„Rozśpiewana historia 2” Część 17
Gdzie jest Perrie?
Złapałam
za pierwszy lepszy przedmiot, który miałam pod ręka i rzuciłam nim w Angelicę.
Nie chciałam jej zrobić krzywdy, wiem też, że ona również nie chce mi nic
zrobić. Jest pod wpływem wampirzego głodu. Tylko jak na razie muszę się bronić,
póki ktoś jej nie okiełzna. Wazon roztrzaskał się na głowie Angel, a ta
zatoczyła się do tyłu potykając o własne nogi i przewalając się na ziemię. Od
razu popędziłam korytarzem w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, w którym
mogłabym się ukryć. Pokój Harry’ego! To jest to! Często tam jestem, ma malutką
garderobę zamykaną na klucz. Złapałam za klamkę, wpadłam do środka i szybko
zamknęłam za sobą drzwi. Na zamek. Odgarnęłam grzywkę z oczu i rozejrzałam się
za jakimś narzędziem obrony.
-
Wiem, że tam jesteś! – Angel szarpnęła za klamkę. Szybko schowałam się do szafy
i również zamknęłam drzwi na zasuwkę. Oparłam się o półkę z ciuchami i z
przerażeniem czekałam na dalszy rozwój akcji. Usłyszałam huk i dźwięk łamanego
drewna. Skuliłam się wystraszona.
-
Jade! – krzyknęła zdenerwowana wampirzyca. Wstrzymałam oddech. Nastała głucha
cisza, która była jeszcze gorsza od wykrzykiwania przekleństw przez dziewczynę.
Nagle
pięść Angelici przebiła się przez drzwi do garderoby, a ja wrzasnęłam
wystraszona.
-
Mam cię! – warknęła i druga jej ręka rozwaliła powłokę rozrzucając kawałki drewna.
Angel chwyciła mnie za kostkę i zaczęła ciągnąć. Złapałam się półki, ale nie
potrafiłam odnaleźć odpowiedniego punktu zaczepienia. Chwyciłam jeden z
większych kawałków drewna jako ostatnią deskę ratunku. Angelica szarpnęła mną i
przeciągnęła przez drzwi (a raczej ich resztę) wyłamując je doszczętnie.
-
Odłóż to. – wysyczała, gdy zwróciłam ostry koniec w jej stronę.
-
Nie ma mowy. – zachowałam zimną krew i mocniej zacisnęłam kawałek w ręce. Aż poczułam
jak drzazgi wbijają mi się w dłoń.
-
Ale jesteś głupia. – pokręciła głową i wymierzyła mi kopniaka w nogę, a
następnego w brzuch. Krzyknęłam z bólu, ale się nie poddam, może mnie kopać,
bić, kaleczyć. Moim jedynym zadaniem jest teraz tylko sprawić, by mnie nie
ugryzła. Wyciągnęłam ręce przed siebie i przejechałam ostrym końcem drewna po
jej udzie. Wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby i spojrzała na mnie
wkurzona.
-
Nie powinnaś tego robić. – zmrużyła gniewnie oczy i syknęła na mnie ukazując kły.
Wyrwała mi drewno z rąk i obróciła je w dłoniach zwracając ostry czubek ku
mnie.
-
I co teraz? – zapytała retorycznie.
Już
unosiła w górę ręce, by następnie pchnąć ostrym kawałkiem drzwi we mnie, gdy
nagle w drzwiach stanęła Leigh-Anne.
-
Lamia prohibere infirmare! – krzyknęła wyciągając rękę w kierunku Angel.
Wampirzyca w jednej chwili padła na ziemię nieprzytomna.
-
Nic ci nie jest? – podbiegł do mnie przerażony Niall.
-
Chyba nie. – skrzywiłam się gdy próbowałam usiąść.
-
Ta, jasne. – wywrócił oczami i pomógł mi wstać.
-
Ważne, że mnie nie ugryzła. – wzruszyłam ramionami i od razu tego pożałowałam.
Lewy obojczyk bolał mnie niemiłosiernie.
To właśnie on do reszty wyważył drzwi z zawiasów garderoby…
-
Nie ruszaj się, musimy opatrzyć rany… - westchnęła Leigh-Anne.
-
Co to były za hałasy? Myślałam, że kogoś tu mordują… - Jesy zamarła patrząc się
na rozwalone drzwi, a potem na mnie i Angelicę – Co tu się stało?!
-
Angel miała małe załamanie… - uśmiechnęłam się sztucznie. Absolutnie jej nie
winię za to co się stało. Może powinnam? To nie jest jej wina. To jej natura.
-
O matko, nic ci się nie stało? Gdzie Perrie? Liam? – podbiegła do mnie uważnie
mi się przyglądając.
-
Liam! – krzyknęła Leigh jakby sobie o czymś przypomniała i popędziła na dół.
Popatrzyłam wystraszona na Nialla.
-
Jak weszliśmy do domu słyszeliśmy te wszystkie krzyki i wrzaski. W kuchni
znaleźliśmy krwawiącego Liama, ale powiedział, żebyśmy najpierw poszli ci
pomóc. – wyjaśnił blondyn.
-
O rany… - zakryła dłonią usta Jesy i również ruszyła na dół.
-
Co z Angel? – zapytałam patrząc na jej bezwładne ciało leżące na dywanie.
-
Chyba Leigh-Anne nic jej nie zrobiła… - zastanawiał się na głos Niall.
Usłyszałam czyjeś szybkie kroki na korytarzu, a po chwili w drzwiach stanął
Harry.
-
Dzięki Bogu! – odetchnął widząc mnie i szybko do mnie podbiegł zamykając w
uścisku.
-
Auć. – jęknęłam cicho, gdyż strasznie bolało mnie lewe ramię oraz brzuch.
-
Co się stało? Nic ci nie jest? Co ci zrobiła? Bardzo boli? – zaczął zasypywać
mnie pytaniami.
-
Harry… uspokój się. Nic mi nie jest. – powiedziałam delikatnie.
-
No właśnie widzę! – wskazał na opuchnięte miejsce koło szyi. Już zaczynał się
formować ciemnofioletowy siniak.
-
No dobra, troszkę jestem poturbowana, ale mi przejdzie… - zaczęłam się
tłumaczyć, ale mi przerwał.
-
Ugryzła cię?
-
Nie. – odpowiedziałam, a chłopak odetchnął z ulgą. Przytulił mnie jeszcze raz,
teraz bardziej ostrożnie.
-
Co z Liamem?
-
Leigh, Jesy i Zayn się nim zajęli. Nic mu nie jest, uderzył się w głowę, gdy
Angelica go odepchnęła. – wytłumaczył.
-
Chodźmy do niego. – poprosiłam.
-
Dasz radę sama iść? – spytał Niall.
-
Raczej. – uśmiechnęłam się lekko.
-
Złap się nas pod ręce. – zaproponował Harry, a ja z wdzięcznością przyjęłam
pomoc od chłopców. Gdy tylko wyszliśmy na korytarz, drzwi od pokoju Eleanor się
uchyliły i wyjrzała zza nich dziewczyna.
-
Co się stało?! – zapytała zaspana, ale już wystraszona. Podeszła do mnie i od
razu zaczęła badać moje ramię. – Zwichnięte! Coś ty zrobiła?!
-
Wyważyłam nim drzwi… No, zostałam przez nie przeciągnięta, ale mniejsza o to. –
wyjaśniłam troszkę rozbawiona. Eleanor nie było do śmiechu. Patrzyła się po nas
wszystkich pytająco.
-
Zaraz ci wszystko wytłumaczymy, ale najpierw muszę sprawdzić, czy z Liamem
wszystko w porządku… - powiedziałam.
-
Idziemy. – zarządziła i ruszyła od razu po schodach na dół. Gdy ja doczłapałam
do kuchni (schodzenie po schodach trwało dobre 10 minut…) akcja ratunkowa już
prawie się skończyła. El śpiewała Liamowi, a on wyglądał z każdą sekundą
lepiej.
-
Miał wstrząs mózgu. Wiecie jakie to niebezpieczne? Dobrze, że się w porę
zjawiłam… Czemu nikt mnie nie obudził? – denerwowała się brunetka.
-
Jest już z nim okey? – Zayn zignorował pretensje dziewczyny.
-
Tak, usunęłam szkody, ale objawy mogą się jeszcze pojawić. Trzeba być czujnym.
– dotknęła czoła Liama – Nie ma gorączki. Dobrze.
-
Gdzie jest Perrie? Ktoś ją w ogóle widział? – zapytała Leigh-Anne.
-
Ostatni raz gdy wychodziła z kuchni, tuż przed tym jak przyszedł Liam z
Angelicą. – powiedziałam. Zayn zwrócił ku mnie wzrok.
-
O matko, wyglądasz okropnie!
-
Dzięki. Dziewczyny lubią to słyszeć. – wywróciłam oczami i się zaśmiałam.
-
To znaczy… Nie o to mi chodziło. Masz całe spuchnięte ramię… - wyjaśnił.
-
Jade, twoja kolej. – Eleanor poklepała miejsce na kanapie. Harry i Niall
pomogli mi dojść do kanapy, a potem zajęła się mną El. Gdy śpiewała, czułam, że
ból ustępował. Tego, że Angel kopnęła mnie w brzuch, w ogóle już nie czułam. W
tym czasie co ja zostałam leczona, Leigh i Jesy poszły na górę zająć się
wywarem dla Angel, który trochę poskromi jej głód. Mam nadzieję, że wtedy
będzie mogła w miarę normalnie funkcjonować, bo do tej pory rozmawiała tylko i
wyłącznie z Liamem, nie dopuszczała do siebie nikogo. Raz na jakiś czas udawało
się Liamowi wyciągnąć ją z pokoju i to tyle.
-
To ramię… Mocno oberwałaś, wydaje mi się, że może być nawet pęknięta kość, nie
zagoi się od razu. – po pięciu minutach odezwała się smutno El.
-
Ile potrzebuje czasu? – skrzywiłam się. Zazwyczaj nie mamy urazów. Eleanor od
razu się wszystkim zajmuje i jest po sprawie. Tylko raz, gdy miałam sześć lat,
miałam złamaną nogę, a tak, to do teraz nie miałam żadnej poważniejszej
kontuzji.
-
Tydzień? Jeśli będę śpiewać dwa razy dziennie. – odezwała się dokładnie badając
moje ramię.
-
Tydzień? O matko… - westchnęłam nie zadowolona.
-
Może mniej, może więcej. Leigh może też przygotować jakiś eliksir i to może
trochę przyspieszyć zrośniecie się kości, ale kilka dni co najmniej musisz mieć
zabandażowane ramię.
-
Okey… - pokiwałam ze zrozumieniem głową. Dziewczyna od razu zabrała się za
bandażowanie. Na początku strasznie bolało, ale kiedy zostałam już
unieruchomiona w tamtym miejscu było całkiem znośnie.
-
Będziemy ci pomagać. – zaoferował Niall.
-
Oczywiście, że tak. – zgodził się z nim Harry.
-
Dzięki, ale chyba dam radę sama…
-
Udam, że tego nie słyszałem. – przerwał mi od razu Loczek. Wywróciłam tylko
oczami.
-
W takim razie mogę prosić o coś do picia? – zapytałam przesłodzonym głosem.
-
Ależ oczywiście, kochanie. – puścił mi oczko i od razu ruszył do kuchni. Gdy
powiedział „kochanie” w moim brzuchu poderwało się do lotu stado motyli. To
było takie urocze!
-
Może niech ktoś zadzwoni do Perrie? Ciągle jej nie ma… - przypomniała sobie El.
-
Ja to zrobię. – zgodził się Zayn. Wyciągnął telefon i wybrał numer blondynki.
-
No hej, gdzie jesteś? Gdzie? Coś słabo cię słyszę… Możesz powtórzyć? Halo?
Perrie? Słyszysz mnie? Hal… - zmarszczył czoło i spojrzał na telefon –
Rozłączyła się.
-
Dziwne… - zaniepokoiłam się i sama sięgnęłam ręką do stołu, na którym była moja
komórka. Oczywiście nie tą ręką co trzeba. Syknęłam z bólu.
-
Jade, ramię. – jęknęła Eleanor. Chwyciła zamiast mnie telefon i zadzwoniła. – Jest
nieosiągalna…
-
Okey, zaczynam się martwić. – powiedziałam lekko wystraszona o przyjaciółkę.
-
Idę jej szukać. – zadecydował Zayn.
-
Proszę, sok. – Harry podał mi szklankę – Gdzie Idziesz? – zwrócił się do Zayna.
-
Szukać Pezz. – mulat zarzucił sobie skórzaną kurtkę na ramiona.
-
Pójdę z tobą. – Niall również chwycił za kurtkę. Spojrzałam za okno. Było
ciemno, a dopiero godzina szesnasta! Ściemniać powinno się dopiero koło
osiemnastej o tej porze roku. Tylko dzisiaj od południa strasznie lało. Co jakiś
czas zdawało się słyszeć nawet burzę, ale myślę, że idzie bokiem.
-
Też mogę pójść. – zaoferował się Loczek, ale gdy już miał ubierać płaszcz Zayn
go zatrzymał.
-
Nie, zostań z dziewczynami. Może być im potrzebna twoja pomoc bardziej niż nam.
Daj znać jak Louis się obudzi.
-
Chłopaki… Stójcie. – spojrzałam na Liama. Zdawał się czegoś nasłuchiwać.
Również nastawiłam uszu, ale nie wyłapałam nic niepokojącego.
-
Co się dzieje Liam? Dobrze się czujesz? – zaniepokoił się Niall.
-
Słyszę czyjeś myśli. Jakieś dwadzieścia metrów od domu. Trochę słabo, ale
jestem prawie pewien, że to osoba, którą skądś znamy.
-
Może jakiś przechodzień? Spokojnie, mocno oberwałeś w głowę. El mówiła, że mogą
być jeszcze tego skutki. A teraz musimy znaleźć Perrie. – Zayn sięgnął ręką po
klamkę od drzwi.
-
Ale…
-
Odpocznij, Liam. – przerwał mu mulat. Otworzyli drzwi i wyszli. Mimo, że
wejście było bardzo krótko otwarte, do salonu dobiegł lodowaty podmuch wiatru.
Wzdrygnęłam się z zimna.
-
Podkręcę ogrzewanie. – Eleanor jakby czytała mi w myślach.
-
Sprawdzę co u Lou. Trochę długo się nie budzi. – Harry poczłapał po schodach na
górę.
-
Mam złe przeczucia. – westchnął smutno Liam, gdy zostaliśmy sami.
-
Najgorsze jest to, że ja też, a to już coś oznacza. – przyznałam mu rację – Co
dokładnie słyszysz?
-
Szepty? Nie mogę dokładnie rozróżnić słów… Są za daleko lub bardzo dobrze kryją
swoje myśli.
-
Są? Czyli jest więcej niż jedna osoba?
-
Tak mi się teraz wydaje.
-
ANGELICA! – do naszych uszu dobiegł wrzask Leigh-Anne.
-
NIE WYPIJĘ TEGO! TO CUCHNIE! – teraz odezwała się Angel.
-
MUSISZ! Inaczej sama ci wepchnę to do gardła! – Leigh naprawdę się wkurzyła,
słyszałam to po jej tonie głosu.
-
Nie! Nie dotykaj mn… - Angelica nagle zamilkła, a potem było słychać, że cos
wypluwa.
Spojrzałam
przerażona na Liama, a on się śmiał.
-
Mi wcale nie jest do śmiechu. Co tam się dzieje? – zapytałam zdenerwowana.
-
Jesy i Leigh-Anne przywiązały Angel do krzesła i każą jej wypić ten eliksir na
zagłuszanie głodu. A śmieję się z ich myśli. – zachichotał.
-
OPLUŁAŚ MNIE! – krzyknęła z wyrzutem Jesy.
-
I tego nie żałuję! – odparła Angelica – Nie zbliżaj się z tym czymś do mn…
-
Udało się dziewczynom. Wypiła już wystarczającą dawkę. – stwierdził Liam z
uśmiechem.
-
To chociaż to mamy teraz załatwione. – skwitowałam i wypiłam swój sok od
Harry’ego.
C.d.n…
_______________________________________________________________
Hejka!
Na wstępie- NOWY SZABLON^^ Jak Wam się podoba? Mnie bardzo! A ten nagłówek *-* Rewelacja!
Bardzo bym chciała podziękować szabloniarni REMINDMELOVE i autorce- Dissentire- za wykonanie go :)
No, a teraz rozdział. Własnie skończyłam go pisać! Po prostu masakra! Cała wena ze mnie uleciała :/ Ale chyba teraz wróci, bo wiem już co się będzie teraz dziać, yay^^
Ale najważniejsze- dedykacja. Jak nigdy nie dedykuję rozdziałów (pamiętam, był jeden wyjątek) tak dzisiaj po prostu bardzo chciałabym go zadedykować:
Adzi K.!
Dlaczego? Bo po prostu wywołała euforię w moim sercu! Skomentowała każdy jeden rozdział "Rozśpiewanej historii"! Wszystkie po kolei! (Przypominam, że było ich sporo- 70 pierwszej części i 16 drugiej!) Każdy jeden komentarz wywołuje u mnie ogromny uśmiech i skaczę ze szczęścia po pokoju, a co dopiero OSIEMDZIESIĄT SZEŚĆ POD RZĄD!
Tak więcej baaaardzo Ci dziękuję Adzia, rozdział jest zadedykowany specjalnie dla Ciebie <3
Mam też dla Was małą niespodziankę wraz z Mercy Evans, ale o tym to się później dowiecie ;)
W środę miałam bal gimnazjalny, było naprawdę fajnie :) Oprócz odcisków na stopach, bo tańczyłam w koturnach i nie wzięłam butów na zmianę... W końcu się wkurzyłam i tańczyłam na boso xd A potem koleżanka pożyczyła mi baleriny, ale były za duże xd
Ale uwierzycie?! Przez cały czas puszczali disco polo. DISCO POLO! Wszyscy śpiewali itd, a ja się zastanawiałam czy tylko ja tego nie słucham? O.o I do tego wszystkiego przez siedem godzin (SIEDEM GODZIN!) ani razu nie puścili One Direction! Ale Justina Biebera "Baby" było xd Do tego właśnie tańczyłam na bosaka xd
Ale przynajmniej było zabawnie :)
I jeszcze baaardzo Wam dziękuję za taka ogromną liczbę wyświetleń! Cały czas mnie zaskakujecie! WOW! Dziękuje Wam z całego serca! A także za 37 obserwatorów! Nadal nie mogę to uwierzyć, dziękuję!
Dobra, ja gadam, a nikomu nie chce się czytać xd
Poproszę Was jeszcze tylko o komentarze, zgoda? Dla Was to chwilka, a dla mnie ogromna radość! No i motywacja^^
Dziękuję za uwagę, życzę miłego dnia!
Nicol <3