Pierwsze zaklęcie
***Leigh-Anne***
- Nie, to się nigdy nie uda - zdenerwowałam się, tracąc resztki nadziei.
- Spokojnie, uda się, ale musisz się skupić i uwierzyć w siebie - odpowiedziała Avalon, wzdychając.
Wywróciłam oczami. Od pół godziny trzymam ręce nad tą cholerną, wyschniętą rośliną i nic. Miałam wrażenie, że tylko bardziej wysychła. Zabrałam zmęczone ręce i jęknęłam głośno. Avalon westchnęła po raz kolejny i rozejrzała się po naszym ogródku. Podeszła do zwiędłej lilii i uniosła nad nią dłonie. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się lekko, wdychając głęboko powietrze. Lilia uniosła się do góry i na nowo rozkwitła, zieleniejąc radośnie, a jej płatki przybrały zdrowy, piękny, fioletowy kolor.
Cóż, to był moment, gdzie powinnam już zacząć zbierać swoją szczękę z ziemi, żeby się wyrobić przed zmrokiem.
- Widzisz? To nie trudne. Jako czarownice mamy tę cudowną więź z roślinnością. Wykorzystaj to - powiedziała.
- Ja chyba tego nie mam - stwierdziłam, a Avalon wybuchła śmiechem.
- Jasne, że masz.
- A może jestem odmieńcem? - westchnęłam, załamując ręce.
- Nie ma takiej opcji - zaprzeczyła, po czym zmrużyła oczy, zastanawiając się nad czymś. - Chociaż...
- Wielkie dzięki! - oburzyłam się.
- Nie, nie o mi chodziło - zachichotała. - Jesteś Śpiewakiem. Spróbuj poprzez śpiew nawiązać więź z kwiatem.
Hm, pomysł nie wydawał się zbytnio przekonujący, ale co miałam do stracenia? Przymknęłam więc oczy i zaczęłam cicho nucić pod nosem. Z czasem coraz głośniej i pewniej. Uwielbiałam śpiewać i zatracać się w muzyce.
- Leigh-Anne... - usłyszałam spanikowany głos Avalon, a już po chwili poczułam wielkie krople deszczu na ciele.
Przeklęłam pod nosem i zerwałam się na równe nogi. Razem z Av z piskiem pobiegłyśmy do domu przez ogromną ulewę. Rozpadało się strasznie i nie wyglądało na to, aby szybko przestało. Zamknęłam tylne drzwi i zerknęłam na siebie, a potem na swoją "nauczycielkę". Nasze miny były zupełnie skwaszone, ale kiedy popatrzyłyśmy na siebie nawzajem, wybuchłyśmy śmiechem. Dołączyli się do nas również wszyscy inni, którzy przyglądali się naszym poczynaniom już od początku, ale przez okno.
- No, prawie ci się udało Leigh - zażartował Zayn.
- Musisz jeszcze trochę poćwiczyć - zaśmiała się Jesy.
- Nowa zasada: nie śpiewamy - zachichotała Avalon. - Będziesz musiała tradycyjnie praktykować.
- Ale mi nie wychodzi - jęknęłam z żalem. Byłam okropną czarownicą.
- Jutro spróbujemy ponownie. - Wzruszyła ramionami. - A teraz spróbujemy ze świeczkami.
- Świeczkami? - mruknęłam niezadowolona. Miałam dość magii na dzisiaj.
- No już. - Zaklaskała w dłonie.
Poczłapałam za nią do kuchni i usiadłyśmy naprzeciwko siebie. Po środku stołu stała świeczka, którą uprzednio ułożyła tam Avalon. Sięgnęłam do ozdobnej serwetki i zabrałam ją ze stołu, tak na wszelki wypadek. Perrie by mnie zabiła, gdybym zrobiła coś jej ukochanym ozdobom, a ta serwetka do nich należała.
- Spróbuj ją zapalić. - Avalon uśmiechnęła się do mnie ciepło, wskazując na świeczkę.
Dobra. Już raz to zrobiłam, będzie dobrze. To nie było takie trudne. Zamknęłam oczy i pomyślałam o płonącym knocie, którego płomienie były wysokie i jasne.
- Ugh, nie udało się - zdenerwowałam się, otwierając oczy i spoglądając na stół.
- Nie byłabym tego taka pewna - odparła Avalon, uśmiechając się.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę, ale odwróciłam się, bo dziewczyna wpatrywała się intensywnie w coś, za moimi plecami. Na lodówce, na której stał stary świecznik, wszystkie knoty były zapalone. Ku mojemu zdziwieniu rozległy się brawa.
- Super Lee Lee! - pochwaliła mnie Eleanor.
- Dobra robota - przytaknął Niall z szerokim uśmiechem.
- Już nie długo będziesz świetną czarodziejką. - Zaklaskał w dłonie Zayn.
Zakryłam dłonią usta. Ja to zrobiłam! Może jednak jeszcze coś ze mnie wyjdzie?
- Oczywiście, że wyjdzie. Musisz tylko trochę poćwiczyć - odpowiedział na moje pytanie w myślach Liam. Powstrzymałam się, by nie wywrócić oczami.
- Naucz mnie czegoś jeszcze - poprosiłam Avalon podekscytowana.
- Ale czego? Hm, może coś z samoobrony? Już wiem. Zayn, pomożesz? - Av popatrzyła na Malika.
- Um, ja? W samoobronie? - Zayn zrobił nie pewny krok do tyłu, jakby robił sobie drogę do ucieczki.
Chciało mi się śmiać. Nagle nasz dzielny, nieustraszony przywódca łapał cykora przed uczącą się czarownicą?
- Tak, tak - przytaknęła Avalon z uśmiechem.
- Wydaje mi się, że Liam bardzo by chciał pomóc... - Zayn wypchnął nieco Liama do przodu.
- Co? Nie! Zayn był pierwszy! - zaprotestował Liam, przepychając się z Liderem.
- Potrzebujemy Zayna, on ma blokadę - uzasadniła swój wybór ciemnowłosa, na co Zayn westchnął ciężko i byłam prawie pewna, że w myślach przeklinał swoją zdolność.
- Usiądźmy na dywanie w salonie - zaproponowała Av, więc udaliśmy się do pokoju dziennego.
Usiedliśmy po środku, wraz z Zaynem i Avalon, a reszta ciekawskich na kanapie. Malik był naprzeciwko mnie, a czarownica po mojej prawej stronie.
- Dobra. To bardzo proste, ale też wyjątkowo skuteczne. Oczywiście, działa gdy tylko ktoś nie ma blokady. Pokażę ci. Zayn, mógłbyś na chwilę wylączyć blokadę? - zwróciła się do niego. Chłopak skrzywił się, ale pokiwał głową. - Jak będzie boleć to po prostu się obroń.
Avalon zmrużyła oczy i skupiła się na Liderze. Na jego twarzy pojawił się grymas i zacisnął szczękę. Złapał się za głowę i stęknął cicho.
- Widzisz? - uśmiechnęła się w moją stronę czarodziejka.
- Jak to zrobiłaś? - zapytałam zafascynowana.
- Lata praktyki. - Wzruszyła ramionami. - Ty najpierw będziesz musiała wymawiać zaklęcie, ale potem będzie zbyteczne. Gotowa?
- Jasne, co mam robić? - spytałam, zacierając ręce, by się przygotować.
- Musisz się mocno skupić na danej osobie. Zayn, wyłącz blokadę - upomniała go.
- Ale to cholernie boli - zajęczał, krzywiąc się jak małe dziecko, które nie chciało zjeść brokuła.
- Proszę, potem to nam się bardzo przyda w walce! Ale jak aż tak bardzo cierpisz, to później poproszę Perrie o pomoc. - Wyciągnęłam asa z rękawa. Kto powiedział, że mała manipulacja nie zdziała cudów?
Zayn bardzo się ożywił i szybko pokręcił głową.
- Dam radę, jestem bardziej wytrzymały - oznajmił dumnie.
Zaśmiałam się z dziewczynami, ale gdy Malik posłał mi ostrzegawcze spojrzenie stłumiłam kolejną falę śmiechu.
- Dobra, Leigh-Anne gotowa? Powtarzaj za mną: homine caput morbus*.
- Homine caput morbus...? - powtórzyłam niepewnie.
Czy to normalne, że poczułam takie dziwne coś w środku? Jakby zapalił się we mnie malusieńki płomyk.
- Czujesz? Takie jakby mrowienie? - Avalon popatrzyła na mnie, uśmiechając się nieśmiało. Rzeczywiście! Tak, to właśnie czułam, nie wiedziałam jak to opisać, ale „mrowienie" to chyba najbardziej trafne słowo. - To oznacza że dobrze wypowiadasz zaklęcie. To bardzo przydatne. A teraz powtórz zaklęcie z jakieś 10 razy.
- Co? Czemu?
- Żeby nabrać pewności. Musisz być stanowcza, wypowiadając zaklęcie.
- Rozumiem. Jak to szło? Homine caput morbus, homine caput morbus, homine caput morbus... - powtarzałam, a za każdym razem to dziwne uczucie się nasilało.
Ciągle nie wiedziałam jak to opisać. Nie było ono przyjemne, ale też nie odczuwałam dyskomfortu. Było jakby neutralne.
- Dobrze, a teraz powiedz to samo, ale tym razem staraj się już skupić na Zaynie - poinstruowała.
- Homine caput morbus - powiedziałam twardo.
Skoncentrowałam się na Mulacie, który był moim celem. Skupiłam się na jego źrenicach, bo wszystko inne mnie rozpraszało. Już po chwili Zayn zacisnął zęby i zasyczał z bólu.
Udało się?
Udało się! O mój Boże, udało się!
Zapiszczałam uradowana i rzuciłam się na Malika. Objęłam go mocno, tak mocno jak tylko mogłam.
- Bo mnie udusisz - wydyszał Zayn, a ja poluźniłam uścisk i uśmiechnęłam się przepraszająco. - Brawo Leigh - pochwalił mnie.
- D-dzięki - wydukałam.
Matko, nie mogłam uwierzyć, że się udało! Moje pierwsze zaklęcie. Takie prawdziwe zaklęcie. Dopiero w tamtej chwili poczułam się zadowolona z tego, że byłam czarownicą. Wcześniej jakoś mi to nie leżało, nie pasowało do mnie. Do czasu, gdy udało mi się poprawnie wykonać zaklęcie.
- Dziękuję Avalon! - Przytuliłam się do dziewczyny, na co ona się zaśmiała, ale odwzajemniła uścisk.
- Super, to teraz możesz się bronić już na dwa sposoby. Głosem i magią - zauważył Liam.
- To było niesamowite! Ja też tak chcę - wyjęczał Niall, a ja się zaśmiałam.
- Idzie ci naprawdę bardzo dobrze, może teraz nam wyczarujesz obiad? Niall byłby wniebowzięty - zawtórował mi Harry.
- Ja jestem za! - przytaknęła rozbawiona Jesy i wszyscy razem wybuchliśmy śmiechem.
Ach, byłam taka szczęśliwa! W końcu coś mi się udało.
- To może hokus-pokus, pizzus-zamawialus? - parsknęłam i już po chwili trzymałam telefon w ręce, wykręcając numer naszej ulubionej pizzerii.
_________________________________________________
*Homine caput morbus - Człowiek, głowa, słabość/ból
Hej hej!
I oto kolejny rozdział^^ Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu :)
Jeszcze raz bardzo chciałabym podziękować Nataszy za to, że dała mi znać o tym drugim blogu. Okazało się, że ktoś skopiował mój pomysł. No cóż, co mogę powiedzieć? Tylko tyle, że czuję się zraniona? Ehh... Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Kolejny rozdział planuję dodać w piątek, co Wy na to? :)
Kocham Was ;*
Wasza Nicol <3
P.S. (To zaczyna już być tradycją xd) Zachęcam do pytania bohaterów! :3
No i miło by było wiedzieć, co sądzicie o tej części, więc jak możecie, to proszę, zostawcie po sobie komentarz. Dla Was to chwila, a ja wiem, że dobrze zrobiłam to co zrobiłam :) Oczywiście jak macie skargi to też chętnie wysłucham ;*
Pierwsza <3 Kocham <3 Jak najszybciej next <33
OdpowiedzUsuńDajesz dalej!!!<3 chcę wiedzieć co dalej bd robić Leigh i gdzie jest Pezz i co się dzieje z Jade...
OdpowiedzUsuńPezz, Lou i Jade są w hotelu na drugim końcu miasta. Jade nie może być bliżej Harry'ego, bo znów dopadną ich te okropne bóle głowy :P
UsuńSuper! Ale kiedy dodasz gify
OdpowiedzUsuń???
UsuńUmm.. szczerze mówiąc nie wiem... Nie mam nic w wersjach roboczych, a teraz jest też sporo nauki w szkole, więc możliwe, ze nie za szybko :(
UsuńSuuuuuuuuper!
OdpowiedzUsuńKiedy będzie Jade i Pezz?
Ehh... ich nie zobaczycie za szybko, teraz dzieje się dużo w domu dziewczyn gdzie przebywa Avalon i to tam skupiłam akcję.
UsuńKocham Kocham Kocham Kocham Kocham Kocham xD
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 Kurde świetne <3 <3 <3 Rozpisałabym się, ale nie mam czasu bo piszę nowy rozdział <3 Ale kurde mole ten rozdział był super *O*
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńSuper! Super! Super! Super!...*pół godziny później* Super! Super!
OdpowiedzUsuńWyyyyślij mi proszę link do Dzieci Lilith, bo nie mogę sama go znaleźć :(
UsuńPiękny *0*
OdpowiedzUsuńKocham :*
Hej, hej, skomentuje w wolnej chwili, ale teraz wpadłam tylko zaprosić do mnie na VII, a oto zachęta:
OdpowiedzUsuń" - Um… - zająknęłam się – przepraszam – powiedziałam ze skruchą, a Esmeralda uśmiechnęła się uprzejmie – za to, że nie masz normalnego życia, a twoi rodzice to skończeni idioci, zapatrzeni w pieniądze, przepraszam, że skończysz podobnie – dodałam z wyższością"
http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com/
Wow !! To było extra !! ;D
OdpowiedzUsuńbaaardzo lubie Avalone, mimo wszystko ;D. Jest ona miła i kochana no i pomogła Leigh-Anne. W końcu jej coś wyszło !! ;D i to jak !
Hahhaha kocham Ciebie i twoje pomysły ! ;** i nie rozumiem jak ktoś mógł wykorzystać je w swoim blogu, bez sensu takie kopiowanie czyjegoś prawieże bloga <333
Super!
OdpowiedzUsuńAvalone jest super!
Hahaha Niall, naucz się.
Leigh-Annie udało się :D super :*
czekamy na kolejny :D
hahaha
OdpowiedzUsuńDobrze że Av w końcu jest taka przyjazna i jest już ok.
Te zaklęcia mnie rozwaliły :)
HAHa To jest po prostu boskie :*'
Buziaki;*
A
Boże czemu ty kopiujesz mojego bloga to moje opowiadanie. Boże co za debil ka -_-
OdpowiedzUsuńPrzepraszam bardzo mogę wiedzieć jakiego masz bloga? Dlaczego komentujesz z anonima?
UsuńI nie obrażaj mnie, bo na 100% nic nie skopiowałam, piszę to opowiadanie już od roku...
Ty wiesz, kogo opowiadanie czytasz, a my cię nie znamy. Może chciałabyś się przedstawić? Będzie nam milo Cię poznać i Twoje opowiadania również.
OdpowiedzUsuń