środa, 26 lutego 2014

Bezludna wyspa cz. 4

Hejka!

Serdecznie zapraszam na kolejną część Bezludnej wyspy, którą znajdziecie >>>TU<<<
To taki bonus przy oczekiwaniu na RH2 :)

Pierwszy rozdział RH2 prawdopodobnie zostanie dodany po niedzieli, nie wiem jeszcze, bo wena mnie opuściła... Wiem co ma się stać, co będzie, ale jest mały problem: n ie wiem jak połączyć pewne wątki, które ukażą się w drugiej części... No, ale spokojnie, coś się wymyśli, z czegoś się zrezygnuje :P
Tak więc, zapraszam >>>TU<<< :) Bardzo bym prosiła Was o komentarze, wiele dla mnie znaczą ^^

Wasza Nicol <3

wtorek, 25 lutego 2014

Krótkie imaginy z gifami 21

Cześć miśki^^
Kolejne imaginy z gifami dla Was! Mam nadzieję, ze się Wam spodobają <3
P.S. Gify nie są mojego autorstwa, znajduję je na wielu stronkach na fb lub na TT :)

_________________________________________________________
MAM DOWÓD NA TO,
ŻE LOU JEST ANIOŁEM!!!

*****

Ty:Harry zwróć na mnie jakąkolwiek uwagę!
Harry:Kochanie nie teraz, ten mecz jest bardzo ważny!
Ty: A jeśli powiem, że jestem naga?


*****

,,I ZWYCIĘZCĄ JEST...ONE DIRECTION!" 
HARRY: 


*****

CO MNIE KŁAMIECIE, ŻE HARRY BYŁ W TOALECIE ! 
KURDE
JA WIDZIAŁAM JAK PODKRADAŁ ORZESZKI ZE SNICERSÓW!


*****

GDY MYŚLĘ, ŻE MOI IDOLE NIE MOGĄ BYĆ JUŻ DZIWNIEJSI, PRZYTRAFIA SIĘ TO. 

OK


*****

*Niall próbuję pokazać Ci sztuczkę z kartami, ale jest sfrustrowany, bo nie idzie mu to za dobrze.*


*****

Harry kiedy weszłaś do pokoju, w którym przebywał:



Gdy na niego popatrzyłaś: 


*****

Ty: No hej Harry. *usiadłaś obok niego na kanapie po powrocie do domu*
Harry: He-hej... *mówi nerwowo*
Ty: Kochasz mnie tak?
Harry: No tak...
Ty: Więc chyba nie chcesz,żebym się złościła tak?
Harry: Mhm...
Ty: No ale niestety nie wykonałeś tego o co cię prosiłam. *wstałaś i zaczęłaś krzyczeć* Patrz jaki tu syf! Miałeś posprzątać i rozwiesić pranie! Ugh!! Wgl co ty sobie myślisz?!?!?! Dzisiaj śpisz na kanapie!!!
Harry: Okres...


*****

Zayn : Nasz cel , dom [T.I] !


*****

Niall nie słuchał gdy ty do niego mówiłaś*
Ty: Niall z nami już koniec!
Niall: Czekaj, co?




Ty: Żartowałam hahah :D
Niall:



*****

Harry: Przestań mnie powtarzać! 
Ty: Przestań mnie powtarzać!
Harry: PRZEEEEESTAŃ! 
Ty: PRZEEEEESTAŃ! 
Harry i Ty



*****

*Siedzisz z Harrym w parku na ławce i Styles wypytuje cię o to jakich chłopaków lubisz*

Ty : Hmm...Najbardziej to lubię zabawnych i szalonych chłopców...
Harry :



*****

*Chłopcy wygłupiają się w salonie.Gdy wchodzisz do pokoju sprawdzić co się tam dzieje,Niall zaczyna krzyczeć: *

Niall : Louis się zakochał w [T.I.] !!!
Louis : Nie słuchaj go! On kłamie!


*****

Przypominam, że mimo chwilowej przerwy, nadal możecie pytać bohaterów RH :)

Wasza Nicol <3

piątek, 21 lutego 2014

Krótkie imaginy z gifami 20

Czeeeeeeeeeść! Powróciłam już z ferii i jestem meeeeeeeega szczęśliwa^^

Bardzo Wam dziękuję za każdy miły komentarz pod ostatnim rozdziałem RH! Poczułam się tak wspaniale!!! DZIĘKUJĘ! Kocham Was <3

Przypominam, że do końca moich ferii nie będzie nowych rozdziałów, pracuję nad częścią drugą RH :) Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie <3
_____

Brawo One Direction za nagrodę Brit Awards!!! Jestem z Was taka dumna! P.S. Harry... Ehhh... #bezkomentarza xd

A teraz porcja imaginów z gifami dla Was <3
(Gify nie są robione przeze mnie, biorę je z facebooka oraz twittera ;*)



*****
Prezenterka: Najnowsze fakty ze świata.
Harry Styles. Wokalista One Direction miał bardzo groźny wypadek.!!!



*****
Takie tam walizki Zyna:



Takie tam walizki Louisa,wziął trochę więcej XD




*****
Ty: Zayn powiedz Polska.
Zayn: 




*****

Wie ktoś jak uruchomić pralkę?Pomożecie?Niestety nie dali instrukcji obsługi:(




*****

*One Direction ma przyjechać do Polski*
Ktoś: Odwołali wszystkie loty do Polski
Niall: 




*****

Louis: No chyba się nie poddamy ?




Harry: A jakby tak...






Zayn: Co masz na myśli ?






Liam:




1D: To w drogę. Mamy mało czasu !





*****

Prawda Pierwszy lot Louisa do Polski.
Stewardesa : Pojawiły się małe komplikacje przez pogodę ... Przez nakiś czas będziemy krążyć nad lotniskiem w Warszawie ...
Lou : (t.i) boje się ...

Ty : Czego? Wiele razy już cie to spotykało ...
Lou ; Ale to polska ...
Ty : No i?
Lou : Tu samoloty rozbijają się o małe gałęzie ...
Ty :





*****

ty - kochasz mnie?
Niall - tak.
ty - na ile procent?
Niall - 99 %
ty- a ten 1 %?
Niall- nienawidzę Cię.
ty - ale dlaczego?
Niall - za to, że kochasz takiego dupka jak ja.



*****

*spojrzałaś na Louis'a z pod rzęs*
Lou: Ooo...





*****



Budzisz Nialla w środku nocy.

Ty : Niall zaczęło się!!
Niall : Ale co ???


Ty : Rodzę!

Niall :


Zaczyna pakować do twojej torby wszystkie przypadkowe rzeczy gdy nagle ...
Niall : Zaraz, zaraz... Ale ty nie jesteś w ciąży...


Ty: Yyyy... Hahhahah :D





*****

*dzwoniąc do mamy*
Mama: Halo?
Ja: Zgubiłam swój bilet na M&G! Mamo ratuj!
M: Spokojnie kochanie. Jak wrócę do domu to pomogę ci go poszukać. Pa.
J: Pa.
*tymczasem mama*





*****

Siedzisz na nudnej lekcji matmy. Nagle do sali wpada Harry który pomylił klasy: 





*****

Ty: Okej, muszę wracać do domu
Harry: Nie ma mowy. Śpisz tutaj
T: Ale Ty masz tylko jedno łóżko
H: Dokładnie



*****
*Harry Cię widzi*
H: 




Louis, patrz jaka laska tam idzie.
L: Harry, to [T.I.], Twoja żona.
H: Ona mnie wiecznie zaskakuje...




*****

Niall: Mnie tu nie ma!
Harry:Ale jestem seksi!
Zayn: Ja też!
Liam:To ty!
Louis: Nie bo ty!



*****

Nicol <3

czwartek, 20 lutego 2014

„Rozśpiewana historia” Część 70


Rytuał



***Jade***
- Zamierzam wykonać rytuał - oznajmiła stanowczo Leigh-Anne.

- Co takiego? Nie możesz, zginiesz! - krzyknęłam przerażona. 

No tak, wszystko się zgadzało: ja - Przeznaczona, Harry - Amor, wampir - ofiara. Boże, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam? 
Pamiętałam, jak dwa dni temu rozmawiałam z Eleanor przez telefon i opowiadała mi ten zabawny zbieg okoliczności, że Leigh i Avalon były rodziną. Mało tego! Leigh w takim razie też się wywodziła od Virginii, co oznaczało, że mogła równie dobrze wykonać rytuał, jak Avalon. 
Dlaczego wcześniej nie skojarzyłam tych faktów?

- Leigh, nie rób tego, zabijesz się! - zaoponował Harry. 

Był równie wystraszony, co ja. Owszem, oboje chcieliśmy, aby tej klątwy już nie było, ale nie takim kosztem.

- Już zaczęłam. Niby dlaczego nie macie bólów głowy? Czemu możecie przebywać w swojej obecności? Wykonałam już tę pierwszą część. Teraz przejdziemy do samego rytuału. Cieszę się, że w końcu będziecie razem. - Uśmiechnęła się.

- Leigh, błagam, nie rób tego! Znajdziemy inny sposób, ale proszę, nie rób tego! - darłam się na cały głos. 

Nie mogłam pozwolić jej zginąć! Nie przeżyłabym, jeśli bym ją straciła. Nie w ten sposób.

- Jade ma rację, to szaleństwo! Leigh-Anne, proszę przestań! - dodał Harry.

- Mnie też się ten cały rytuał nie uśmiecha - mruknął pod nosem Stefano.

- W końcu zrobię coś dobrego. Chcę abyście byli szczęśliwi, nie mogę patrzeć jak cierpisz, Jade. Ja i tak nikogo nie mam, przynajmniej ty będziesz z kimś, kogo kochasz. - Leigh nie przestawała się uśmiechać w moją stronę. Było to niemal upiorne.

Nie mogłam nic poradzić na łzy, które coraz szybciej spływały po moich policzkach. Ona naprawdę chciała to zrobić. Dla mnie. Nie wiedziałam, co było gorsze - to, że straciłabym tak wspaniałą przyjaciółkę, czy to, że to wszystko będzie moją winą.

Leigh-Anne stanęła naprzeciwko kręgu Harry'ego i zaczęła wymawiać jakieś słowa. Nie znałam ich, przypuszczałam, że to łacina, bo parę wyrazów z nich było podobnych do naszych.

- Rituali initium.*

- Leigh-Anne, nie! Przestań! - krzyczałam na zmianę z Harrym, ale ona zdawała się tego nie słyszeć.

- Maledictionem perdere* - mówiła dalej. 

Miała zamknięte oczy i była absolutnie skupiona. Płomienie naszych kręgów dawały jasną poświatę i oświetlały polanę. Stefano zaczął coś mruczeć pod nosem, potem zaczął stękać i jęczeć. Leigh otworzyła oczy i swój wzrok wlepiła w wampira. On pod jej spojrzeniem zaczął się uginać, aż w końcu opadł na kolana.

- Leigh-Anne, proszę... - szlochałam zrozpaczona. 

Harry podjął kolejną próbę wydostania się z okręgu, ale skończyła się tak samo, jak poprzednimi razami: odepchnięty żarem buchającym od ognia, upadł na ziemię. Zaklął pod nosem. 

Zakryłam dłońmi oczy. Nie chciałam tego widzieć. Nie wiedziałam, co mogłabym zrobić, żeby to przerwać. Co powiedzieć?

- Leigh, błagam. Nie rób tego - załkałam jeszcze raz, ale na próżno. 

Stefano zaczął się dusić, z jego ust wydobywał się dym. Leigh-Anne patrzyła na niego tak, jakby wzrokiem mogła go zabić. Bałam się wampirów, nie lubiłam, jak na mnie wygłodniale patrzyły, ale mimo wszystko bardzo było mi go w tej chwili szkoda. Dlaczego i on miał zginąć z naszego powodu? Nawet go nie znaliśmy...

- Lamia occidere, victim complexus* - powiedziała Leigh, a Stefano stracił natychmiast przytomność. 

Ciałem mojej przyjaciółki wstrząsnął dreszcz. Syknęła z bólu, ale kontynuowała.

- Leigh-Anne, nie rób tego. Wiesz, co się z tobą stanie - szepnęłam zrozpaczona, nie mając już sił, by krzyczeć. 

Przeszedł ją kolejny dreszcz i tym razem jęknęła z bólu.

- Industria, vis, potestatem, rituali perseverant* - dukała, a jej twarz wykrzywił grymas. 

Wokół nas zerwał się straszliwy wiatr, może nawet huragan. Czułam się, jakbym była w środku trąby powietrznej. Włosy przysłaniały mi twarz, wokół fruwały gwałtownie liście, patyki i kępki trawy.

- Leigh-Anne, PRZESTAŃ! - usłyszałam czyjś krzyk. 

Odwróciłam się i zobaczyłam Avalon, która zmierzała w naszym kierunku.

- Leigh, masz natychmiast przestać! - wrzeszczała, ale to nic nie dawało. 

Leigh-Anne cały czas klepała formułki, jakieś zaklęcia. Z jej rąk trysnęły iskry, ciałem wstrząsnął dreszcz, a ona sama krzyknęła z bólu.

- Leigh! - wystraszyłam się. 

Nie chciałam jej stracić! Nie mogłam! Była dla mnie jak siostra... Nigdy, przenigdy bym sobie nie przebaczyła tego, co się miało stać.

- Rituali prohibere!* - krzyknęła głośno oraz stanowczo Avalon poprzez huragan, po czym wyciągnęła rękę i zaczęła iść w naszą stronę.

Co ona robiła?

- Desine magus nunc!* - wydarła się na cały głos, a Leigh opadła bezwładnie na ziemię. 

Pośród tego całego zamieszania zauważyłam po drugiej stronie polany przyjaciół, którzy także właśnie tu biegli. Krzyczeli coś, ale nie potrafiłam niczego zrozumieć, było za głośno.

- Designatur release!* - mówiła dalej Avalon, a ja poczułam, że zrobiło mi się słabo.

Co mi się działo? Czy Avalon znowu chciała nas skrzywdzić? Zawroty głowy stawały się coraz silniejsze.

- Amor release!*- krzyknęła, a Harry upadł na ziemię. 

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że cały czas krzyczałam ze strachu, obawy i smutku. Złapałam się za głowę. Te okropne bóle powróciły, kręciło mi się w głowie, świat się rozmywał. 
Zmusiłam się, aby ustać na własnych nogach. 
Nie mogłam stracić przytomności. Nie wolno mi. Co jeśli zasnę i się już nie obudzę? Musiałam wytrwać.


- Tempus ut veniat!* - Avalon podniosła rękę wyżej, po czym jęknęła z bólu. 

Tak, jak wcześniej Leigh-Anne, jej ciałem wstrząsnął potężny dreszcz. Z nosa pociekła jej czarna w tym świetle krew. Ogień buchnął żarem, odepchnął mnie od krawędzi. Czułam, jak ciężkie zrobiły się moje powieki, ale postanowiłam, że to przezwyciężę. Musiałam. 

Wszędzie pojawiły się iskry, a Avalon zaciskała mocno oczy.
Stefano po mojej lewej stronie się obudził i oddychał ciężko. Próbował wstać.

- Avalon! - krzyknął Niall. 

Czarownica otworzyła szeroko oczy i spojrzała jeszcze raz na blondyna. Uśmiechnęła się przepraszająco do niego z nieukrywanym bólem, po czym się odwróciła i wykrzyczała ze wszystkich sił:

- PERFICERE RITUAL!*

Ogień wybuchł, parząc mnie ze wszystkich stron. Stefano krzyknął z bólu po czym ponownie opadł na ziemię. Tym razem jego klatka piersiowa się już nie unosiła. Nie ruszał się.

Avalon zadrżała, usłyszałam głośne chrupnięcie kości - okropny dźwięk, którego się nie zapominało. Ciemnowłosa opadła bezwładnie na ziemię, a ja dosłownie sekundę później.

***Perrie***
Wiatr ustał, ogień zgasł. 
Nastała głucha cisza, nikt nie ważył się kiwnąć palcem, czy choćby nabrać powietrza. Nasi przyjaciele leżeli nieruchomo na trawie. Stałam jak zamurowana, wpatrując się w ich ciała.

- Co jest, pomóżmy im! - Jako pierwszy odezwał się Zayn. 

Wraz z Louisem podbiegli do Harry'ego, ja z Eleanor do Jade, Niall do Avalon, Jesy do Leigh-Anne, a Liam do tego wampira, a raczej do tego, co z niego zostało.

- Zamienił się w proch – oświadczył oszołomiony Liam.

- Leigh-Anne oddycha - załkała ze szczęścia Jesy, obejmując przyjaciółkę.

- Harry też - odetchnęli z ulgą Zayn i Lou. 

Eleanor ułożyła sobie na kolanach głowę Jade i sprawdziła jej puls, bo moje ręce za bardzo się trzęsły.

- Jest dobrze. Serce Jade bije rytmicznie. - Uśmiechnęła się słabo. 

Odetchnęłam ciężko. To koniec. Zagrożenie minęło. 

Popatrzyłam na wszystkich. Zapadła jakaś dziwna cisza. 
Czemu? 
Prawie każdy patrzył się z przerażeniem na Nialla, więc i ja skierowałam na niego swój wzrok i wtedy to pojęłam. 

O nie...

Blondyn wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w Avalon. 
Po jego polikach spływały ogromne łzy, a broda zaczęła się trząść. Zagryzł wargę, by ukryć drżenie. Podbiegłam na sztywnych nogach do Avalon, złapałam za nadgarstek, ale nic nie wyczułam pod palcami. Przyłożyłam ucho do jej piersi. 

Serce nie biło.

- Nie, nie... - wydukałam, odmierzając 30 uciśnięć na klatce piersiowej ciemnowłosej, dwa wdechy, kolejne 30 uciśnięć.

- Perrie. - Zayn złapał mnie za ramiona.

- Nie, Zayn! To nie może się tak dla niej skończyć! - Czułam, że ogarnęła mnie panika i bezradność. 

Nic już nie mogłam dla niej zrobić. 

Zayn złapał mnie mocniej i odciągnął. Miałam wrażenie, że wypełniła mnie straszliwa pustka. 
To był koniec.


***

Zabraliśmy Jade, Harry'ego, Leigh-Anne oraz ciało Avalon. Niall nie odstępował jej na krok. Był taki załamany, że serce mi drżało na widok jego wyrazu twarzy.

Gdy dotarliśmy do domu, ułożyliśmy nieprzytomnych na łóżkach. Zayn od razu zadzwonił do zakładu pogrzebowego, ja nie potrafiłabym. Musiał im wcisnąć jakiś kit, że dziewczyna była długo leczona na złośliwy nowotwór i w końcu zmarła, po tym jak upadła i połamała sobie osłabione kości. Musieliśmy jakoś wytłumaczyć fakt, że miała tyle obrażeń. 

Klątwy już nie było, ale jakim kosztem? Każde życie było tak samo ważne. Nikt nie powinien umierać dzisiejszej nocy.

Siedziałam przy łóżku Jade i czekałam, aż się obudzi. Obok mnie była Eleanor. Nie odzywałyśmy się. Byłyśmy pogrążone w zupełnej ciszy odkąd przyjechaliśmy z polany, a było to już parę dobrych godzin temu. Nikt też nie rozmawiał, chyba że naprawdę musiał. 
To była straszna noc.

Jade nagle się zerwała i krzyknęła. Złapałam ją za rękę i troskliwie przyciągnęłam ją do swojej piersi. Przytuliła mnie mocniej, po czym się odsunęła.

- Co się stało? - zapytała.

- Avalon zlikwidowała klątwę. Już po wszystkim. - Uśmiechnęłam się słabo.

- Naprawdę? - Nie dowierzała, więc przytaknęłam dla potwierdzenia. 

Jej oczy zaszkliły się, a na twarzy pojawił się uśmiech. Popatrzyła na Eleanor radośnie, ale widząc jej pustą od emocji minę, spytała:

- Czemu jesteście takie przybite? - Jade zapytała radośnie, nic nie rozumiejąc.

- Po prostu się bardzo o ciebie martwiłyśmy - odpowiedziała szybko Eleanor, zanim zdążyłam powiadomić Jade o Avalon. 

El spojrzała na mnie ostrzegawczo i ledwo zauważalnie pokręciła głową. Na początku byłam zaskoczona jej decyzją i chciałam zaprotestować, ale w końcu na to przystanęłam. Jade powinna mieć chociaż chwilę spokoju, żeby choć minimalnie dojść do siebie.

- Czuję się zadziwiająco dobrze. Ostatnią noc pamiętam jak przez mgłę, ale wygląda na to, że jest wszystko w porządku – zapewniła, ale nagle pobladła. - A jak się czuje Leigh? O mój Boże, czy ona...

- Jest tylko bardzo wyczerpana - przerwałam jej od razu, po czym wymusiłam słaby uśmiech.

- Oh, dzięki Bogu – odetchnęła z ulgą. Co jeśli sama się zaraz domyśli, że Avalon tego nie przeżyła? 

Rozległo się pukanie i do pokoju wszedł Liam, ratując nas od katastrofy.

- Jade, jak się czujesz? Wszystko dobrze? - zapytał, zamykając dziewczynę w mocnym uścisku.

- Dziękuję, tak, oczywiście – odpowiedziała i oplotła nieśmiało ciało chłopaka rękami.

- Baliśmy się o ciebie. - Odsunął się od niej i spojrzał na nią ostrożnie.

- Już wszystko będzie dobrze. Um, a jak Harry? Gdzie on jest? - dopytywała się niepewnie.

Liam się zaśmiał, a policzki Jade oblał delikatny rumieniec.

- Styles? – zawołał go cicho Liam.

Drzwi do pokoju się lekko uchyliły, a zza nich niepewnie wyjrzał Harry. Oczy Jade z każdą chwilą robiły się coraz większe i większe, a uśmiech rósł na jej twarzy. Chłopak przekroczył próg pokoju i również się uśmiechnął. Jego oczy były zaszklone, a policzki zarumienione w przeciwieństwie do chorowitej bladości, której się nabawił. Ponoć Harry jako Amor gorzej zniósł cały rytuał i teraz miał gorączkę.

Jade zerwała się z łóżka i potykając się wpadła w ramiona Harry'ego. Na jego twarzy było widać szczerą ulgę. Przylgnęli do siebie mocno, tak mocno, jakby już nigdy mieli się nie puścić. Oboje mieli mocno zaciśnięte powieki i chyba również wstrzymywali oddech.

Kiedy usłyszałam cichy szloch przyjaciółki, wystraszyłam się, że może on ją udusi, ale jej śliczny uśmiech mnie uspokoił. To był najpiękniejszy widok jaki widziałam, oni byli tacy szczęśliwi...

- Jade - westchnął Amor, układając swoją głowę na jej ramieniu. - Nawet nie wiesz, ile na to czekałem.

- Nie puszczaj mnie jeszcze - zaniepokoiła się i jeszcze mocniej (o ile to możliwe) zacisnęła swoje ramiona wokół niego.

- Nie zamierzałem – zaśmiał się cicho, gładząc ręką jej plecy.

Zauważyłam zaczerwienione oczy u Liama. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że po moich policzkach spływały łzy. Pociągnęłam Eleanor do siebie i przytuliłam się do niej. To takie piękne! Pragnęłam, aby kiedyś ktoś tak o mnie walczył, jak Harry o Jade.

- A więc to już koniec - westchnęła El.

- Nie. To dopiero początek - stwierdziłam z uśmiechem. 

Nawet nie wiedziałam, jak bardzo słuszne były moje słowa. I po co wykrakałam?


- KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ -

____________________________________________________________

*Rituali initium – rozpoczęcie rytuału
*Maledictionem perdere – zniszczyć klątwę
*Lamia occidere, victim complexus – śmierć wampira, ofiara złożona
*Industria, vis, potestatem, rituali perseverant – energia, siła, moc, rytuał trwa
*Rituali prohibere – zatrzymać rytuał
*Desine magus nunc –zatrzymać natychmiast czarodziejkę
*Designatur release – uwolnić Przeznaczoną
*Amor release – uwolnić Amora
*Tempus ut veniat – czas nadszedł
*Perficere ritual – zakończyć rytuał
______________________________________________________


No hej :)

Na RH2 mam tysiące pomysłów, ale zero spójności... Muszę to jeszcze przemyśleć jak złożyć to wszystko w logiczną całość.


Zawiodłam kogoś tym rozdziałem? Przepraszam, ale dla mnie jest to jeden z najlepszych, jakie napisałam. Jestem z niego bardzo dumna. Klątwy już nie ma! Yay! :D

A teraz kolejna smutna wiadomość, a mianowicie biorę urlop. Odstawiam na chwilkę bloga, bo muszę wymyślić drugą część Rozśpiewanej historii :P Coś tam już mam, ale muszę to sobie ułożyć. Na wyjeździe pewnie coś wpadnie mi do głowy. 


Bardzo, ale to bardzo chciałabym Wam podziękować za tą pierwszą część RH. Byliście tu ze mną, komentowaliście, pisaliście, że się Wam podoba. Dziękuję. To właśnie dla Was tworzę część drugą, mimo że jestem cholernie wkurzona, że nie potrafię jak na razie nic wymyślić (Weno! Przyjdź! Ale mam już główny wątek tylko teraz muszę do niego dołączyć te dziwne pomysły, które mi wpadły do głowy. Nie mam tylko pojęcia jak. Coś się wymyśli :P) Kocham Was z całego serduszka. To dzięki RH ten blog tak bardzo się ożywił. No halo! Mam już 21 obserwatorów i 43 tys. wejść! :) Baaaaaaaaaardzo Wam dziękuję!!!! OMG nadal nie mogę w to uwierzyć! Jesteście wspaniali!


Tak więc oto kończę, nie mogę się już doczekać jak wrócę z ferii aby przeczytać Wasze opinie :)  Serdecznie zapraszam do komentowania!


Mimo, że część się skończyła, nadal możecie pytać bohaterów! Chyba fajnie, prawda? :)


Wasza (przeszczęśliwa) Nicol <3