy już o potajemnych schadzkach to czy tamta dwójka nie ma nam czegoś do powiedzenia? - Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Louis zwracał się do nas. Ashtona i mnie. 



Wydałam z siebie jakiś niezrozumiały bełkot, choć chciałam ułożyć zdanie pełne przekleństw w stronę Śpiewaka. Ashton zaczął się śmiać.


- Czy ty go właśnie nazwałaś niewdzięcznym kapciem? - Jesy, która siedziała po mojej drugiej stronie, też rechotała.


- Może - potwierdziłam. W mojej głowie brzmiało to zdecydowanie bardziej agresywnie. 



Poprawiłam się na krześle, ale znów świat zawirował mi przed oczami. Choć sam był wstawiony,  Ashton mnie przytrzymał pewną ręką. Nawet nie zauważyłam, kiedy usadowiłam się w taki sposób, że opierałam się o niego plecami. Było mi ciepło, a już na pewno teraz nie miałam jak upaść. 



- Leigh, już nie tak przy wszystkich. Nie masz wstydu, czy co? - Louis zacmokał teatralnie z dezaprobatą. Uśmiechnął się szeroko, gdy wystawiłam mu język.



- Czyli to już oficjalne, tak? - zagadnął Niall, który siedział obok Ashtona. 



- Nie śpieszymy się - wyjaśnił wymijająco, ale grzecznie Amor.



- On to ukrywał! On cały ten czas wiedział i mi nic nie powiedział! Nic! - zaczęłam marudzić, pokazując palcem na Irwina, którego chyba bardzo bawiło moje zachowanie. - No co się tak szczerzysz? Nie patrz tak na mnie! Nie jestem pijana!



- Leigh, idź spać - rozkazała Perrie, która sama prawie przysypiała na krześle. Oczy jej się zamykały, a głowę jeszcze cudem utrzymywała w górze.


- Dobrze, że Zayn i pani Kate już śpią i nie muszą cię widzieć w takim stanie - zaśmiał się złośliwie Louis. Perrie jedynie wzruszyła ramionami, wstała i chyba zamierzała zacząć składać brudne talerze, ale powstrzymała ją ręka Angel.


- Idź spać. Wy wszyscy, z resztą. Jesteście nieprzytomni, zaraz wszystkie talerze potłuczecie - westchnęła wampirzyca, patrząc szczególnie oskarżycielsko na Liama. 



Louis od razu odprowadził El do pokoju, Perrie oraz Jesy podążyły za nimi. Niall zaczął pomagać Angel, chyba jako jedyny z nas był w całkiem niezłej formie. Skubaniec miał mocną głowę. Liam przeniósł się na sofę. Chciałam wstać, ale jednocześnie było mi tak bardzo wygodnie, że nie chciałam się ruszać z miejsca. 


- Chcesz się przejść na krótki spacer? - usłyszałam szept Ashtona zaraz przy swoim uchu.



Przytaknęłam, choć to była ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Amor mnie troskliwie ubezpieczał, gdy mozolnie zakładałam buty na obcasie, bo jako jedyne pasowały do mojej spódniczki. Ubrałam na siebie płaszcz i niedbale zarzuciłam pierwszy lepszy szalik. Ashton już na mnie czekał. Nie mówiąc nic nikomu, wyszliśmy na zewnątrz. Świeże powietrze od razu mnie ocuciło, a jeden chłodny powiew wiatru wystarczył, bym zaczęła się trząść. 



- Jak się czujesz? - zagadnął Irwin, przyciągając mnie do siebie, by ochronić przed zimnem. Chwyciłam go za ramię i szliśmy przed siebie.



- Nieco lepiej, dziękuję - odpowiedziałam, choć przy każdym kroku nadal czułam efekty alkoholu. - Wszystko w porządku?



- Tak, tak - zapewnił, choć fałsz wyłapałam nawet pomimo swojego nietrzeźwego stanu. 



- Hej, o co chodzi? - wystraszyłam się. Ashton na mnie spojrzał, a potem odwrócił wzrok.



O nie. Pewnie zrozumiał, że to nie ja byłam jego Przeznaczoną. Musiał się pomylić. Głupi zbieg okoliczności, niedopatrzenie. Żart? To też mogło być prawdopodobne. 


- Rozumiem - westchnęłam, zatrzymując się. 



- Rozumiesz? - zdziwił się Ash, ale widząc moją minę, pokręcił głową. - Nie, nie rozumiesz. 


- Po prostu to powiedz, nie przedłużajmy tego - stwierdziłam, czując rosnącą gulę w gardle. Nie mogłam uwierzyć, że tak szybko się do niego przyzwyczaiłam. 



- Nie chcę cię wystraszyć, ale... Siedząc z tobą dzisiaj, śmiejąc się i po prostu widząc cię taką radosną, ja... Nie mogę tak dłużej, naprawdę - westchnął, kręcąc znowu głową. 



Zdobyłam się na krótkie "aha", ale nawet przy tym mój głos się załamał. Jestem taką idiotką... Tyle czekałam na kogoś, kto w końcu dojrzy we mnie coś specjalnego, że kiedy ktoś się nareszcie pojawił, od razu rzuciłam się na tę osobę spragniona miłości. Ależ ja byłam głupia i naiwna.



- Nie, nie, Leigh, nie rozumiesz. Chcę ci powiedzieć, że cię kocham i nie mogłem już tego ukrywać. O nie, nie płacz, proszę. Schrzaniłem, prawda? Przepraszam, bardzo przepraszam... - Przejął się. 



Nie mogłam opanować łez i po prostu rozpłakałam się na środku ulicy. Gdy to nie pomogło mi rozładować napięcia, uderzyłam Ashtona w pierś, a potem jeszcze raz. On po prostu tam stał, przyjmując moje ciosy, ale zupełnie nie wiedział, co zrobić lub jak zareagować.


- Jak mogłeś mi to zrobić? - zapytałam z wyrzutem, ocierając policzki. - Byłam pewna, że chcesz mnie zostawić!


- Co? Dlaczego miałbym cię zostawiać? - zdziwił się. Był autentycznie oniemiały. - Jesteś moją Przeznaczoną, czemu miałbym cię zostawiać?



Chciałam mu cisnąć niepodważalnym argumentem, ale takiego nie znalazłam. Ash przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku.



- Po prostu nie chciałem cię przytłoczyć, dopiero co mówiłem ci, że potrzebujesz czasu po Niallu. Nie chciałem byś się wystraszyła takim wyznaniem, żebyś czuła się zobowiązana, czy coś i... - paplał i paplał, więc złapałam go za kołnierz i siłą nakzałam mu się pochylić, po czym przycisnęłam swoje usta do jego. Był to krótki, ale intensywny pocałunek. 


- Skończyłeś? - zapytałam stanowczo, równocześnie łapiąc oddech.



- Gadać bzdury czy całować? - wymamrotał, nie odrywając wzroku od moich ust. 


- To pierwsze. - Uśmiechnęłam się.


- Na miłość boską, tak. - Pokiwał głową i znów przyciągnął mnie do siebie zachłannie, obejmując moją twarz w dłońmi. 

____________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥