niedziela, 16 lutego 2014

„Rozśpiewana historia” Część 68


Motyle w brzuchu


***Avalon***
- Przeszkadzam? - Leigh-Annewychyliła głowę zza drzwi i popatrzyła na mnie pytająco.

- Nie, nie. Tylko sobie rozmyślałam. - Uśmiechnęłam się do niej. 

Kazali mi odpocząć, ale ja nie mogłam nawet zasnąć. Byłam zbyt przejęta myślą, że Amor pozwolił mi na miłość czy nawet samo zakochanie. Ba! Niall chyba też czuł to, co ja... 
Jejku, jak tylko o tym myślałam, czułam, jak motyle w moim brzuchu fruwały we wszystkie strony, co było cholernie przyjemne i nieprzyjemne zarazem. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo naprawdę. Żadna czarownica ani czarownik od ponad wieku nie doświadczył tego uczucia. Od kilku godzin ja tak. 

Gdybym wcześniej wiedziała, jakie to wspaniałe uczucie, to zrobiłabym wszystko, aby móc go doświadczyć. Zawsze mi go brakowało i wiedziałam, że zapewne było cudowne, ale to przekraczało moje wszystkie wyobrażenia.

- Wiem, że miałaś odpoczywać, ale po prostu muszę cię o coś spytać. 

Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i usiadła obok łóżka na dywanie. Usiadłam, opatuliłam się kołdrą i spojrzałam na nią zaciekawiona.

- Strzelaj - zaśmiałam się. 

Jejku, dawno nie miałam tak dobrego humoru! Czułam, jakbym unosiła się pięć metrów nad ziemią.

- Jakie to uczucie?

- Które uczucie? - zapytałam. 

Było ich tak wiele! Szczęście, radość, ekscytacja, trochę też stres, euforia, nie zapominając jeszcze o tych motylach, których nawet nie wiedziałam czy można było zaliczyć do uczuć.

- To że kochasz i jesteś kochana. - Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Szczerze? Mogłabym zacząć piszczeć i skakać z radości! To nie do opisania. Jestem taka szczęśliwa, nie wiem, jak podziękować za to Harry'emu. Bo teoretycznie nie powinen, ale on to zrobił. Jejku! Chyba jednak zaraz zacznę piszczeć... - nawijałam jak zakręcona. 

Było tyle słów, a żadne nie odpowiadało temu, jak się cudownie czułam.

- Z miłością ci do twarzy. Aż promieniejesz! - zachichotała Leigh-Anne.

- Dziękuję. - Zarumieniłam się i poczułam mocno zawstydzona. Wtedy coś do mnie dotarło. Czemu Leigh przyszła do mnie z takim pytaniem? - A ty masz chłopaka?

- Ja? Nie, nie - zaprzeczyła szybko, pesząc się.

- Czemu? Nie znalazłaś jeszcze kogoś szczególnego, czy po prostu nie chcesz? - dopytywałam.

- Sama nie wiem. Może to jeszcze nie czas? Nigdy nikogo szczególnego nie poznałam. Byłam w paru związkach, ale każdy kończył się fatalnie. Zawsze natrafiałam na nieodpowiednie osoby. - Wzruszyła ramionami, ale wiedziałam, że natrafiłam na wrażliwy temat. 

Teraz, gdy już wiedziała, że była czarodziejką, zapewne podejrzewała klątwę o brak dobrego partnera. Nie chciałam bardziej rozdrapywać ran, zwłaszcza, że Leigh widocznie źle się czuła w tym temacie.

Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i zauważyła pamiętnik Virginii. Od razu dostrzegłam błysk w jej oczach.

 - Możesz poprzeglądać, jeśli masz ochotę - zaproponowałam. 

Leigh-Anne z zaciekawieniem wzięła do rąk starą księgę i delikatnie przewracała pożółkłe kartki.

- Prawie każda czarownica sporządza własne notatki, czasem udaje się też komuś wymyślić nowe zaklęcia. Wtedy wszystko się spisuje i zostawia dla kolejnych pokoleń, żeby mogły się uczyć oraz kształtować, wykorzystywać twoją wiedzę - wyjaśniłam. 

Leigh przytaknęła zafascynowana.

- Ta jest o klątwie Amorów - zauważyła.

- Tak, to jest księga Virginii. To ona rzuciła tę klątwę - odpowiedziałam.

- Virginia?

- Mhm. Prababka naszego wspólnego dziadka.

- Oh, czyli dla mnie... Hm, ile razy „pra"? - zaczęła się zastanawiać, ale spojrzeniem szukała mojej pomocy.

- Nie wiem, już sama się w tym pogubiłam - zaśmiałam się. 

Wysunęłam rękę i za pomocą prostego zaklęcia lewitacji przywołałam do siebie pozostałe księgi.

- Tą tutaj napisała moja babcia. Jest to taki jakby pierwszy poradnik dla młodej czarownicy. Sądzę, że teraz może ci się przydać. - Podałam jej odpowiednią książkę.

- Bardzo ci dziękuję - odpowiedziała z uśmiechem, a książkę już dosłownie pożerała wzrokiem. 

Leigh była bardzo dociekliwa, to bardzo dobra cecha dla czarownicy. Chyba miałyśmy to w genach.

- Do jutra masz to wszystko przeczytać i cały ćwicz oraz wykonuj te proste zaklęcia. Jak już je opanujesz na tyle dobrze, że wypowiadanie zaklęć będzie zbędne, zaczniemy się uczyć czegoś nowego. Zgoda? - zaproponowałam.

- Do jutra? Nie wiem czy zdążę... - odparła sceptycznie.

- Dasz radę, to naprawdę proste. Kiedy ja zaczynałam, nauczyłam się wszystkiego w dzień - zachichotałam.

- Mogę cię o coś zapytać? Od kiedy wiesz, że jesteś czarodziejką?

- Zazwyczaj, jeżeli dziewczynka czy chłopiec sam się nie dowie o swoich zdolnościach, czy nie przyłapie rodziców na czarach, to jest zasada, że rodzice muszą powiedzieć o tym dziecku do jego 10 urodzin. Ja od początku wychowywałam się jako czarownica. Siostry często czarowały przy mnie, ale ja nie mogłam. Bałam się. Rodzice troszkę się o to martwili, ale kiedy skończyłam jedenaście lat spróbowałam. Okazało się, że mam większą moc niż moje dwie siostry razem wzięte. Moja magia jest bardzo silna, dlatego muszę być bardzo rozważna, aby nikogo nie skrzywdzić. Kiedy ma się tyle energii, bardzo łatwo przekroczyć granice - opowiedziałam.

- A więc jesteś jedną z najsilniejszych czarownic?

- Cóż, nie przechwalając się. - Mrugnęłam do niej okiem. - Pochodzimy ze starego, potężnego rodu. Magia i moc są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Niektóre czarownice uważają, że to niebezpieczne, ale nie przejmuj się tym, zazwyczaj są po prostu zazdrosne. Musimy być nieco bardziej ostrożne niż inni.

- To zaklęcie, po którym zemdlałaś, było dla ciebie łatwe? - zadała kolejne pytanie.

- Oj, nie. To było najpotężniejsze zaklęcie, jakim do tej pory odważyłam się posłużyć - wyznałam szczerze.

- Czyli było to bardzo niebezpieczne. Dlaczego to zrobiłaś? - Wpatrywała się we mnie tak intensywnie, jakby chciała wyciągnąć wszystkie informacje samym spojrzeniem.

- Nie wiem, chciałam wam pomóc. Czuję się winna, że nie mogę wykonać rytuału. Szukam innych sposobów na zniesienie klątwy, ale jak na razie nie wygląda to dobrze. Nic nie mogę zrobić.

- Czyli jest tylko jedna opcja? Zlikwidować klątwę i umrzeć? Dość mrocznie... - stwierdziła.

- Jak na razie jest tylko jedna opcja, ale nie spocznę póki nie znajdę tej drugiej. Muszę się odwdzięczyć Harry'emu - oznajmiłam.

- Dlatego to robisz? Żeby się odwdzięczyć Harry'emu? - spytała, unosząc brwi.

- Nie do końca. Na początku to robiłam, bo chciałam przeprosić za to, że chciałam zabić Jade. Ale teraz pragnę mu podziękować, bo dał mi to, czego nie ma żadna czarownica ani czarodziej od tylu lat, a nawet pokoleń. To jest naprawdę cudowne uczucie, chciałabym aby moja rodzina też mogła tego doświadczyć - zamyśliłam się. 

Na moment nastała cisza, obie poddałyśmy się własnym refleksjom.

- Mogę sobie ją wziąć na noc? Proszę, chciałabym trochę o tym poczytać. - Leigh-Anne popatrzyła na mnie błagalnie, wskazując na pamiętnik Virginii. 

Dostrzegłam zaintrygowany błysk w jej oku, musiała być głodna wiedzy. Pewnie też pragnęła się jakoś przyczynić do pomocy przyjaciołom.

- Jasne, tylko na nią uważaj. Jest stary i delikatny. - Uśmiechnęłam się.

- Dziękuję. - Wstała z miejsca i objęła mnie przyjaźnie. Babcia miała rację, oni byli w porządku. Bardzo ich polubiłam i zaczęło mi na nich zależeć. - Idę ćwiczyć zaklęcia z podręcznika dla dziesięciolatków.

Zachichotałam i odprowadziłam ją wzrokiem. Nagle się zatrzymała.

- Avalon? Bo ja trochę czytałam o tym... „czyśćcu dla istot magicznych". Wiesz, nazywałaś to „Drugą Stroną". Czy wszyscy tam skończymy? - zapytała niepewnie.

- Nie wiem. Ponoć wszyscy się tam po śmierci udają, ale są wyjątki. Bardzo rzadkie - zastanowiłam się, ale nie wiedziałam, co mogłabym jeszcze dodać. - Czemu pytasz?

- Trochę się... martwię. Zastanawiam się, jak tam jest. - Wzruszyła ramionami.

- Z tego, co wiem, to tak, jak na ziemi. Tylko, że po drugiej stronie jesteś sama. Nikt cię nie widzi. Nikt cię nie słyszy. Ty natomiast możesz się przyglądać innym - wyjaśniłam.

- Nie ciekawie. - Skrzywiła się. 

Przytaknęłam jej.

- To ja już lecę się uczyć, pa. - Pomachała mi pospiesznie ręką.

Gdy drzwi się zamknęły, położyłam głowę na poduszce i myślałam. Byłam zmęczona, ale też zbyt podekscytowana dzisiejszym dniem. I jak tu zasnąć?

Jak na zawołanie znów rozległo się ciche pukanie do drzwi i do środka wszedł Niall. Od razu się uśmiechnęłam i wyprostowałam na łóżku. Chłopak zamknął drzwi najciszej jak potrafił i na palcach podszedł do mnie.

- No, już myślałem, że nigdy stąd nie wyjdzie – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

- Tęskniłam – wyznałam, a moje policzki oblało gorąco.

- Ja też. Nawet nie wiesz, jak bardzo. 

Nachylił się ku mnie i pocałował z początku nieśmiało, ale potem bardziej pewnie. 

Motyle w brzuchu niemal mnie rozsadziły od środka, a serce przyspieszyło bicie gwałtownie. Już rozumiałam, czemu Harry tak desperacko próbował złamać klątwę. Ja dla takiego uczucia mogłabym zabić.

_____________________________________________________

Cześć!

To tak: Dzisiaj wyjeżdżam na tydzień na ferie zimowe i nie będzie mnie do soboty. Ale nie obawiajcie się! Moja mama zgodziła się pomóc (Ja nie będę miała tam prawdopodobnie wi-fi) i będzie Wam dodawała rozdziały normalnie :)

Wybrałam sobie dobry czas na wyjazd, kiedy Wy będziecie czytać 70 część...
Tak więc można też wywnioskować, że przez ten tydzień nie będę mogła, oczywiście,  komentować na Waszych blogach. Nie ma mnie! Znikam :D

Ahhh... No i jeszcze jedna sprawa... Cierpię na częściowe zaćmienie mózgu (czyt. brak weny) więc rozdziały 70+ mogą pojawić się późno. Bardzo późno. Potem zrozumiecie... Ehhh...

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał ;) Zachęcam do komentowania ;*

Zachęcam do pytania naszych bohaterów w odpowiedniej zakładce ^^ Odpowiedzą Wam jak tylko wrócę z ferii xd

Wasza Nicol <3

6 komentarzy:

  1. Pieerwsza !! ;p
    Hah, sama bym chciała przeżyć taką miłość jaką teraz przeżywa Niall i Avalon ♥ Mrrr <3 Czekam ! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super!
    Zresztą jak zawsze XD
    Miłych feri życze
    Ja niestety swoje skończyłam :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne <3 Ja swoje ferie już dawno skończyłam ;C ...Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <33333...a i u mnie nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Milość jest wspaniala, a di tego jeszcze siostrzana bliskość.... Cudnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!!! Extra!!! Odlotowe!!! Bombowe!!!... zna ktoś więcej synonimów do tych słów, bo ja nadal nie znalazłam odpowiedniego, by opisać tego imagina! Tak się cieszę, że znalazłam tego bloga!
    Życzę duuużooo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu świetne. Zresztą kiedy to nie było świetne?!
    czyżby Leigh chciała się poświęcić, że tak wypytuje ;> mam nadzieję, że nawet jej to przez myśl nie przeszło!
    Buziaki;*
    A

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥