sobota, 22 marca 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 4


Love Drunk


***Jade***
Szłam wydeptaną ścieżką poprzez las. Wydawało się robić coraz ciemniej, może tutaj były gęstsze zarośla? A może już się po prostu ściemniało? Nie wiedziałam, ale powinnam się pośpieszyć. 
Nadal czułam się nabuzowana i nie mogłam się doczekać momentu, kiedy będę mogła to wszystko z siebie wypuścić. Stwierdziłam, że jeśli się przemienię w swoją głęboko ukrywaną drugą tożsamość, to będzie mi znaczniej łatwiej pozbyć się tego uczucia. 
Zamknęłam więc oczy i nabrałam głębokiego oddechu. W jednej chwili każdy dźwięk, który był wokół mnie, teraz był nieco bardziej wyraźny. 

Każdy szelest. 
Każdy szept. 
Każdy krok. 

Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Już od długiego czasu nie pozwalałam tej części siebie ujrzeć światło dzienne. Teraz poczułam się zadziwiająco wolna i niczym nieskrępowana. 

Odgoniłam ręką jakiegoś nieznośnego komara, którego zbyt dobrze słyszałam. Byłam zaskoczona tym, że było ich ciągle tak wiele, w końcu był już grudzień, a dokładniej pierwszy dzień miesiąca. Możliwe, że to przez całkiem wysokie temperatury jak na tę porę roku.

Powinnam się streszczać. Nie chciałabym wracać do domu po zmroku, jeszcze nie znałam za dobrze okolicy.
 Co mogłabym zaśpiewać? Czułam się w miarę dobrze, mimo bagażu negatywnych doświadczeń z ostatnich dni. Liam mi ostatnio powiedział, że nie mogłam być smutna. Gdy zapytałam go dlaczego, odpowiedział mi, że bycie teraz smutną, byłoby jak uderzenie Avalon w twarz. Nie po to oddawała życie, abym była nieszczęśliwa. 
Liam miał rację. 

Właśnie zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od ostatnich paru dni byłam tak daleko od Harry'ego. Moje myśli krążyły ciągle wokół jego osoby. Byłam w końcu wolna od bólu, a moje uczucia odblokowały się, przez co byłam jeszcze bardziej radosna. Mogłam spokojnie o nim myśleć i nie liczyć się z konsekwencjami, bo ich po prostu n i e  b y ł o.

Z zamyślenia wyrwała mnie dopiero gałąź, w którą uprzednio weszłam i boleśnie odczułam jej ostre końce na ramieniu oraz szyi. 
No dobrze. Powinnam troszkę mniej myśleć, a więcej poświęcać uwagi otoczeniu. Skupiłam się nad doborem piosenki. Jednak zamiast wymyślać linijki tekstu, chcąc niechcąc przywołałam w głowie obraz pięknych, zielonych oczu, brązowych loków, których już nie raz mu pozazdrościłam, te słodkie zagłębienia, które się pojawiały za każdym razem, kiedy się uśmiechał i jeszcze...

- Cholera – syknęłam z bólu, gdy potknęłam się o nierówne podłoże i wylądowałam na kolanach.

Czułam pieczenie na prawej nodze oraz na dłoniach, które wyciągnęłam przed siebie, by nie upaść twarzą prosto na kamienie. 
Lekkie wrażenie zrobił na mnie mój odmieniony głos. Tak dawno go nie używałam, że zapomniałam jaki był mocny, a zarazem lekki i bardzo dźwięczny. 

Podniosłam się i otrzepałam dłonie z ściółki leśnej. Zadrapałam sobie kolano i teraz sączyła się z niego nie wielka stróżka krwi, która ubrudziła mi spódnicę. Rana raczej nie była groźna, ale powinnam ją przemyć jak najszybciej. Śmieszył mnie fakt, że tak mało mnie to obchodziło, bo jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to czy Harry będzie na mnie zły czy zaśmieje się z mojej głupoty, gdy mu powiem, że zrobiłam to sobie przez niego. Przypomniała mi się nasza stara piosenka, którą dawno temu napisała Jesy. Była wtedy zakochana po uszy w pewnym chłopaku ze szkoły.

- Can't breathe, can't sleep, crazy what you do to me?
Head is smokin', feeling my heart is open.
So hazy but it's alright, you take me to the dark side.
Dangerous, but I'm fearless, ohhh – zaśpiewałam z początku niepewnie, ale potem nabrałam większej pewności siebie. 

Niesamowite uczucie! Ten nabrzmiały balon, który gdzieś tam we mnie siedział przez cały ten czas, teraz jakby powoli spuszczało się z niego powietrze. Każde słowo było dla mnie czymś niezwykłym i nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo za tym tęskniłam.

- I'm a little bit love drunk
Ever get the feeling where you're miles away
Everybody's looking at me walking, stumbling
Hardly talking, mumbling, going red in the face
Promise I've been drinkin' only lemonade, it's all I take
My heart's just on one about someone
And I'm a little bit love drunk - śpiewałam dalej. 

Ta piosenka idealnie opisywała to, co właśnie czułam. Mało tego, to, co właśnie zrobiłam. No proszę, naprawdę się trochę upiłam miłością. Nigdy wcześniej się nie zakochałam. Owszem, miałam paru chłopaków, mogłam ich policzyć na palcach jednej ręki i podobali mi się, ale nigdy nie byłam szczerze zakochana w żadnym z nich. Może tak było przez klątwę? Bo od początku byłam przeznaczona Harry'emu, a on mi. Z jednej strony lubiłam w ten sposób myśleć, ale z drugiej okropnie mnie to denerwowało. Co by się stało, gdyby Harry nie odnalazł Avalon i nie udałoby mu się zniszczyć klątwy? Czy do końca życia byłabym sama i nieszczęśliwa? Wzdrygnęłam się na tę myśl i zrobiłam się jeszcze bardziej wdzięczna za to, że miałam Harry'ego.

Byłam gotowa wracać do domu. Przemyślałam parę spraw, odetchnęłam świeżym powietrzem i pozbyłam się tykającej bomby, która we mnie siedziała, a o której istnieniu nie miałam pojęcia. Nadal śpiewając, wróciłam na granicę lasu, potem ruszyłam ścieżką przez pole, aż w końcu do ulicy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak daleko zaszłam. Nogi mnie już bolały i czułam się naprawdę zmęczona. Nucąc sobie pod nosem, dreptałam chodnikiem. Obok mnie nagle pojawił się jakiś chłopczyk, który dziwnie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego, a ten nadal miał szeroko otwarte oczy. O co mu chodziło? Czy byłam cała ubrudzona ziemią?

- Dlaczego masz żółte oczy? – zapytał. 

O mój Boże! Zupełnie zapomniałam o tym, że zmieniły kolor. Co ja miałam mu teraz powiedzieć?

- To takie specjalne soczewki kontaktowe – wybełkotałam, a dopiero potem zdałam sobie sprawę, że to świetne uzasadnienie. Idealne wybrnięcie z sytuacji. 

Przybiłam sobie mentalną piątkę. Uwaga, uwaga, wielkie brawa dla Jade!

- Serio? – nie dowierzał i przeglądał mi się badawczo zaintrygowany.

- Jasne. – Wzruszyłam ramionami i się lekko uśmiechnęłam. 

Chłopczyk nieśmiało odwzajemnił mój uśmiech.

- Fajne takie żółte oczy. Też takie chcę – stwierdził.

- Dziękuję – zachichotałam, nie wiedząc, co mu odpowiedzieć.

- Jimmy! Chodź tutaj, kolacja gotowa! – usłyszałam czyjeś wołanie. 

To pewnie była jego mama.

- Może chodź do mojego domu na kolację? Chcę cię pokazać mamie. – Jimmy złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w tamtym kierunku.

- Przykro mi, ale naprawdę nie mogę. Jestem już spóźniona – przeprosiłam szczerze. Mimo kilku wymienionych zdań, zdążyłam go polubić. – Może się jeszcze kiedyś zobaczymy.

- I wtedy powiesz mi, gdzie kupić takie oczy?

- Tak, wtedy powiem – zaśmiałam się. 

Uradowany chłopczyk pomachał mi i pobiegł do domu. Jak tylko zniknął z pola widzenia znów wybuchłam śmiechem. Tak po prostu. 
Zawsze chciałam mieć młodszą siostrzyczkę lub braciszka. Nie wiedziałam czemu, ale miałam świetny kontakt z dziećmi. Zawsze się mnie słuchały i raczej nie płakały, gdy do nich mówiłam. Pamiętałam, że kiedyś zajmowałyśmy się dzieckiem brata Perrie, miało zaledwie kilka miesięcy, ale było przeurocze. Tylko do mnie się uśmiechało, czego Pezz mi ogromnie zazdrościła.

Po drugiej stronie ulicy przechodziła jakaś starsza pani i popatrzyła się na mnie jak na kosmitkę.
Ups. 
Znowu nawaliłam. Zamrugałam oczami tak, aby kolor moich tęczówek wrócił do normy i udawałam, że to ta pani miała jakieś przewidzenia. Kobieta niemal upuściła reklamówki z zakupami, a ja ledwo powstrzymywałam się od kolejnej salwy śmiechu. Poszłam szybko przed siebie, aby zniknąć jej z oczu. 

Po dwudziestu minutach marszu w końcu dotarłam do domu. Słońce już zachodziło.


- Jestem! – krzyknęłam, zamykając za sobą drzwi.

- Harry, słyszałeś?! – zawołał Louis, a w jego głosie mogłam rozpoznać irytację oraz ulgę. Przywitał mnie uśmiechem. – On już na policję chciał wydzwaniać, trzy razy chciał rozpoczynać poszukiwania i wysłał ci ze dwadzieścia smsów, mimo że wiedział, że nie masz telefonu przy sobie. – Wywrócił oczami.

- Jade. – Harry zbiegł po schodach i zamknął mnie w mocnym uścisku.

- Dusisz... mn... - wydukałam, ale jego koszulka tłumiła moje słowa.

- Oh, wybacz. – Odsunął się trochę i przyjrzał mi się badawczo. 

Zaraz jednak posłał mi przepraszający uśmiech oraz pocałował w policzek. Zrobiło mi się ciepło na sercu na myśl, że tak się o mnie martwił. Miło wiedzieć, że nie tylko moje myśli ciągle krążyły wokół jego osoby.

- Co ci się stało w kolano? – zapytała Eleanor, wskazując na ranę.

Czemu wcześniej się przejmowałam tym, co pomyśli Harry? To El zawsze mi suszyła głowę za niezdarność.

- Potknęłam się, muszę to czymś przemyć. – Machnęłam lekceważąco ręką, ale El skarciła mnie wzrokiem. 

Poszła po schodach na górę i nawet nie musiała nic mówić - wiedziałam, że szukała wody utlenionej.

- Harry już nie mógł bez ciebie wytrzymać – parsknął Louis, dźgając Amora w bok z parszywym uśmieszkiem.

- Zamknij się – warknął, wywracając oczami, a my wszyscy się zaśmialiśmy.

- To może obejrzymy jakiś film na wieczór? – zaproponowała Perrie.

- Tak! Mogę ja wybrać? – zapytała Jesy.

- Niech będzie, ale najlepiej jakąś komedię. Przyda nam się na rozluźnienie – stwierdził Zayn.

- Zgoda - westchnęła z rozżaleniem Jesy i oddaliła się. Uwielbiała dreszczowce i horrory.

- Gdzie jest Niall? – Rozejrzałam się, bo kogoś mi brakowało. – Leigh-Anne?

- Niall jest u siebie, Leigh też – odpowiedziała Eleanor, podając mi buteleczkę z środkiem dezynfekującym.

- To ja zaraz przyjdę, ale najpierw do nich zajrzę – oznajmiłam, kierując się w stronę schodów.

- Okej, ale... bądź delikatna. Nie są w najlepszych nastrojach. - Kiwnęła głową Pezz i odwróciła się przodem do salonu. - Nie! Wszystko, tylko nie Igrzyska śmierci! – krzyknęła, słysząc początek filmu.

- Ale dlaczego? - zajęczała Jess.

- Bo nie! Tam są te głupie małpy! – krzyczała dalej blondynka i zniknęła za rogiem. – Poza tym, miała być przecież komedia!

- To, że ty się boisz małpy, to twój problem! – odpyskowała.

- Ja się ich nie boję! – zaprzeczyła Perrie, mimo że wszyscy dobrze zdawaliśmy sobie sprawę z prawdy. 

Parsknęłam śmiechem.

- To nie jest śmieszne Jade! – upomniała mnie groźnym głosem.

- Przepraszam, przepraszam! – Uniosłam ręce do góry na znak poddania się i udałam się czym prędzej na górę. 

Odnalazłam drzwi z imieniem Irlandczyka i zapukałam.

- Tak?

- Cześć. Jak tam? – Wychyliłam głowę zza drzwi i zajrzałam do pokoju.

- Oh, hej Jade. Już wróciłaś? – Niall nie odpowiedział na moje pytanie.

- Tak, kilka minut temu. Będziemy oglądać film, nie chcesz się przyłączyć? – zaproponowałam.

- Nie, dzięki. Posiedzę tutaj – zapewnił, nie podnosząc na mnie wzroku. 

Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na dywanie, naprzeciwko niego. Niall siedział oparty o ścianę przy oknie i wyglądał przez nie bez zainteresowania.

- Wszystko okej? – zapytałam niepewnie, nie wiedząc jak zacząć rozmowę.

- A jak myślisz? – Wywrócił oczami, zaciskając zęby.

Czułam, jakby promieniował smutkiem. Wokół niego panowała napięta atmosfera, którą niemal mogłam dojrzeć gołym okiem. Zastanawiałam się, czy to ze względu na jego szczególne moce, czy przez nieszczęście, które go spotkało.

- Przepraszam. - Spuściłam głowę, czując się winna.

- Nie o to mi chodziło. Źle mnie zrozumiałaś. Nie jestem na ciebie zły, no co ty. – Uśmiechnął się słabo, ale ciągle nie odrywał wzroku od szyby.

- Nie? Ale to ze względu na mnie Avalon... - nie dokończyłam, obawiając się, że mogłabym źle dobrać słowa.

- Tak, ale to był jej wybór, który szanuję, a poza tym, naprawdę cieszę się, że możesz być z Harrym – odpowiedział, po czym dodał już ciszej - Avalon była bardzo dzielna i chciała wam pomóc. To była jej decyzja.

- Tak, ale w ten sposób zraniliśmy ciebie. – Desperacko potrzebowałam, by spojrzał mi w oczy. Niall zdawał sobie sprawę z tego, że można było z nich czytać, jak z otwartej księgi, więc unikał tego kontaktu. Spuścił głowę. – Niall, jest mi strasznie, strasznie przykro. Nawet nie wiesz, jak źle się z tym czuję, że tak bardzo na tym ucierpiałeś. Jeżeli miałabym wybór moje szczęście a twoje, to na pewno wybrałabym twoje. Przysięgam, możesz mi nie wierzyć, ale...

- Wierzę – przerwał mi stanowczo.

- Wierzysz? – powtórzyłam tępo.

- Czuję, jak obarczasz się winą. Ściągam z ciebie to uczucie jak mogę, ale jestem trochę nie w formie. Nie chcę byś się obwiniała. Jest mi ciężko, ale dam radę – zapewnił, wpatrując się w swoje palce.

- Niall? – wiedziałam, że głos mi się trzęsie, ale nie mogłam nic na to poradzić.

- Tak?

- Wybaczysz mi kiedyś? – Kiedy tylko wypowiedziałam to pytanie, zrozumiałam, jak głupio ono brzmiało. 

Jakim prawem miałby mi przebaczyć? Byłam powodem śmierci jego ukochanej.

- Nie mam co ci wybaczać – stwierdził, marszcząc czoło. 

W końcu na mnie spojrzał.

- Oczywiście, że masz. To wszystko moja wina – wyrzuciłam z siebie. 

Na spacerze czułam się tak lekko i beztrosko. Jak szybko zapomniałam o tym, że osiągnęłam szczęście poprzez śmierć innej osoby, a nawet dwóch, włączając w to wampira. To nie ja byłam tu ofiarą, ale Niall, a zachowywaliśmy się na odwrót. Nienawidziłam tego uczucia. Chłopak objął mnie, a ja jeszcze mocniej wtuliłam się w niego. Chciałabym mu pokazać, jak bardzo było mi przykro z jego powodu. Chciałabym by wiedział, że mógł na mnie liczyć, bo zrobiłabym dla niego wszystko.

- Okej, wybaczam ci.

- Naprawdę? – zdziwiłam się. 

Tak szybko? Tak po prostu?

- Tak naprawdę to nie, bo nigdy nie byłam na ciebie obrażony, ale jeśli te słowa ci pomogą to mogę to nawet powtórzyć. Wybaczam ci – zaśmiał się cicho. 

Czułam, że mówił szczerze, ale nie chciało mi się wierzyć, że nie zachował ani odrobiny urazy.

- A ja mogę coś zrobić, żeby ci pomóc? – spytałam łagodnie.

- Nie wiem, czy jest coś takiego, ale dzięki za troskę. – Posłał mi ciepły uśmiech. 

Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim, Niall był w stanie się uśmiechać. Był bez wątpienia jedną z najlepszych osób, jakie kiedykolwiek było mi dane spotkać i zasługiwał zdecydowanie na coś więcej.

- Jak tylko będzie coś takiego, to proszę, daj mi znać. Zrobię wszystko, przysięgam – zapewniłam, patrząc mu prosto w oczy. Przytaknął mi lekko. – A teraz wstawaj.

- Po co?

- Idziemy na film.

- Nie... Ja tu raczej... - zaczął się wykręcać, ale tym razem to ja mu przerwałam.

- Nie ma mowy, abym cię tu zostawiła samego – powiedziałam stanowczo i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No już dobrze – westchnął i wstał z podłogi. 

Mogłam usłyszeć, jak strzelają mu kości od długiego siedzenia w niewygodnej pozycji. Skierowaliśmy się na korytarz, a stamtąd na schody, ale zatrzymałam się gwałtownie.

- Czekaj, miałam iść jeszcze do Leigh-Anne. – Pacnęłam się w czoło. 

Wspaniałą pamięcią nie grzeszyłam.

- Pójdę z tobą – zaoferował i razem udaliśmy się do sypialni Leigh.

- Hej, możemy wejść? – zapukałam, po czym uchyliłam drzwi.

- Mhm – mruknęła dziewczyna. 

Tak, jak wcześniej Niall, siedziała na dywanie i opierała się o ścianę, patrząc tępo w okno. Znałam to spojrzenie aż za dobrze.

- Czemu siedzisz tu sama? – zapytał blondyn.

- Tak po prostu. Muszę troszkę pomyśleć - oznajmiła. 

Niall pewnie już wyczuł, że Leigh była smutna, ale ja nie potrzebowałam specjalnych zdolności. Usiadłam obok niej.

- Chcesz mi opowiedzieć? – Położyłam rękę na jej ramieniu w geście wsparcia.

- Nie, nic się nie stało – zbyła mnie.

- Ty mówisz, że nic, a ja czuję coś innego – zauważył chłopak. 

Leigh- Anne wywróciła oczami.

- Słuchamy – zapewniłam ją i pogładziłam ją delikatnie po ramieniu w zachęcającym geście. 

Dziewczyna wypuściła powoli powietrze z ust.

- To ja miałam zginąć, nie ona. - Spuściła głowę, próbując ukryć łzy.

- Oh, tak, zapomniałam ci dać porządnego ochrzanu za to, co chciałaś zrobić – przypomniałam sobie.

- Chciałam ci pomóc. Tobie i Harry'emu.

- Leigh, ja nie mogłabym bez ciebie żyć. Nikt nie zastąpiłby mi ciebie. - Czułam, że znowu będę płakać. 

Bezinteresowne poświęcenie Leigh wzruszyło mnie dogłębnie.

- Poradziłabyś sobie. Miałabyś Harry'ego. Avalon zginęła tylko i wyłącznie przeze mnie.

- Nawet tak nie mów! – skarciłam przyjaciółkę. – Jak możesz tak myśleć? A poza tym Avalon sama zadecydowała, że odda życie...

- Ratowała mnie – przerwała mi, posyłając gniewne spojrzenie. – Umarła, bo ratowała mnie.

- Widocznie taka była jej wola – odezwał się Niall. – Leigh, nie ma co roztrząsać tego, co się stało. Musimy iść naprzód. Bardzo mi brakuje Av, nam wszystkim, ale na pewno nie chciałaby, abyśmy teraz rozdrapywali jeszcze bardziej rany.

- Avalon jest z nami. W naszych sercach – dodałam. 

Nagle Leigh-Anne podskoczyła jak poparzona.

- Avalon jest z nami!

- Właśnie to powiedziałam... - nie rozumiałam, o co jej chodziło.

- Nie, ona naprawdę może być tu teraz z nami! Jest po drugiej stronie! Może uda mi się z nią porozmawiać? – mówiła szybko i niemal szaleńczo.

- Co? Leigh-Anne, nie możesz! Jeszcze nie odpoczęłaś po rytuale. A poza tym to zaklęcie, którego używała Avalon było bardzo ciężkie, nawet dla niej, nie dasz rady. – Pokręcił głową Niall.

- Dam radę. Będę ćwiczyć. W końcu się uda – uparła się.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - Skrzywiłam się. 

Nie chciałam, by Leigh znowu ryzykowała.

- Jak dla mnie jest idealny. Muszę tylko jeszcze trochę odpocząć, a potem wezmę się do pracy. Dobrze, że mam te wszystkie księgi Avalon. Będę się uczyć i wtedy wszystko się uda. Tak, tak, tak! – cieszyła się niczym niezrażona.

- Pamiętasz, że tym zaklęciem igrasz ze śmiercią? Av ciężko je zniosła. To zbyt niebezpieczne, Lee. - Niall był widocznie przestraszony.

- Podejmę to ryzyko. Ona uratowała mnie, może mnie uda się jej jakoś pomóc? – zapytała, a ja nie umiałam jej odpowiedzieć.  
___________________________________________________

Cześć!
Jakaż piękna sobota, nieprawdaż? :)

Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ;) Z przyjemnością poczytam, co o nim sądzicie w komentarzach! Proszę? :D

Jak Wam minął dzień wagarowicza? Ja byłam w pizzerii z klasą (no... jakąś 1/4 klasy... Było 8 osób. xd) A potem razem z Marie i Katie zrobiłyśmy mały napad na lodziarnię ;D Ale wczoraj było gorąco!


CHCIAŁABYM WAM BAAAAAAAARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA PONAD 
50 000 WYŚWIETLEŃ! WOW! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! KOCHAM WAS BARDZO BARDZO BARDZO MOCNO^^

Czasem kiedy czytam Wasze komentarze jest mi naprawdę trudno nie zdradzić się, co będzie dalej, zwłaszcza gdy ktoś dokładnie zgadł co może się zdarzyć! Jesteście jasnowidzami, czy może czarownicami jak nasza Leigh lub Avalon? Przyznać się! A może preferujecie wampiry? Wilkołaki? Śpiewaki? Syreny? Elfy, wróżki, gobliny, co tam jeszcze jest xd Wymyśliłam małą zabawę. Napiszcie w komentarzach co i kto jest Waszą ulubioną postacią w RH oraz dlaczego. Zgoda? Czas, start!

Wasza Nicol <3

P.S. Zapraszam do pytania bohaterów, którzy odpowiedzą Wam na nurtujące Was pytania ;) Mogą to też być pytania zupełnie od czapy np. Czy ktoś chce batona? Na pewno odpowie Wam Niall, ale zawsze warto spróbować :D

8 komentarzy:

  1. Nicol! Zapomniałaś o naszym "kochanym" wychowawcy, którego sptkałyśmy xd
    Rozdział jest sgeniallny! Szkoda mi Niallera:( Taki kochany, a tak cierpi...

    OdpowiedzUsuń
  2. YEAHHH!!! To jest super! Uwielbiam czytać ten imagin <3 jest cudowny <3 Moja ulubioną postacia jest Niall. To cudowny, kochany chłopak o sercu wielkim jak hurtownia jedzenia XD Tylko szkoda, że tak cierpi :( Podoba mi się w nim to, że ze wszystkich sił próbuje pomóc swoim przyjaciołom, nawet kosztem własnego samopoczucia; to niewątpliwie niesamowita postać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecej eleanor !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiecej Harrego i Jade !

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAaaaaaaaaaa! Nareszcie udało mi się przeczytać! Yeach! Nie wiem dlaczego, ale przez cały czas chichotałam i uśmiechałam się do monitora ! xd (jak wcześniej czytałam smutne imaginy też się śmiałam jak opętana......dobra nie wnikajmy...) ...Ha tak się coś domyślałam, że Leigh-Anne na coś wpadnie ;D I teraz tylko do soboty, żeby przeczytać kolejny twój wspaniały pomysł *....* ...A najbardziej chyba lubię Avalon. Tak dokładnie nie wiem dlaczego. Od samego początku wiedziałam, że ona jest niezwykła i mimo tego, że na początku nie wykazywała się dobrocią ja wiedziałam, że w pewnym momencie ta jej "chłodna tarcza" pęknie i pokaże "swoje prawdziwe ja" ... Dobra nie rozpisuję się więcej ;D ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze kocham Niall'a <3 ...spodobało mi się w nim to, że jest taki troskliwy, opiekuńczy, miły...ach dużo by wymieniać... Ta dwójka podbiła moje serce <3 (Niall i Avalon <3 )

      Usuń
  6. Biedny Niall :cc byl taki szczesliwy z Av.. :'cc

    A rozdziaaal jest PER-FECT !! < 3333333
    CZRKAM NA NEXT !! ♡♡♡


    POZDRAWIAM, NATI ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. jak też cem ziółte ocka.
    hahaha :D
    takie słodkie, że Hazz tak się strasznie o nią się martwił słooodko
    Leigh na pewno coś wykąbinyje i sprowadzi Av z drugiej strony :D
    (będzie kotwicą czy kimś tak, tak jak w pamiętnikach) \
    buziaczki ;**
    A

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥