„Rozśpiewana historia 2” Część 20
Deszcz
-
Jade… - za moimi plecami pojawiła się Perrie – Chodź stąd. Jesteś zupełnie
przemoczona. Przeziębisz się.
Dziewczyna
przytuliła się do mnie, a ja z wdzięcznością oplotłam swoje ramiona wokół jej
talii. Ramię znowu zaczęło mnie boleć, trudno. Perrie głaskała mnie delikatnie
po głowie i starała uspokoić, bo rozpłakałam się na dobre.
-
Muszę pozwolić bu odejść… – wyjąkałam.
-
Tak, wiem. To najlepsze co możesz dla niego teraz zrobić. – przytaknęła.
-
Ale ja nie chcę by odchodził…
-
Tak będzie lepiej, Jadie. – Perrie użyła zdrobnienia mojego imienia, które
zazwyczaj podnosi mnie na duchu. Kiedy byłam mała, mama tak zawsze mnie
pocieszała. „Jadie, nie martw się. Jutro będzie lepiej.” Dzisiaj to słowo było
kojące, ale nie zaspokoiło mnie do końca.
-
Chodź. – Pezz potarła moje zdrowie ramię – Jesteś lodowata.
-
Nie chcę tam iść. – pokręciłam głową.
-
Czemu? Zrobię ci herbaty…
-
Harry.
-
Okey, Harry może zrobić ci ta herbatę…
-
Nie… Ja… Ja nie jestem jeszcze gotowa. – wyjaśniłam.
-
Ale nie możesz stać tutaj na deszczu! Bez kurtki, butów, masz już zupełnie
mokre włosy! – protestowała blondynka.
-
Nie wiem co mam robić. – jęknęłam. Moja głowa po prostu pęka od natłoku myśli.
-
Chcesz może newsa? Wiem, że chcesz. – Perrie starała się zmienić temat.
-
W sensie?
-
Jesy i Dean zerwali.
-
Co? Dlaczego?
-
To była wspólna decyzja. Jesy stwierdziła, że to jeszcze nie to. Gdyby go
kochała, raczej nie zniosłaby miesiąca bez wieści od niego. Dean czuje to samo.
-
Oh… Czyli zostali przyjaciółmi?
-
Mhm.
-
Nie prawda. Zawsze którejś stronie będzie bardziej zależeć. – jęknęłam i nowe
łzy zagościły na moich policzkach. Teraz nawet ich nie widać, bo zmieszały się
z deszczem. I dobrze.
-
Idziemy do domu. – Perrie pociągnęła mnie za rękę.
-
Ja nigdzie nie idę! Chcę tu zostać! Proszę, zostaw mnie samą… - ostatnie zdanie
powiedziałam już ciszej. Pezz przez chwile się wahała, ale w końcu poszła do
domu.
Był
już wieczór. Deszcz nie przestawał padać, a raczej lać jak z cebra, ale nie
przeszkadzało mi to. Lubię moknąć, lubię wodę. Wyciągnęłam przed siebie ręce by
lepiej poczuć krople deszczu na skórze.
Woda
zawsze koiła moje poszarpane nerwy. Poczułam, że napięcie w moich mięśniach
puszcza. Powoli relaksowałam się. Mogłabym tu zostać na wieczność.
Z
mamą zawsze bawiłam się na deszczu. Były to dla mnie bardzo dobre czasy. Jak
tylko zaczynało padać, wybiegałyśmy z mamą z domu prosto na plażę. Tańczyłyśmy
na deszczu, śmiałyśmy się, śpiewałyśmy. To jedne z najwspanialszych wspomnień,
które mi zostały. Nasz domek był zaraz obok zejścia na plażę. Teraz wiem
dlaczego. Mama nie mogła oddalać się od wody. Z tego co wiem, to syreny w głąb
lądu mogą pójść zaledwie kilometr. Nie dalej. Tam już nie kontrolują przemiany.
Są przypadki, gdzie wystarczy po prostu się nie moczyć. Jedna kropla i już
wystarczy do przemiany. Ale większość syren gdy przekroczy granicę od razu się
zmieniają. Tak już jest.
Kiedy
tak myślałam o rodzicach przypomniało mi się, że rocznica już nie długo.
Rocznica ich śmierci. Zawsze w ten dzień jechałyśmy z dziewczynami TAM. Na tą
felerną plażę. Zapalałyśmy znicz i siedziałyśmy tak chwilę. To będzie pierwszy
raz odkąd pojedziemy tam także z chłopakami. Chyba, że nie będą chcieli, możemy
pojechać same.
-
Dość tego. – głos Harry’ego niemal mnie wystraszył, gdyż odpłynęłam myślami
daleko, daleko stąd. Odwróciłam się w jego stronę, a on natychmiast poderwał
mnie z ziemi. Złapałam się jego szyi, by nie upaść.
-
Co ty wyprawiasz? – zapytałam rozbawiona, gdy zakręcił się wokół własnej osi.
-
Zabieram cię do domu. – oznajmił i od razu ruszył w stronę budynku.
-
Okey. – przytaknęłam. Było mi już zimno. No i poukładałam myśli, trochę się
uspokoiłam. Teraz mogę wracać.
-
Okey? Słyszałem, że Perrie nie mogła cię z miejsca ruszyć. – zaśmiał się
Loczek.
-
Widzisz jak na mnie działasz? – zachichotałam i skradłam mu całusa. Kieran nie
ma racji. On mnie kocha. I jest mój. Nie zostawi mnie. Nie po tym co
przeszliśmy. Prawda?
Harry
wniósł mnie przez otwarte drzwi i zamknął je kopniakiem. Myślałam, ze odstawi
mnie do salonu, do przyjaciół, ale najwidoczniej ma inne plany. Zaniósł mnie po
schodach, do mojego pokoju.
-
Teraz weź gorący prysznic, musisz się rozgrzać. Jesteś lodowata. Ja zrobię ci
herbaty, zgoda? – jest przesłodki, kiedy tak się troszczy. Uśmiechnęłam się
szeroko. – No co?
-
Nic, jesteś uroczy. – dałam mu całusa w policzek i już miałam wejść do pokoju,
ale Harry chwycił mnie za łokieć i przyciągnął do siebie składając cudowny
pocałunek na moich ustach. Oblała mnie fala poczucia winy, bo przed chwilą
robił to Kieran… Ale tamten pocałunek był chciwy, agresywny. A Harry zrobił to
delikatnie, a zarazem namiętnie.
-
Idź pod ten prysznic. – uśmiechnął się.
-
Mhm. – mruknęłam zamyślona. Powiedzieć mu o tym co zaszło z Kieranem?
Oczywiście, że tak. Powinnam. Ale… co jeśli będzie zły? Nie, nie, to nie moja
wina. To Kieran się na mnie rzucił. A może niedostatecznie się broniłam? Ugh,
muszę iść pod ten prysznic.
Chwyciłam
za ręcznik oraz piżamę i ruszyłam do łazienki. Nie będę się przebierać w nowe
ciuchy, jest już wieczór, nie ma sensu. Pozwoliłam sobie posiedzieć trochę
dłużej pod prysznicem, gdyż dopiero poczułam jak mocno przemarznięte mam
dłonie, pace czy nos. Umyłam dokładnie włosy szamponem i spłukałam pianę.
Owinęłam się w suchy ręcznik i szybko zaczęłam wycierać mokre ciało, by się
przebrać. Włosy zawiązałam w tak zwany „turban”, by woda z nich nie kapała na
podłogę. Odświeżona opuściłam pomieszczenie uprzednio rozkładając mokre ubrania
na grzejniku, by wyschły. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Byli tam:
Pezz, Zayn, Harry, Eleanor, Liam oraz Angelica. Nie wiem gdzie podziała się
reszta, może już w pokojach?
-
Cieplej? – Harry uśmiechnął się szeroko i podał mi kubek z parującą jeszcze
herbatą.
-
Tak. – przytaknęłam ogrzewając dłonie gorącym naczyniem.
-
Słuchajcie, nie wiem jak wy, ale ja jestem padnięta, po tym całym dniu.
Najpierw siostra Harry’ego nas odwiedziła i było parę stresów z tym związanych,
a potem to okropne uprowadzenie. Idę spać. Źle się czuję. – oznajmiła Perrie
przecierając oczy ze zmęczenia.
-
Perrie, oni ci coś zrobili? – zaniepokoiłam się.
-
Tylko ogłuszyli. Do jutra mi przejdzie. – wzruszyła ramionami i poszła do
pokoju.
-
Tak, ja też już padam. Ale najpierw zajmę się twoim ramieniem, Jade. – Eleanor
ziewnęła.
-
Spokojnie, możesz to zrobić jutro. – przyjrzałam się dokładnie dziewczynie.
Była trochę bledsza niż zwykle i miała sine cienie pod oczami. Jej głos także
brzmiał jakoś tak nieswojo.
-
Nie, chcę to zrobić teraz. Im częściej będę śpiewać tym szybciej dojdziesz do
siebie. – pokręciła lekko głową.
-
Ale ja… - chciałam już zaprotestować, ale El zaczęła już śpiewać.
Pod
koniec piosenki chwyciła się za gardło i trochę skrzywiła, ale ciągle śpiewała.
-
El, w porządku? – spytałam niepewnie, gdy skończyła i zapadła grobowa cisza.
Ramię mnie już nie bolało. Ani trochę.
Ona
tylko pokiwała głową, uśmiechnęła się i w szybkim tempie opuściła kuchnię.
-
Coś jest nie tak… - zmarszczyłam czoło zastanawiając się nad zachowaniem
brunetki.
-
Pij herbatę, Jade. Zaraz ci wystygnie. – z zamyślenia wyrwał mnie Loczek.
-
Nie wydaje wam się, że coś jest nie tak z El? – zapytałam i pociągnęłam łyka z
kubka.
-
Chyba też się źle czuje. – wzruszyła ramionami Angel – Do jutra jej przejdzie,
jest medicusem.
-
Oh! Pamiętam! – ucieszył się Zayn.
-
Angel, jak byłaś u nas ostatnim razem bardzo dużo nam powiedziałaś. Powiedziałaś
o El, że jest Medicusem, że ja i Perrie to Dux’y, a Jesy to Electros. Było też
coś o Lou, ale nie pamiętam. – zaczął wyjaśniać Zayn.
-
No i? – Angel spojrzała na mulata jak na idiotę.
-
Skąd to wszystko wiesz?
-
Lubię wiedzieć dużo rzeczy. To zapewnia bezpieczeństwo.
-
Słucham? O co chodzi? – przekręciłam głowę i spojrzałam na nią pytająco.
-
Wiedza potrafi uratować ci tyłek. Jeśli ktoś czegoś szuka, a ty o tym coś
wiesz, to prawdopodobnie cię nie zabije, bo potrzebuje twoich informacji. –
wytłumaczyła.
-
A co na przykład wiesz? – zagadnął Harry.
-
A na przykład wiedziałam wszystko o tej twojej klątwie jak i o rytuale.
-
Ale teraz to już nam niepotrzebne… - wywrócił oczami Loczek.
-
No właśnie. I tylko takie niepotrzebne rzeczy mogę wam powiedzieć. To moja gra,
nie zamierzam wam zdradzać jej szczegółów. – skrzyżowała ręce na piersi.
-
A skoro już jesteśmy przy tobie… - zaczął Liam, a Angelica jęknęła zdenerwowana
i zrobiła zeza – To po co gadałaś z tym całym wilkołakiem w Liverpoolu?
Brunetka
nagle się cała spięła i wyprostowała. Zaczęła krążyć wzrokiem po całym
pomieszczeniu w nagłym przypływie paniki.
-
Nie twoja sprawa. – odezwała się w końcu.
-
A nie możesz mi powiedzieć? Czemu cię atakował? – nalegał Liam.
-
Który dzisiaj? Ile tu byłam? – spytała nagle podchodząc do okna – Cholerne
chmury. – przeklęła.
-
Czyżbyś o czymś zapomniała? – Zayn uśmiechnął się triumfująco.
-
To nie śmieszne. Pytam serio. – odwróciła się i zmroziła go wzrokiem.
-
Kilka dni, koło tygodnia. Dziś jest… ósmy grudnia. – odpowiedziałam.
-
Cholera, pełnia będzie za jakiś tydzień… - złapała się za głowę i nerwowo
zaczęła chodzić w tę i z powrotem.
-
O matko, błagam, nie mów, że coś nam grozi… - Harry wzniósł oczy ku górze.
-
Mogę twój telefon? – zapytałam się go. On tylko podał mi urządzenie. Od razu
wklepałam parę słów w wyszukiwarkę.
-
Wam? Chyba raczej mi. Wilkołaki są w lepszej formie podczas pełni mogą mnie
znaleźć. – kontynuowała Angel.
-
Teraz jesteś z nami, wszyscy za jednego, jeden za… - Liam nie mógł dokończyć,
bo dziewczyna uderzyła go w ramię.
-
Jestem samotnikiem, nie mogę mieć przyjaciół, idioto.
-
Dlaczego? – zapytał zdziwiony, a także urażony.
-
Bo w mojej grze to niebezpieczne. Znam to i owo, jeśli ktoś będzie chciał coś
ode mnie wyciągnąć będzie musiał mi to jakoś wynagrodzić, za darmo nie zdradzam
sekretów. Ale jeśli znajdzie „moich znajomych” to po co kupować informacje,
skoro można je wyłudzić szantażem? Rozumiesz? Zabiją każdą osobę, z którą się
zadaję.
-
Właśnie się przyznałaś, że jednak ci na nas zależy. – zauważył Zayn.
-
SERIO?! TYLKO TO ZAUWAŻYŁEŚ?! Jesteście tacy głupi! – Angel uderzyła się z
otwartej dłoni w czoło.
-
Kiedy jest ta cała pełnia? – zapytał z przekąsem Liam.
-
Siedemnastego. – odpowiedziałam grobowym tonem, bo już od chwili wpatrywałam
się w tą datę na wyświetlaczu telefonu Harry’ego. Wszyscy spojrzeli na mnie
pytająco.
-
O matko… - Liam już wiedział co mnie tak bardzo przybiło.
-
Nie wszyscy potrafimy czytać w myślach, można trochę jaśniej? –przypomniał
Harry.
-
To data śmierci moich rodziców. – wyznałam spuszczając głowę – Wiecie co, ja
chyba muszę się położyć. Dobranoc.
-
Jade, czekaj… - zaczął Harry, ale mu przerwałam.
-
Jest ok., Harry. Jestem zmęczona. Do jutra. – zbyłam go, choć z bolącym sercem.
Szybko opuściłam pomieszczenie i pobiegłam do swojej sypialni. Rzuciłam się na
łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Nie będę już płakać. Dość łez dzisiaj
wylałam. Jednak dlaczego nadal to tak strasznie boli? Dlaczego?
C.d.n...
________________________________________________________________
Witam po raz kolejny!
Porcje imaginów z gifami za nami, a teraz rozdział 20! Mam nadzieję, że się podobało? Co myślicie? Jest tutaj trochę przemyśleń Jade, parę wspomnień... Już nie długo. Już niedługo będzie się działo :D Oczywiście, mile widziane są Wasze cudowne komentarze ^^ Chcę poznać Waszą opinię :)
Bijemy też dzisiaj rekord (a przynajmniej postarajmy się :P ) dziennych wyświetleń, który wynosi dokładnie 764. Wierzę w Was, jak będziemy działać razem, to się nam uda!!! <3
Oh, to już cały rok... Nie mogę w to uwierzyć :) Jak tylko o tym myślę, to aż skaczę ze szczęścia! Ale podziękowania, później xd
Po prawej stronie bloga znajduje się sonda na "Bloga Miesiąca". Proooszę, pomóżcie mi i zagłosujcie na RH! Jak wolicie, to >>>TUTAJ<<< jest także link ^^ Dziękuję za wszystkie głosy!
O matko, wyobraźcie sobie... Tak na urodziny bloga zostać Blogiem Miesiąca *-* Te marzenia :D
Widzimy się za jakiś czas, bo dodam jeszcze statystyki z całego roku wraz z podziękowaniami, "Mam Podobnie" z One Direction oraz Libster Awards. A może coś jeszcze? Jak na coś wpadnę xD
Dziękuję wszystkim za wszystko! ;)
Bohaterzy odpowiedzieli już na Wasze pytania i czekają na następne hyhyhyhy :D Zachęcam do komentowania!^^
Wasza Nicol <3
Bardzo mi się podoba. Och, Harry kocha Jade ^^
OdpowiedzUsuńOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO :3
OdpowiedzUsuńAwwww :3
Kocham <3
Super, super, super! 3x na TAK!
Ciekawe co się stało Eleanor :(
OdpowiedzUsuńsfajnLFUHAIUGEHjnaj
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeJ *O*O*O*O*O*O*
Matko KOCHAM CIĘ ! *.....*
Ten rozdział był taki....niezwykły...świetny....inny?
No taki IDEALNY <3
Ja chcę już next :*
OMG OMG OMG OMG! Ale się porobiło! Normalnie nie mogę się doczekać następnej części!
OdpowiedzUsuńBuziolki :*
A.
Biedna Jade... na pewno bardzo przeżywa ostatnie wydarzenia. Mam nadzieję, że Harry zdoła ją pocieszyć i przywróci jej uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Jesy i Dean zerwali, chociaż z drugiej strony trudno udawać miłość, skoro faktycznie nic do siebie nie czuli oprócz przyjaźni. Dobrze zrobili, tylko żeby nie było tego samego kłopotu, który ma teraz Jade ze swoim byłym...
Nie wiem co się będzie działo w czasie pełni, ale już się boję (i nie mogę doczekać xD)
Super rozdział, bardzo intrygujący :) nie mogę się doczekać następnej części ;)
Miłego wyjazdu do Anglii! Obyś spotkała tam naszych chłopców :D
Dlaczego nie dodajesz następnego rozdziału? :(
OdpowiedzUsuń