sobota, 27 grudnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 43

„Rozśpiewana historia 2” Część 43

5SOS

****Eleanor****

- Mamo… - zaczęłam, ale i tak nie miałam zielonego pojęcia co powiedzieć. Widziałam jak jej twarz zmienia wyraz. Policzki czerwienieją od złości. Niall nachylił się nad stołem wbijając wzrok w moją rodzicielkę. Próbował ją uspokoić, wiem to. Ale gdyby on wiedział, że większość Uzdrowicieli (Medicusów, jak kto woli) z wiekiem potrafią tworzyć blokady i są odporni na tego typu manipulacje…
- Ja… Miałem na myśli… - Liam zaczął się jąkać. Kompletnie nie przemyślał tego co powiedział.
- Oj, dajcie spokój. – Angel wywróciła oczami i w wampirzym tempie podbiegła do mojej mamy i chwyciła ją za gardło.
- NIE! – wrzasnęłam przerażona i poderwałam się z miejsca. Angelica patrzyła mojej mamie prosto w oczy i spokojnym głosem powiedziała:
- Jestem Śpiewakiem. Zapomnij o całej tej rozmowie.
Źrenice kobiety zmniejszyły się. 
 Zamarłam w miejscu nie wiedząc co się dzieje lub co robić. Wokół mnie wszyscy również jakby wstrzymali oddech.
- Jesteś Śpiewakiem. – powtórzyła sztywno i zamrugała raptownie oczami. Jej źrenice wróciły do normy.
- Przepraszam, jestem jeszcze trochę głodna. Zostało może parę kanapek? – Angelica zapytała słodkim głosem.
- Oczywiście, skarbie. Chodź. Albo poczekaj przy stole, zaraz ci przyniosę.  – mama uśmiechnęła się do niej i opuściła salon.
- Jak… Co… - moje oczy były szeroko otwarte. Nagle mój oddech przyspieszył. – Coś ty zrobiła?!
- Hipnoza. Normalka. Większość nazywa to też „zauroczenie”. – wzruszyła ramionami, ale uśmiechnęła się triumfująco. Podeszła do stołu i usiadła na swoim miejscu.
- Umiesz hipnotyzować? – zdziwił się Louis.
- Każdy wampir umie. – prychnęła w odpowiedzi. Byłam w totalnym szoku. Nie mogłam z siebie wydusić nawet zdania.
- Umiesz hipnotyzować i nigdy tego na nas nie wykorzystałaś? – Niall uniósł jedną brew do góry – To nie w twoim stylu.
- Skąd wiesz, że nigdy tego na was nie wykorzystałam? – oparła się o stół z cwaniackim uśmieszkiem.
- Proszę bardzo, złotko. – moja mama wróciła i podała Angel talerz z kanapką – Smacznego.
- Dziękuję. – wampirzyca na powrót przybrała niewinny wyraz twarzy i wzięła kęs kanapki. Skrzywiła się, syknęła z bólu, wypluła to co miała w buzi i szybko popiła sokiem Nialla. Blondyn wydał dźwięk niezadowolenia.
- Teraz to tylko werbena, ale następnym razem będzie to drewniany kołek, złotko. – moja mama poklepała dziewczynę po plecach.
- Co…? – Angel popatrzyła się kompletnie zdezorientowana, ale i wkurzona na kobietę obok niej.
- Piję herbatę z werbeną każdego ranka. Nie zauroczysz mnie. A jak spróbujesz jeszcze jakiejś sztuczki to nie będzie już tak przyjemnie. Ostrzegam. – zagroziła.
Angelica spuściła speszona głowę i zmrużyła gniewnie oczy. Nienawidziła przegrywać.
- Idę na zakupy. Powinnam wrócić za jakieś trzy godzinki, bo umówiłam się jeszcze z Amelią na kawę. Bądź ostrożna. – mama podeszła do mnie i puściła mi oczko. Zaśmiałam się cicho. Co jak co, ale mojej mamy nie oszukasz.
- Do wiedzenia, proszę pani. – pomachała jej Perrie. Mama pożegnała się ze wszystkimi, ubrała kurtkę i buty, a potem wyszła.
- Masz nauczkę na przyszłość. – skwitował Liam chichocząc. 
- To wszystko przez ciebie! – warknęła Angel i na niego skoczyła. Liam z Angelicą przewrócili się razem z krzesłem. Dziewczyna przygważdżała Śpiewaka do podłogi i rzucała wyzwiskami w jego stronę. Najśmieszniejsze było to, że nikt się tym nie przejął i nawet się nie ruszył, by pomóc brunetowi.
- Mój sok… - Niall zrobił smutną minę, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Zaraz ci naleję do nowej szklanki. – pokręciłam z rozbawieniem głową i poszłam do kuchni.

*****

- Motel zarezerwowany. Wynajęliśmy całe piętro. – powiedziała Perrie zaraz po tym jak weszła do domu razem z Jesy i Niallem. Zaczęli się rozbierać z kurtek i butów. Na dworze musiało padać, bo ich nakrycia wierzchnie były naznaczone kroplami deszczu
- Perrie, Jesy- poznajcie Luke’a, Ashtona, Caluma i Michaela. Z Niallem się znacie. – Zayn wskazał na chłopaków, którzy zaledwie pięć minut temu razem z Harrym przybyli tutaj. 

Luke to blondyn z kolczykiem w wardze. Zabójczo przystojny. Ashton to ten słodki z dołeczkami, wiecznie się uśmiecha. Calum jest zabawny, wygląda na bardzo miłego, a Michael ma czerwone włosy, które są moim zdaniem naprawdę rewelacyjne. Cóż, to tak naprawdę wszystko pierwsze wrażenie, nie znam ich jeszcze wcale. Ale mam nadzieję, że moje hipotezy się sprawdzą.
- Oh, cześć. – Jesy uśmiechnęła się wpatrując w chłopaków z szeroko otwartymi oczyma. Oczywiście, że się jej podobają. Z resztą, nie tylko jej. Ja na przykład jestem szczerze zakochana w Lou, ale nie mogę oderwać wzroku od nich… Są boscy. Po prostu.
- Ekhem, El, ekhem. – otrząsnęłam się z zamyślenia. Louis imitował kaszlnięcie i patrzył się na mnie gniewnie. Poczułam jak moje policzki się rozpaliły z zażenowania.
- Chłopaki, z racji, że mamy tutaj sporą część kobiecą, proszę o nie korzystanie z uroku. – Harry upomniał nowo przybyłych. Oni zaśmiali się i… oh, to było naprawdę ciekawe. W jednej chwili przestali być tak olśniewająco idealni. Moje emocje się… unormowały, Louis znów był pierwszym w moich myślach. Zaraz, zaraz, oni mają jakiś taki przycisk, czy co?
- Wow, znów mogę oddychać. – Pezz się zaśmiała patrząc na Luke’a – Jestem Perrie.
Wyciągnęła do niego dłoń chcąc uścisnąć jego, ale blondyn najwidoczniej miał inne zamiary. Ujął jej rękę i szarmancko pocałował wierzch jej dłoni. Perrie oblała się rumieńcem, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. Kątem oka zauważyłam jak Harry wywraca oczyma, a Zayn przestępuje nerwowo z nogi na nogę i zaciska usta w wąską linię.
- Luke, ogarnij się – Calum trącił go w bok i uśmiechnął się do Jesy oraz Pezz – Miło was poznać.
- Wzajemnie. – mrugnęła Jess – Wszyscy jesteście Amorami?
- Nie, nie. Tylko ja i Luke. – odpowiedział Ashton – Jesteśmy kuzynami. A Michael i Calum to nasi przyjaciele. Śpiewacy.
- Jesteście grupą tak? – spytałam.
- Tak. Nazywamy się 5 Seconds Of Summer.
- Kto jest liderem?
- Nie mamy typowego przywódcy, prawdziwego Duxa. tę rolę często pełni Luke, ale się zmieniamy. – wyjaśnił Michael.
- Hm, niebezpiecznie. – stwierdził Zayn.
- Lubimy ryzyko. – wyszczerzył się Luke. Malik go zignorował.
- Kiedy przyjedzie Gemma? – zmienił temat Louis.
- Jak z nią rozmawiałem, to mówiła, że jest w drodze. Może będzie pod wieczór, może jutro. Nie wiem. – wzruszył ramionami Harry.
- Wyjaśniłeś im już co się stało? – zapytała Perrie.
- Tak, w drodze. Już wszystko ogarniamy. – przytaknął Calum z uśmiechem.
- Kiedy będziemy mogli zobaczyć twoją Przeznaczoną? – zagadnął Michael.
- Chyba dopiero w Trybunale – westchnął – Ma zakaz spotykania się ze mną.
- Kiepsko. – powiedział współczująco Ash.
- A wy? Macie już Przeznaczone? – zaciekawiła się Leigh-Anne. 
- Jeszcze nie. – odpowiedział tajemniczo Luke wodząc wzrokiem po Perrie. Hmm… Luke to wyobrażenie typowego Amora. A przynajmniej tak się zachowuje. Zaczął mnie irytować. Jednak Pezz to nie przeszkadzało. Odgarnęła włosy w flirtujący sposób.
- To może pójdziemy już do motelu, pokażemy pokoje. – szybko głos zabrał Zayn.
- Zgoda. – przytaknęła blondynka.
- Nigdzie nie idziesz. To znaczy wy nigdzie nie idziecie. – powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
 - Dlaczego? – obruszyła się.
- Bo pani Kate prosiła, żebyście tu zostały. Poza tym wyszła gdzieś, nie wiemy czy wzięła klucze. Ktoś musi być w domu i na nią zaczekać.
- Ale…
- Zostań. – warknął i trzasnął drzwiami nie czekając na resztę. Perrie czerwona od złości poszła w drugą stronę korytarza i trzasnęła drzwiami od sypialni. Super.
- Czasami zazdrość działa lepiej niż cokolwiek innego. – zaśmiał się Luke, a jego twarz złagodniała. Nie wyglądał już na takiego pewnego siebie łamacza serc, tylko na zwykłego chłopaka.
- Robiłeś to specjalnie. – pojęłam i miałam ochotę się pacnąć w czoło. Oczywiście… Jak szybko go oceniłam. Przestroga na przyszłość- nie wyrabiaj opinii o osobie, którą znasz kilka minut.
- Harry, robiłeś już coś z nimi? – spytał Ash.
- Taa, jakoś w lipcu, o ile dobrze pamiętam. Tylko wyjechałem i uczucie nie rozkwitło jak powinno. Tylko teraz mam związane ręce, muszę odczekać jakiś czas, by niczego bardziej nie zepsuć. – wytłumaczył.
- Tak, widać. Ale wiesz, chętnie ja się zabiorę za tę parę. Wyzwanie, a ja lubię wyzwania. – zamyślił się na chwilę Luke.
- Są twoi. – mrugnął do niego Harry.
- Rozumiem, że próbujecie spiknąć Zayna i Perrie? Dwa Duxy? To prawie niemożliwe. – pokręciła głową Leigh-Anne.
- Nic nie jest niemożliwe dla miłości – stwierdził Ashton – Ta para ma ogniste charaktery. Jednak są przez to do siebie bardzo podobni i rozumieją się nawzajem jak nikt inny. Każdy będzie próbował dominować w tym związku, prawda, taka ich natura. Ale myślę, że najwyżej będą się tylko częściej kłócić niż normalna para. Ich miłość będzie mimo wszystko wyjątkowo silna.
- Wow, to takie ciekawe słuchać Amorów. Wiecie o miłości więcej niż sądziłam. Potraficie przewidywać jak się zachowają inne osoby w związku? – spytałam szczerze zaciekawiona.
- Tak, to jedna z naszych najważniejszych cech, bez tego ani rusz. – zaśmiał się Luke.
- Oh, widzę, że jesteś szczęśliwie zakochana. – uśmiechnął się ciepło Ashton – Kto jest tym jedynym? Louis, dobrze widzę, prawda? 
- Co? El, dlaczego nic nie mówiłaś?! – Jesy się zdenerwowała. Jednak… Hmm… Tak jakby sztucznie się zdenerwowała…
- Ups, przepraszam. – Ashton poczerwieniał – Nie wiedziałem…
- Nie no spoko, i tak wszyscy wiedzą. – zaśmiał się Harry.
- Co? – teraz to ja z Louisem zdziwiliśmy się na raz.
- Proszę, myślicie, że jesteśmy ślepi? – Leigh ledwo powstrzymywała śmiech. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja z Lou lekko się zaczerwieniliśmy.
- Dobra, chodźmy do tego motelu. Zayn jest wkurzony, jeśli każemy mu długo czekać będzie źle. – opanował się Niall i wszyscy mężczyźni opuścili dom. Zostałyśmy tylko my: Jesy, Perrie, Leigh-Anne, Angelica (która swoją drogą gdzieś zniknęła) i ja.


C.d.n…

_____________________________________________________________

Cześć!!!

Jak tam święta, kochani? Uhhh, ja się czuję trochę jak słoń, ale trudno xd Dzisiaj frytki robię na obiad :D
Przyszedł do Was Św. Mikołaj? Czy może w Wigilię do Was przychodzi Gwiazdor? 
Ja dostałam nowe słuchawki, tropikalne owoce od babci (zdrowa paczka, jak to ona mówi xd), poduszkę z londyńskim autobusem (yeah^^) i pościel... z Violetty. Taa pewnie kojarzycie ten serial z Disney Channel. Ja osobiście nie przepadam za nim (ugh, nie mogę na niego patrzeć... Denerwujący aktorzy :/ ) No i taka niespodzianka od drugiej babci xD Haha, może też macie taką prezentową wtopę? :D

Wracając do rozdziału: zauważyłam spoooore zainteresowanie 5SOS. Chyba będą się pojawiać troszkę częściej niż inni kuzyni Harry'ego. Skoro tak ich lubicie to nie ma sprawy! Ja szczerze ich uwielbiam ^^
Mam do Was prośbę: 
W komentarzach napiszcie swoich ulubionych wykonawców, zespoły, piosenkarzy czy piosenkarki, aktorów czy aktorki. Dzięki temu wystąpią w opowiadaniu! 
Brakuje mi już pomysłów na rodzinę Harry'ego, tak więc zdecydowałam, że... sami zdecydujecie, kogo chcecie tutaj zobaczyć :) Jednak prosiłabym, żeby było jak najwięcej mężczyzn, bo potrzebuję Amorów płci męskiej xd

Mam nadzieję, że rozdział był w porządku. Trochę go nie czuję, ale nie jest zły. I hope you like it ♥

Zgadnijcie kto miał wczoraj urodziny! JADE! Skończyła 22... Wow... Nie mogę w to uwierzyć :)
A tak a propos... Wiecie, że Angelica  ma już cały roczek? Pierwszy raz pojawiła się w rozdziale rok temu w Wigilię :) Tak ostatnio sobie o tym myślałam i postanowiłam, że Was też oświecę xd

Dobra, już nie przynudzam.
Chciałam Wam złożyć jeszcze życzenia na Nowy Rok. Oby wszystkie Wasze postanowienia się spełniły, żeby ten nadchodzący rok był jeszcze lepszy niż poprzedni! Wspaniałego sylwestra kochani!

Wasza, Nicol <3

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!!!!

Kochani! 
Zdrowia, szczęścia, pomyślności, dużo radości i jeszcze więcej miłości!

Louisa pod choinką, 
Nialla pod pokrywką,
Zayna w szkole, 
Harry'ego przy stole,
Liama w wannie,
One Direction niech Wam śpiewają ładnie!

Miłych chwil z rodziną, prezentów pod choinką, wszystkiego co sobie wymyślicie i niech Wam to się spełni należycie :D 

Nicol aka poetka haha przepraszam xD
Mam nadzieję, że chociaż intencje się liczą :D

Miałam dodać rozdział w ramach prezentu pod choinkę, ale jak to ja- nie wyrobiłam się :( Mam jakąś połowę, ale co Wam po połowie? Mam nadzieję, ze się nie gniewacie i w sobotę przeczytacie (aaaa znowu zrymowałam!)

WESOŁYCH ŚWIĄT!


Nicol <3

niedziela, 21 grudnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 42

„Rozśpiewana historia 2” Część 42

Gdzie byłaś?

****Angel****

Piąta rano. Przyszłam w sam raz. Podskoczyłam i chwyciłam się parapetu. Szybko się podciągnęłam, stanęłam na nim i znów skoczyłam, by sięgnąć tego na piętrze. Ponownie się podciągnęłam i delikatnie popchnęłam dłonią szybę okna, które specjalnie zostawiłam w nocy otwarte, by móc wrócić z powrotem. Zeskoczyłam bezszelestnie z parapetu i zamknęłam za sobą okno. Już się miałam skierować z łazienki do pokoju, w którym spały dziewczyny, by wziąć ciuchy na przebranie, ale wyczułam czyjąś obecność w salonie. Doskonale znam ten zapach, ale i tak na wszelki wypadek ostrożnie wychyliłam się zza rogu. Liam siedział na małej kanapie w luźnej koszulce i spodniach od dresu, które służyły mu za piżamę. Pochylał się nad zmiętą kartką, którą trzymał w ręce i w skupieniu czytał to, co jest na niej napisane. Jego noga wystukiwała cichy, nieznany mi rytm. Przechyliłam głowę w zamyśleniu się mu przyglądając. Wory pod oczami odznaczały się na jego bladej twarzy. Wiedziałam, że nie mógł zasnąć poprzedniej nocy, bo słyszałam jak kręci się po kuchni. Nie wiem za to jak było tym razem, ale po jego wyglądzie (a także po tym, że tak wcześnie rano siedzi tutaj) mogłam zgadywać, że było tak samo.

Ciekawość wzięła górę i wyszłam ukradkiem ze swojej kryjówki. Moim celem było przeczytanie tej kartki, z którą się nie rozstawał odkąd otrzymał ją od Harry’ego. Usiadłam w przysiadzie za stołem, by zaobserwować, czy mnie zauważył. Poruszałam się bezszelestnie i zwinnie jak kot. Cieszyłam się, że byłam tak dobrze rozciągnięta po dzisiejszej nocy, ułatwiło mi to skradanie się do kanapy. Teraz zwolniłam i bardzo ostrożnie doczołgałam się do mebla i ukryłam się za oparciem. Wstrzymałam oddech- usłyszałby. W pokoju było słychać tylko jego wystukiwanie rytmu i spokojny wydech. Uklękłam i powoli, bardzo powoli, wyjrzałam zza oparcia bordowej kanapy, ponad ramieniem Liama. Miałam idealny widok na pomięty od wielokrotnego składania i rozkładania papier. Zdążyłam przeczytać zaledwie dwa słowa na samej górze, gdy do pokoju wkroczyła pani Kate. Natychmiast schowałam głowę i skuliłam się za kanapą.
- Liam? Coś się stało słoneczko? – zapytała zdziwionym głosem kobieta. Moja niechęć do niej właśnie diametralnie wzrosła. Tak mało brakowało…
- Nie, nic, proszę pani. Po prostu… Nie mogłem zasnąć. – usłyszałam, że złożył kartkę i szybkim ruchem włożył ją do kieszeni dresów. Powstrzymałam ochotę zirytowanego warknięcia.
- Właśnie widzę… Nie spałeś za dobrze też ostatniej nocy prawda? Masz bardzo niskie ciśnienie. – stwierdziła. Usłyszałam trzask kładzionego naczynia na blat.
- Dobrze się czuję. – westchnął i niemal widziałam jak przejeżdża dłońmi po twarzy, by się trochę ocucić.
- Zrobię ci ciepłego kakao i pójdziesz się jeszcze położyć na chwilkę, dobrze? Wyglądasz fatalnie. Musisz mieć trochę siły na nowy dzień. – oznajmiła, a do moich uszu doszedł odgłos włączania mikrofalówki. Nie ważyłam się ruszyć, nawet o milimetr. Zamarłam kucając za kanapą i nasłuchiwałam, aż wyjdą lub będą obydwoje w kuchni, bym mogła się wymknąć.
- Dziękuję. – poddał się Liam. Charakterystyczny dźwięk oznaczał, że kakao jest gotowe. Mama Eleanor wyciągnęła kubki z mikrofalówki, a Liam (nareszcie) podniósł się z kanapy i wolnym krokiem podszedł do pani Kate. Stał teraz do mnie plecami. Wykorzystałam ten moment. Kobieta mogłaby mnie w końcu zauważyć. W wampirzym tempie przebiegłam przez salon i ukryłam się za ścianą, tuż przy drzwiach do sypialni Eleanor, Perrie, Jesy, Leigh-Anne, a także mojej. Jednak nie weszłam jeszcze do środka, Musiałam poczekać parę sekund w razie reakcji pani Kate na ledwo widoczny ruch w pokoju. Wątpię, by mnie widziała, ale przezorność to podstawa. Liam mógł poczuć powiew wiatru na plecach, gdy za nim przebiegłam.
- Bardzo dobre. – pochwalił grzecznie chłopak. Wywróciłam oczami. Jak zawsze kochaniutki i kulturalny.
- Mogę się o coś ciebie zapytać?
- Oczywiście proszę pani.
- Czy to twoje roztargnienie jest spowodowane dziewczyną? Tą brunetką? – i w tym momencie bardzo dziękowałam Liamowi, że się zakrztusił i zaczął kaszleć, bo ja gwałtownie nabrałam powietrza i można to było usłyszeć. Bardziej z zaskoczenia niż z potrzeby oddechu. Mogłam jeszcze spokojnie wytrzymać jakieś pięć minut na bezdechu. Wyćwiczyłam to do perfekcji.
- Słucham? Mówi pani o Angel? – odezwał się w końcu Li.
- Tak. O nią chodzi, prawda? Pokłóciliście się?
- T-tak… Trochę. – przyznał niechętnie. Żałowałam, że nie mogłam go teraz zobaczyć. Przycisnęłam plecy mocniej do ściany.
- Kiedy?
- Już dawno… Ponad dwa lata temu. Ciągle mi nie wybaczyła. – powiedział smutno. O rany…
- Ojej, to rzeczywiście poważna sprawa. O co poszło, jeśli wolno spytać? – nie podobało mi się to. Proszę, Liam, nic jej nie mów. Proszę, proszę, proszę…
- To skomplikowane. – westchnął po chwili ciszy.
- Rozumiem. Gdybyś chciał porozmawiać, to nie bój się. Śmiało. – wyczułam uśmiech w jej głosie – Mam tylko jedną prośbę. A raczej pytanie.
- Tak?
- Chodzi o Eleanor.
- Aha… Słucham?
- Jak ona się ma? Nie mówi mi wszystkiego, lubi wiele rzeczy zatajać. Ma może chłopaka?  – zdenerwowanie było słyszalne w jej głosie na kilometr.
- Um… Nic mi o tym nie wiadomo… - Liam wypowiadał każde słowo powoli, niepewnie i od razu można się domyśleć, że kłamie.
- Proszę cię, Liam. Jeśli coś wiesz, to mi powiedz. El nie chce mi nic mówić. Unika zostania ze mną sam na sam.
- Chyba nie jestem odpowiednią osobą, która powinna odpowiedzieć na to pytanie… Przepraszam, proszę pani. Mimo wszystko uważam, że powinna pani sama porozmawiać z córką.
- To ten szatyn, prawda? – dopytywała się.
- Naprawdę powinna pogadać pani z El. – Liam grzecznie wycofał się z kuchni – Bardzo dziękuję za kakao.
Skierował się w stronę pokoju chłopaków- naprzeciwko naszego. Nie miałam czasu. Gdy mnie zauważył niemal nie upuścił kubka. Przybrałam minę „przepraszam, ale proszę, nie wydaj mnie” i przystawiłam palec wskazujący do ust. Liam sprawdził czy mama El patrzy, chwycił mnie za rękę i wciągnął do łazienki. Zamknął drzwi i odwrócił się moją stronę.
- Wcale dziwnie to nie wyglądało. – szepnęłam lekko rozbawiona. Skarcił mnie spojrzeniem.
- Co ty tam robiłaś? Co słyszałaś? I czemu jesteś tak ubrana? Gdzie byłaś? Czy to… Czy to jest krew? – wskazał na moją szyję. Odwróciłam się do lusterka, przeklęłam pod nosem i zaczęłam zmywać czerwoną plamę ze skóry.
- Gdzie byłaś? – ponowił pytanie.
- Na mieście. – odparłam wymijająco wiedząc, że tego nienawidzi. Uciekłam wzrokiem gdzieś do góry, a po chwili popatrzyłam na niego z uśmiechem igrającym na ustach.
 - Angel. – zamknął oczy i wyglądał, jakby modlił się o cierpliwość.
- Musiałam coś zjeść, okay? – powiedziałam zirytowana – Mama El zauważyłaby, że się ślinię na wasz widok. Myśl sobie co chcesz, ale przebywanie ze Śpiewakami dla wampira wcale nie jest łatwe.
- Mogłaś mnie uprzedzić. Poszedłbym z tobą…
- Żeby mnie ubezpieczać? Sprawdzać? Proszę cię, dawałam sobie przez tyle czasu radę sama, więc teraz to też nie był wyczyn. Tylko byś przeszkadzał. – nie patrzyłam na niego. Mogłam niemal wyczuć jak go tym uraziłam. Zamknęłam oczy i liczyłam powoli do dziesięciu. Żadnych zbędnych emocji.
- Mogłem ci pomóc… - szepnął.
- Nie. Nie mogłeś. – ucięłam i wyminęłam go chwytając za klamkę od drzwi.

*****

- O której chłopaki będę w UK? – Zayn zapytał Harry’ego. Chłopaki? Kto?
- Za około pół godziny lądują. Pojadę ich odebrać z lotniska. – odpowiedział i wziął do ust ostatni kęs kanapki.
- Gdzie się zatrzymają? Możemy wynająć pokoje w motelu, który jest jakieś pięć minut stąd. Nie ma może żadnych gwiazdek, ale przynajmniej będzie tani. – El napiła się soku pomarańczowego.
- Nie mogą być tutaj? – zdziwiła się mama Eleanor.
- Mamo, ich będzie naprawdę dużo. Nie pomieścimy się tu wszyscy. A poza tym, nie chcemy ci robić kłopotu.
- Ależ to żaden problem!
- Proszę panią, jestem pani bardzo wdzięczni za wszystko co pani dla nas zrobiła. Nie chcemy dłużej być obciążeniem. – odezwał się oficjalnym tonem Zayn. Ugh, on zawsze przybiera taki ton głosu, kiedy mówi w imieniu całej grupy jako przywódca. Pani Kate zaniemówiła na chwilę, usilnie nad czymś myśląc.
- No dobrze, ale dziewczyny zostają tutaj, prawda? – spojrzała po Perrie, Jesy, Leigh-Anne, El, a nawet na mnie.
- Ale… - zaczęła Eleanor, jednak nie było jej dane dokończyć.
- Nie ma mowy. Jesteś tutaj może raz na rok. Absolutnie zostajesz tutaj. Muszę się tobą nacieszyć. Dziewczyny również.
- Zostaniemy z przyjemnością, jeśli pani pozwoli. – powiedziała Perrie zanim El ponownie zaczęła dyskutować. Uzdrowicielka posłała jej gniewne spojrzenie. Jednak jej mama wydawała się być bardzo szczęśliwa.
- Oh, odkąd twój tata wyjechał w delegację czuję się strasznie samotna. Kto by pomyślał? Myślałam, że to nie będzie nic takiego i pozwoliłam mu jechać. Ale teraz bardzo za nim tęsknię. – pani Kate zapatrzyła się na zdjęcie wiszące po drugiej stronie pokoju przedstawiające ją, jej męża oraz nastoletnią Eleanor.
- Jadę już. Mogą być korki. Bardzo dziękuje za śniadanie. – Harry wstał z talerzem.
- Oh, daj to złotko, jedź już. Nie pozwól im na siebie czekać. – zabrała od niego naczynie i poszła do kuchni.
- Przyjedzie dzisiaj jeszcze ktoś? – spytał Niall.
- Taa. – przytaknął Amor ubierając kurtkę i buty – Gemma może przyjechać praktycznie w każdej chwili. Mówiła, że ściągnie jak najwięcej osób. Idźcie lepiej zarezerwujcie ten motel.
- Ja pójdę. Jesy chcesz się dołączyć? – zgłosiła się blondynka.
- Idę z wami. – oznajmił Niall i również wstał od stołu.
- Dobra. Plany na dzisiaj: przyjąć wszystkie Amory, które do nas przyjadą. – na twarzy Zayna pojawił się tajemniczy uśmieszek.
- Dawno już nie spędzałem świąt z tyloma członkami rodziny. – Harry parsknął śmiechem.
- Świąt? Zaraz, który dzisiaj? – przejął się Louis.
- 20 grudnia 2013. Za cztery dni byś miał dwudzieste drugie urodziny. – Liam poklepał szatyna po ramieniu. „Byś”? Ah, no tak. Im wiek się zatrzymał… Tak jak mi.
-  Masz urodziny w Wigilię?  - El zasłoniła ręką usta – Dlaczego nic nie mówiłeś?!
- A miałem? – zaśmiał się i uniósł kubek do ust. 
- Jade powinna kończyć dwadzieścia jeden lat za sześć dni. – przypomniała Jesy.
- Prawie zapomniałam. – przyznała Leigh.
- Trudno pamiętać, gdy wokół nas się tyle dzieje. – pocieszył ją Niall.
- Angel miałaby dwudzieste urodziny za dwadzieścia dni. – odezwał się nagle Liam – 9 stycznia.
Pamiętał?
- Co masz na myśli mówiąc „miałaby”? Mówiłeś, że Angelica nie jest śpiewakiem… - w progu stanęła mama Eleanor z założonymi rękami.
- Liam, idioto… - zamknęłam oczy głośno wzdychając.

C.d.n…

 ____________________________________________________________

Hej, hej! 

Przybywam z nowym rozdziałem!
Znowu w akcji nie wiele się dzieje, przepraszam :/ Próbuję jakoś ogarnąć tych wszystkich Amorów :D Ale był wątek z Liamem i Angel, dawno ze sobą nie rozmawiali, co? :D Tak "prywatnie", że tak powiem xd
Mam nadzieję, że się podobało ;)

Przystąpiłam do poprawiania CAŁEJ pierwszej części RH. Wiecie, te wszystkie cudzysłowy w dialogach. Masakra. Robię to już od jakiegoś czasu, a jestem dopiero na... 46 rozdziale może? Poprawiam też ewentualne błędy, których wcześniej nie zauważyłam, gify i tak dalej... Mam nadzieję, że nowym czytelnikom będzie się łatwiej czytać :)

Co u Was? Już szał świąt nadszedł? U mnie nie, dopiero będę sprzątać xd Haha, czujesz, ze idą święta, gdy robisz porządki. O tak.

Nareszcie koniec szkoły (w tym roku)! Trochę odpoczynku, ufff :) Jak spędzacie święta? Wyjeżdżacie gdzieś może?
Ja wyjątkowo dosłownie zostaję w domu :D W tym roku to dziadkowie do nas przychodzą ;)

Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Jesteście cudowni ♥ Proszę, zostawcie opinię w komentarzu także pod tym postem, to dla mnie wiele znaczy. Dziękuję :)
Pytania do bohaterów także mile widziane :D

Kocham mocno!
Nicol <3

sobota, 13 grudnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 41

„Rozśpiewana historia 2” Część 41

Oni po prostu cię nie znają


- Cześć, Luke.  Jak się masz? - odezwałem się, gdy w słuchawce zabrzmiało "halo".
- Harry! W porządku,  bracie. Wpadacie do nas? - jego głos był jak zawsze bardzo radosny. Typowy Australijczyk.
- Nie, nie tym razem.  W zasadzie to chciałem o to samo zapytać…
- Chyba nie rozumiem. Chcesz żebym przyjechał do Anglii?
- Cóż, potrzebuję pomocy. Wpakowałem się małe kłopoty...
- O kurde. To musi być coś poważnego, skoro chcesz abym leciał taki kawał drogi.  Co się stało? -  przejął się.
-  Potrzebuję jak najwięcej osób, które mnie poprą... To długa historia.  Jeśli nie możesz przyjechać to nie ma sprawy,  serio. Zrozumiem. Widzisz, bo też jest taki problem, że do soboty musiałbyś być tutaj. W South Shields. - mówiłem niepewnie. Odpowiedziała mi długa cisza, przerywana jakimiś cichymi kliknięciami.
- Najbliższy lot do UK mam dzisiaj wieczorem.  Do zobaczenia.
- Serio? Dziękuję! Jestem twoim dłużnikiem! - odetchnąłem z ulgą.
- Chodzi o twoją przeznaczoną,  prawda? - domyśliłem się, że się uśmiecha.
- Poniekąd... W dużym stopniu. Ale głównie o ratowanie mojego tyłka. - westchnąłem zmęczony.
- Opowiesz mi wszystko jak przyjadę. Bo czuję,  że będzie ciekawie. Nara. Pozdrów Nialla i resztę.
- Dzwonię zaraz do Ashtona. Pozdrów Caluma i Michaela. - zaśmiałem się.
- Nie musisz dzwonić.
- Słucham?
- Są ze mną teraz. Jedziemy wszyscy razem.  - mogę się założyć, że teraz się uśmiecha szeroko.
- O rany, dzięki chłopaki! - ucieszyłem się, a po drugiej stronie słyszałem śmiechy i krzyki Ashtona,  Caluma i Michaela .
- Do zobaczenia! - rozłączyliśmy się.
- I co? Przyjedzie? – zapytał Zayn, który też właśnie skończył rozmowę telefoniczną.
- Tak, a wraz z nim Ashton, Calum i Michael. – przytaknąłem.
- Wszyscy przyjadą? Super! – ucieszył się Niall – Dawno się już nie widzieliśmy.
- Okey, do kogo teraz zadzwonisz? – spytał Zayn.
- Nie wiem. Nic innego nie robię od ósmej rano, jestem zmęczony, boli mnie głowa i naprawdę mam dość trzymania telefonu przy uchu. – przejechałem dłonią po twarzy i  włosach. Nie spałem dobrze poprzedniej nocy.
- To zrób sobie krótką przerwę. – zaproponował.
- Krótką? Siedzę tutaj od dobrych dwóch godzin! Mam dość. Muszę się przewietrzyć. – stwierdziłem. Wstałem z kanapy i pomaszerowałem prosto do drzwi. Chwyciłem kurtkę z wieszaka.
- Harry, nie mamy dużo czasu… Proszę cię, nie szwendaj się bez celu po mieście. Musimy znaleźć jeszcze co najmniej dwadzieścia Amorów. – zatrzymał mnie Zayn.
- Dobra. Zadzwonię do Gemmy. Niech pozaprasza wszystkie swoje przyjaciółki i znajomych. Zadowolony? – burknąłem i trzasnąłem drzwiami. Od razu przywitał mnie silny powiew wiatru. Szybko narzuciłem na siebie kurtkę i zapiąłem się szczelnie. Dłonie schowałem do kieszeni. Ruszyłem przed siebie sprawdzając czy czasem ktoś za mną nie idzie. Specjalnie szedłem okrężną drogą. Gdy stwierdziłem, że jest nikt mnie nie śledzi, skierowałem się do zejścia na plażę. Stamtąd brzegiem morza udałem się do znajomego już dobrze miejsca. Obszedłem wszystkie skały i ukryłem się za jedną z tych większych. Usiadłem na suchym piasku i wpatrywałem się w fale bijące o brzeg. Chciałem trochę ułożyć sobie wszystko w głowie. Po chwili do moich uszu dobiegł czysty, melodyjny głos. Wstałem najciszej jak mogłem i podążałem ku niemu.


- Tata myśli, że nie będziesz dla mnie wystarczająco dobry
Mama mówi bądź ostrożna, bo on złamie twoje serce na trzy
Oni nie chodzą w moich butach
I nie są całowani przez ciebie
Moja siostra mówi, że nie lubi tego jak masz ułożone włosy
Ale ja wiem, że jest zazdrosna więc czemu miałoby to mnie obchodzić?
Muszę kłamać o tym
Jak dobrze się z tobą czuję
Więc oh
Powiedz mi, powiedz, że nie złamiesz mi serca
Nie rozedrzesz mojego świata na kawałki
I będziesz wtedy, kiedy będę cię potrzebowała
Bo ja chcę im powiedzieć
Oni po prostu cię nie znają
Nie znają cię tak jak ja.

Jade siedziała na jednej ze skał najbardziej wysuniętych w morze. Na kolanach trzymała notatnik, w ręce długopis. Wiatr rozwiewał jej włosy, przysłaniał twarz. Dziewczyna z roztargnieniem założyła je za ucho. Wpatrywała się z zamyśleniem w wodę.

- To zabawne, bo czasami czuję się jakbyśmy byli przeciwko całemu światu.  - zaśpiewałem w przypływie impulsu.
Jade odwróciła się szybko w moją stronę na dźwięk mojego głosu. Mogłem niemal zobaczyć, jak jej ramiona rozluźniają się na mój widok.

- Traktują cię jak kryminalistę ale ja wciąż będę twoją dziewczyną
Wolałabym umrzeć z tobą
Przejdę po linie, jeśli mnie o to poprosisz.

Uśmiechnęła się kończąc myśl, którą zacząłem.

- Zwariowałaś? Nigdy bym cię o to nie poprosił. – zaśmiałem się, mówiąc na wpół poważnie. Usiadłem obok niej pozwalając, by moje nogi zwisały swobodnie ze skały. Jade oparła głowę o moje ramię.
- Jak długo tu jesteś? – spytała cicho.
- Na chwilę przed tym jak zaczęłaś śpiewać.
- A więc to dlatego.
- Hm?
- Przedtem nie mogłam nic wymyślić. Nagle coś mi wpadło do głowy i śpiewałam w nagłym przypływie weny. To pewnie dlatego, że byłeś blisko. – uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. Nachyliłem się i złączyłem nasze usta w pocałunku.
- Tęskniłam za tobą. – szepnęła, gdy się już od siebie odsunęliśmy.
- Ja za tobą bardziej. – powiedziałem patrząc jej w oczy. Uśmiechnęła się smutno i na powrót ułożyła głowę na moim ramieniu.
- Ten wers był naprawdę dobry. „To zabawne, bo czasami czuję się jakbyśmy byli przeciwko całemu światu.” Bardzo trafny. Czuję to za każdym razem, gdy wiem, że nadchodzą kłopoty. – odezwała się po chwili ciszy. Nie była ona niekomfortowa. Napawaliśmy się swoją obecnością. Nie potrzebowaliśmy słów do tego.
- Tak… Nie ma to jak czarny humor, prawda? – splotłem razem nasze palce.
- Dlaczego my? Dlaczego to zawsze my? – westchnęła.
- Nie wiem. Ale bardzo bym chciał ci tego wszystkiego oszczędzić. – oznajmiłem szczerze.
- Czasami sobie myślę, że tak miało być. Znasz może starą tragedię grecką „Król Edyp”? Przed przeznaczeniem nie ma ucieczki. Trzeba z pokorą przyjmować to, co się dzieje.
- Tak się właśnie czujesz będąc przeznaczoną? – spytałem niby obojętnie, ale serce przyspieszyło na myśl, że po prostu przyjęła z pokorą ten fakt, że jest mi przeznaczona. Bo przed przeznaczeniem nie można uciec, tak?
- Nie! Absolutnie. To akurat najlepsza część przeznaczenia jaką kiedykolwiek miałam okazję doświadczyć. – zapewniła mnie – Nawet nie chciałabym przed tym uciekać. Nie wiem czy można coś tak wspaniałego przyjąć z pokorą.
Mocniej wtuliła głowę w moją kurtkę. Znowu była ubrana bardzo lekko. Zwiewna biała sukienka na pewno nie mogłaby jej ochronić przed grudniowym, zimnym wiatrem. Na jej szyi błyszczał złoty łańcuszek.  
- Nosisz go. – zauważyłem zaskoczony, wskazując na jej wisiorek z czerwonym, magicznym kamieniem.
- Oczywiście. Przecież obiecałam. Co prawda, już nie spełnia swojej roli, ale i tak będę go nosić. – wzięła w rękę wisiorek z serduszkiem i ścisnęła go.
- Jak to? Nie działa? – zdziwiłem się.
- Na pewno działa. – uspokoiła mnie – Ale już go nie potrzebuję. Syreny są odporne na urok Amorów. Pomyślałam, żeby go oddać komuś innemu, ale… jestem zbyt do niego przywiązana.
- Lubię widzieć, że go nosisz. – uśmiechnąłem się lekko – Nie miałaś go ostatnio, gdy cię widziałem.
- Zauważyłeś? Miałam nadzieję, że nie. – przygryzła wargę.
- Czemu go zdjęłaś?
- Nie zdjęłam. Zgubiłam, gdy Nadie wrzuciła mnie do wody. Wczoraj szukałam go całą noc. – wyjaśniła. Może to okropne z mojej strony, ale bardzo ucieszyła mnie jej odpowiedź. Kocham, gdy tak dba o rzeczy ode mnie.
- Śpiewałaś, że twoja siostra nie lubi mojego uczesania.  Cóż, możesz jej powiedzieć, że ja nie lubię jej. Ogółem. – zażartowałem, znowu będąc na wpół szczerym.
- Myślę, że ona doskonale o tym wie. – zaśmiała się.
- Serio jest zazdrosna?
- Harry! – dała mi sójkę w bok. Wybuchnęliśmy śmiechem, po czym przyciągnąłem ją do siebie i znów pocałowałem. Jade wplotła palce w moje włosy i zmieniła pozycję tak, by dorównywać mi jako tako wzrostem. Uśmiechnąłem się, gdy odsunęła się na chwilę, by zaczerpnąć powietrza. Stykaliśmy się czołami i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Przejdziemy się? – zaproponowałem.
- Jasne. – przytaknęła. Pomogłem jej wstać i razem ruszyliśmy ze splecionymi dłońmi przez plażę. Zdjąłem buty i kurtkę. Zostawiłem je na którejś skale. Brodziliśmy stopami w zimnej wodzie, ale było to przyjemne.
- Nie powinnaś się stać syrenką, gdy dotykasz wody, czy coś? – zapytałem rozbawiony.
- Staję się syrenką w odpowiedniej ilości wody. Mniej więcej, gdy sięga mi trochę powyżej pasa. – wytłumaczyła śmiejąc się.
- Aha, czyli mogę zrobić to? – skoczyłem w kałużę i gdy woda ją ochlapała, zapiszczała z zaskoczenia.
- Dopadnę cię, Styles! – zmrużyła z rozbawieniem oczy.
- Nie będę uciekał. – wyszczerzyłem się i poruszyłem brwiami w górę i w dół. Uwielbiam, gdy się śmieje z tego jak to robię.


C.d.n…

______________________________________________________________

Hej!

Dziękuję za 155 tysięcy wejść! Wow, ostatnio dziękowałam za 150... Jesteście nieziemscy!

Rozdział troszkę spokojniejszy, szczerze mówiąc to powstał poprzez mój gniew, gdy nie mogłam napisać opowiadania na konkurs. Ugh, jestem na siebie wściekła, ale nic nie wymyślę. Nie potrafię. A jutro musiałabym napisać ok. 30, jeśli w ogóle wpadłabym na jakiś pomysł.

Jak rozdział? Mamy tu troszkę Jarry :3 Takie tam nielegalne spotkania na brzegu haha :D 
Mam nadzieję, że się podobało. Możecie już się domyślić kto się pojawi w późniejszych rozdziałach :P 

Już nie przedłużam, dziękuję za uwagę i poświęcony czas na przeczytanie tego. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo jestem Wam za to wdzięczna :) x
Dlatego już głupio mi jeszcze Was dodatkowo prosić o komentarze xd Ale bardzo proszę, poświęćcie jeszcze tę chwilkę i powiedzcie mi co o tym sądzicie ♥

Pozdrawiam, 
Nicol <3

sobota, 6 grudnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 40

„Rozśpiewana historia 2” Część 40

Cztery dni

****Liam****

- Gdzie jest Harry?! – denerwował się Zayn.
- Pewnie będzie już na miejscu. Spokojnie. – powiedziałem chicho.
Oby był, bo jak nie to nie ręczę za siebie. - Zayn nie był pocieszony, jednak nie odezwał się już na głos.
- A co jeśli Nadie nie przyjdzie? Co jeśli nas wystawiła? Albo poda nam złe informacje! – stresowała się Leigh-Anne. Nie ufam jej. Nie można jej ufać.
- Musimy zdać się na nią, Lee Lee. Nic innego nam nie zostaje. – Jesy położyła rękę na ramieniu przyjaciółki. Lee Lee? Ładnie. Od kiedy tak mówimy na Leigh? Myślę, że dziewczyny mają swoje zdrobnienia, gdy chcą się nawzajem pocieszyć. Tak samo było z „Jadie”. Gdyby Niall tak nazwał Jade, ona mogła by się poczuć niezręcznie. Jednak, gdy Perrie się tak do niej zwraca, jest w porządku.
- Orientuj się! – Angel krzyknęła i po chwili poczułem jak dziewczyna z impetem uderzyła mnie w plecy swoją torbą, a ja opadłem na ziemię. Na szczęście w porę zdążyłem wyciągnąć przed siebie ręce.
- Za co to było?! – wkurzyłem się i zacząłem wstawać otrzepując się z piasku. Dobrze, że byliśmy już na plaży. Na chodniku nie byłoby tak miło.
- Znowu się zamyśliłeś. Coraz częściej analizujesz wszystko i zamykasz się sam w swojej głowie. – odpowiedziała. Znowu schowała przede mną myśli, nie słyszałem nic po za jej rzeczywistym głosem.
- Ale to nie powód by na mnie napadać. – naburmuszyłem się i podbiegłem trochę, by dogonić resztę.
- Ja tylko pilnuję, byś czasem nie zwariował. Wiesz, że to w twoim przypadku bardzo łatwe. – powiedziała z nutą rozbawienia, ale zupełnie poważnie.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się Niall. Tyle lat i każdy z nas ma jeszcze jakieś swoje tajemnice.
- Ona żartuje. – skłamałem. Mamy już dość problemów na głowie. Blondyn spojrzał na mnie z ukosa, ale nie drążył tematu. Coś tu jest nie tak. Ukrywasz coś?
- Która godzina? Dlaczego jej jeszcze nie ma? – Leigh-Anne pocierała dłonie z zimna, ale tak również działał na nią stres. Dzisiaj nie zjadła praktycznie nic. Wiedziałam, że nas wystawi! Nie można jej ufać. Ugh.
- Jest już Nadie?! – z oddala doszedł do nas głos Harry’ego. Podbiegał w naszą stronę.
- No nareszcie! Gdzieś ty był?! Nie, nie ma jej jeszcze. – odpowiedział Zayn. Dobrze, że już jest. Tylko brakowało tego, żeby uciekł.
- Kogo nie ma? – usłyszeliśmy melodyjny, słodki głos Nadie z drugiej strony. Wszyscy podążyli ku niej, ja jednak poczekałem na Harry’ego.
- Harry, mam sprawę… - nie pozwolił mi dokończyć. Uśmiechnął się szeroko i zaczął czegoś szukać w kieszeni dżinsów. Gdzieś to tu miałem… A, jest.
- No w końcu! Ile można czekać? Proszę. – podał mi zwiniętą karteczkę i nic więcej nie mówiąc pobiegł w stronę reszty. Popatrzyłem za nim kompletnie zdezorientowany. Przeniosłem wzrok na złożoną kartkę, którą trzymałem w dłoni. Ostrożnie rozłożyłem ją. „Where Do Broken Hearts Go”. Co? Pierwsza zwrotka, dalej refren… Czytałem z szeroko otwartymi oczami i szybko bijącym sercem kolejne słowa wypisane na kartce.


****Harry****

- Gdzie jest Jade? Co z nią? Nic jej nie jest? Jeśli coś jej zrobiłyście, to przysięgam, że… - nie siliłem się nawet na „cześć”, od razu zarzuciłem Nadie pytaniami.
- Tu jestem.
Przysięgam, że moje serce zrobiło gwałtowny podskok i obrót. Odwróciłem nieco głowę i zobaczyłem Jade wolno wyłaniającą się zza skały. Wyglądała jak bogini. Miała na sobie długą do kostek cieniutką szarą sukienkę. Falowała na wietrze odsłaniając jej gołe nogi. Patrzyłem się tam być może dłużej i otwarciej niż powinienem.  Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Czy to możliwe by była jeszcze piękniejsza niż przedtem? Przez moją głowę przemknęła niebezpieczna myśl- To nie jest moja Jade.
Na obu ramionach miała złote bransolety, tego samego koloru łańcuszek na lewej kostce oraz duże, wymyślne kolczyki pobrzękiwały cicho przy każdym ruchu jej głowy. Poczułem, że lekko zatrząsłem się z zimna. Gdy my- ubrani w ciepłe, zimowe kurtki- ona chodziła jakby był jeden z najgorętszych dni lata.
Jade wyglądała piękniej niż się czuła. Świadczył o tym jej niepewny krok, pochylona głowa i uciekanie wzrokiem. To właśnie w jej kocham. Mimo że teraz jest stu procentową syreną, morskim Amorem, i mogłaby pobić serca wszystkich mężczyzn na świecie to ona nadal jest sobą. To nieco mnie uspokoiło.
- Jade… - wydukałem ciągle oszołomiony jej widokiem. Uśmiechnęła się nieśmiało w moją stronę. Nawet nie wiem kiedy moje nogi same ruszyły ku niej. Przytuliłem ją do siebie, a jej ramiona zacieśniły się wokół mojego pasa.
- Jade… wyglądasz… inaczej… - wymamrotała Eleanor. Rozluźniłem uścisk tak, by Jade mogła się odwrócić w stronę przyjaciół.
- Wiem. – westchnęła.
- Wyglądasz ślicznie, ale… inaczej. – dodała lekko oszołomiona Jesy.
- To transformacja dobiegła końca. Zmieniła trochę mój wygląd. – oznajmiła. Nie była smutna, raczej nie pewna. Znam ją na tyle dobrze, że mogę się domyślić, że boi się reakcji przyjaciół.
- Tak się martwiłam. – po policzkach Perrie spłynęły łzy i już po chwili wszystkie się ściskały. Szczerze mówiąc nawet to chwilowe odebranie mi Jade, spowodowało ukłucie zazdrości. 
- Już? Wystarczy tych czułości. Mamy sprawę do obgadania. – odezwała się Nadie. 
Leigh-Anne posłała jej spojrzenie mrożące krew w żyłach. Coś czuję, że ona nie przepada za syreną.
- Okey, co to jest ten cały Trybunał? To coś jak sąd? – spytała jak zawsze ciekawska Angelica.
- Trybunał różni się od ludzkiego sądu.
- Na przykład? – wywróciła oczami wampirzyca.
- Na przykład u nas króluje kara śmierci. W zasadzie, to jeśli zostałeś oskarżony przez Najwyższy Trybunał, to nie czeka cię nic innego. To bardzo poważna instytucja. Najważniejsza dla syren.
- Ale reszta działa tak jak w zwyczajnym sądzie. – szybko dopowiedziała Jade – Możesz zwołać swoich obrońców, świadków… Kogo chcesz, kto się wstawi za tobą. Jest parę innych szczegółów, ale nie pozwolę, aby stało ci się coś złego. Wyjdziemy z tego. – mówiła z siłą i nadzieją.
- W to nie wątpię. – mrugnąłem do niej okiem i objąłem jednym ramieniem – Już nie takie rzeczy przeszliśmy.
- Harry, ty chyba sobie żartujesz! W ogóle sobie nie zdajesz sprawy z powagi sytuacji! – nakrzyczał na niego Zayn – Od wieków jako pierwsi mamy styczność z syrenami. Nie wiemy jakimi prawami się rządzą. Nie wiemy jak w naszej sytuacji powinniśmy postąpić. Harry, one chcą cię ukarać. I nie spoczną póki tego nie zrobią.
- W końcu ktoś dobrze gada. – przytaknęła Angel – To będzie trudna bitwa. Nadie, czy jakakolwiek osoba pozwana przez Najwyższy Trybunał była kiedyś uniewinniona?
- Ummm… Nie, raczej nie. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. – zamyśliła się.
- Super. Po prostu wspaniale. – prychnął Louis.
- Ale to nie oznacza, że wam się nie uda. – obruszyła się Nadie – Harry ma duże szanse. Tutaj syreny mają pierwszy raz styczność z związkiem pomiędzy syreną a Amorem.
- Czyli… ile mamy szans? W skali od jednego do stu? – dopytywał się Niall.
- Um… Cóż, pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Jade pomogła Amorom odzyskać sens życia. Nie wszystkim syrenom się to podoba. Wiele z nas ciągle nienawidzi Amorów. Prawie wszyscy, będąc szczerym. Myślę, że Trybunał szuka jakiegokolwiek przewinienia u Harry’ego, by się go pozbyć. Nie popierają związku Jade z Amorem.
- Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. – westchnęła Eleanor.
- Mam pomysł… - powiedziała tajemniczo Jade wpatrując się przed siebie.
- To… To może wypalić! – od razu poparł ją Liam.
- Prawda? Tylko z jednej strony może tylko pogorszyć sprawę.
- Myślę, że warto zaryzykować. Są duże szanse, że…
- Halo? Może trochę jaśniej? My nadal nie wiemy o co chodzi. – przerwała im Perrie.
- Oh, przepraszam. Chodzi o to… A gdyby tak Harry ściągnął na swoich obrońców jak najwięcej Amorów się da? – spytała Jade.
- A co to da? Nie sądzisz, że to mogłoby tylko zdenerwować syreny? – skrzyżował ręce na piersi Zayn.
- Cóż, jest tyle syren i tyle Amorów… Myślę, że ktoś mógłby znaleźć swoją przeznaczoną. Wtedy Trybunał musiałby wziąć pod uwagę kolejną parę. Dobrze by było gdyby tych par było więcej… Jeśli ciągle będę tylko ja i Harry, to łatwo sobie z tym poradzą zabijając go. Ale większej liczby osób bez konkretnego powodu nie mogą zabić. Zwłaszcza, że syren jest coraz mniej. Nie mogą sobie pozwolić na stracenie choćby jednej.
- Czyli jaki jest plan? Mam dzwonić po swoją rodzinę tylko po to by ich spiknąć z syrenami? Nie do końca mi się to podoba… - pokręciłem głową.
- Nie, nie. Chodzi o twoich obrońców. Musisz ich mieć. Im więcej tym lepiej. Bo jeśli będzie ich więcej niż syren, wygramy sprawę. Ale jeśli przy okazji jakiś twój kuzyn znajdzie przeznaczoną, będzie naprawdę dobrze. – wytłumaczyła.
- To nie jest taki zły plan, Hazz. To naprawdę może uratować ci tyłek. – przekonywał mnie Niall – A ty co o tym myślisz, Nadie?
Dziewczyna wydała się być zaskoczona, ale i ucieszona, że zapytał ją o zdanie.
- Nie ma ryzyka przy tym planie, to jest plus, nic się nikomu nie stanie. A jeśli Harry ściągnie więcej ludzi niż będzie syren to je przegłosuje i wygra sprawę. Dodatkowo jeśli będą pary pomiędzy syrenami i Amorami, związek Harry’ego i Jade ma coraz większe szanse. – wypowiedziała się. Wywróciłem oczami.
- Chcesz powiedzieć, że teraz nie mamy? Co komuś do tego czy jestem z Jade, czy nie? – fuknąłem. Jade jak na zawołanie spuściła głowę. Zawsze tak robi gdy coś ukrywa.
- Jade? Co jest? – zmarszczyłem brwi.
- Um… Właściwie… - zaczęła się jąkać. Bawiła się piaskiem, na którym stopą rysowała nijakie wzory.
- Jade, jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to powiedz mi to teraz. W tej chwili. – przymknąłem powieki modląc się o cierpliwość. Zacisnąłem dłonie w pięści i nabierałem głębokie oddechy by się uspokoić. Od razu wiedziałem, że to co zaraz powie Jade sprawi, że będę co najmniej wściekły.
- Mam zakaz… - wymamrotała cicho tak, że ledwo ją usłyszałem.
- Zakaz? Jaki zakaz? - już wiem o co chodzi, ale będę udawał do ostatniej chwili mając nadzieję, że to dotyczy czegoś innego.
- … widywania się z tobą do czasu zgromadzenia w Najwyższym Trybunale. – powiedziała na jednym wydechu nie unosząc głowy. Oczywiście potwierdziła wszystkie moje przypuszczenia. – Jestem teraz tutaj nielegalnie.
- Właśnie umarła jakakolwiek szansa, że kiedyś polubię jakąś syrenę. – oznajmiłem i przetarłem dłońmi twarz.
- To rozkaz Najpiękniejszej. – dopowiedziała Nadie, również smutnym głosem. Jasne rybo, nie nabiorę się na te twoje teatry. Jesteś ostatnią osobą, której byłoby smutno, że nie mogę się widzieć z moją dziewczyną.
- Kiedy jest rozprawa? – zapytał Niall zdławionym głosem.
- W sobotę. Macie cztery dni.


C.d.n…

_______________________________________________________________

Hej!

Baaaardzo przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie dodałam rozdziału. Mam nadzieję, że się aż tak bardzo nie gniewacie :p
Cóż podjęłam się udziału w konkursie i może o Śpiewakach dowie się parę osób więcej :D Mam zamiar napisać opowiadanie na konkurs no i chyba to właśnie będzie o naszych Śpiewakach ;) Nie mogę jednak dać całego opowiadania, które jest tutaj. (Maksymalnie do 30 stron. Ugh, nienawidzę ograniczeń! Nigdy się nie mieszczę :( ) Dlatego będzie to trochę inna historia. Trzymajcie za mnie kciuki! Abym cokolwiek wymyśliła... Bo na razie się denerwuję, że nie potrafię inaczej przedstawić tej historii. Jakieś pomysły? Może któryś wątek w RH Wam się szczególnie spodobał, ale nie rozwinęłam go tak jakbyście chcieli?
Proszę! Jeśli możecie to napiszcie mi co najbardziej Wam się podoba w RH. Jakiś moment, scena, wątek, konwersacja lub relacja między którymiś bohaterami... BŁAGAM, POMÓŻCIE! 

Ok, wracając do rozdziału- napisałam go wczoraj, dzisiaj dodaję, bo musiałam jeszcze chwilkę nad nim pomyśleć. Jak Wam się podoba? Mam nadzieję, że jest ok ;)

BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA 150 TYSIĘCY WEJŚĆ! WOW, OGROMNA LICZBA! DZIĘKUJĘ :) JESTEŚCIE WSPANIALI!

Ok, było "proszę", potem "dziękuję", a więc teraz czas na "przepraszam".
Przepraszam, że spóźniam się z komentarzami na Waszych blogach. W ciągu tygodnia nie mam czasu posiedzieć przy komputerze. Za to wszystko czytam z telefonu. Tylko niestety, komentuje się okropnie. Zacina się, usuwa, nie publikuje... Pewnie mnie rozumiecie. Dlatego przepraszam, ale pewnie już tak będzie, że wszystko będę komentowała w piątek lub sobotę. 
Jeśli czujecie się urażeni, że nie skomentowałam Waszego posta czy może zapomniałam o czyimś blogu, to zostawcie linki. To z czystego roztargnienia, przepraszam Was :)

Kończę już, bo Was zanudzę na śmierć xd
Jeszcze raz dziękuję, przepraszam i proszę o komentarze i Waszą pomoc :) 

Wasza Nicol <3