„Rozśpiewana historia 2” Część 11
Przeszłość Angelici
-
Obiad gotowy chłopaki! -zawołała Perrie. Powstrzymywałam się, by nie szczerzyć
się jak jakaś idiotka. Trzymałam mocno broń w dłoniach pod stołem ukrywając ją
pod obrusem.
-
Yay! Już padam z głodu! - ucieszył się Niall i szybko usiadł do stołu.
Nakryłyśmy go pięknie. Jedzenie wyglądało bardzo apetycznie, a jak pachniało!
Pycha! Szkoda, że taka zgubna...
-
Wow. Ślicznie. - stwierdził Louis siadając na krześle.
-
Postarałyście się. Po tym co wam zrobiliśmy? - zdziwił się Zayn i również zajął
swoje miejsce. Teraz byli już wszyscy. Niall, Louis, Zayn, Harry i Eleanor.
-
Jak już coś robimy, to perfekcyjnie. Myślałam, że nas znacie. - wzruszyła
ramionami Pezz. Zacisnęłam palce na przedmiocie, który leżał spokojnie na moich
kolanach.
-
To co? Smacznego. - zatarł ręce Niall i nałożył sobie trochę kurczaka. Ja
postawiłam na sałatkę z pomidorami, oliwkami, kukurydzą i fetą. Moja ulubiona.
Dziewczyny również nałożyły sobie sałatki. Za to chłopaki wpadli w naszą pułapkę
i spróbowali mięsa. Niall jako pierwszy wziął pierwszy kęs, a zaraz za nim
reszta.
-
Dlaczego nie jecie... - urwał w połowie Louis.
-
O mój Boże! Wody! Wody! - zaczął machać dłonią przed buzią blondyn.
-
TO PALI! - wydarł się Zayn i robił taki sam gest co Niall.
-
To wy! Zrobilibyście to specjalnie! Jejku, mój język płonie! - wciągał
powietrze przez otwartą buzię Lou.
-
Kara. Następnym razem pomyślicie kiedy będziecie chcieli z nas pożartować. -
uśmiechnęłam się chytrze.
-
Wody! Wody! - łkał rozpaczliwe Harry.
-
Ohh, spokojnie. Przewidziałyśmy to. - odparła wesoło Leigh-Anne. Wszystkie
szeroko się uśmiechnęłyśmy i wyciągnęłyśmy pistolety z pod stołu. Oczywiście,
na wodę.
-
Proszę bardzo! - zawołała Jesy i rozpoczęłyśmy atak. Celowałyśmy wszędzie, tylko
nie w ich buzie, a przynajmniej starałyśmy się. Po chwilowej wojnie do kuchni
wpadł Liam.
-
Co tu się dzieje?! - krzyknął.
-
Gasimy pożar. - zaśmiała się Perrie.
-
Próbowała mnie utopić! - denerwował się Zayn.
-
Ależ ja chciałam tylko pomóc. Chciałeś wody, prawda? - zatrzepotała niewinnie
rzęsami.
-
Harry, a jak u ciebie? Chcesz więcej? - pomachałam pistoletem na wodę i
posłałam mu triumfujący uśmiech. Popatrzył się na mnie morderczym wzrokiem, po
czym jak fontanna wypluł wodę z ust.
-
Nie trzeba.
Wszyscy
wybuchnęliśmy śmiechem. Nawet Harry się po chwili dołączył.
-
No dobra, wygrałyście. To był naprawdę dobry żart. - pochwalił nas Louis.
-
Ale Eleanor się nie oberwało! A działała z nami. - skrzyżował ręce na piersi
Niall. Wszyscy spojrzeli na przemoczoną do suchej nitki dziewczynę.
-
Może i nie spróbowałam dynamitu, ale za to najbardziej zmokłam. - zachichotała
wyciskając wodę z włosów jak pranie.
-
Ok., teraz jest w porządku. – uśmiechnął się blondyn.
-
Jak się czuje Angelica? – zmieniłam temat. Dawno u niej nie byłam, szczerze
mówiąc ciut się boję.
-
Śpi. Rany po wilkołaku już się prawie zagoiły.
-
Ciekawe co ona z nim robiła… W końcu, zanim tam przyszliśmy to z nim
rozmawiała. – zauważył Louis.
-
Racja… Może się jej zapytajmy? – zaproponowała Perrie.
-
Nie teraz. Jest w rozsypce. – pokręcił głową Liam – Dużo emocji na nią spadło,
naprawdę. Ma tysiąc myśli na raz, nie wiem jak ona to wytrzymuje.
-
Mhm. Odczuwam silne emocje u niej. Cały czas jest z nią nie najlepiej. –
przytaknął Niall.
-
Mam nadzieję, że jak najszybciej do siebie dojdzie. – westchnęła Jesy.
-
Może El mogłaby jakoś pomóc? – wtrąciła się Leigh-Anne.
-
Nie potrafię. Jej problem polega na przytłaczających uczuciach… Ja jestem od
tej fizycznej pomocy, nie psychicznej. – odpowiedziała smutno brunetka – A co
do Nialla, to jak na razie się nie zgadzam, by on pomagał. Jest bardzo
osłabiony.
-
A odkąd to zaczęłaś nam mówić co nam wolno, a co nie? – zdziwił się Zayn.
-
Odkąd ratuję wam tyłki swoimi zdolnościami leczniczymi. Powiedzmy, że jestem
waszym prywatnym lekarzem i to ja decyduję o waszych możliwościach zdrowotnych,
czy wam to się podoba czy nie. – powiedziała stanowczo.
-
Dokładnie. Zdenerwujecie Eleanor, a potem będziecie musieli po lekarzach
biegać, bo ona już wam wtedy nie pomoże. – zaśmiałam się. Nagle do naszych uszu
dobiega przeraźliwy krzyk. Jako pierwszy do biegu ruszył Liam, za nim Eleanor,
a mnie udało się zająć trzecie miejsce. W ciągu niecałych dziesięciu sekund
pokonaliśmy schody i połowę korytarza, aż w końcu znaleźliśmy się w sypialni
Liama. To ona.
-
Angel! – zaniepokoił się brunet i podbiegł do niej. Angelica nadal śpi, tylko
krzyczy przez sen i strasznie się rzuca. Liam mocno ją objął uniemożliwiając
jej ruchy. Obudziła się, a na jej twarzy momentalnie pojawiła się ulga. –
Cicho, już cicho. Wszystko w porządku. – uspokajał ją.
Brunetka
zaczęła płakać i mocno złapała się chłopaka. Po prostu płakała i szlochała.
Widziałam, że stara się opanować, ale nie może.
-
Co się stało? To tylko zły sen, prawda? – gładził ją po głowie Liam. Eleanor
usiadła obok nich na łóżku i przymrużyła oczy, jednak po chwili wstała i wyszła
z pokoju, mówiąc coś pod nosem o jakiejś ziołowej herbatce. Wszyscy inni, którzy stali w drzwiach, także się wycofali. Ja
postanowiłam zostać i pomóc Liamowi.
-
To znowu on… - załkała dziewczyna.
-
Kto taki? – dopytywał się Liam, na co ona pokręciła przecząco głową i zapłakała
głośniej. Usiadłam obok i przytuliłam
się do drżącego ciała dziewczyny.
-
Angel, spokojnie. Nic ci nie grozi. Wiesz, że możesz nam zaufać? A jak nie nam,
to Liamowi. Znasz go. Wiesz, że on zawsze będzie się o ciebie troszczył. Nie
dopuści, by stało ci się coś złego. – mówiłam.
-
Też tak myślałam. – powiedziała sucho, z grymasem na twarzy, a wzrok miała utkwiony przed sobą. Co?
-
O czym ty mówisz? Wiesz, że nie pozwoliłbym, by stała ci się krzywda. –
ściągnął brwi Liam i spojrzał na dziewczynę.
-
Wtedy też tak mówiłeś. A ja ci wierzyłam. – uśmiechnęła się słabo, po czym
smutnym wzrokiem spojrzała na bruneta – Teraz wiem, że to słowa rzucane na
wiatr. Kłamstwo.
-
Jak możesz tak sądzić? – niedowierzał Liam. Mam wrażenie, że zaraz nastąpi
niemały przełom w naszym poznawaniu przeszłości Angel i Liama.
-
Pamiętasz kiedy mieliśmy po piętnaście, szesnaście lat? Byliśmy świeżo po
rozstaniu. Mieliśmy iść na koncert, ale ty w ostatniej chwili powiedziałeś, że
nie możesz iść. – uśmiechnęła się na wspomnienie dawnych lat – Poznałeś ich.
Czwórkę nowych przyjaciół, którzy byli ważniejsi niż ja. Bo byli nad zdolni,
tak jak ty. Ja przecież byłam tylko człowiekiem. Ale jednak zawsze mi powtarzałeś, że to
nieprawda. Że to ja jestem najważniejsza. Że to my będziemy najlepszymi
przyjaciółmi. Że nie dopuścisz, by stało mi się coś złego. Jednak wolałeś odwołać nasz koncert niż
spotkanie z nimi.
-
Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza, ale wiesz, że wtedy naprawdę nie mogłem
iść na ten koncert z tobą. – zaczął się tłumaczyć, ale przerwała mu Angelica.
-
Tak, wiem. Mieliście spotkanie z jakimś menadżerem w sprawie waszego własnego
koncertu.
-
Przepraszam, że moje własne sprawy były ważniejsze od twoich potrzeb. Myślałem,
że się ucieszysz, że w końcu mam przyjaciół, że robię to co lubię. Że zakładamy
zespół. Ale ty się później już do mnie nie odezwałaś. Po tym wieczorze, nie
widziałem cię, aż do tego rytuału na polanie, kiedy Avalon, próbowała się pozbyć
Jade, a ty ją uratowałaś. Szukałem cię, ale twoja mama powiedziała mi, że
wyjechałaś i że nie wie gdzie jesteś. Że zostawiłaś po sobie jedynie list. To
ty uciekłaś ode mnie. – Liam odsunął się od dziewczyny tak, by móc na nią
patrzeć.
-
Bo umarłam, rozumiesz?! Byłam martwa! Zostałam zamordowana! – krzyknęła, a po
policzkach spłynęły jej łzy – Poszłam na ten koncert. Żeby cię wkurzyć. Żebyś
wiedział, co straciłeś przebywając z nimi, a nie ze mną. Robiłam zdjęcia, żeby
ci pokazać co przegapiłeś. Skąd miałam wiedzieć, że on tam będzie?!
-
Ale… Ale jak to…? – wydukał oszołomiony Liam. Był blady jak ściana. W sumie, ja
pewnie lepiej też nie wyglądałam. Przyglądałam się tylko ich kolejnej wymianie
zdań z coraz większym zdziwieniem.
****Liam*****
Obrazy
przewijające się w jej głowie stawały mi przed oczami. Wszystko dokładnie
pamiętała jakby to było wczoraj. Każdy dźwięk, krzyk tłumu, piosenkę graną
przez zespół. Stała z boku. Wszystko dokładnie dokumentowała, robiła zdjęcia.
Po jej minie widziałem, że nawet dobrze się bawiła. Koncert dobiegł końca,
ludzie powoli zaczęli się rozchodzić. Angel zadowolona również ruszyła w drogę
powrotną. Nie patrzyła gdzie idzie, dobrze znała tą ulicę. Przeglądała zdjęcia,
które zrobiła i nie oglądała się za siebie. Mimo że było ciemno i dochodziła
godzina jedenasta w nocy, nie bała się. Cała ona. Naglę na kogoś wpadła.
Zabolało ją wtedy czoło. Ten ktoś był twardy. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się
przepraszająco.
-
Nie zauważyłam, prze… - nie zdążyła dokończyć, bo mężczyzna położył dłonie na
jej ramionach i przyciągnął do siebie. Poczuła ciepło na swojej szyi, a
następnie igły wbijające się w skórę. Zabolało, a ona się wystraszyła nie na
żart. Oparła ręce o tors napastnika i go
pchała, ale on ani drgnął. Nie mogła się uwolnić z jego żelaznego uścisku.
Czuła, jak upływa z niej cała siła. Wydała z siebie głośny jęk, na okropne,
przeszywające uczucie bólu. Wtem, pojawiła się nowa osoba i jednym, mocnym
ruchem oderwała mężczyznę od niej. Opadła na asfalt i wpatrywała się w dwóch
mężczyzn przed nią.
-
Zwariowałeś?! Mogłeś ją zabić! – denerwował się blondyn, który przed chwilą
odciągnął od niej czarnowłosego.
-
Jestem głodny. Trudno. – wywrócił oczami i spojrzał na nią. Przez jej plecy
przebiegły ciarki. To nie są ludzie. Już to wiedziała. Chciała uciec, ale w
ogóle nie czuła swojego ciała.
-
Danny, wiesz, że nam nie wolno. – położył rękę na ramieniu czarnowłosego
blondyn. Patrzył mu przez chwilę w oczy, po czym wolnym krokiem podszedł do
Angel – Nic ci nie zrobię. Spokojnie. Wiem, że się boisz, ale musisz się
uspokoić.
Angelica
niemal niezauważalnie pokiwała głową. Blondyn był miły. Kucnął obok niej i
uniósł swój nadgarstek do ust. Szybkim ruchem rozciął skórę na ręce, nie tracąc
kontaktu wzrokowego z brunetką.
-
Proszę, to ci pomoże. To lekarstwo. – powiedział i przyłożył do jej twarzy
nadgarstek. Nie chciała tego pić, ale nie miała wyboru. Blondyn przytrzymał ją,
by się nie wyrwała, a krew jego dostała się do jej ust. Była słodka. Nie
smakowała tak, jak wtedy kiedy się sama ugryzie w język i czuje metaliczny smak
w buzi. Była raczej jak słodki sok multiwitaminowy.
-
Już okey? – zapytał łagodnie blondyn. Miał ciepłe, brązowe oczy. Angel znów
pokiwała głową.
-
Oh, Jack, weź przestań to tylko człowiek. – wkurzył się czarnowłosy, który
został nazwany przez blondyna Danny.
-
To życie. – odpowiedział wstając i zwracając się ku niemu. Angelica czuła się
już lepiej, ciepłe uczucie rozchodziło się po całym jej ciele. Mimo wszystko
nadal czuła się zbyt oszołomiona, by próbować uciec.
-
Jak setek tysięcy innych.
-
Ale tak samo ważne. – upierał się Jack.
-
A my to co? My też mamy prawo żyć, a żeby żyć, musimy jeść. – oczy Danny’ego
pociemniały.
-
Ale nie musimy zabijać.
-
Bo co? To my jesteśmy lepsi, możemy robić co chcemy! – czarnowłosy był coraz
bardziej rozwścieczony. Angel czuła, że to jest chwila, w której trzeba iść.
Powoli wstała, miała lekkie zawroty głowy.
-
Danny, uspokój się… - blondyn próbował okiełznać furię Danny’ego, ale ten
nagle, w jednej chwili, znalazł się tuz za nią.
-
Mam dość twojego bycia dobrym, Jack. Możemy robić co chcemy, a ja właśnie chcę…
- szybkim ruchem dotknął jej policzków i… bolało. Ale w jednej chwili zapadła
ciemność i nie czuła już nic.
Przebywała
w ciemnym pokoju. Nie widziała nic, ale mogła wyczuć dłonią idealnie równe
ściany, podłogę, sufit. Płakała, krzyczała, ale nic się nie działo. Nie
widziała swoich rąk, swoich nóg, mimo, że je czuła. Nie oddychała. Nie czuła
także bicia swojego serca. I tak trwała. Bo życiem tego nie można było nazwać.
Trwała w tej ciemności, przez niesłychanie dłużącą się ilość czasu. A potem się
obudziła. Nabrała gwałtownie powietrza. Zanim wzrok przystosował się do jasnego
światła minęła minuta. Zorientowała się, że jest w lesie. Nie wiedziała
konkretnie gdzie. Jej wzrok… był lepszy. Słuch dokładniejszy, węch mocniejszy.
Czuła w sobie siłę, energię i… głód. A potem dorwały się do niej wspomnienia.
Okropne, okrutne uczucie bólu, zazdrość o moich nowych znajomych. Smutek,
gniew, niedowierzanie, tęsknota… A potem wściekłość, bo zdawała sobie sprawę
czym jest. Krzyczała, darła się na cały głos, który nagle wydał się
zdecydowanie dźwięczniejszy niż przedtem. Płakała, bo wszystkie te uczucia
narastały w niej. Nagle znalazła guzik. Wiedziała jak to wyłączyć. Nie chciała
tego czuć. Zrobiła to. Wyłączyła. I nastał błogi spokój. Nie martwiła się, nie
potrafiła. Jedyne co czuła to głód. Chciała jeść.
-
Nie chciałam, żebyś to widział. – załkała przytulając się do Jade.
-
To dlatego…
-
Tak. – przerwała mi – Dlatego wyłączyłam człowieczeństwo. To było po prostu za
ciężkie. Nie potrafiłam tego znieść. – schowała głowę w ramionach dziewczyny.
-
Tak mi przykro, Angel… Tak mi przykro. – poczułem jak i mi zachodzą oczy łzami.
C.d.n…
_________________________________________________________________________________
Hellllloooo!
Cześć skarby, jak mija weekend? Ja akurat wyjechałam i jestem poza domem, ale zadbałam o to, by wziąć laptopa i dodać dla Was rozdział^^
A propos rozdziału, jak się podobał?Poznaliśmy już przeszłość Angelici i wiemy dlaczego jest taka, a nie inna. Osobiście, bardzo ją lubię, jest trochę mi jej szkoda. Przeżyła piekło, ponieważ czuła, że traci przyjaciela, mimo że tak nie było. Wyłączyła emocje, ponieważ nie mogła znieść uczucia, że to ona wszystko zepsuła. A teraz to wszystko powróciło... Ehh, życie.
Byłoby mi niezmiernie miło gdybym mogła przeczytać Wasze opinie i przemyślenia na temat rozdziału w komentarzach :) Dziękuję!
Myślałam, że po egzaminach będzie nieco łatwiej, ale teraz nauczyciele robią nam testy z tych działów, które już przerobiliśmy :/ Eh, co za świat?! -,-"
Ja już się Wam dłużej nie rozpisuję xd Miłego weekendu!
Wasza Nicol <3
P.S. Zachęcam do pytania bohaterów :) Możecie dowiedzieć się czegoś ciekawego, a czasami nawet Wasze pytania mogą się później pojawić w rozdziałach. Naprawdę warto pytać :3
O ja nie mg.! Biedna Angel! A tak w ogóle jestem pierwsza! Dobra, wracam do przeżywania xd
OdpowiedzUsuńLiam i Angel <3 Ona płakała!? Kocham!
Kocham Cię ! Twoje blogi i styl pisania ! To jak ujęłaś historię Angel jest super ! Liczę na Langel ♡
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : forgive-me-honey.blogspot.com xx
Julia ♡
Dość dramatyczna ta opowieść o Angi.. ;oo
OdpowiedzUsuńNareszcie udało mi się wejść na twojego cudownego bloga! Bardzo ciekawie piszesz :) Nie wspominając już o tym, że są 1D których kocham <3 Bardzo serdecznie pozdrawiam, życzę weny i NIECIERPLIWIE czekam na next :*
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do siebie! http://the-magic-of-dreams.blogspot.com :*
Wow!
OdpowiedzUsuńDrastyczna ta przeszłość Angel
szkoda mi jej :-(
JEZU GENIALNY ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńDSDEWDERFEREWREWRF
OMG
Strasznie mi jej szkoda:((
A Ciebie kocham za to cudowne opowiadanie<3
buziaki,
phoebe z http://dna-ff.blogspot.com/
Ahhh...właśnie...życie... często bywa ciężkie :( Szkoda mi Angel, teraz kiedy wiem co jej się przydarzyło łatwiej jest mi ją zrozumieć i polubiłam ja, nawet bardzo. Każdy zmienia się pod wpływem problemów i warto o nich porozmawiać z kimś innym kto po prostu posłucha, przytuli i zapłacze razem z tobą. Ten rozdział jest piękny! Nie umiem tego inaczej nazwać :)
OdpowiedzUsuńJejku to było świetne <3 Płakać mi się chciało kiedy była opisana przeszłość Angelici :( Ale rozdział BOSKI ! Jeden z najlepszych! <3 I LOVE YOU <3 Masz wspaniały talent, którego ci zazdroszczę <333
OdpowiedzUsuńP.S Zapraszam do mnie na nowy rozdział ;P -----> http://lovonedirectionlov.blogspot.com/2014/05/rozdzia-44-bierz-zycie-w-swoje-rece.html
Fajny rozdział... Jezu, fajny to mało powiedziane.
OdpowiedzUsuńTO BYŁO WSPANIAŁE, SUPER, FENOMENALNE!!! Biedna Angelica :(
I zapraszam do siebie na nowy wygląd i (niedługo) nowy rozdział! dreams-come-true-mania-story.blogspot.com
Hello! :D Po pierwsze: sorki, że nie komentowałam tak dłuuuuuugo, ale, no nie miałam zupełnie czasu, wiesz: szkoła i takie tam.
OdpowiedzUsuńPo drugie: BOŻE! Ten rozdział jest WTF?! WSPANIAŁY!!! Nigdy nie czytałam czegoś tak cudownego i w ogóle WOW! Szkoda mi Angeli, bo to fajna laska, oby już nigdy nie musiała tak wiele przeżywać i takie tam...
Bosz! OGIEŃ + WODA = MOKRA EL
No, przynajmniej tak ją oszczędziłaś. :) Zapamiętać: nigdy nie jeść kurczaka od Perrie, jeśli na stole jest też ulubiona sałatka Jade. Ok, da się zapamiętać. :)
U mnie weekendzik, taki jak zwykle, za KRÓTKI :(
Przepraszam, że tak komentuję późno, ale wiesz szkoła, oceny itd.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny i nareszcie dowiedziałam się co dokładnie stało się z Angelicą i co ją łączy z Liamem :)
Lecę czytać nexta! ;*
HAHHAHA dobree. Chłopcy mieli wewnętrzny pożar i zewnętrzną powódź, a El tylko powódź hahah :d Genialna zemsta :)
OdpowiedzUsuńOMG to takie... smutne. Angel biedaczka :(
Lece dalej ;*
Buziaki;*
A