czwartek, 16 lipca 2020

"Rozśpiewana Historia 2" Część 75

Przygotowania



***Jade***

- Jade! Jade! - usłyszałam za sobą i choć nagły hałas mnie wystraszył, odwróciłam się z uśmiechem, wiedząc, kogo zaraz zobaczę. Aria, z którą właśnie decydowałam o kolorze obrusów oraz porcelany, posłusznie usunęła się w kąt sali, dając równocześnie znać innym doradczyniom, by dały mi chwilkę wytchnienia.

- Leigh-Anne, Niall - westchnęłam z ulgą, gdy w końcu do mnie przypadli i zamknęli w mocnym uścisku. Nadie, która przyprowadziła moich przyjaciół, pomachała mi tylko dłonią na przywitanie. Spojrzałam na nią z wdzięcznością, mając nadzieję, że wiedziała, jak bardzo ceniłam jej pomoc.

Musiałam dać dłonią znak moim przybocznym strażniczkom, że sytuacja była pod kontrolą. Bywały nieco nadopiekuńcze po tym, jak ostatnio zasłabłam wieczorem.

- Wyglądasz... dobrze. - Niall, który jako pierwszy wyślizgnął się z moich ramion, w ostatniej chwili ugryzł się w język.

-  Schudłaś - zauważyła przujaciółka, gdy odsunęła się tylko po to, by przyjrzeć mi się z zaniepokojeniem.

- Dziękuję, właśnie to każda dziewczyna chce usłyszeć dzień przed swoim ślubem. - Wywróciłam oczami, parskając. - To był ciężki tydzień, okej? Jestem zmęczona, to wszystko. Nie patrzcie tak na mnie. 

- Przepraszam, po prostu się martwię. - Leigh położyła dłoń na moim ramieniu, a po chwili znów mnie przytuliła. - Tak dawno cię nie widziałam. Stęskniłam się.

- Ja też. - Strałam się ukryć wzruszenie, ale na marne. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi brakowało przyjaciółki. 

Do sali narad weszła Anadyomene oraz Pani Minister, powodując małe zamieszanie. Ich obecność oznaczała, że wszystkie nieproszone osoby, w tym Aria oraz Nadie, musiały opuścić pomieszczenie.

- Jaśnie Pani. - Obie skinęły mi grzecznie głową, okazując szacunek należny Najpiękniejszej. Uczyniłam to samo.

- Pragnę wam przedstawić Leigh-Anne oraz Nialla. To o nich wam opowiadałam.

- Dziękujemy za waszą pomoc, jest ona niezwykle dla nas cenna - przemówiła Pani Minister neutralnym głosem. 

Leigh oraz Niall jedynie kiwnęli niechętnie głowami, zapewne pamiętając okoliczności w jakich ostatni raz się z spotkali z obiema syrenami. 

- Proszę, usiądźmy - zaproponowała Anadyomene wskazując ogromny, podłużny stół. Do tego czasu pomieszczenie zostało wysprzątane z wszelkich próbek materiałów i katalogów, które miały pomóc w wyborze odpowiednich dekoracji i innych szczegółów na ślub. Wyższe rangą syreny, które nadal nie zamieniły ze mną zbyt wielu słów poza tą salą i stąd nie znałam ich imion, zasiadły na swoich miejscach. Zaprowadziłam Leigh oraz Nialla na dostawione dwa krzesła, które znajdowały się obok mojego.

- Skoro w naszej naradzie uczestniczą nowoprzybyli, powtórzmy więc plany, które do tej pory zostały zatwierdzone - zadecydowała Minister, machając niedbale ręką, jakby ją irytowało, że trzeba powtórzyć przebieg poprzednich zgromadzeń.

- Zadecydowano o rozpoczęciu ceremonii zgodnie z tradycjami dla obu ras: syren oraz Wodników. Potencjalny scenariusz przebiegu wydarzenia został przygotowany przez obecną tutaj Ines, jest gotowy do zatwierdzenia i przesłania Wodnikom. - Syrena o długich, kruczoczarnych włosach czytała głośno i wyraźnie z kartki, zapełnionej pięknym, odręcznym pismem. - Ustalono również, że najbardziej dogodnym momentem ataku będzie chwila, gdy król Errdiel podejdzie do swoich poddanych, ślubując im długie oraz rozważne rządy u boku nowej królowej. 

- Najpiękniesza wspominała, że jej czarownica jest w stanie otworzyć portal, do którego wepchniemy Wodników - przypomniała inna syrena. - A obdarzony Śpiewak będzie pilnował, aby żaden z Wodników nie zrobił się zbyt podejrzliwy, wpływając na ich nastroje.

- Czarownica oraz Śpiewak wolą, aby się zwracano do nich po imieniu - ozajmiła gniewnie przyjaciółka, po czym zwróciła się do mnie szeptem. - Ale ja nie umiem otwierać portalu, skąd ci to przyszło do głowy?

- Ależ tak. Pamiętasz jak otworzyłaś portal do zaświatów przywołując Avalon? Tylko tym razem nie będziemy nikogo przywoływać, a ich tam wysyłać - odpowiedziałam łagodnie. 

- Potrafisz otworzyć portal do zaświatów? - Anadyomene, która siedziała najbliżej, uniosła brwi z uznaniem, zwracając się do Leigh.

- Jaśnie Pani nie wspominała, że jej znajoma czarownica jest obdarzona tak potężną mocą - zdziwiła się Minister, odsuwając się niemal niezauważenie.

- Powiedziałam, że jest w stanie otworzyć portal i uznałam, że ta informacja jest wystarczająca - powiedziałam stanowczo. Nie chciałam, by o tym wiedziały, no ale cóż, teraz się tych słów nie dało cofnąć.

- Co jest potrzebne do otworzenia portalu? - zapytała Ines, a wzrok wszystkich obecnych w sali padł na Leigh. Przyjaciółka odchrząknęła nerwowo.

- Cóż, po pierwsze nie sądzę, by zaklęcie zadziałało pod wodą, bo potrzebuję kregu ze świec, które będą zamykać wytyczoną przestrzeń i osoby, które mają być... których chcemy się pozbyć - dokończyła niepewnie. Wyobraziłam sobie, jak ciężkie musiały być słowa do wypowiedzenia na głos.

- Gdzie w takim razie odbędzie się ślub? - zaniepokoiła się jedna z doradczyń.

- Może na plaży? - zaproponowała inna. - Obok wielkiego klifu. Jest to miejsce całkiem odludnione, a klif odcina drogę ucieczki. Jak się wysprząta plażę z nadmorskiej roślinności i paru większych kamieni, to powinno być idealnie. 

Znałam tylko jedną plażę obok klifu i sama myśl o nim sprawiła, że przed oczami stanął mi obraz z dzieciństwa. Syk wampira, błysk kłów, krew na piasku, krzyk taty. 

- Jaśnie Pani? 

- Tak, przepraszam. To miejsce będzie dobre - odparłam, odcinając się od wspomnień zalewających mój umysł.

A więc tam, gdzie się to wszystko zaczęło, także się to skończy. 

- Nie wydaje mi się, aby Wodnicy byli tym faktem zadowoleni. Raczej unikają wychodzenia na ląd - stwierdziła syrena, która przed chwilą czytała z kartki. - Mogą coś podejrzewać.

- Uważam, że gdy Najpiękniejsza poprosi króla osobiście, podając odpowiednie argumenty, nie oprze się jej propozycji. - Anadyomene uśmiechnęła się znacząco i miałam wrażenie, że pod jej słowami kryło się drugie znaczenie, którego jako jedyna nie mogłam się domyślilć. 

- Wspaniale. Co jeszcze, panno Leigh-Anne? - spytała Miniter.

- Tak, jak już wspomniałam, świece. Mnóstwo świec. Trzeba je rozstawić w sposób nie przyciągający uwagi, a jednocześnie, by tworzyły zamkniętą przestrzeń wokół Wodników. Do tego parę ziół o właściwościach magicznych, mogłabym je przygotować wcześniej i włożyć na przykład pod dywan? Albo jakiś materiał. Aktywuję je w odpowiednim momencie w trakcie ceremonii - myślała na głos Leigh.

- Będzie ciężko je dostać? - dopytywała się Minister.

- Niekoniecznie, mogę poprosić przyjaciół jeszcze dziś, by się w nie zaopatrzyli u znajomej czarownicy - zapewniła. - Najlepiej by było, abym zaczęła przygotowania jak najszybciej.

- Rozumiem. W takim bądź razie proponuję wysłać nasze siostry czym prędzej, aby przgotować plażę. Przed nimi dużo pracy - oznajmiła syrena o fioletowych oczach. Nie znałam jej imienia, ale miałam wrażenie, że była najprzyjaźniejszą osobą w tym pokoju. Prawdopodobnie dlatego, że z jej twarzy zawsze można było wyczytać emocje, w przeciwnieństwie do innych syren, które zawsze zachowywały powagę.

- Może zadzwonię do Zayna i poproszę by pomogli? Pewnie szybciej by im poszło, zwłaszcza jeśli Angel zajmie się tymi dużymi kamieniami. Jest znacznie silniejsza - mówił do mnie cicho Niall. 

- Hm, nie chciałam ich w to mieszać, ale może masz rację - przyznałam.

Syreny zapewne będą pracować całe popołudnie i potem przez całą noc aż do rana. Gdyby dostały parę dodatkowych rąk do pomocy, zaoszczędziłoby im to sporo czasu.

- Tak więc teraz należy tylko przekonać króla Errdiela, że ślub na plaży jest dobrym pomysłem - rzekła Minister z westchnieniem. - Naradę uznaję za owocną oraz tymże pozytywnym akcentem ją zakończymy. Do roboty, siostry. 

***

Należało najpierw pisemnie poinformować króla Wodników o mojej rychłej wizycie i dopiero niecałą godzinę później, mogłam opuścić Mistyczną Zatokę. Towarzyszyła mi Anadyomene, Aria oraz sześć najbardziej zasłużonych strażniczek. Płynęłyśmy w zwartym szyku, ja w jego środku, a sama podróż nawet nie zdążyła mnie zbytnio zmęczyć, trwała może z pół godziny, maksymalnie czterdzieści minut. Nagle strażniczki płynące na przodzie gwałtownie zanurkowały niżej, ku dnu oceanu. Ruszyłam ich śladem, tłumiąc pytania. Gdy zostały nam może trzy metry od wyjątkowo zarośniętego długimi wodorostami dna, zawahałam się. Strażniczki nie zwalniając wpłynęły prosto między gęste rośliny i zniknęły. Aria delikatnie dotknęła mojego łokcia i zachęciła mnie bym przyspieszyła. Nie ukrywając odrazy ruszyłam ku dnu, czując oślizgłe wodorosty na skórze. Zrobiło się ciemno i gdyby nie dotyk Arii, spanikowałabym. Podwodnna roślinność dalej smagała mnie po plecach i ogonie, a ciemności nie ustępowały, gdy zdałam sobie sprawę, że już dawno powinnyśmy uderzyć w dno. Wyczulone zmysły podpowiadały mi, że otaczały nas nie tylko wodorosty, ale i kamienne, nieregularne ściany. Robiło się coraz ciaśniej, ale przestałyśmy płynąć coraz głębiej, gdyż tunel prowadził nas teraz na jednym poziomie, a potem nawet nieco w górę. Podwodna jaskinia?

Wodorosty zniknęły, a ciemności rozrzedziły się gdy nagle cały tunel wypełniły piękne, fluorosencyjne mchy w odcieniach zieleni, żółci, a nawet błękitu. Dostrzegłam również koniec tunelu, a także gwałtowny wzrost prądów. Strażniczki przyspieszyły raptownie, Anadyomene również. Razem z Arią poszłyśmy w ich śladu obierając maksymalną prędkość i wypadłyśmy z tunelu. Z przerażeniem zauważyłam, że spadałyśmy w dół wodospadu. Nim zdążyłam choćby pisnąć, wpadłyśmy z powrotem do głębokiej wody, reszta syren zdecydowanie bardziej umiejętnie i z większą gracją. Wypłynęłyśmy na powierzchnię bajorka i zapardło mi aż dech w piersiach. 

Znajdowałyśmy się w ogromnej jaskini, która znajdowała się pod morskim dnem. Bez dwóch zdań sam fakt, że nie była zalana wodą i można było normalnie oddychać, oznaczał, że to miejsce powstało przy pomocy odrobiny magii. Skalny sufit znajdował się na wysokości co najmniej trzydziestu metrów, gdzie zawieszony był ogromny kryształowy żyrandol, który oświetlal całą jaskinię złoto-srebrnymi refleksami tańczącymi na ścianach. Zauważyłam także tu i ówdzie lustra, odbijające światło specjalnie w stronę zamku znajdującego się na wyspie. Podpłynęłyśmy do częściowo zanurzonych przy brzegu rozległych schodów. Na ostatnim stopniu czekał na nas król Errdiel wraz ze swoim dworem. Przeszył mnie nagły ból oraz dreszcz towarzyszący zmianie. Strałam się ukryć grymas, ale nie umknął on uwadze króla, który cały czas śledził mnie wzrokiem. Stanęłam przed nim ubrana w popielatobiałą, krótką sukienkę o głębokim dekolcie, unosząc dzielnie podbródek, Aria oraz Anadyomene tuż za mną po moich bokach oraz otaczające nas strażniczki ukłoniły się nisko. Pochyliłam się również, ale nie aż tak nisko. Mięśnie nadal bolały mnie po przemianie. 

- Wasza Najjaśniejsza Wysokość.

- Wasza Najpiękniejsza Mość. - Ujął mą dłoń i pocałował jej wierzch, jednocześnie się kłaniając. - Me serce raduje się na twój widok znacznie bardziej niż chciałbym to przyznać. Czymże sobie zasłużyłem na tę cudowną niespodziankę?

- Dziękuję, Wasza Wysokość. Pragnęłam odwiedzić pański dwór oraz pozdrowić poddanych zanim ślubuję im służyć. Zaiste, jest to piękne miejsce - oznajmiłam głośno, rozglądając się, po czym spojrzałam na króla. Nachyliłam się kospiracyjnie dokładnie tak, jak uczyła mnie Anadyomene, by wyeksponować wszystkie atuty mojego ciała i powiedziałam już ciszej, kierując słowa tylko do niego. - Liczyłam także na rozmowę na osobności z Waszą Najjaśnieszą Wysokością.

____________________________________________________________

Hej hej!

Witam, po prawie... dwóch latach? Jest tu jeszcze ktoś? :D
N.x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥