sobota, 29 marca 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 5


China Town


***Jade***
- Jade! Jade! Obudź się! – Ktoś potrząsł moimi ramionami. 

Od razu otworzyłam oczy. Już był ranek? Czułam się, jakbym dopiero co zasnęła.

- Jade, wszystko w porządku? Dlaczego krzyczałaś? – wypytywała mnie Perrie. 

Była zaspana, widocznie dopiero wstała z łóżka, ale mimo to była wyczuwalnie zaniepokojona.

- Ale ja nie krzyczałam - zdziwiłam się pytaniem Pezz.

- Jak to? Przecież tutaj byłem. Nie mogłem cię dobudzić. – Harry wydawał się być roztrzęsiony. 

Nie miałam pojęcia, co się działo. Po co miałabym krzyczeć?

- Może jakiś zły sen? – Eleanor próbowała wyjaśnić całą sytuację.

- Nie, nie śniło mi się nic konkretnego. Tylko piasek – przypomniałam sobie, a gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowo, doszło do mnie, jak głupio to brzmiało.

- Piasek? Ale jaki piasek? Taki z piaskownicy? – dziwiła się Perrie, a ja byłam jeszcze bardziej zaskoczona od niej.

- Może był tam jakiś potwór piaskowy, czy coś w tym stylu? – podpowiadał Harry. 

Pokręciłam głową.

- To nie był piasek z piaskownicy. Przypominał bardziej taki z nad morza. Z resztą nieważne, nie wiem, co wygaduję. Przepraszam, że was obudziłam, ale nawet nie wiedziałam, że krzyczałam – przeprosiłam. 

Miałam wrażenie, że plątał mi się język i nie umiałam się wysłowić. Zrzuciłam winę na kiepski sen i gwałtowną pobudkę.

- Nic się nie stało. I tak pora już wstawać, dochodzi dziewiąta. – Wzruszyła ramionami Eleanor i posłała mi pocieszający uśmiech.

- Zrobię śniadanie, na co macie ochotę? – zapytała wesoło blondynka. 

Cieszyłam się, że mój głupi sen odszedł w niepamięć. To było nieco upokarzające.

- Oh, ja bym chciała omlet! – przytaknęła El i wyszła razem z Pezz z mojego pokoju, po czym jak mniemałam, udały się do kuchni.

- Na pewno wszystko dobrze? – Harry złapał moją dłoń i przyglądał mi się uważnie.

- Tak, tak, wszystko w porządku – zapewniłam go i się uśmiechnęłam, by potwierdzić swoje słowa. – Obudziłam cię?

- Wcale. No, może trochę – zaśmiał się cicho i przetarł dłonią zaspane oczy. 

Rozejrzałam się po mojej sypialni. Hej, a tak właściwie jak się tu znalazłam? Harry chyba musiał zauważyć moje zakłopotanie, bo zaraz wyjaśnił:

- Zasnęłaś wczoraj podczas filmu i przyniosłem cię tutaj.

- Oh, dziękuję.

- Nie ma za co. Chciałem cię zanieść do siebie, ale Perrie mi nie pozwoliła. - Skrzywił się. 

Dałam mu sójkę w bok, po czym się zaśmialiśmy. Poczułam, że zrobiło mi się gorąco na myśl o tym, że mogłabym spać z Harrym w jednym łóżku. Czy było jeszcze za wcześnie? Zdecydowanie tak, ale z drugiej strony chyba bym się skusiła... 
Tylko na spanie, nic więcej. 
A przynajmniej tak sobie wmawiałam.

- Chodźmy na to śniadanie. – Pokręciłam głową z rozbawieniem. 

Miałam wrażenie, że Harry wiedział o moich kosmatych myślach sprzed chwili. Czy Amory miały taki szósty zmysł, który im podpowiadał o czyichś najskrytszych pragnieniach? Na przykład tych zmysłowych? Miałam nadzieję, że nie, bo to dopiero by było upokarzające. 
Wygramoliłam się z łóżka, zarzuciłam na siebie szlafrok i razem z chłopakiem udaliśmy się do kuchni. Tam Pezz i El zajęły się już posiłkiem, a zaraz dołączyli do nas Niall i Louis.

- Omlet! – ucieszył się blondyn i zaczął jeść. – Jejku, pyszne! Czyje to dzieło?

- Moje, dziękuję. – Uśmiechnęła się przyjaźnie Eleanor.

- Louis, dbaj o nią – powiedział śmiertelnie poważnie Niall, a zaraz potem zaczął się śmiać z wyrazu nagle pobladłej twarzy Tomlinsona. El z resztą też nie była lepsza. Jej policzki nabrały koloru dorodnych pomidorów.

- W sensie? – wydukała zakłopotana.

- Oj, daj spokój. Wszyscy to widzą. – Wzruszył ramionami blondyn i nałożył sobie jeszcze jedną porcję omletu. 

Jeżeli reszta szybko tutaj nie przyjdzie, to będą musieli sobie sami zrobić śniadanie.

- Nie wiem, o czym ty mówisz - burknął Louis, chcąc uciąć temat. 

Niall jednak wywrócił oczami i dalej prowokował parę przyjaciół.

- Wmawiaj sobie.

- Pezz, powiedz mu coś – jęknęła szatynka, posyłając błagające spojrzenie Perrie.

- Przecież nie będę kłamać – zachichotała cicho. 

El zmrużyła gniewnie oczy na ten komentarz.

- Piąteczka! – zaśmiał się Niall i przybił sobie dłonie z blondynką.

- Zdrajca – fuknęła Eleanor, odsunęła swoje krzesło i wyszła z kuchni.

- Długo się będzie gniewać? – zapytał Harry, gdy Perrie i Nialla nawiedziła kolejna fala śmiechu.

- Nie. Jak tylko Louis do niej pójdzie zapomni o bożym świecie – zachichotała znowu Perrie. 

Najwidoczniej udzielił jej się złośliwy humorek. Nie mogłam zaprzeczyć, mnie również śmieszyły ich żarty, ale starałam się zachowywać pozory. Wiedziałam, że to był nieco drażliwy temat.

- Ja tu nadal jestem – odchrząknął gniewnie Lou.

- Ups. Ale wtopa. – Perrie zasłoniła teatralnie usta ręką i się ponownie zaśmiała. 

Szatyn tylko zacisnął usta w wąską linię. Odstawił brudny talerz do zmywarki i wyszedł z kuchni. Odprowadziliśmy go wzrokiem.

- Zakład o dychę, że poszedł do El – odezwał się nagle Harry.

- Stoi. – Niall uścisnął jego rękę, a w kuchni zapanowała dziwna cisza.

- To co dzisiaj robimy? – zapytałam, by rozkręcić rozmowę.

- Ja się chciałam trochę rozejrzeć po okolicy, a wy macie jakieś plany? – Pezz wzięła łyk soku ze szklanki. 

Jak na zawołanie mi też się zachciało pić. Podniosłam do ust naczynie z sokiem pomarańczowym.

- Nic konkretnego. Obiecałem Leigh-Anne trochę poszperać z nią w księgach Avalon – oznajmił blondyn.

- Co? – zadławiłam się napojem. Musiałam zakasłać, by pozbyć się soku z gardła.

- Czemu? Po co? – dopytywała się zaskoczona Perrie.

- Leigh-Anne szuka sposobu, aby się z nią skontaktować - westchnął bezradnie Niall.

- To niebezpieczne, Leigh nie powinna tego robić. Jeszcze nawet nie zebrała sił po rytuale. – Harry pokręcił głową z dezaprobatą.

- Zgadzam się – przytaknęła mu Perrie.

- Leigh-Anne czuje się winna. Nie spocznie póki nie znajdzie sposobu, by się porozumieć z Av – stwierdziłam.

- Co nie zmienia faktu, że nie jest na to gotowa – kontynuował Amor.

- Ale ona nie chce czarować, chce po prostu poczytać i być może znaleźć jakieś informacje na ten temat – wyjaśnił Niall.

- A ty tam po co? Proszę cię, wiem, że Avalon jest dla ciebie bardzo ważna, ale nie naciskaj na Leigh-Anne. – Perrie posłała znaczące spojrzenie Niallowi.

- Ale ja jej do tego nie namawiałem! – oburzył się. - Ona sama to wszystko wymyśliła, jak jej opowiedziałem o tym, jak Av kontaktowała się z babcią po Drugiej Stronie – bronił się.

- To po co jej to mówiłeś? 

Ta konwersacja zaczęła się robić coraz cięższa, a atmosfera znacznie się napięła.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że nie można! – Niall wywrócił sarkastycznie oczami.

- Ej, spokojnie! Nic się przecież nie stało. – Postanowiłam wkroczyć do akcji i ich trochę uspokoić.

- To niech ona na mnie nie naskakuje! – Niall wskazał na dziewczynę.

- To ty zacząłeś! – Nie dawała za wygraną Perrie.

- Hej. - Dalej próbowałam im przerwać, jednak przekrzykiwali mnie.

- Ja nic nie zrobiłem!

- Nic, wcale, tylko dałeś fałszywą nadzieję Leigh-Anne na rozmowę z Avalon!

- Ja tylko wspomniałem o Drugiej Stronie! Sama by się w końcu dowiedziała o niej z ksiąg.

- Halo, ludzie.  - Chyba w ogóle nie zdawali sobie sprawy z tego, że tam byłam. Jakby w ogóle mnie nie słyszeli.

- Teraz ona będzie sobie na tym niszczyła zdrowie. Kto wie, jaka niebezpieczna potrafi być magia? Nigdy nie miałyśmy z nią do czynienia na dłuższą metę – drążyła Perrie.

- A ja skąd mam to wiedzieć? Ja jej do niczego nie namawiałem. Przyznaj się, że po prostu cię denerwuje, jak ktoś podejmuje decyzję bez wcześniejszego konsultowania tego z tobą! To ty masz obsesję nad kontrolowaniem czyjegoś życia - stwierdził Niall.

- Nie prawda! Przyznaj się, że sam chciałeś porozmawiać z Avalon! Nie zrzucaj winy na Leigh-Anne!

- Dość! – wrzasnęłam dźwięcznie. 

Perrie, Niall i Harry skrzywili się, po czym natychmiast zasłonili uszy dłońmi. Wszystko, co szklane - talerze, szklanki, dzban i kubki - popękało w jednej chwili. Poszła w mak nawet jedna szafka ze szklanymi drzwiczkami. 
Na szczęście, okna wytrzymały... 

Zamrugałam oczyma, by się pozbyć żółtego koloru tęczówek i przywrócić nie zagrażającą nikomu barwę głosu. 

– Już? Dotarło? – zapytałam, patrząc wyczekująco na przyjaciół.

- Tak - jęknął Niall, rozsmarowując sobie dwoma palcami obolałe skronie.

- Nie chcę słyszeć więcej kłótni, jasne? Musimy żyć w zgodzie, inaczej się znienawidzimy. Perrie, on nic nie zrobił, Leigh-Anne sama na to wpadła. Byłam przy tym. Pamiętaj, że on teraz też przeżywa ciężkie chwile. Jednak na pewno nie kazałby Leigh zrobić czegoś, co mogłoby jej zagrażać. Niall, ona po prostu się martwi o Leigh, nie chce, aby stała jej się znowu krzywda. Harry, przepraszam, byłeś w zasięgu mojego głosu - mówiłam do każdego po kolei stanowczym głosem, ale do Amora uśmiechnęłam się przepraszająco. – A teraz czy chcecie sobie coś powiedzieć? 

Założyłam ręce na piersi. Czułam się jak przedszkolanka.

- Przepraszam - westchnęła niechętnie blondynka.

- Wybacz. – Niall wywrócił oczami.

- Chyba trzeba kupić nowy zestaw talerzy i szklanek - odezwał się nagle Harry. 

Rozejrzałam się po bałaganie, który narobiłam.

- Zajmę się tym – obiecałam. – Ale teraz za karę ktoś tu posprząta i będzie to Pezz oraz Nialler.

- Nie ma mowy! – wyśmiał mnie Niall, chwycił kawałek chleba i cały czas się śmiejąc, opuścił kuchnię.

- Kto nabrudził ten posprząta. – Perrie uciekła z pomieszczenia, szczerząc się jak głupi do sera.

- Ale... – jęknęłam zbita z pantałyku. – Ej, wracać mi tu! - krzyczałam za nimi, ale na marne.

- No, kotek... Daj znać, jak skończysz. – Harry prześlizgnął się obok mnie.

- Nie pomożesz mi? – patrzyłam, jak chłopak ucieka po schodach na górę. A to zdrajca! – Harry?!

Cisza. Oczywiście.

Westchnęłam ciężko i zabrałam się za sprzątanie kawałków szkła ze stołu. Dzbanek z sokiem pękł i praktycznie wszędzie był sok pomarańczowy. 
Świetna robota, Jade.

- Żartowałem – usłyszałam za sobą roześmiany głos Stylesa.

- No ja myślę! Nie odezwałabym się do ciebie przez cały dzień. – Odwróciłam się do niego i podparłam ręce pod boki.

- Potrafiłabyś? – Uniósł zawadiacko brew, uśmiechnął się i zaczął zamiatać podłogę. 

Oczywiście, że nie potrafiłabym. Ale on miał myśleć, że jak najbardziej.

- Nie wiedziałam, że potrafię zbić szkło - westchnęłam. 

Sprzątania było naprawdę sporo.

- Pewnie zazwyczaj używałaś głosu na zewnątrz, gdzie było mniej naczyń – stwierdził, wzruszając ramionami.

- Czemu ci dzisiaj tak odbija? – zaśmiałam się, kręcąc głową. 

Wyrzuciłam dosłownie połowę talerza do kosza na śmieci.

- A czemu nie? Jest grudzień, do tego całkiem ładna pogoda. Tylko się cieszyć. – Uśmiechnął się promiennie. Kochałam ten uśmiech. Mogłabym się godzinami po prostu gapić, jak się tak szczerzył. Nie sposób oderwać od niego oczu. – Ziemia do Jade! Halo? Słyszysz mnie?

- Oh, tak, słucham? Zamyśliłam się - oprzytomniałam. 

Zarumieniłam się, gdy Harry posłał mi znaczące spojrzenie w odwecie. Znów przez myśl mi przeszło, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że był powodem mojego zamyślenia.

- Zapytałem, czy pojedziemy na małą wycieczkę do Liverpoolu? Nie mamy planów na dzisiaj, a myślę, że taki wypad by nam dobrze zrobił – powtórzył.

- To jest świetny pomysł – zgodziłam się z nim, zbierając większe kawałki szkła z podłogi. – Będę mogła tam odkupić talerze.

- Tak, będziesz mogła – zarechotał, wywracając oczami.

- Uważaj, Styles – zagroziłam mu, ale moje groźby na nic się zdały, bo oboje parsknęliśmy śmiechem.

***

- Do C&A! Nie, nie! Do H&M! – mówiła niezdecydowana Eleanor. 

Na szczęście, nie gniewała się za długo. Jak tylko usłyszała, że jechaliśmy na wycieczkę, od razu powrócił jej dobry humor.

- Ej, a może do kina? Jest na ostatnim piętrze, a akurat grają film z Seleną Gomez – oznajmił Zayn.

- Nie wiem, „Spring Breakers"? Nie jestem przekonana. - El wydęła usta.

- Ja też nie mam ochoty na coś takiego – zgodził się z nią Lou.

- Ja ogółem nie chcę siedzieć w miejscu. Może gdzieś pójdziemy? – zapytałam.

- Ale gdzie? – zastanawiał się Niall.

- Może do China Town? Ponoć jest tam pięknie o tej porze i jest dobre jedzenie – zaproponował Harry.

- O, tak! W tej dzielnicy jest kolorowo, wszędzie są lampiony. Są zabawne sklepy z drobiazgami i świetne restauracje – opowiedziała podekscytowana Leigh-Anne.

- Dokładnie – potwierdził Niall. – Byłem tam kiedyś, niesamowite miejsce. Pilnujcie dobrze torebek, dziewczyny.

- Co? – spojrzałam na niego pytającym, a jednocześnie wystraszonym wzrokiem.

- A więc postanowione! Pakujemy się do samochodów i jedziemy – zarządził Zayn. 

Wróciliśmy na parking i wsiedliśmy do pojazdów. Była nas dziesiątka, czyli wypadało równo po pięć osób w każdym aucie. Pierwsze prowadził Louis, a wraz z nim był Liam, Leigh-Anne, Jesy i Niall. U nas kierowała Perrie (po długiej kłótni z Zaynem), a na siedzeniach pasażera siedzieliśmy wraz z Eleanor i Harrym. Po godzinnej jeździe, przez te męczące korki, dotarliśmy na miejsce. Zaczęło się już ściemniać. Latarnie się zapaliły, a na ulicy zapanowała przyjemna atmosfera. Dzieci biegały z patyczkami w rękach, z których leciały iskry. O ile pamiętam to się chyba nazywało zimne ognie, prawda? Ślicznie to wyglądało. Ja nigdy nie miałam w ręku czegoś takiego.

- Jestem głodna, a wy? Może chodźmy na sushi, czy coś? – spytała Leigh-Anne.

- Wolę "coś". Ja też już zgłodniałem. Idziemy? – Niall machnął na nas ręką i nas wyprzedził w poszukiwaniu restauracji. 

Zaśmialiśmy się tylko i ruszyliśmy za nim. Pozwoliliśmy mu wybrać i już po chwili siedzieliśmy na wygodnych kanapach przy stole w całkiem przytulnej knajpce. 

Jedzenie było wspaniałe. Zamówiłam sobie ryż z warzywami i z kurczakiem. Będziemy musieli tu kiedyś wrócić.

- Ale się obżarłam - jęknęła Jesy. 

Zamówiła makaron z pędami bambusa, jeśli się nie myliłam. Coś w tym stylu, tylko kelner to jakoś dziwnie nazywał.

- Ja też. Ale to jest takie dobre! - westchnął Liam i włożył do ust jeszcze jeden kawałek sushi.

- To jest w ogóle jadalne? – skrzywiłam się. 

Nigdy nie jadłam sushi i nawet nie zamierzałam. Nie lubiłam ryb, a co dopiero surowych! Nikt nie był w stanie mnie przekonać do spróbowania.

- Jasne, to jest pyszne! – oburzył się Zayn i od razu włożył do buzi rybę. 

Pokręciłam tylko głową i wzięłam do ręki swoją filiżankę z chińską herbatą. Ciekawe, prawda? Sądziłam, że tylko i wyłącznie angielska herbata może być dobra, ale myliłam się. Ta też bardzo dobrze smakowała.

- Chodźmy się jeszcze trochę przejść. Zaraz będziemy musieli wracać, a nie chcę jechać taki obżarty. - Oparł głowę o zagłówek Louis. 

Wszyscy mu przytaknęliśmy. Nie miałam jeszcze ochoty wracać, ale byłam już troszkę zmęczona. Zapłaciliśmy i opuściliśmy lokal. Na dworze zrobiło się zupełnie ciemno, a chińskie lampiony wraz z latarniami oświetlały ulicę czerwonym i złotym blaskiem. Tutaj było naprawdę pięknie.

- To co kolejne? Londyn? Może Glasgow? Birmingham? – zaśmiała się Leigh-Anne.

- Ja bym chciał znów odwiedzić Londyn. Dawno tam nie byłem – zamyślił się Harry.

- My też. Na początku tam mieszkałyśmy, ale tylko przez pół roku. Świetne miejsce by dobrze zarobić w barach z muzyką na żywo. Niestety, było nam w tym mieście strasznie tłoczno i stwierdziłyśmy, że lepiej będzie gdzie indziej. Przeprowadziłyśmy się do Birmingham, ale szału również nie było. Kolejne pół roku spędziłyśmy tam, aż w końcu znalazłyśmy się w Manchesterze – przypominałam sobie naszą wędrówkę po kraju w poszukiwaniu dla siebie odpowiedniego miejsca. 

Uwielbiałam przeprowadzki, ale jednocześnie ich nie znosiłam.

- A jak się poznałyście? – zagadnął Niall.

- Cóż, poznałyśmy się w szkole - odpowiedziała Jesy. - Jade, Eleanor i Perrie są z South Shields. Leigh jest z High Wycombe, a ja z Londynu. Razem z Leigh-Anne i Perrie chodziłyśmy do szkoły artystycznej w Londynie, a potem pojawiły się dwie nowe dziewczyny. Jak się okazało były to Eleanor i Jade. Na początku Perrie chciała, aby się trzymały z nami tylko ze względu na to, że też były Śpiewakami, a Jade do tego miała najpotężniejszy głos. Szybko się jednak zaprzyjaźniłyśmy.

- Znałyście się wcześniej? – zaciekawił się Harry.

- Jade i ja tak, byłyśmy razem od dziecka. Pezz, Jesy i Leigh poznałyśmy dopiero w Londynie – wyjaśniła El.

- Musiałyśmy opuścić South Shields ze względu na mnie. Nie mogłam sobie poradzić ze śmiercią rodziców i wtedy mama Eleanor zdecydowała, że najlepiej będzie jak zmienimy otoczenie – dodałam.

- Ej, słyszycie to? – powiedział nagle dziwnie podejrzliwym tonem Louis.

- Co? – zapytała Leigh, ale Lou uciszył ją gestem ręki. 

Cicho, na palcach, podszedł do bocznej uliczki pomiędzy dwoma blokami.

- Coś jakby warczenie. – Zatrzymał się i nasłuchiwał. - Tędy! – stwierdził i ruszył przed siebie.

- Louis, czekaj! – Eleanor i Liam pobiegli za nim. 

Niewiele myśląc, ruszyłam za nimi. Pomiędzy budynkami mieściło się wąskie przejście, a dalej był już tylko ślepy zaułek z paroma kontenerami na śmieci. To miejsce znajdowało się z dala od latarni, więc było znacznie ciemniej niż na ulicy. 
Jednak z łatwością rozpoznałam twarz dziewczyny stojącej kilka metrów od nas.

- Nie, to wasz problem – powiedziała groźnie do mężczyzny przed sobą. 

Syknęła i ukazała swoje kły, a krew w moich żyłach zastygła.
Angelica.







___________________________________________

Heeeeeeej! :)

Angelica! Angelica! Tak  bardzo ją polubiliście, że absolutnie nie mogła zniknąć i się już nie pojawić :D Z resztą, nigdy nie myślałam, aby już się nie pojawiła. Też ją polubiłam ;) 

W pytaniach do bohaterów ktoś się zapytał Angeliki czy wróci, a ona odpowiedziała, że absolutnie nie. Nie kłamała. Ona nie wróciła, nie chciała, przecież to jej nie na rękę, prawda? Tyle, że ona nie ma tu nic do gadania! To ja tutaj decyduję, kto zostaje, kto odchodzi hyhyhy :D
Tak więc fanfary... Angelica! Yaaaay :)

Cóż, mam nadzieję, że rozdział się wam podobał^^ Jeśli możecie to bardzo proszę o komentarze, zgoda? Z rozdziału na rozdział jest ich coraz mniej, a to bardzo pomaga w pisaniu. Możecie to dla mnie zrobić? :)

Szczerze mówiąc mam teraz wenę i napisałam wczoraj już 9 część RH2, ale niestety i tak czy siak będziecie musieli poczekać do kolejnej soboty... (A wiedzieliście, że zły humor pomaga pisać? Normalnie aż sama sie zdziwiłam!) Piszę trochę naprzód, w razie gdybym miała tak zawalony tydzień i nie mogła napisać nic w trakcie. Zwłaszcza, że teraz nadchodzą egzaminy (3 TYGODNIE! OMMMGGG!). Jak będzie już trochę luźniej to myślę, że powrócę do dwóch rozdziałów w tygodniu, co Wy na to? ;)

Troszkę się rozpisałam, ha! Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca :)

Miłego weekendu! (Mnie czeka sprzątanie...)
Nicol <3

P.S. Zachęcam do pytania bohaterów!

czwartek, 27 marca 2014

Krótkie imaginy z gifami 22

Hej, hej!
Dzisiaj mam dla Was trochę imaginów z gifami :) 
Mam nadzieję, że poprawią Wam troszkę humor!
(Przypominam, że nie są mojego autorstwa, biorę je z różnych stronek na Fb i TT :P )
Miłego czytania!





******

Z serii najprzystojniejsze modelki świata:



******


Liam: Niall, (T/I) idzie!

Niall: Czas na podryw!






******

Ty: Niall umiesz tak ? : 



Niall : jasne 






******

*Harry zgubił wasze dziecko i teraz go szuka....*
Styles: O japierdziele (T.I) mnie zabije






******

Przebierasz się nie wiedząc że Liam i Zayn cię podglądają.
Liam : A nie mówiłem że ideał ...






******

Harry: widzisz ?
Ty: takk ?
Harry: *pokazuje Jego lalkę* On naprawdę chce Cię pocałować, ale boi się, że go odrzucisz






******

Niall: Chcesz spędzić dzisiejszy czas ze mną ?
Ty: *oniemiałaś*
Niall: Więc jak ?
Ty: TAK ! 





******

*Harry jest bardziej nieśmiały gdy ktoś podczas wywiadu powie Twoje imię.*






******

Harry coś często pokazuje środkowy palec...
1.


2.


3.


4.


5.


6.


7.







******

*Ty i Twój mąż idziecie razem na obiad.*
Ty: Jestem gotow.. *Wtedy widzisz, że Harry czyta waszej córce Darcy książkę.*





******

*Niall uczy Waszego synka tańczyć.*





******


Niall: [T.I] ZGODZIŁA SIĘ BIERZEMY ŚLUB !
Zayn: I JA JESTEM JEGO DRUŻBĄ !



******


PRZEDSTAWIAM WAM DZIECKO SPECJALNEJ TROSKI (CZYT. NIALL HORAN)






******
SŁAWA ZMIENIŁA NIALL'A
.
.
.
.
.


******

Mam nadzieję, że się podobało :)

Nicol <3

P.S. Zapraszam do pytania bohaterów RH w zakładce u góry! :)

sobota, 22 marca 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 4


Love Drunk


***Jade***
Szłam wydeptaną ścieżką poprzez las. Wydawało się robić coraz ciemniej, może tutaj były gęstsze zarośla? A może już się po prostu ściemniało? Nie wiedziałam, ale powinnam się pośpieszyć. 
Nadal czułam się nabuzowana i nie mogłam się doczekać momentu, kiedy będę mogła to wszystko z siebie wypuścić. Stwierdziłam, że jeśli się przemienię w swoją głęboko ukrywaną drugą tożsamość, to będzie mi znaczniej łatwiej pozbyć się tego uczucia. 
Zamknęłam więc oczy i nabrałam głębokiego oddechu. W jednej chwili każdy dźwięk, który był wokół mnie, teraz był nieco bardziej wyraźny. 

Każdy szelest. 
Każdy szept. 
Każdy krok. 

Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Już od długiego czasu nie pozwalałam tej części siebie ujrzeć światło dzienne. Teraz poczułam się zadziwiająco wolna i niczym nieskrępowana. 

Odgoniłam ręką jakiegoś nieznośnego komara, którego zbyt dobrze słyszałam. Byłam zaskoczona tym, że było ich ciągle tak wiele, w końcu był już grudzień, a dokładniej pierwszy dzień miesiąca. Możliwe, że to przez całkiem wysokie temperatury jak na tę porę roku.

Powinnam się streszczać. Nie chciałabym wracać do domu po zmroku, jeszcze nie znałam za dobrze okolicy.
 Co mogłabym zaśpiewać? Czułam się w miarę dobrze, mimo bagażu negatywnych doświadczeń z ostatnich dni. Liam mi ostatnio powiedział, że nie mogłam być smutna. Gdy zapytałam go dlaczego, odpowiedział mi, że bycie teraz smutną, byłoby jak uderzenie Avalon w twarz. Nie po to oddawała życie, abym była nieszczęśliwa. 
Liam miał rację. 

Właśnie zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od ostatnich paru dni byłam tak daleko od Harry'ego. Moje myśli krążyły ciągle wokół jego osoby. Byłam w końcu wolna od bólu, a moje uczucia odblokowały się, przez co byłam jeszcze bardziej radosna. Mogłam spokojnie o nim myśleć i nie liczyć się z konsekwencjami, bo ich po prostu n i e  b y ł o.

Z zamyślenia wyrwała mnie dopiero gałąź, w którą uprzednio weszłam i boleśnie odczułam jej ostre końce na ramieniu oraz szyi. 
No dobrze. Powinnam troszkę mniej myśleć, a więcej poświęcać uwagi otoczeniu. Skupiłam się nad doborem piosenki. Jednak zamiast wymyślać linijki tekstu, chcąc niechcąc przywołałam w głowie obraz pięknych, zielonych oczu, brązowych loków, których już nie raz mu pozazdrościłam, te słodkie zagłębienia, które się pojawiały za każdym razem, kiedy się uśmiechał i jeszcze...

- Cholera – syknęłam z bólu, gdy potknęłam się o nierówne podłoże i wylądowałam na kolanach.

Czułam pieczenie na prawej nodze oraz na dłoniach, które wyciągnęłam przed siebie, by nie upaść twarzą prosto na kamienie. 
Lekkie wrażenie zrobił na mnie mój odmieniony głos. Tak dawno go nie używałam, że zapomniałam jaki był mocny, a zarazem lekki i bardzo dźwięczny. 

Podniosłam się i otrzepałam dłonie z ściółki leśnej. Zadrapałam sobie kolano i teraz sączyła się z niego nie wielka stróżka krwi, która ubrudziła mi spódnicę. Rana raczej nie była groźna, ale powinnam ją przemyć jak najszybciej. Śmieszył mnie fakt, że tak mało mnie to obchodziło, bo jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to czy Harry będzie na mnie zły czy zaśmieje się z mojej głupoty, gdy mu powiem, że zrobiłam to sobie przez niego. Przypomniała mi się nasza stara piosenka, którą dawno temu napisała Jesy. Była wtedy zakochana po uszy w pewnym chłopaku ze szkoły.

- Can't breathe, can't sleep, crazy what you do to me?
Head is smokin', feeling my heart is open.
So hazy but it's alright, you take me to the dark side.
Dangerous, but I'm fearless, ohhh – zaśpiewałam z początku niepewnie, ale potem nabrałam większej pewności siebie. 

Niesamowite uczucie! Ten nabrzmiały balon, który gdzieś tam we mnie siedział przez cały ten czas, teraz jakby powoli spuszczało się z niego powietrze. Każde słowo było dla mnie czymś niezwykłym i nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo za tym tęskniłam.

- I'm a little bit love drunk
Ever get the feeling where you're miles away
Everybody's looking at me walking, stumbling
Hardly talking, mumbling, going red in the face
Promise I've been drinkin' only lemonade, it's all I take
My heart's just on one about someone
And I'm a little bit love drunk - śpiewałam dalej. 

Ta piosenka idealnie opisywała to, co właśnie czułam. Mało tego, to, co właśnie zrobiłam. No proszę, naprawdę się trochę upiłam miłością. Nigdy wcześniej się nie zakochałam. Owszem, miałam paru chłopaków, mogłam ich policzyć na palcach jednej ręki i podobali mi się, ale nigdy nie byłam szczerze zakochana w żadnym z nich. Może tak było przez klątwę? Bo od początku byłam przeznaczona Harry'emu, a on mi. Z jednej strony lubiłam w ten sposób myśleć, ale z drugiej okropnie mnie to denerwowało. Co by się stało, gdyby Harry nie odnalazł Avalon i nie udałoby mu się zniszczyć klątwy? Czy do końca życia byłabym sama i nieszczęśliwa? Wzdrygnęłam się na tę myśl i zrobiłam się jeszcze bardziej wdzięczna za to, że miałam Harry'ego.

Byłam gotowa wracać do domu. Przemyślałam parę spraw, odetchnęłam świeżym powietrzem i pozbyłam się tykającej bomby, która we mnie siedziała, a o której istnieniu nie miałam pojęcia. Nadal śpiewając, wróciłam na granicę lasu, potem ruszyłam ścieżką przez pole, aż w końcu do ulicy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak daleko zaszłam. Nogi mnie już bolały i czułam się naprawdę zmęczona. Nucąc sobie pod nosem, dreptałam chodnikiem. Obok mnie nagle pojawił się jakiś chłopczyk, który dziwnie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego, a ten nadal miał szeroko otwarte oczy. O co mu chodziło? Czy byłam cała ubrudzona ziemią?

- Dlaczego masz żółte oczy? – zapytał. 

O mój Boże! Zupełnie zapomniałam o tym, że zmieniły kolor. Co ja miałam mu teraz powiedzieć?

- To takie specjalne soczewki kontaktowe – wybełkotałam, a dopiero potem zdałam sobie sprawę, że to świetne uzasadnienie. Idealne wybrnięcie z sytuacji. 

Przybiłam sobie mentalną piątkę. Uwaga, uwaga, wielkie brawa dla Jade!

- Serio? – nie dowierzał i przeglądał mi się badawczo zaintrygowany.

- Jasne. – Wzruszyłam ramionami i się lekko uśmiechnęłam. 

Chłopczyk nieśmiało odwzajemnił mój uśmiech.

- Fajne takie żółte oczy. Też takie chcę – stwierdził.

- Dziękuję – zachichotałam, nie wiedząc, co mu odpowiedzieć.

- Jimmy! Chodź tutaj, kolacja gotowa! – usłyszałam czyjeś wołanie. 

To pewnie była jego mama.

- Może chodź do mojego domu na kolację? Chcę cię pokazać mamie. – Jimmy złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w tamtym kierunku.

- Przykro mi, ale naprawdę nie mogę. Jestem już spóźniona – przeprosiłam szczerze. Mimo kilku wymienionych zdań, zdążyłam go polubić. – Może się jeszcze kiedyś zobaczymy.

- I wtedy powiesz mi, gdzie kupić takie oczy?

- Tak, wtedy powiem – zaśmiałam się. 

Uradowany chłopczyk pomachał mi i pobiegł do domu. Jak tylko zniknął z pola widzenia znów wybuchłam śmiechem. Tak po prostu. 
Zawsze chciałam mieć młodszą siostrzyczkę lub braciszka. Nie wiedziałam czemu, ale miałam świetny kontakt z dziećmi. Zawsze się mnie słuchały i raczej nie płakały, gdy do nich mówiłam. Pamiętałam, że kiedyś zajmowałyśmy się dzieckiem brata Perrie, miało zaledwie kilka miesięcy, ale było przeurocze. Tylko do mnie się uśmiechało, czego Pezz mi ogromnie zazdrościła.

Po drugiej stronie ulicy przechodziła jakaś starsza pani i popatrzyła się na mnie jak na kosmitkę.
Ups. 
Znowu nawaliłam. Zamrugałam oczami tak, aby kolor moich tęczówek wrócił do normy i udawałam, że to ta pani miała jakieś przewidzenia. Kobieta niemal upuściła reklamówki z zakupami, a ja ledwo powstrzymywałam się od kolejnej salwy śmiechu. Poszłam szybko przed siebie, aby zniknąć jej z oczu. 

Po dwudziestu minutach marszu w końcu dotarłam do domu. Słońce już zachodziło.


- Jestem! – krzyknęłam, zamykając za sobą drzwi.

- Harry, słyszałeś?! – zawołał Louis, a w jego głosie mogłam rozpoznać irytację oraz ulgę. Przywitał mnie uśmiechem. – On już na policję chciał wydzwaniać, trzy razy chciał rozpoczynać poszukiwania i wysłał ci ze dwadzieścia smsów, mimo że wiedział, że nie masz telefonu przy sobie. – Wywrócił oczami.

- Jade. – Harry zbiegł po schodach i zamknął mnie w mocnym uścisku.

- Dusisz... mn... - wydukałam, ale jego koszulka tłumiła moje słowa.

- Oh, wybacz. – Odsunął się trochę i przyjrzał mi się badawczo. 

Zaraz jednak posłał mi przepraszający uśmiech oraz pocałował w policzek. Zrobiło mi się ciepło na sercu na myśl, że tak się o mnie martwił. Miło wiedzieć, że nie tylko moje myśli ciągle krążyły wokół jego osoby.

- Co ci się stało w kolano? – zapytała Eleanor, wskazując na ranę.

Czemu wcześniej się przejmowałam tym, co pomyśli Harry? To El zawsze mi suszyła głowę za niezdarność.

- Potknęłam się, muszę to czymś przemyć. – Machnęłam lekceważąco ręką, ale El skarciła mnie wzrokiem. 

Poszła po schodach na górę i nawet nie musiała nic mówić - wiedziałam, że szukała wody utlenionej.

- Harry już nie mógł bez ciebie wytrzymać – parsknął Louis, dźgając Amora w bok z parszywym uśmieszkiem.

- Zamknij się – warknął, wywracając oczami, a my wszyscy się zaśmialiśmy.

- To może obejrzymy jakiś film na wieczór? – zaproponowała Perrie.

- Tak! Mogę ja wybrać? – zapytała Jesy.

- Niech będzie, ale najlepiej jakąś komedię. Przyda nam się na rozluźnienie – stwierdził Zayn.

- Zgoda - westchnęła z rozżaleniem Jesy i oddaliła się. Uwielbiała dreszczowce i horrory.

- Gdzie jest Niall? – Rozejrzałam się, bo kogoś mi brakowało. – Leigh-Anne?

- Niall jest u siebie, Leigh też – odpowiedziała Eleanor, podając mi buteleczkę z środkiem dezynfekującym.

- To ja zaraz przyjdę, ale najpierw do nich zajrzę – oznajmiłam, kierując się w stronę schodów.

- Okej, ale... bądź delikatna. Nie są w najlepszych nastrojach. - Kiwnęła głową Pezz i odwróciła się przodem do salonu. - Nie! Wszystko, tylko nie Igrzyska śmierci! – krzyknęła, słysząc początek filmu.

- Ale dlaczego? - zajęczała Jess.

- Bo nie! Tam są te głupie małpy! – krzyczała dalej blondynka i zniknęła za rogiem. – Poza tym, miała być przecież komedia!

- To, że ty się boisz małpy, to twój problem! – odpyskowała.

- Ja się ich nie boję! – zaprzeczyła Perrie, mimo że wszyscy dobrze zdawaliśmy sobie sprawę z prawdy. 

Parsknęłam śmiechem.

- To nie jest śmieszne Jade! – upomniała mnie groźnym głosem.

- Przepraszam, przepraszam! – Uniosłam ręce do góry na znak poddania się i udałam się czym prędzej na górę. 

Odnalazłam drzwi z imieniem Irlandczyka i zapukałam.

- Tak?

- Cześć. Jak tam? – Wychyliłam głowę zza drzwi i zajrzałam do pokoju.

- Oh, hej Jade. Już wróciłaś? – Niall nie odpowiedział na moje pytanie.

- Tak, kilka minut temu. Będziemy oglądać film, nie chcesz się przyłączyć? – zaproponowałam.

- Nie, dzięki. Posiedzę tutaj – zapewnił, nie podnosząc na mnie wzroku. 

Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na dywanie, naprzeciwko niego. Niall siedział oparty o ścianę przy oknie i wyglądał przez nie bez zainteresowania.

- Wszystko okej? – zapytałam niepewnie, nie wiedząc jak zacząć rozmowę.

- A jak myślisz? – Wywrócił oczami, zaciskając zęby.

Czułam, jakby promieniował smutkiem. Wokół niego panowała napięta atmosfera, którą niemal mogłam dojrzeć gołym okiem. Zastanawiałam się, czy to ze względu na jego szczególne moce, czy przez nieszczęście, które go spotkało.

- Przepraszam. - Spuściłam głowę, czując się winna.

- Nie o to mi chodziło. Źle mnie zrozumiałaś. Nie jestem na ciebie zły, no co ty. – Uśmiechnął się słabo, ale ciągle nie odrywał wzroku od szyby.

- Nie? Ale to ze względu na mnie Avalon... - nie dokończyłam, obawiając się, że mogłabym źle dobrać słowa.

- Tak, ale to był jej wybór, który szanuję, a poza tym, naprawdę cieszę się, że możesz być z Harrym – odpowiedział, po czym dodał już ciszej - Avalon była bardzo dzielna i chciała wam pomóc. To była jej decyzja.

- Tak, ale w ten sposób zraniliśmy ciebie. – Desperacko potrzebowałam, by spojrzał mi w oczy. Niall zdawał sobie sprawę z tego, że można było z nich czytać, jak z otwartej księgi, więc unikał tego kontaktu. Spuścił głowę. – Niall, jest mi strasznie, strasznie przykro. Nawet nie wiesz, jak źle się z tym czuję, że tak bardzo na tym ucierpiałeś. Jeżeli miałabym wybór moje szczęście a twoje, to na pewno wybrałabym twoje. Przysięgam, możesz mi nie wierzyć, ale...

- Wierzę – przerwał mi stanowczo.

- Wierzysz? – powtórzyłam tępo.

- Czuję, jak obarczasz się winą. Ściągam z ciebie to uczucie jak mogę, ale jestem trochę nie w formie. Nie chcę byś się obwiniała. Jest mi ciężko, ale dam radę – zapewnił, wpatrując się w swoje palce.

- Niall? – wiedziałam, że głos mi się trzęsie, ale nie mogłam nic na to poradzić.

- Tak?

- Wybaczysz mi kiedyś? – Kiedy tylko wypowiedziałam to pytanie, zrozumiałam, jak głupio ono brzmiało. 

Jakim prawem miałby mi przebaczyć? Byłam powodem śmierci jego ukochanej.

- Nie mam co ci wybaczać – stwierdził, marszcząc czoło. 

W końcu na mnie spojrzał.

- Oczywiście, że masz. To wszystko moja wina – wyrzuciłam z siebie. 

Na spacerze czułam się tak lekko i beztrosko. Jak szybko zapomniałam o tym, że osiągnęłam szczęście poprzez śmierć innej osoby, a nawet dwóch, włączając w to wampira. To nie ja byłam tu ofiarą, ale Niall, a zachowywaliśmy się na odwrót. Nienawidziłam tego uczucia. Chłopak objął mnie, a ja jeszcze mocniej wtuliłam się w niego. Chciałabym mu pokazać, jak bardzo było mi przykro z jego powodu. Chciałabym by wiedział, że mógł na mnie liczyć, bo zrobiłabym dla niego wszystko.

- Okej, wybaczam ci.

- Naprawdę? – zdziwiłam się. 

Tak szybko? Tak po prostu?

- Tak naprawdę to nie, bo nigdy nie byłam na ciebie obrażony, ale jeśli te słowa ci pomogą to mogę to nawet powtórzyć. Wybaczam ci – zaśmiał się cicho. 

Czułam, że mówił szczerze, ale nie chciało mi się wierzyć, że nie zachował ani odrobiny urazy.

- A ja mogę coś zrobić, żeby ci pomóc? – spytałam łagodnie.

- Nie wiem, czy jest coś takiego, ale dzięki za troskę. – Posłał mi ciepły uśmiech. 

Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim, Niall był w stanie się uśmiechać. Był bez wątpienia jedną z najlepszych osób, jakie kiedykolwiek było mi dane spotkać i zasługiwał zdecydowanie na coś więcej.

- Jak tylko będzie coś takiego, to proszę, daj mi znać. Zrobię wszystko, przysięgam – zapewniłam, patrząc mu prosto w oczy. Przytaknął mi lekko. – A teraz wstawaj.

- Po co?

- Idziemy na film.

- Nie... Ja tu raczej... - zaczął się wykręcać, ale tym razem to ja mu przerwałam.

- Nie ma mowy, abym cię tu zostawiła samego – powiedziałam stanowczo i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No już dobrze – westchnął i wstał z podłogi. 

Mogłam usłyszeć, jak strzelają mu kości od długiego siedzenia w niewygodnej pozycji. Skierowaliśmy się na korytarz, a stamtąd na schody, ale zatrzymałam się gwałtownie.

- Czekaj, miałam iść jeszcze do Leigh-Anne. – Pacnęłam się w czoło. 

Wspaniałą pamięcią nie grzeszyłam.

- Pójdę z tobą – zaoferował i razem udaliśmy się do sypialni Leigh.

- Hej, możemy wejść? – zapukałam, po czym uchyliłam drzwi.

- Mhm – mruknęła dziewczyna. 

Tak, jak wcześniej Niall, siedziała na dywanie i opierała się o ścianę, patrząc tępo w okno. Znałam to spojrzenie aż za dobrze.

- Czemu siedzisz tu sama? – zapytał blondyn.

- Tak po prostu. Muszę troszkę pomyśleć - oznajmiła. 

Niall pewnie już wyczuł, że Leigh była smutna, ale ja nie potrzebowałam specjalnych zdolności. Usiadłam obok niej.

- Chcesz mi opowiedzieć? – Położyłam rękę na jej ramieniu w geście wsparcia.

- Nie, nic się nie stało – zbyła mnie.

- Ty mówisz, że nic, a ja czuję coś innego – zauważył chłopak. 

Leigh- Anne wywróciła oczami.

- Słuchamy – zapewniłam ją i pogładziłam ją delikatnie po ramieniu w zachęcającym geście. 

Dziewczyna wypuściła powoli powietrze z ust.

- To ja miałam zginąć, nie ona. - Spuściła głowę, próbując ukryć łzy.

- Oh, tak, zapomniałam ci dać porządnego ochrzanu za to, co chciałaś zrobić – przypomniałam sobie.

- Chciałam ci pomóc. Tobie i Harry'emu.

- Leigh, ja nie mogłabym bez ciebie żyć. Nikt nie zastąpiłby mi ciebie. - Czułam, że znowu będę płakać. 

Bezinteresowne poświęcenie Leigh wzruszyło mnie dogłębnie.

- Poradziłabyś sobie. Miałabyś Harry'ego. Avalon zginęła tylko i wyłącznie przeze mnie.

- Nawet tak nie mów! – skarciłam przyjaciółkę. – Jak możesz tak myśleć? A poza tym Avalon sama zadecydowała, że odda życie...

- Ratowała mnie – przerwała mi, posyłając gniewne spojrzenie. – Umarła, bo ratowała mnie.

- Widocznie taka była jej wola – odezwał się Niall. – Leigh, nie ma co roztrząsać tego, co się stało. Musimy iść naprzód. Bardzo mi brakuje Av, nam wszystkim, ale na pewno nie chciałaby, abyśmy teraz rozdrapywali jeszcze bardziej rany.

- Avalon jest z nami. W naszych sercach – dodałam. 

Nagle Leigh-Anne podskoczyła jak poparzona.

- Avalon jest z nami!

- Właśnie to powiedziałam... - nie rozumiałam, o co jej chodziło.

- Nie, ona naprawdę może być tu teraz z nami! Jest po drugiej stronie! Może uda mi się z nią porozmawiać? – mówiła szybko i niemal szaleńczo.

- Co? Leigh-Anne, nie możesz! Jeszcze nie odpoczęłaś po rytuale. A poza tym to zaklęcie, którego używała Avalon było bardzo ciężkie, nawet dla niej, nie dasz rady. – Pokręcił głową Niall.

- Dam radę. Będę ćwiczyć. W końcu się uda – uparła się.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - Skrzywiłam się. 

Nie chciałam, by Leigh znowu ryzykowała.

- Jak dla mnie jest idealny. Muszę tylko jeszcze trochę odpocząć, a potem wezmę się do pracy. Dobrze, że mam te wszystkie księgi Avalon. Będę się uczyć i wtedy wszystko się uda. Tak, tak, tak! – cieszyła się niczym niezrażona.

- Pamiętasz, że tym zaklęciem igrasz ze śmiercią? Av ciężko je zniosła. To zbyt niebezpieczne, Lee. - Niall był widocznie przestraszony.

- Podejmę to ryzyko. Ona uratowała mnie, może mnie uda się jej jakoś pomóc? – zapytała, a ja nie umiałam jej odpowiedzieć.  
___________________________________________________

Cześć!
Jakaż piękna sobota, nieprawdaż? :)

Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ;) Z przyjemnością poczytam, co o nim sądzicie w komentarzach! Proszę? :D

Jak Wam minął dzień wagarowicza? Ja byłam w pizzerii z klasą (no... jakąś 1/4 klasy... Było 8 osób. xd) A potem razem z Marie i Katie zrobiłyśmy mały napad na lodziarnię ;D Ale wczoraj było gorąco!


CHCIAŁABYM WAM BAAAAAAAARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 
50 000 WYŚWIETLEŃ! WOW! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! KOCHAM WAS BARDZO BARDZO BARDZO MOCNO^^

Czasem kiedy czytam Wasze komentarze jest mi naprawdę trudno nie zdradzić się, co będzie dalej, zwłaszcza gdy ktoś dokładnie zgadł co może się zdarzyć! Jesteście jasnowidzami, czy może czarownicami jak nasza Leigh lub Avalon? Przyznać się! A może preferujecie wampiry? Wilkołaki? Śpiewaki? Syreny? Elfy, wróżki, gobliny, co tam jeszcze jest xd Wymyśliłam małą zabawę. Napiszcie w komentarzach co i kto jest Waszą ulubioną postacią w RH oraz dlaczego. Zgoda? Czas, start!

Wasza Nicol <3

P.S. Zapraszam do pytania bohaterów, którzy odpowiedzą Wam na nurtujące Was pytania ;) Mogą to też być pytania zupełnie od czapy np. Czy ktoś chce batona? Na pewno odpowie Wam Niall, ale zawsze warto spróbować :D