czwartek, 16 lipca 2020

"Rozśpiewana Historia 2" Część 76

Czy syreny mają okres?



 - Liczyłam także na rozmowę na osobności z Waszą Najjaśnieszą Wysokością.

Król Errdiel przesunął po mnie wzrokiem i przechylił głowę. Wyprostowałam się, uśmiechając niewinnie. Co zabawne, dopiero ten uśmiech zadziałał na Errdiela. Kiwnął głową, zaoferował mi ramię i uśmiechnął się tajemniczo, gdy ruszyliśmy przed siebie. Jego dwór kierował nas w stronę zamku wzniesionego z kamienia, wyglądał niemal jak wyjęty wprost ze średniowiecza. Nie mogłam się nadziwić wspaniałością detali.

- Jest orignalny. Zbudowaliśmy i zajęliśmy to miejsce pod koniec trzynastego wieku - oznajmił z dumą. Niemal opadła mi szczęka, ale w porę się zreflektowałam. No tak, są nieśmiertelni.

- Wspaniały - powiedziałam szczerze, podziwiając budowlę. - Czy wszyscy poddani go zamieszkują?

- Tak, w istocie nie jest nas wielu, a zamek jest większy niż się zdaje - odpowiedział, gdy przemierzaliśmy piękne ogrody, które poza zamkiem zajmowały całą podziemną wysepkę. Przeszliśmy przez bramę, a stamtąd przedostaliśmy się ogromnymi wrotami do wnętrza zamku.

W środku panował przepych. Złote kolumny, czerwone oraz purpurowe zasłony z zamszu, zabytkowe naczynia z masy perłowej, mahoniowe meble. Nie miałam pojęcia jak to wszystko zostało tutaj przetransportowane. Korytarzami zostaliśmy poprowadzeni do wielkiej sali, gdzie przy stołach zasiadali Wodnicy. Nosili błękitne, luźne szaty. Wszyscy wstali, gdy weszliśmy do środka. Król pozdrowił ich uśmiechem, a ja kiwnęłam skromnie głową w każdą stronę.

- Proszę, usiądźcie, bracia. Wybranka mego serca, wasza przyszła królowa, pragnie was pozdrowić. - Król przemówił, a jego głos echem odbił się od ścian.

Wodnicy zaklaskali krótko, lecz donośnie i powrócili do spożywania posiłku. Anadyomene uprzedziła mnie, że nie będą mnie słuchać dopóki nie poślubię króla, co w zasadzie było mi na rękę, gdyż nie musiałam się uczyć kolejnej przemowy. Większa część Wodników przyglądała mi się podejrzliwie, bądź z niesmakiem, ale o tym też zostałam za wczasu uprzedzona.

- Czy Jaśnie Pani jest głodna? - zapytał uprzejmie Errdiel.

"Absolutnie nic nie bierz do ust, w trakcie pobytu u Wodników!" - zadźwięczał głos Anadyomene w mojej głowie. Z cztery razy mi o tym mówiła i jej słowa mocno zapadły w mojej pamięci. 

- Najmocniej dziękuję, ale nie - uśmiechnęłam się grzecznie. - Czy Wasza Wysokość mogłaby mi pokazać fontannę, którą mijaliśmy? Nie zdążyłam się przyjrzeć, a była wprost zapierająca dech w piersiach.

Wypowiadając te słowa nie zapomniałam, by się ustawić niepostrzeżenie pod odpowiednim kątem, który pozwalał wzrokowi Wodnika na znacznie więcej niżbym sobie tego życzyła, jednakże właśnie o to chodziło. Errdiel tym razem od razu wpadł w pułapkę. Oblizał językiem usta.

- Ależ oczywiście, o Pani - oznajmił i ponownie zaproponował mi swoje ramię, które ujęłam z małym uśmiechem. Król nie odrywał ode mnie wzroku. 

Gdy prowadził mnie korytarzem, wolną ręką dał znać swojemu dworowi, by zostali w zamku, czego nie przyjęli zbyt pozytywnie, ale nie odezwali się słowem. Sama również dałam umówiony wcześniej znak moim siostrom. Wszystkie poza dwoma strażniczkami, które zachowywały odpowiedni dystans, zostały w zamku. 

- Muszę przyznać, że inaczej sobie wyobrażałam to miejsce - powiedziałam szczerze, by zacząć rozmowę.

- Doprawdy? - zapytał grzecznie. Kiwnęłam głową.

- Myślałam, że będzie to nieco bardziej przypominać Mistyczną Zatokę. 

- Wiele musisz się jeszcze nauczyć i zobaczyć, Jaśnie Pani - rzekł z tajemniczym uśmieszkiem. 

Doskonale. Mowa ciała zadziałała tak, jak Anadyomene zapewniała i król Errdiel miał na myśli już tylko jedno. 

Zwyrodnialec.

Dotarliśmy do fontanny, w której centrum znajdowały się wykonane ze złota fale, które połyskiwały jak prawdziwe odibijając światło żyrandola. Z łagodnym szumem z góry do dołu misternie wykonanej rzeźby spływała woda. Szlachetne kamienie przyozdabiały dno zbiornika. Przysiadłam na marmurowej krawędzi i zanurzyłam dłoń w wodzie. Pachniała różami.

- Śliczna - oznajmiłam, podziwiając.

- Niedługo zostanie zastąpiona. - Król wzruszył nonszalancko ramionami i przysiadł obok mnie.

- Dlaczegóż to?

- Zleciłem już wykonanie twojej podobizny. Będzie to mój prezent ślubny. - Ujął moją rękę i znów ucałował jej wierzch. 

- Ja... Nie wiem, co powiedzieć - odparłam oniemiała. Errdiel uśmiechnął się po raz pierwszy szczerze.

- Na razie nic nie mów, zachowaj słowa na moment, kiedy ujrzysz gotowe dzieło.

Kiwnęłam głową. Zupełnie mnie zatkało. Cóż za romantyczny gest!

- Zdaje się, że chciałaś o czymś ze mną porozmawiać - przypomniał Errdiel.

Nagle zauważyłam, że przesunął się znacznie bliżej, niemal mnie obejmował. Wpatrywał się w moje usta.

- Tak, Wasza Wysokość - powiedziałam, nic nie mogąc poradzić, by nie spojrzeć na jego pełne, malinowe wargi, na których igrał uśmiech. Serce zabiło mi szybciej. Jade, skup się. - Chciałabym...

Nie dokończyłam, gdyż jego usta nagle, choć delikatnie naparły na moje. Powietrze uciekło z mej piersi, na policzkach niemal od razu wykwitły rumieńce. Pocałunek trwał może z dwie sekundy, ale było to wystarczające, bym poczuła gorzkie poczucie zdrady.

- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać - westchnął, cały czas pochłaniając mnie wzrokiem. Gdy oblizał usta językiem, odwróciłam wzrok. Bardzo się starałam nie myśleć o dwóch strażniczkach, które wszystko widziały oraz o reakcji Harry'ego, gdyby był świadkiem tego, co się stało. 

- Chciałam się zapytać, czy ceremonia mogłaby się odbyć na plaży, ale widzę, że dla ciebie nie będzie to miało większego znaczenia. - Ryzykowałam zwracaniem się do niego na "ty", nawet nie wiem czemu tak to ujęłam. Tyle razy powtarzałam z Anadyomene i z Arią parę perfekcyjnie ułożonych zdań i prawdopodbnie wszystko zniszczyłam, ale zupełnie wytrącił mnie z równowagi. 

- W istocie - przyznał, śmiejąc się, a mi kamień spał z zerca. - A dlaczego ty wybrałaś plażę?

 - Cóż, od zawsze byłam romantyczką. Jeszcze zanim zostałam syreną, marzyłam o ślubie na plaży z Harrym - wyznałam, przypominając sobie słowa, których uczyła mnie Aria. Oczy Errdiela pociemniały. - Pomyślałam, że nawet jeśli to nie będzie Harry, marzenie nadal da się spełnić.

Wzruszyłam ramionami, jakby nie było to nic znaczącego, ale jednocześnie było widać, że kłamałam. Errdiel zamyślił się.

- O czym jeszcze marzyłaś? - dopytywał. Perfekcyjnie.

- By moi rodzice byli obecni w tak ważnym dniu - westchnęłam, lecz tym razem wcale nie musiałam udawać. - Niestety zmarli, gdy miałam dziesięć lat.

- Przykro mi. Wypadek? - Objął mnie ramieniem. Powstrzymałam się, by nie wywrócić oczami.

- Zostali zaatakowani przez wampira. Stało się to na plaży obok klifu. Pomyślałam, że gdybyś nie miał nic przeciwko, to właśnie tam odbyłby się ślub. To by wiele dla mnie znaczyło. - Spojrzałam na niego spod rzęs.

- Ależ oczywiście. Pragnę, aby to była twoja ceremonia. Mnie wystarczy twoja obecność i słowo "tak" - wyszeptał, znów nachylając się do pocałunku.

Ujęłam jednak jego twarz w dłonie niby łagodnie, a jednak stanowczo. Uśmiechnęłam się tajemniczo. Nie odrywał wzroku od moich ust i czułam jego słodki oddech na swojej skórze.

- Tradycja nakazuje, aby zachować wszelkie kontakty na jutrzejszą noc, także Wasza Wysokość mi wybaczy, ale pragnę się godnie przygotować. 

Nawet nie zauważyłam, kiedy jego dłoń znalazła się na moim udzie, ale zdjęłam ją ostrożnie. Powstałam, a Errdiel poszedł w moje ślady.

- Rozumiem, że Jaśnie Pani nie nabrałaby się, gdybym powiedział, że tradycja Wodników nakazuje noc "przedślubną"? - zapytał, kładąc dłoń nisko na moich plecach i przyciągając mnie do siebie. Nakazałam sobie spokój i się uśmiechnęłam. - To nawet nie musi być kłamstwo, możemy rozpocząć nową tradycję. Mało tego, wydam dekret na piśmie już w tej chwili, jeśli to sprawi, że ze mną zostaniesz, Pani.

- Chciałabym, ale... - zaczęłam, lecz Errdiel pochylił się, całując moją szyję, potem ramię. Kątem oka widziałam pytający wzrok strażniczki, ale poruszyłam ustami, bezgłośnie mówiąc, że wszystko było pod kontrolą. - ...ale przede mną jeszcze tyle przygotowań i...

Nagle jego dotyk stał się tak zmysłowy, że miałam wrażenie, że się rozpływam. Jego usta były tak miękkie, skóra pachniała tak pięknie, dotyk był tak przyjemny... Nie mogłam, nie chciałam mu się oprzeć.

- Jade - wyszeptał tuż przy moim uchu i wtedy do mnie dotarło, co się właściwie działo. Nie dość, że zdradzałam Harry'ego, to jeszcze prawdopodobnie Errdiel używał na mnie swojej mocy. 

Położyłam dłonie na jego piersi i naparłam na niego, odpychając go ostrożnie, a przy tym nabrałam więcej powietrza do płuc, by nieco ochłonąć.

- Do jutra, Wasza Wysokość - powiedziałam, kiwając głową i pośpiesznie odchodząc. Nie wiedziałam, czy policzki bardziej paliły mnie ze wstydu, czy z pożądania. Naprawdę nie potrafiłam się dziwić Perrie, że nie mogła się oderwać od Lerrodiela.

***

- Udało się? - zapytała zimnym tonem Minister, która czekała na nas przy samym wejściu do Mistycznej Zatoki. 

- Wszystko idzie zgodnie z planem - potwierdziłam, rozglądając się za Nadie lub za Leigh. Czułam ogromną potrzebę pogadania z bliską osobą o tym, co się wydarzyło. Ciągle byłam wyprowadzona z równowagi. 

- Wspaniale - oznajmiła Minister z cieniem uśmiechu. Prawie nigdy nie widywałam ją z uśmiechem. Obrzuciła mnie wzrokiem z góry do dołu. - Może jednak nie będziesz tak nieudolną Najpiękniejszą, jak się na to zapowiadało.

- Dzięki. - Nawet nie byłam pewna, czy mówiłam to szczerze, czy sarkastycznie. Nie obchodziło mnie to, aczkolwiek cieszyłam się, że już moja rada nie myślała o mnie jak o wielkiej porażce w historii Najpiękniejszych. 

Pani Minister skinęła głową i odeszła, a jej świta wraz z nią. Dopiero wtedy dojrzałam Nadie oraz Nialla, którzy czekali na końcu korytarza. Podążyłam do nich czym prędzej, czując, jak z każdym krokiem mur, który wokół siebie wybudowałam, kruszył się i rozpadał cegiełka po cegielce. Niall natychmiast to zauważył i wyszedł mi naprzeciw, obejmując mnie mocno. Tak bardzo chciałam być silna, chciałam pokazać, że miałam nad wszystkim kontrolę, ale nie dawałam już rady. Łzy znowu zagościły na moich policzkach. Nadie złapała mnie za rękę i poprowadziła nas do mojej sypialni, mimo sprzeciwów Anadyomene. Siostra wiedziała, że potrzebowałam chwili odpoczynku i byłam jej za to ogromnie wdzięczna.

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytała łagodnie Nadie, gdy już się wypłakałam i nieco uspokoiłam.

Pokręciłam przecząco głową. Niall i tak już wszystko wyczytał z mojej aury, a ja naprawdę nie miałam ochoty powracać pamięcią do tego, co się stało i czego się dopuściłam.

- Może zjesz coś? - zapytał przyjaciel. 

Spojrzałam z niesmakiem na górę ciasteczek, babeczek, muffinek i ciast. Od samego patrzenia było mi za słodko. Skrzywiłam się, co nie uszło uwadze czujnemu oku Nadie.

- Jade, chodź do garderoby, chciałam ci coś pokazać - odezwała się nagle neutralnym tonem. Niall uniósł brew, ale tego nie skomentował.

- Co takiego? Akurat teraz? - zapytałam niechętnie. Nawet nie chciało mi się wstawać. Podróż powrotna ze spotkania z Errdielem zdecydowanie bardziej mnie zmęczyła.

- Po prostu chodź. - Podeszła do mnie i podała mi rękę. Zdziwiłam się podejrzanemu zachowaniu siostry więc po prostu ją złapałam i ruszyłam za nią do garderoby. 

Nadie szczelnie domknęła drzwi, jak już się znajdowałyśmy w środku. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co chciała mi pokazać tak pilnie. Machnęła ręką.

- Musiałam z tobą porozmawiać i uznałam, że lepiej to zrobić w cztery oczy, póki nie będę mieć pewności.

- Słucham? O co ci chodzi? - zaniepokoiłam się. Trzymała mnie w niepewności i nie podobało mi się to.

- Wybacz, że przejdę od razu do konkretu, ale w ciągu ostatniego tygodnia zmieniłaś się. Z wyglądu oczywiście. Jesteś zmęczona, nie masz apetytu albo wręcz przeciwnie. Wiem, że to wszystko może być stres, ale... - mówiła szybko i ledwo za nią nadążałam. 

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią, dalej zbita z tropu.

- Ale?

Nadie westchnęła, kręcąc głową, jakby nie wiedziała jak ubrać w słowa to, co chciała przekazać.

- Kiedy ostatni raz miesiączkowałaś? - wypaliła wreszcie. 

Moje żyły wypełnił lód. Zaczęłam się jąkać.

- To... syreny... mają okres? - zapytałam autentycznie zdziwiona. 

- Oczywiście. Trwa to zaledwie dwa dni i mamy dłuższy okres dni płodnych, ale mamy menstruację. - Nadie zamrugała. 

- Powiedz, że żartujesz - poprosiłam, czując, że chyba muszę usiąść. - Czego nikt mi wcześniej tego nie powiedział?

- Przepraszam, nie sądziłam, że możesz nie wiedzieć. - Nadie podeszła bliżej i chciała mi położyć dłoń na ramieniu, ale się odsunęłam. 

- To się nie dzieje naprawdę - westchnęłam, przecierając twarz i przeszukując w pamięci kartki kalendarza. 

Od zawsze moja miesiączka była nieregularna i całkiem bolesna. Jeszcze zanim trafiłam do Mistycznej Zatoki, okres spóźniał mi się około trzech tygodni, ale nie przejmowałam się tym, bo nie raz już się tak zdarzało, szczególnie przy nadmiarze stresu. Myślałam, że to przez te dziwne sny się spóźniałam, ale...

- Nie panikuj zanim nie będziesz pewna. Zaraz wezmę od ciebie próbkę krwi i zrobimy badania, wtedy wszystko się wyjaśni - uspakajała mnie.

- To by tłumaczyło nudności, zmęczenie, wahawki nastrojów, wszystko... - mówiłam bardziej do siebie niż do niej.

- Jade, może od razu poślę po Lori? Możemy jej ufać, na pewno zachowa odpowiednią ostrożność i dyskrecję. - Przez burzę mych myśli przedostał się głos Nadie.

- Nie - powiedziałam stanowczo, nagle zupełnie opanowana. - To będzie wyglądało podejrzanie, sama do niej pójdę, mogę udać, że znowu zemdlałam. Nikt nie może się dowiedzieć, nie przed jutrem, jasne?

- Dlaczego? Jeśli rzeczywiście jesteś w ciąży, musimy powiedzieć Anadyomene, żeby jutro zwiększyć ostrożność do maksimum. Najważniejsze będzie twoje bezpieczeństwo i... 

- Nie - przerwałam jej. - Jeśli tylko Errdiel się dowie w jakikolwiek sposób, nie będzie mowy o ślubie. Mamy tylko jedną możliwość, by się pozbyć Wodników i musimy ją wykorzystać.
__________________________________________________________

Ta daaa :D

Cześć i czołem, witam ponownie w Rozśpiewanej Historii 2. Nareszcie skończę tę opowieść! 

Jak Wam się podobał rozdział?
N.x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥