„Rozśpiewana historia 2” Część 39
W domu El
****Eleanor****
-
Chcesz jeszcze herbaty, kochanie?
-
Nie, dziękuję, mamo. – pokręciłam głową. I tak z trudem wmusiłam w siebie
kanapkę po długich naleganiach rodzicielki. W nocy, kiedy Nadie pomogła nam wrócić
bezpiecznie na brzeg i powiedziała co się właśnie dzieje- a działo się dużo-
musieliśmy znaleźć schronienie. Zaproponowałam swój rodzinny dom, bo rodzice
Perrie chyba wyjechali, tak przynajmniej mówiła. Teraz siedzieliśmy wszyscy w
ciasnym dla nas salonie, z kubkami w rękach. Godzina dziewiąta siedemnaście.
Nikt nie mógł chyba zasnąć tej nocy po tym wszystkim co się stało. Byliśmy
praktycznie nieprzytomni tego ranka.
-
A ty… - mama urwała.
-
Niall. – podpowiedział blondyn.
-
Ah, tak. Niall. Chcesz może jeszcze kanapkę? – popatrzyła się na niego
troskliwym spojrzeniem.
-
Umm… Nie trzeba…
-
Oj, proszę, to żaden kłopot. Zrobię ci z szyneczką i pomidorem, dobrze? Czy
może wolisz ogórka?
-
Ogórek jest w porządku… - wydukał Niall. Moja mama od razu wyczuła, że blond
lubi zjeść trzy kanapki zamiast dwóch. Tylko moja rodzicielka ma skłonność do
przesadzania i wciskała teraz mu piątą kanapkę. Biedny Niall, z uprzejmości nie
odmawiał.
-
Pomogę pani pozmywać. – zaoferował się Zayn.
-
Oh, kochanie, nie jestem aż taka staroświecka. Mamy zmywarkę. – zaśmiała się –
I mówiłam ci już, żebyś mówiła do mnie Kate.
-
Nie szkodzi. Ja pozmywam. – oznajmiła
Leigh-Anne i w ekspresowym tempie zebrała od wszystkich naczynia i podążyła do
kuchni.
-
Nic się nie zmieniła. – westchnęła mama – Lee Lee zawsze w stresujących
sytuacjach lubiła czymś zająć ręce.
-
Dziękujemy za pani gościnę. – odezwał się Louis.
-
Skarby wy moje, powtarzam- Kate! – pogroziła szatynowi palcem z uśmiechem –
Ależ nie ma za co. Bardzo się cieszę, że nareszcie moja córeczka mnie
odwiedziła. Mam tylko jedno pytanie… Czy wy zawsze podróżujecie w takiej dużej
grupie?
-
Tak, mieszkamy też w jednym domu. – potwierdziła Perrie.
-
Trochę niebezpiecznie, nie uważacie? – mama wydawała się być lekko
zdenerwowana.
-
Ciągle im to powtarzam. – zacmokała teatralnie Angel. Jako jedyna nie miała
cieni pod oczami i wyglądała na ani trochę nie zmęczoną.
-
Angelica.
-
Diabelica. – powiedział cicho Lou w tym samym momencie tak, by kobieta go nie
słyszała. Niall za to parsknął śmiechem, a wampirzyca zmroziła go spojrzeniem.
-
Oh, wydaje mi się, że nie poznałam cię wcześniej… - mama przyglądała się
badawczo brunetce.
-
Dołączyła do nas niedawno. Jest przyjaciółką Liama. – wyjaśniła Jesy.
-
Rozumiem. – przytaknęła wyraźnie nie usatysfakcjonowana, ale nie mierzyła jej
już wzrokiem tak otwarcie. Uznaliśmy, by nie mówić mamie o jej… pochodzeniu. W
końcu wampir zabił jej przyjaciół- rodziców Jade. Moja rodzicielka była jedną z
osób, które nienawidzą rasy wampirów.
-
Pójdę pomóc Leigh. – stwierdziła Perrie i wolnym krokiem opuściła
pomieszczenie.
-
Biedna Jade. Naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Jej matka tak bardzo się
starała, by Jade miała normalne życie. – mama pokręciła głową.
-
Wiedziałaś o tym, że Jade ma siostrę? – spytałam ją. Ostrożnie przytaknęła. –
Wiedziałaś?! Dlaczego nic nie mówiłaś?!
-
Bo Jade by miała życie jakiego dla niej nie chciała Elise. Elise chciała, by
jej córka pozostała śpiewakiem. Gdybym opowiedziała Jade o Nadie, na pewno
chciałaby ją poznać. A to było niebezpieczne. Jade nie mogła dotknąć wody. –
wytłumaczyła.
-
Mogłaś chociaż mi powiedzieć! – obruszyłam się. Poczułam, że Louis kładzie rękę
na mojej dłoni, ale szybko ją strąciłam, za nim mama zdążyła zauważyć ten gest.
-
Jesteś jej najlepszą przyjaciółką. Na pewno byś jej w końcu powiedziała. –
stwierdziła. I być może trafnie, ale nie dam tego po sobie poznać.
-
Chyba muszę się przejść. – wymamrotałam i nie zważając na wołania matki wyszłam
z domu. Przez chwilę biegłam. Chciałam jak najszybciej się oddalić. Nawet nie
wiem jak, ale trafiłam na zejście do plaży. Nogi same mnie poniosły w to
miejsce. Kiedy byłam mała i obraziłam się na mamę za coś, to zawsze tutaj
przychodziłam. Siedziałam chwilę na piasku, szum morza mnie uspokajał.
Przychodziłam potem z powrotem do mamy i ją przepraszałam.
-
El. – usłyszałam znajomy głos. Nabrałam gwałtownie oddechu i się odwróciłam
wiedząc kogo zobaczę. Szatyn zbliżał się do mnie, aż w końcu stanął ze mną
twarzą w twarz. Jesteśmy praktycznie identycznego wzrostu.
-
W porządku? Czemu za mną poszedłeś? – spytałam.
-
Pytanie brzmi, czy z tobą w porządku. A odpowiedź na pytanie czemu za tobą
wybiegłem jest oczywista. – wywrócił oczami, ale widziałam napięcie w jego
ramionach.
-
Przepraszam, że cię odepchnęłam. Nie chciałam, żeby… mama nas zobaczyła. –
wyznałam. Louis widocznie się rozluźnił.
-
Uf, a więc to nie chodzi o mnie. Nie, czekaj. Jednak o mnie. Dlaczego nie
chcesz by twoja mama… - nie pozwoliłam mu dokończyć.
-
Jest specyficzną osobą. Widziałeś jak zareagowała na wieść o tym, że mieszkamy
wszyscy razem w jednym domu. Nie podoba jej się to, że dzielę dom z pięcioma
innymi chłopakami.
-
Czyli nie zamierzasz jej powiedzieć, że jesteśmy razem? – próbował ukryć urazę.
-
Ugh, nie… To znaczy, na pewno jeszcze nie teraz. Ale jej powiem. Obiecuję. –
splotłam jego palce ze swoimi.
-
Okey. – uśmiechnął się lekko. Zadrżałam. Tak szybko wybiegłam z domu, że nawet
nie wzięłam jakiegoś ubrania wierzchniego. Louis też nie miał na sobie kurtki.
-
Zależy mi na tobie, wiesz? – przytuliłam się do niego, a on przycisnął mnie
mocniej do siebie.
-
Nie, nie wiem. – droczył się, więc uszczypnęłam go w bok – Mi na tobie też.
Bardzo. Dlatego musimy wracać, bo się przeziębisz.
-
Ja nie choruję. – przypomniałam, ale posłusznie razem z nim kierowałam się już
do domu.
-
Mhm. A co to było to, kiedy nie mogłaś nawet słowa powiedzieć?
-
Ej! Byłam wykończona. I trochę nadużyłam głosu. – dałam mu kuksańca w bok.
-
Co nie oznacza, że też nie odczuwasz zimna. Tak się składa, że cała się
trzęsiesz. – zaśmiał się.
-
Ty też. – zachichotałam.
-
Wcale nie.
-
Wcale tak.
-
Wcale nie.
-
Wcale tak.
-
Nie-e.
-
Głupiec.
-
Ale twój. – wyszczerzył się. Popatrzyłam mu w oczy z rozbawieniem. Kocham to
uczucie. I kocham kiedy mówi, że jest mój. Nie mogę uwierzyć. Długo nie mogłam
się zebrać by wyznać mu swoje uczucia. Aż w końcu on to zrobił pierwszy. I
teraz jesteśmy razem. „Razem”. Piękne słowo. W ogóle świat wydaje się jakiś
piękniejszy ostatnio. Czy to jest miłość?
****Harry****
-
Harry. Harry? Czy ty nas w ogóle słuchasz? – denerwował się Zayn.
-
Hm? – mruknąłem odwracając wzrok od okna. Lou i El wyglądali na naprawdę
szczęśliwych. Dobrze, że przyjaciel w końcu odważył się wyznać jej swoje
uczucia.
-
Harry, rozmawiamy o tobie! Wyglądasz na najmniej przejętego całą tą sytuacją. A
to właśnie ciebie najbardziej powinno to obchodzić.
-
Ten cały Trybunał? Proszę, one nie mogą mi nic zrobić. To ta syrena na mnie
skoczyła. – powiedziałem po raz dziesiąty.
-
Ale ją zabiłeś.
-
Broniłem się.
-
Co nie zmienia faktu, że nie żyje. – wywrócił oczami Liam.
-
Ten Trybunał to jakaś bujda. Nie ma czegoś takiego. – stwierdziłem.
-
Nadie powiedziała, że mogą nawet wydać na ciebie karę śmierci, za to co
zrobiłeś. – westchnął smutno Niall.
-
To może po prostu nie pójdę na tą całą naradę czy coś tam? – zaproponowałem.
-
Po pierwsze to się nazywało Najwyższy Trybunał. A po drugie zaciągną cię siłą
jeśli nie pójdziesz. Lub od razu wykonają wyrok.
-
One nie mogą wyjść na ląd dalej niż kilometr. – przypomniałem.
-
I co? Zamierzasz się ciągle ukrywać? A co z Jade? – na wzmiankę o niej moje
serce się ścisnęło – Ona też nie wyjdzie do ciebie.
-
Nadie powiedziała, żebyśmy się spotkali dzisiaj o osiemnastej na plaży. Poda
nam więcej informacji na temat rozprawy, oskarżeń i wszystkiego innego o czym
powinniśmy wiedzieć. – powiedziała Perrie.
-
A Jade? – dopytywałem się.
-
O nią musisz zapytać Nadie. Ja wiem tylko tyle co ty. – odpowiedziała smutno
Pezz.
-
To co teraz? – Jesy nerwowo bawiła się palcami.
-
Chyba możemy jedynie czekać. – westchnął Zayn.
-
Idę pomóc Kate przy obiedzie. Nie mogę siedzieć w miejscu. – oznajmiła
Leigh-Anne.
-
El i Lou jeszcze nie ma? Gdzie oni się podziewają? Jest strasznie zimno, a oni
poszli bez kurtek. – wzdrygnęła się Jesy.
-
Myślę, że im jest całkiem ciepło. – mruknąłem pod nosem na wpół się uśmiechając
– Idę się przejść. Nie mogę siedzieć i nic nie robić.
Chwyciłem
kurtkę i opuściłem dom zamykając za sobą drzwi.
C.d.n…
____________________________________________________________
Cześć!
Cóż, trochę naciągnęłam dla Was swojego czasu bo właśnie powinnam się uczyć. No, ale czego to ja dla Was nie zrobię :D
Dziękuję za wszystkie miłe słowa od Was. Jesteście taaacy kochani ♥
W rozdziale nie idę z akcja za bardzo naprzód. Musze jeszcze ją trochę dokładniej przemyśleć. Za to postarałam się spełnić Wasze prośby w sprawie Elounor :P Może być?
Może rozdział trochę nudny, w sensie, że nic się nie dzieje, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle xd Wybaczcie. Trochę się śpieszyłam, bo mam masę nauki.
Dlatego też już nie przeciągam i idę się uczyć angielskiego. Cała strona słówek na jutro :))))
A więc życzę Wam powodzenia w szkole, jeszcze raz wszystkim dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie tego rozdziału. Pamiętajcie, że bardzo Was kocham i będę Wam wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiliście :)
Wasza Nicol <3