sobota, 30 sierpnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 28

„Rozśpiewana historia 2” Część 28

Daję ci wolność


- O matko, zaraz umrę z głodu. – westchnęłam siadając na kanapie obok przyjaciół: Leigh-Anne, Eleanor, Zayna, Perrie, Louisa i Harry’ego. Ustawiłam sobie talerzyk ze śniadaniem na kolanach i zabrałam się za jedzenie grzanki z serem.
- A jak się czujesz? Tak ogółem. – spytała jak zawsze troskliwa Eleanor.
- Dobrze, naprawdę jest w porządku. – zapewniłam ją.
- A ty El? – Louis posłał jej znaczące spojrzenie, na co ta go zmroziła wzrokiem.
- El? Coś się stało? – zmarszczyłam brwi przyglądając się im.
- Ja… Yyy… - zaczęła się jąkać – Um, bo… Uh, wczoraj połączyłam się z tobą. Chciałam wiedzieć co się dzieje, kiedy śnisz… Wiesz, jak to wpływa na twój organizm, czy wywołuje jakieś szkody…
- Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- Bo wiedziałam jakbyś zareagowała. Musiałam to zrobić, to mogłoby nam, a także tobie pomóc. – wyjaśniła.
- No dobra, co się stało to się nie odstanie. – westchnęłam zrezygnowana – Jakieś wnioski? Dowiedziałaś się czegoś?
- Tylko tyle, że te sny są bezpieczne tylko dla ciebie. Wywołują u ciebie panikę i strach, co powoduje szybsze bicie serca. To nigdy nie jest dobre dla zdrowia, ale można powiedzieć, że jak na razie nie jest groźne.
- Na razie? I co miałaś na myśli, gdy mówiłaś, że te sny są bezpieczne tylko dla mnie? – zamiast odpowiedzi otrzymałam jeszcze więcej pytań. Ugh, głowa zaczyna mnie od tego boleć.
- Żyjesz w stresie, mało śpisz. Twoje serce jest zmęczone. Jeśli te sny będą każdej nocy to… Um, to może mieć poważne skutki.
- Dobra, a moje drugie pytanie? Nie odpowiedziałaś. – upomniałam ją. Dziewczyna najpierw się zawahała.
- Nie wolno mi się z tobą łączyć. Jeśli byś normalnie śniła, to ja też bym widziała obraz, twój sen. Ale teraz… nic nie widziałam. Kompletna ciemność. Mam wrażenie, że tylko ty możesz widzieć to co ci się śni. Gdyby Leigh-Anne połączyła się z tobą za pomocą czarów, efekt byłby taki sam.
- A co to m wspólnego z twoim bezpieczeństwem? – nie dawałam za wygraną.
- Cóż… Mam parę teorii, ale za każdym razem, gdy na nowo staram się przemyśleć co się stało, to wszystko wydaje się być coraz mniej pewne. Pamiętam, że miałam uczucie, jakby ktoś próbował zerwać moje połączenie z tobą. I tak mi się wydaje też, że było, no ale nie mam do końca pewności. Bo kto? Wygląda na to, że dostajesz skądś te sny. Ktoś ci podrzuca obrazy, które widzisz. – Eleanor patrzyła na mnie współczująco.
- Czekaj, ale tak się da? Czy to w ogóle możliwe? – spytała Perrie.
- Teoria El brzmi dosyć wiarygodnie. – Zayn potarł brodę w zamyśleniu.
- Ale kto miałby mi podrzucać sny, w których główną rolę odgrywa piasek? To bez sensu! – pokręciłam głową.
- Może ktoś próbuje cię nastraszyć? – podsunął Louis.
- Serio? Gdybym chciała kogoś postraszyć przez sen, to raczej bym mu pokazała zombie albo jakaś inną kreaturę wprost z horroru. – powiedziała Leigh.
- To inaczej, może ktoś próbuje ci coś przekazać? Może gdzieś na tym pisaku jest jakaś wskazówka? – wypowiedział się Harry.
- To nie głupie... Jade, przypomnij sobie dokładnie co widziałaś. – poprosiła Perrie.
- Cóż, najpierw jest tylko piasek. Potem widać trochę dalej odcisk stopy. No i teraz była tam jeszcze muszelka. No i zanim zdążę się temu przyjrzeć, to nadchodzi lewej strony woda i zmywa wszystko. – opowiedziałam.
- Morze? Albo ocean? – rzucił Zayn.
- Tak! Czemu od razu na to nie wpadliśmy? Gdzie może być piasek, jak nie na plaży! – ucieszyła się Eleanor.
- A jak wyglądała ta muszelka? – spytał mnie Louis.
- No nie wiem… Zwyczajnie. Nie była duża, bardziej mała. Była taka biało-złoto- brązowa.  Nie widziałem jej zbyt dokładnie, zaraz woda ją przysłoniła i już jej nie było. wzruszyłam ramionami.
- No i tutaj chyba utkniemy. – podsumowała Perrie robiąc niezadowoloną minę. Nagle do pokoju wszedł Niall. Miał kamienną minę. Stanął na środku pokoju.
- Chcę, abyś rzuciła to zaklęcie. – oświadczył Leigh – Proszę.
- Oh, dobrze. Jesteś pewien? – dziewczyna wydawała się być zaskoczona nagłym wyznaniem blondyna.
- Tak. Da się to zrobić jeszcze dzisiaj?
- Jak tylko zapadnie zmrok. – przytaknęła. Niall uniósł lekko kącik ust.
- Dziękuję. – spuścił wzrok – Gdzie to zrobimy? Tutaj? W domu?
- Um, nie. Większe szanse będą jeśli zrobimy to w miejscu… Um, gdzie umarła. – powiedziała cichym, smutnym głosem.
- Pójdziemy wszyscy. – postanowił Zayn.
I tak reszta dnia minęła na przygotowaniu do ostatniego spotkania z Avalon.

*****

- Zapalcie wszystkie świeczki. – poleciła Leigh-Anne, nie odrywając wzroku od księgi zaklęć.
- Wiatr ich nie zdmuchnie? – zdziwiłam się. Dziś dwunasty grudnia. Jest już na tyle zimno, że trzeba było ubrać się w płaszcze i kurtki zimowe.
- Będą ochraniane zaklęciem. – wytłumaczyła Leigh. Po chwili wszystkie świeczki były zapalone. Tworzyły krąg na samym środku polany. Wokół nas roztaczał się ciemny las. Ah, ta polana… Tak wiele się tu wydarzyło. Raz o włos nie straciłam tu życia, a za drugim dostałam nowe. Nowe życie z Harrym u boku.
- Wszyscy stańmy w kole, przed świeczkami. Nie wolno nam przekroczyć tej linii, chyba, że wam o tym powiem. – przestrzegła nas. Ustawiliśmy się jak rozkazała. Po mojej lewej stał Harry, a po drugiej stronie stała Eleanor. Dalej Niall, Leigh-Anne z księgą w ręku, Zayn, Jesy, Perrie, Louis, Angel i Liam. Tu koło się zamykało. Nie wiemy dlaczego, ale Angelica bardzo chciała iść z nami. Twierdzi, że uwielbia tego typu rzeczy i bardzo chce się przyglądać. Obiecała nie nabroić.
Nasza czarownica mówiła pod nosem zaklęcia, wykonywała gesty.
- Niall, teraz umieść te rzeczy w środku kręgu. One pomogą nam w skontaktowaniu się z nią. – poleciła. Niall ostrożnie przeszedł przez linię świec, ułożył rzeczy Avalon na środku i wrócił na swoje miejsce ze spuszczoną głową. Na trawie leżała księga z zaklęciami Avalon, którą sama napisała, jej ulubiony naszyjnik z jakimś kamieniem szlachetnym i jej chustka, którą miała na sobie na spacerach z Niallem.
- Invoca pythonissam nomine Avalon Bennett. – powiedziała głośno Leigh - Veni ad nos.
Świeczki zapłonęły mocniej. Dziewczyna dorzuciła na trawę obok rzeczy należących do Av parę gałązek z liśćmi i trochę suszonych kwiatów różnego rodzaju.
- Avalon audire me? – w jej głosie dało się usłyszeć pytanie. Popatrzyłam na Harry’ego. Musiał wyczuć moje spojrzenie, bo również odwrócił się w moją stronę. Posłał mi uspokajający, delikatny uśmiech. Kiwnęłam mu głową, że jest w porządku.
Leigh znowu zaczęła czytać zaklęcie z księgi. Nie rozumiałam ani jednego słowa, po prostu przypatrywałam się wszystkim po kolei. Mój wzrok spoczął na Angel, która była bardzo wsłuchana w słowa Leigh-Anne. Czyżby wampirzyca mówiła po łacinie?
- …Pythonissam, venit! – zakończyła, a świeczki buchnęły gorącem. Cofnęłam się trochę, obawiając się, by się nie sparzyć.
- Avalon ubi es? – odezwała się Angelica. Chciała pomóc. Nagły wiatr, który zawiał z lewej strony zwrócił naszą uwagę. Przeszły mnie ciarki. Miałam wrażenie, że tam gdzie patrzę powietrze jest gęstsze, niemal… widoczne. Wyglądało to jak mała trąba powietrzna. Przesunęła się i zatrzymała w środku kręgu. W tej dziwnej trąbie powietrznej, zaczęłam dostrzegać sylwetkę człowieka. Na początku był to tylko cień, ale gdy wiatr ustał przed nami zmaterializowała się dziewczyna. Miała zamknięte oczy, włosy rozwiewał jej wiatr. Uśmiechnęła się, gdy mogła spokojnie odetchnąć.
- Avalon… - wyszeptała osłupiała Leigh-Anne.
- Brawo, udało ci się! – pochwaliła ją czarnowłosa w kręgu. Uśmiechała się do nas szeroko. – Oh, to piękne uczucie, że możecie mnie widzieć…
- To naprawdę ty… - wydukałam.
- Wow… - Harry wpatrywał się w nią jak w… ducha.
- Dobrze cię widzieć, Amorze. – puściła do niego oczko – Cieszę się, że układa wam się. – teraz powiedziała to również do mnie.
- Avalon, ja… - zaczęłam. Tyle razy już o tym myślałam, szczególnie zaraz po tym jak odeszła. Czemu oddała za nas życie? Chciałam ja przeprosić, podziękować, nie wiem, cokolwiek. Miałam mętlik w głowie. I zanim zdołałam ułożyć pełne zdanie, przerwała mi.
- Jade, nic już nie mów. Oglądałam was przez cały ten czas. Widziałam was na… cóż, na moim pogrzebie, widziałam, jak rozpaczałaś, jak się ucieszyłaś, gdy mogłaś już być z Harrym… Niczego nie żałuję. Cieszę się, że mogłam to zrobić. Przepraszam, że wcześniej próbowałam się ciebie pozbyć… To było okropne. To jest takie moje zadośćuczynienie. No i podziękowanie dla Harry’ego za to, ze dał mi najcenniejszy dar na świecie. – tutaj popatrzyła na Nialla i uśmiechnęła się lekko do niego.
- Av… - wydukał oszołomiony.
- Ty też nie musisz nic mówić, naprawdę. Słyszałam każde jedno twoje słowo do mnie, czytałam już każdy list, który pisałeś, by zrzucić z siebie trochę emocji. Wszystko wiem. I ja ciebie też kocham. – czarownica podeszła do brzegu koła i stanęła naprzeciwko blondyna – Ty mnie nie możesz teraz dotknąć, ale ja ciebie tak.
Uniosła ostrożnie rękę do jego twarzy i przejechała delikatnie palcami po jego policzku.
- Tak za tobą tęskniłem… - Niall starał się powstrzymać łzy.
- Ja za tobą też. Csiii… Cały czas z tobą byłam, naprawdę. Patrzyłam co robisz, a kiedy spałeś, oglądałam jak śpisz. Nie odstępowałam cię na krok! – zaśmiała się – Masz swojego osobistego ducha prześladowcę.
- Jakie to uczucie? – zapytał znienacka Zayn – No wiesz…
- Jakie to uczucie, gdy się umiera czy jak jest się martwą? – uśmiechnęła się do niego. Mówiła to wszystko tak, jakby to było zwyczajną rzeczą. Nie mogłam tego pojąć. Dlaczego z taką łatwością mówiła słowa typu: „umrzeć” albo „duch” albo „martwa”? To okropne!
- Hmm, umieranie było szybkie. Rytuał skręcił mi kark. Śmierć była natychmiastowa. Po kilku minutach stałam obok was i nie wiedziałam co się dzieje. A potem zobaczyłam swoje ciało… Na początku było ciężko. Nie mogłam się przyzwyczaić, że nikt mnie nie widzi. Powiedzmy, że wpadłam w małą depresje, ale nie trwało to dłużej niż dwa dni. Potem pogodziłam się z tym. Osiągnęłam spokój. Czasami dopada mnie smutek, gdy widziałam Nialla smutnego, a chciałam go pocieszyć, lecz nie mogłam. Teraz myślę, że już całkiem przywykłam do tego, że… jestem martwa. – spuściła wzrok.
- Tak bardzo mi przykro… - wyrzuciłam z siebie. Mam straszne wyrzuty sumienia…
- Jade, mówiłam już, że nie trzymam urazy czy coś. Jedyny moment, kiedy się na was wkurzyłam to wtedy, gdy TY chciałeś zostawić JĄ. – wskazała palcem najpierw na Harry’ego, potem na mnie – Nie po to umierałam! Styles, spróbuj tylko coś głupiego odwalić, a znajdę cię i tak nastraszę, że popamiętasz do końca życia. – zagroziła.
- Avalon, czas się kończy… - zakomunikowała smutno Leigh-Anne.
- Ah, racja! Dobra kilka spraw: Leigh- wspaniała z ciebie czarownica. Czytaj księgi, ucz się, ćwicz, a zajdziesz daleko. Jade, wiem co nieco o tych snach. Wasze przypuszczenia były trafne, ktoś ci je przysyła. Nie są wytworem twojej wyobraźni. To wszystko co wiem. Niall… - zawiesiła patrząc na niego. Westchnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Niall, ponieważ cię kocham, daję ci wolność. Harry ci pomoże, nie będzie tak bolało. Obiecuję.
- Czekaj, o czym ty mówisz? – Niall pokręcił głową.
- Zaraz po tym jak zniknę osiągnę spokój. To dzięki Leigh-Anne. Musiałam z wami porozmawiać i pomóc wam w niektórych rzeczach. To była moja niedokończona sprawa. Teraz, gdy ją zamknę, będzie albo góra, albo dół. – wskazała na niebo i ziemię.
- Chcesz powiedzieć, że idziesz do nieba? – dopytała się Angelica.
- Tego nie wiem. O tym zadecyduje Najwyższy. – uśmiechnęła się patrząc do góry.
- Ale Av, nie rozumiem! O co chodzi z tym, że dajesz mi wolność? – Niall był zrozpaczony.
- Harry, czy mogę cię prosić o tą ostatnią rzecz? – Avalon zwróciła się do Loczka.
- Na pewno tego chcesz? Myślę, że Niall też powinien o tym zadecydować. – Styles popatrzył na nią uważnie. Czarnowłosa skinęła głową.
- Nie możesz po mnie rozpaczać, Niall. Masz przed sobą jeszcze tyle czasu… Na pewno znajdziesz sobie jeszcze odpowiednią osobę. Wierzę w to. – mówiła cichym głosem – Harry dał nam tę miłość i może ją zabrać. Ale on tego nie zrobi. Z czasem, każdego dnia będziesz czuł, że należy iść na przód. Ale to nie zmieni tego, że cię kocham. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie, a ja będę mogła ciągle cię podglądać, ale już szczęśliwego. – uśmiechnęła się do blondyna, a po jej policzku spłynęła samotna łza.
Przysunęła się do niego i złożyła ostatni pocałunek na jego ustach.
- Cały czas będę tutaj. Pamiętaj. – położyła rękę po lewej stronie jego klatki piersiowej.
- Nigdy cię nie zapomnę, Av. – zarzekł się Niall. Wiatr się wzmocnij, znów powietrze zaczęło wirować w samym środku kręgu.
- Żegnajcie! Będę za wami tęsknić.- Avalon uśmiechnęła się na pożegnanie i wolnym krokiem zbliżała się do trąby powietrznej. Pomachała nam jeszcze rękę i znikła w jednej chwili.
- My też będziemy tęsknić. – wyszeptała Leigh-Anne i otarła mokre od łez policzki. Uczyniłam to samo.







C.d.n….

________________________________________________________________

Cześć!

Błagam, nie zabijcie mnie za ten rozdział! Wszyscy myśleliśmy, że Av powróci, a tu proszę! No hej, musiałam Was zaskoczyć :) Nie mogę być taka przewidywalna xd
Cóż, zdziwiłam samą siebie, bo gdy pisałam ten rozdział (dokładnie przed chwilką go skończyłam!!!! Musiałam go pisać drugi raz, bo poprzedni który napisałam BARDZO mi się nie spodobał i jakoś mi nie pasował. Ugh, 5 stron napisałam! :/) miałam łzy w oczach. Ale to ze względu na Nialla, on jest taki kochany *-* Spokojnie, mam już co do niego plany ;)
Tak więc co sądzicie o tym rozdziale? Jakieś opinie? Z chęcią przeczytam co myślicie :) Zachęcam do komentowania! BŁAGAM

JUŻ 61 OBSERWATORÓW WOOOOOW!!! DZIĘKUJĘ <3

No, szkoła już nie długo... niech mnie ktoś uratuje, plssss
Do jakiej klasy teraz idziecie? Może nowa szkołą? Piszcie wszystko, na pewno przeczytam. Może jakieś zmartwienia? Na pewno będzie dobrze ;)

Cały czas możecie wysyłać swoje prace o Rozśpiewanej Historii! Dostałam już parę prac i są fantastyczne! Wszystkie znajdują się w zakładce "Wasze prace" :)
Wysyłać je możecie tutaj: nicol.styles.harrykochakotki@gmail.com
Oraz na mojego TT :)
Wszystko znajdzie się w zakładce po lewej stronie ^^

Kocham Was i życzę miłego dnia!
Nicol <3

P.S. Pytajcie bohaterów :) Możecie się dużo stamtąd dowiedzieć :3

piątek, 29 sierpnia 2014

Najlepszego Liam!!!

HAPPY BIRTHDAY LIAM!!!!

(zdj. z One Direction Polska)

Wow, nie mogę uwierzyć, że nasz chłopiec ma już 21 lat! A najlepsze jest to, że dzisiaj, na jego urodziny, przyjdzie ponad 60 000 osób!!! :) (No i teraz tak bardzo chce mi się śmiać ze wszystkich, którzy olali jego 16 urodziny. Jestem z niego tak bardzo dumna...)
Liam daj z siebie dzisiaj na koncercie wszystko, pokaż wszystkim osobom, które wcześniej Cię źle traktowały, że teraz masz swoje miejsce, że jesteś szczęśliwy!
Żyj sto lat, pisz wspaniałe piosenki, bądź dobry, spełniaj marzenia, pnij się do góry! Nie spoczywaj na laurach, a będziesz wielki ;) 
KOCHAMY CIĘ!!!


No. To życzonka ode mnie (i ta okropna świadomość,  że nawet ich nie przeczyta... ehhh. Liczą się intencje) Mam nadzieję, że może chociaż te życzenia, które złożyłam mu na TT udało mu się przeczytać i choć odrobinkę jego dzień jest milszy :)
A Wy? Składaliście już mu życzenia? :3

Do jutra! Rozdział jak zwykle w sobotę ;*
Nicol <3

sobota, 23 sierpnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 27

„Rozśpiewana historia 2” Część 27

Coś wymyślimy


- Co?! – Niall zerwał się na równe nogi z fotela. Harry przytrzymał go, bo inaczej przewróciłby się. Musiało go mocno zamroczyć.
- Niall, w porządku? Nie wolno tak szybko wstawać! Chcesz sobie zrobić krzywdę? – skarciłam go, ale on tylko pokręcił głową i wywrócił oczami.
- Co powiedziałaś? – zwrócił się do Leigh-Anne.
- Chyba wiem jak skontaktować się z Avalon. – powtórzyła, lecz tym razem z wątpliwościami.



- Co? Coś nie tak? – dopytywał się Niall.
- To bardzo silne zaklęcie… i… - zawiesiła spuszczając wzrok – …może zostać użyte tylko raz.  Trwa piętnaście minut, ani sekundy dłużej. To jedyne rozwiązanie…
- Czekaj, czyli… Czyli będę mógł się z nią zobaczyć tylko na piętnaście minut? I potem nic? – Niallowi zrzedła mina.
- Niall, możesz to potraktować jako pożegnanie. Sam mówiłeś, że chciałbyś powiedzieć jej jeszcze parę rzeczy… Może to właśnie tego potrzebujesz? – powiedziałam niepewnie. Czułam, że stoimy na cienkim lodzie. To bardzo delikatny temat.
- Zakończyłbyś ten rozdział i zaczął od nowa. – dodał Harry kładąc mu rękę na ramieniu.
- To tylko piętnaście minut… - westchnął zrozpaczony.
- Więcej czasu mogłoby bardziej boleć. – Eleanor podeszła do blondyna i objęła go przyjaźnie.
- Niall… Wiemy, że to dla ciebie trudne… Jeśli nie chcesz… Mogę nie rzucać zaklęcia. – Leigh popatrzyła na niego miękko.
- Muszę… Muszę to wszystko przemyśleć, zgoda? Dobranoc. – ze spuszczoną głową opuścił pokój.
- Wow… Kto to Avalon? – Angelica uniosła głowę znad książki.
- Przecież ją znasz. To ta czarownica. Wiesz, czarne włosy, ciemna karnacja…
- Oh, to ta co mnie ogłuszyła, kiedy uratowałam Jade? Zabawne, nigdy jej nie lubiłam. – wzruszyła zwyczajnie ramionami i powróciła do lektury. Chciałam coś powiedzieć, ale otworzyłam tylko usta i zaraz je zamknęłam, nie wiedząc jakie słowa dobrać. Patrząc na resztę, chyba nie tylko ja miałam taki problem. Angelica to Angelica. Nic dodać nic ująć.
- Myślę, że wszyscy powinniśmy już pójść spać… - odezwał się Liam.
- Tak, też tak sądzę… Dobranoc. – Leigh-Anne zabrała ze sobą księgę z zaklęciami i poszła na górę. W jej ślady poszła także Jesy, lecz najpierw postawiła kubek z kawą przed Angelicą.
- Dobranoc. – Liam ziewnął i pomachał nam.
- Cienias. – mruknęła pod nosem Angel nie odrywając wzroku od książki.
- Słyszałem.
- Miałeś usłyszeć. – uśmiechnęła się szeroko i podniosła wzrok. Szybko przybrała neutralną minę, gdy zobaczyła mnie i Harry’ego – Jeszcze tu jesteście? Papa.
Wywróciłam oczami i pociągnęłam chłopaka za sobą.
- Ja pomogę jeszcze Lou w kuchni. Trzeba powkładać naczynia do zmywarki i tak dalej… - zatrzymała nas jeszcze El.
- Oh, tak. Pomóc wam? – już kierowałam się do kuchni, ale El zastąpiła mi drogę.
- Nie. Nie trzeba. Naprawdę. Idź spać, wcześnie wstałaś i musisz być bardzo zmęczona. Dobranoc. – uśmiechnęła się nerwowo.
- Dobranoc… - ściągnęłam brwi na jej dziwne zachowanie, ale nic nie powiedziałam. No tak. Lou. Pewnie chce być z nim chwilkę sama.
W połowie drogi do pokoju stanęłam. Czas spać. Czyli… czyli czas na TEN sen. A raczej koszmar. Uh… Nie chcę…
- Jade? – prawie zapomniałam o obecności Harry’ego .
- Um, mogłabym… Mógłbyś spać dzisiaj ze mną w moim pokoju? – zapytałam czując, że moje policzki rozgrzewają się do czerwoności. Nie chcę być sama… Boję się…
- Mógłbym. – wyszczerzył się pogłębiając moje zakłopotanie.
- Ale nie w tym sensie. – wywróciłam oczami.
- Ja miałem na myśli po prostu spanie. A co tobie chodzi po głowie to ja nie wiem. – zamrugał niewinnie oczkami i wyminął mnie idąc prosto do mojego pokoju – Oj niegrzeczna dziewczynka, oj, niegrzeczna.
- Harry! – krzyknęłam czując jeszcze większe wypieki na policzkach i poszłam za nim.




****Eleanor****

- Um, przyniosłam talerze. – postawiłam na blacie obok zmywarki stosik brudnych talerzy. – Powkładam je.
- Nie, ja się tym zajmę. – zabrał talerze i zaczął je wkładać na odpowiednie miejsce w urządzeniu. Oparłam się o blat szukając tematu do rozmowy.
- Czemu nie poszłaś spać? – zapytał pierwszy.
- Chciałam ci pomóc i… no i nie mogę spać. Muszę być przytomna by dobrze wiedzieć co się dzieje z Jade, kiedy ma te okropne koszmary. Połączyłam się z jej stanem fizycznym.
- Poprosiła cię o to?
- Nie, oczywiście, że nie. Nigdy by tego nie zrobiła. Za to ja… Ja chcę mieć pewność, że jest bezpieczna. Że te sny nie robią jej krzywdy. – objęłam się ramionami. Jakoś strasznie mi się zimno zrobiło.
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
Uniosłam głowę i zobaczyłam, że uśmiecha się do mnie lekko. Odwzajemniłam niepewnie ten gest. Naprawdę nie rozumiem co siostra Harry’ego zrobiła. Cały czas w towarzystwie Lou się czerwienię i robię się strasznie nieśmiała. Chociaż… przynajmniej już nie uciekam do innego pokoju, gdy pojawi się w tym co ja przebywałam. No i sama staram się nawiązać konwersację. Wow, może rzeczywiście coś zdziałała?
- Dzięki. – wydukałam.
- To co, co oglądamy? – zapytał ni stąd ni zowąd.
- My? – zdziwiłam się.
- Tak, dotrzymam ci towarzystwa. W pokoju mam telewizor, a stamtąd masz bliżej do Jade niż ze swojej sypialni. – wyjaśnił – Um, no chyba, że nie chcesz.
- Nie, myślę, że to dobry pomysł. – uspokoiłam go, ale zaraz potem sama się zmartwiłam – Tylko… Jutro będziesz zmęczony. Może po prostu sama posiedzę.
- Co ty, dotrzymanie ci towarzystwa to będzie przyjemność. Najwyżej pośpimy w dzień. – zaśmiał się, a ja nic nie mogłam poradzić na to, że dołączyłam do niego.
- To co oglądamy? – zagryzłam wargę i spojrzałam na niego pytająco.
- Co powiesz na Spiderman’a? – zaproponował, gdy kierowaliśmy się już na górę, do jego pokoju.
- Hm, zgoda. W sumie nigdy nie oglądałam.
- Nigdy nie oglądałaś Spiderman’a?!



- No nie…
- Toż to hańba! Oh, ja ci pokażę co to dobre kino. – zacmokał teatralnie, otworzył drzwi od pokoju i przepuścił mnie pierwszą. W pokoju panował… um… w połowie porządek. Łóżko było nie zaścielone, a na podłodze to tu, to tam, znajdowało się parę ubrań. Ale nie było źle, w sumie, to było czyściej niż w moim pokoju…
- Nie spodziewałem się gości. – spuścił głowę próbując ukryć rumieńce i nogą przesunął parę ciuchów pod łóżko. Zaśmiałam się i powiedziałam, żeby się tym nie przejmował. Chwyciłam za kołdrę i ładnie ją ułożyłam na materacu podczas gdy Lou szukał filmu. Usadowiłam się na prawej stronie łóżka i poprawiłam poduszkę za plecami. Louis dołączył do mnie i usiadł na drugim końcu materaca.
Na początku było trochę niezręcznie, ale potem zaczęliśmy się śmiać i żartować z głównego bohatera. Atmosfera się rozluźniła, w końcu przestaliśmy nawet zwracać uwagę na film i rozmawialiśmy o wszystkim innym. Pod koniec seansu oparłam głowę o jego ramię i oglądaliśmy ostatnią, wzruszającą scenę.
- To było piękne. – powiedziałam drżącym głosem. To było naprawdę smutne. Tata głównej bohaterki, który właśnie umierał, kazał trzymać się Spidermanowi z dala od niej. Odmówisz umierającemu? Mimo, że kochasz? Eh…
- Wiedziałem, że ci się spodoba. – spojrzał mi w oczy, gdy uniosłam głowę, by go widzieć. Jego wzrok powędrował nieco niżej, na moje usta. Nie mogłam się powstrzymać, by nie popatrzeć też i na jego… I wtedy czas się zatrzymał. Byliśmy tylko my. Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać, aż nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. Louis położył dłoń na moim policzku, a ja przeniosłam swoją rękę na tył jego szyi przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.
I nagle poczułam jakby coś wciągało mnie do otchłani. To okropne uczucie, kiedy się spada ścisnęło mój żołądek. Mimo, że otworzyłam oczy, nic nie widziałam. Kompletna ciemność. Bałam się poruszyć, czułam że drętwieją mi palce.
- El? Coś się stało? – usłyszałam zaniepokojony głos Louisa, ale dochodził jakby z daleka. Uczucie spadania powiększyło się. Walczyłam z zawrotami głowy. Nadal nic nie widziałam.
- To chyba coś z Jade… - wydukałam. To uczucie pochodziło z zewnątrz, nie były to moje dolegliwości. To na pewno Jade. Mój żołądek się rozluźnił, ale w głowie zaczęło huczeć. Poczułam, że moje tętno, jak i Jade, przyspiesza. Poczułam ciepło przechodzące przez mój nos, a potem gęste krople zaczęły z niego skapywać na moje usta i podbródek. Zza ścian dało się słyszeć krzyk Jade.
- El, to jest złe! Leci ci krew z nosa! Możesz się z nią rozłączyć?! – w głosie Louisa wyczułam panikę, ale nie mogłam spełnić jego prośby. Huczenie w mojej głowie zmieniło się w szum, za to dopadły mnie mdłości, gdy wzrok zaczął powracać.
- Idź do Jade. – rozkazałam Lou, nadal nie do końca wszystko widząc. Miałam czarne plamy przed oczami.
- Nie, El, zostanę z to…
- Idź. Do. Jade. – powtórzyłam stanowczo. W głowie mi się strasznie kręciło. Poczułam, że materac się ugina, potem usłyszałam kroki i trzask otwieranych drzwi. Nie mogłam powstrzymać mdłości, pobiegłam prawie na oślep do łazienki i zwymiotowałam. Na szczęście, potem szum w głowie ustał, wzrok wrócił do normy i nie czułam się już jak na jakiejś karuzeli. Przepłukałam kilkanaście razy usta wodą, potem jeszcze wodą z pastą do zębów. Ohyda. Posprzątałam po sobie, by nie odkryto „dowodów” mojego złego samopoczucia i czym prędzej udałam się do pokoju Jade.
- El, wszystko w porządku? – Louis od razu do mnie podszedł.
- Tak, już wszystko okey. – przytaknęłam i podeszłam do dziewczyny. Harry przytulał mocno Jade, a ona płakała. 



Przystawiłam jej rękę do czoła. Było gorące, ale stopniowo już się ochładzało. Już po wszystkim.
- Co tym razem było? Co widziałaś?– zapytałam się. Na koszulce Harry’ego zauważyłam czerwone plamy krwi. Nos Jade też był nią ubrudzony. Okey, a więc to co wczoraj.
- N-n-nie wiem. To co wczoraj. Tylko tym razem była tam też muszelka. – wyjąkała – Nie wiem czemu tak się tego boję. To nic złego… - pociągnęła nosem, i znów zalała się łzami. Harry popatrzył na nią ze współczuciem i mocniej ją objął.
- Jade, czy… Czy kiedy masz ten sen, to masz też takie… no nie wiem, uczucie spadania? – plątałam się w słowach. Dziewczyna musiała się chwilę uspokoić zanim odpowiedziała na to pytanie. Wzięła kilka głębokich oddechów.
- Tylko na początku. Ale potem jestem już tak wciągnięta w obraz, że nic innego nie czuję. Nie czuję… swojego ciała. To tak jakbym była duchem gdzie indziej.  – wyjaśniła.
- Aha… - przytaknęłam próbując zrozumieć moje odczucia.
- Czy ty masz krew na nosie? – Harry przypatrzył mi się uważniej.
- Nie. – zaprzeczyłam szybko.
- Ale…
- Jade, przynieść ci wody? – starałam się odciągnąć go od tego tematu.
- Nie, sama pójdę. – chlipnęła i poszła wolnym krokiem do łazienki.
- Eleanor. – Loczek nie dał się.
- Połączyłam się dzisiaj szczególniej z Jade. Odczuwałam wszystko to co ona odkąd poszła na górę. Musiałam sprawdzić te jej sny. – powiedziałam szeptem tak, by Jade nas nie słyszała – Ja nie widziałam nic. Zupełnie. Najwidoczniej nie mogę też widzieć tego co ona. Ale za to czułam… To jest złe… To jest bardzo niedobre dla jej zdrowia.
- Ale co się dzieje? – dopytywał się Louis.
- Nie wiem, to okropne uczucie… Ono pochodzi z głowy. Nie wiem jak to opisać, czułam jakbym spadała w przepaść. A potem strasznie głowa boli. – próbowałam sobie przypomnieć.
- El… O co w tym wszystkim chodzi? – Jade przyszła do nas – Ja już tego nie chcę. – jej podbródek zaczął się trząść.
- Będzie dobrze, Jade. Obiecuję. Coś wymyślimy. – przytuliłam ją do siebie, by przekazać trochę impulsów rozluźniających.
- Okey… - przytaknęła roniąc kilka łez.



C.d.n…

_________________________________________________________________

Heeeeejjjjjooooołłłł :D 

Trochę męczyłam ten rozdział, ale jakoś ujdzie. Co myślicie? W końcu Elounor xd Cały czas mi o nich przypominacie, więc w końcu znalazłam miejsce dla nich :) Kto zadowolony? :D
Co myślicie o tej części? W miarę do zniesienia? Nie jest moim ulubionym rozdziałem, ale myślę, że ujdzie w tłoku... Proszę, nie bijcie 

Zakładka "Wasze Prace" już jest! Mam już 2 zdjęcia, na jedno oczekuję ^^ Wow, jestem pod wrażeniem... Szczerze mówiąc myślałam, że nikt nic nie wyśle, a tu proszę! Bardzo się cieszę, z całego serca dziękuję  osobom, które wysłały ♥♥♥
Wysyłać możecie oczywiście cały czas :) Mój mail: 
nicol.styles.harrykochakotki@gmail.com

Mam do Was jeszcze jedną sprawę, a mianowicie zapraszam Was serdecznie na blogi pewnej z czytelniczek tego bloga. Pisze ona naprawdę świetnie, ma prawdziwy talent, ale potrzebuje małego shoutout :)
Do wyboru do koloru!
LEADER <--- Takie bardziej fantasy, które uwielbiam :)
GREEN EYES <--- Fanfic o Zaynie, który jest boski *-*
DNA <--- I fanfiction o Harrym :) (Rewelacyjne)
Naprawdę polecam, to są jedne z moich ulubionych blogów ^^

No i na koniec proszę Was jeszcze o komentarze, a także pytania do bohaterów. Dla Was to chwilka, dla mnie trochę więcej bo czytam je w kółko i w kółko, bo sprawiają, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Dziękuję, że jesteście. Jesteście wspaniali :)
W ostatnich dwóch tygodniach dostałam tyle miłych słów od Was... Bardzo, bardzo się cieszę, że jesteście tu ze mną! To dla mnie wiele znaczy, dziękuję ♥
Już nie przedłużam, sorry :P

Wasza Nicol <3

sobota, 16 sierpnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 26

„Rozśpiewana historia 2” Część 26

A teraz mnie nie puszczaj


- Co tak długo? Leigh-Anne zdążyła w tym czasie już wrócić z wysuszonymi włosami! – zaśmiała się Eleanor.
- Przepraszam, straciłam trochę poczucie czasu. – potrząsnęłam głową, a mokre włosy przykleiły mi się do policzka. Mam nadzieję, że oczy nie wyglądają już na tak napuchnięte jak przed chwilą… Nie mogłam opanować łez w pokoju. Co mam robić? Nie chcę go ranić. Czy Kieran da sobie spokój? Raczej wątpię, skoro dzisiaj tu przyszedł i oferował pomoc… No i czy powiedzieć Harry’emu o piosence? Nie powinnam nic przed nim zatajać czy ukrywać. Nie chcę, by nie wiedział. Ale z drugiej strony, będzie jeszcze gorzej znosił obecność Kierana, a już teraz robi się czerwony z gniewu na sam jego widok. Ugh, co robić?
- Mam coś… - mruknęła Angel znad książki. Cały czas czytała, nawet kiedy był Kieran.
- Co takiego? – spytała zaciekawiona Perrie, wstała i pochyliła się nad Angel. Spojrzałam ukradkiem na Harry’ego i zauważyłam, że przypatruje mi się badawczo. Spuściłam speszona wzrok i podeszłam do Angel.
- Już w czwartej książce powtarza się, że syreny reagują na pełnię księżyca. Co prawda, w każdej na inny sposób, ale wydaje mi się, że to dobry trop. – wytłumaczyła radośnie wampirzyca i uniosła swoją szklankę z napojem do ust.
- Ja też znalazłem coś podobnego. – przytaknął Liam.
- Aha… Ale mnie się nic nie dzieje w pełnię.
- No nie byłabym tego taka pewna. – Eleanor kręci głową – Może ty tego nie zauważyłaś, bo to są naprawdę ledwo widoczne zmiany. W przeddzień pełni pijesz bardzo dużo wody. Po prostu cały czas chce ci się pić.
- Skąd o tym wiesz? – zdziwiłam się – Jak na to wpadłaś?
- Odczuwam to. Twój organizm aż woła o wodę!
- I nic nie powiedziałaś? Od kiedy o tym wiesz? – naburmuszyłam się. Super. Czyli nikt nic mi nie mówi?
- Dopiero teraz połączyłam fakty. Raz na jakiś czas po prostu zauważam, że bardzo chce ci się pić. Dokładnie to mniej więcej raz na miesiąc. Jak pełnia. Nie uważałam wcześniej tego za coś groźnego, niebezpiecznego, czy wartego dłuższego zastanowienia. Po prostu chciało ci się pić. – wyjaśniła El.
- No, czyli mamy kolejną poszlakę. – podsumował Zayn.
- Perrie, jak twoja ręka? – przypomniało mi się.
- W porządku, to nic takiego. – blondynka pomachała mi zabandażowaną dłonią – Szybko się zagoi.
- Ej, farbowałaś włosy? – Jesy podeszła do mnie bliżej i złapała jeden z kosmyków moich włosów.
- Nie, czemu? – popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Mam coś nie tak z oczami, czy jej włosy wydają się połyskiwać na… niebiesko? Zielono? – Jesy zwróciła się do innych. Ustawiała moje włosy pod światło, w różne kąty uważnie im się przyglądając. Leigh-Anne podeszła i przypatrzyła się pasmu moich włosów.
- Jade, coś ty za szampon kupiła? – zmarszczyła brwi.
- Ten co zawsze! – zdenerwowałam się i podeszłam do lustra. Dokładnie przejrzałam moje włosy. Hmm, faktycznie, trochę jakby błyszczały na inny kolor, ale lekko i tylko niektóre pasma. Co jest? Może to ta nowa odżywka? Eh, ale w sumie… Naprawdę ładnie to wygląda.
- Mnie się podoba. – Harry podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.
- I to właśnie chciałam usłyszeć. – zaśmiałam się i pocałowałam go lekko w usta co z przyjemnością odwzajemnił. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, że nie wie o piosence od Kierana. Powinien wiedzieć, to mój chłopak. Ale… To tylko pogorszy sytuację pomiędzy nimi. Odsunęłam się od niego starając się zachować pozory normalności, ale chyba wiedział, że coś jest nie tak. – To chyba ta nowa odżywka. Pewnie nie doczytałam ulotki.
- Może tak. – przytaknęła Perrie.
- To co? Czytamy dalej? – zapytałam.
- Wybacz, ale ja już padam. Oczy mnie bolą… Będziesz zła jeśli pójdę teraz spać? – blondynka popatrzyła na mnie smutno.
- No co ty, Pezz. Przecież nie każę nikomu czytać i szukać, spokojnie. Każdy kto nie czuje się już na siłach spokojnie może iść spać. Rany, głupio mi, że tak sobie pomyśleliście… Przecież was nie zmuszam. - popatrzyłam po przyjaciołach.
- Dobranoc. – Perrie uściskała mnie i poszła po schodach na górę.
- Ja zostaję. – El uśmiechnęła się i zajęła swoje miejsce – To jest naprawdę ciekawe.
- Ja chyba spasuję… Dobranoc wszystkim. – Malik również opuścił pokój machając nam.
- To ja przygotuję wam trochę kawy. – Jesy puściła mi oczko.
- Oh, ja poproszę! Tylko mocną! – Angel nie oderwała nawet wzroku od książki.
- Pomogę Jess. – zaoferował się Louis i poszedł do kuchni.
- Przejrzę jeszcze trochę te księgi z zaklęciami. – postanowiła Leigh i zasiadła na kanapie.
- Niall? – popatrzyłam na blondyna na fotelu, który był odwrócony przodem do okna, a do mnie tyłem. Powtórzyłam, bo chłopak nie zareagował.
- Niall? – Harry dołączył się. Znowu cisza. Loczek zdziwiony podszedł do fotela, a potem… zaczął chichotać. Posłałam mu pytające spojrzenie nic nie rozumiejąc. Styles cały czas rechocząc pod nosem odwrócił fotel, a tam Niall sobie słodko spał przyciskając książkę mocno do piersi. Wszyscy się cicho zaśmialiśmy, by go nie budzić.
- Ja, oczywiście, czytam dalej. – Liam wziął kolejny stos kartek z podłogi.
- To czytamy. - schyliłam się po książkę, ale Harry złapał mnie za rękę powstrzymując. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Jade, czy możemy porozmawiać? – spytał pewnie patrząc mi się prosto w oczy. Od jego spojrzenia kuliłam się w środku. – Na osobności. – dodał.
- Jasne. – przełknęłam ślinę. Nie potrafię kłamać. Muszę mu powiedzieć, bo nie wytrzymam.
- Zaraz wracamy. – oznajmił Harry reszcie i trzymając mnie za rękę poprowadził do mojego pokoju.
- O co chodzi? – postanowiłam zyskać trochę na czasie. Nie jestem gotowa…
- Miałem cię spytać o to samo. – westchnął i pokręcił głową – Czy coś się stało? Mam wrażenie, że unikasz mojego spojrzenia, nie patrzysz mi w oczy. Czy chodzi o Kierana?
- Harry… Ja… To znaczy… - zaczęłam, ale zaplątałam się w słowach. Przejechałam dłońmi po twarzy w zirytowaniu. – Daj mi chwilkę, okey? Muszę to sobie poukładać.
Usiadłam na brzegu łóżka próbując się skupić.
- Jade, czy ty… Czy się mnie boisz? – zapytał niepewnie siadając obok mnie i chwytając mnie delikatnie za rękę.
- Nie, oczywiście, że nie. – zaprzeczyłam od razu – Po prostu masz już takie złe relacje z Kieranem… Nie chcę, by było jeszcze gorzej. – wytłumaczyłam.
- A więc chodzi o niego. – westchnął ciężko bawiąc się moimi palcami. Nie patrzył na mnie.
- Dlaczego go tak nienawidzisz? Czemu nie możesz trochę odpuścić? – spytałam chwytając go za podbródek i zmusiłam go do patrzenia na mnie. Jego zielone tęczówki niechętnie spojrzały prosto w moje.
- Bo wiem co do ciebie czuje. – wyznał – Widzę jak na ciebie patrzy, pochłania cię wzrokiem. Ty tego nie zauważasz. Nie chcę by tak robił. Jesteś moja. Tylko ja mam do tego prawo.
- Oh, Harry… - westchnęłam przytulając się do niego. Objął mnie mocno swoimi ramionami.
- Nie chcę cię stracić z jego powodu. – wyszeptał po chwili ciszy. Odsunęłam się od niego i chwyciłam w dłoń serce, które wisiało na łańcuszku, na mojej szyi. Podarunek od niego. Pomachał mu nim przed twarzą.
- Widzisz to? Czy to nie jest wystarczający dowód? Kocham cię, Harry. Ciebie. Nie jego. – każde słowo mocno podkreślałam, by go zapewnić – Jeśli chcesz możesz nawet sprawdzić moją aurę, czy co tam chcesz. Ale w moim sercu na pewno jesteś ty.
Harry przez chwilę patrzył mi się głęboko w oczy, po czym wpił się w moje usta. Z ulgą oddałam pocałunek. Moja dłoń powędrowała do jego włosów, a jego ręka spoczęła na moim policzku. I pewnie całowalibyśmy się dalej, gdyby nie sprawa, w której tu przyszliśmy.
- Kieran dał mi to. – odsunęłam się szybko od niego, wiedząc, że potem nie starczy mi samokontroli. Za bardzo lubię go całować... Podeszłam do laptopa na stoliku nocnym, otworzyłam go i wcisnęłam przycisk „play”, który widniał na ekranie. Z głośnika urządzenia popłynęły delikatne nuty piosenki. Najpierw Harry był lekko zaskoczony, ale podczas kolejnych wersów, słów, jego rysy twarzy stężały.
- Chciałam, żebyś wiedział. – powiedziałam cicho nie patrząc na niego, gdy piosenka dobiegła końca.
- Kiedy ci to dał? – Harry patrzył się w dywan.
- Dzisiaj, zaraz przed tym jak wyszedł. – odpowiedziałam szybko. Wydawał się taki… nieobecny. Zimny. Bardzo mi się to nie podobało. Może go też zabolało? Wiem, że oboje cały czas musimy siebie nawzajem zapewniać o swoich uczuciach. Po rytuale, po klątwie… To nic dziwnego. Czasami po tym co przeżyłam, myślę, że to jakiś sen i zaraz się obudzę, ale wtedy on jest przy mnie. I wszystko jest dobrze. Jednak boję się, że jeden większy podmuch wiatru może to zniszczyć. Teraz tym wiatrem okazała się piosenka z wyznaniem od Kierana.
- Powiedz coś. – zażądałam. Głos mi się trząsł, cała się trzęsłam, nie wiem dlaczego. Czułam, że do oczu napływają mi łzy.
- Co? Co mam powiedzieć? – wyrzucił – Czasami mam wrażenie, że powstrzymuję cię od bycia szczęśliwą. Że zmusiłem cię do całego tego rytuału, no bo naprawdę tak było. Nie miałaś wyjścia, wmaszerowałem z tymi okropnymi bólami głowy, z tą klątwą do twojego życia bez zgody. Raz mi się śniło, że byłaś z kimś innym. I się uśmiechałaś. I było ci dobrze. I wtedy sobie pomyślałem: „Wow. Jeśli tak będzie jej lepiej to zgoda. I choćbym miał umrzeć z rozpaczy, nie będę stał na jej drodze do szczęścia. Mnie wystarczy na nią patrzeć taką, jak jest teraz. Uśmiechniętą. Wesołą. Radosną. Mimo, że to boli, że to ktoś inny daje jej to szczęście.” I teraz się tak zastanawiam… Kieran… Nienawidzę go całym sercem, ale to dlatego, że on próbuje mi cię zabrać. Kocha cię, wiem to, widzę to. I jeśli… Nie chcę stać ci na przeszkodzie.
Wstał i zaczął się kierować do drzwi.
- Harry, ani się waż opuścić tego pokoju. Harry. Harry! – moje policzki były mokre od wodospadu łez. Złapałam go za rękę, zanim zdążył jeszcze dotrzeć do drzwi.
- Jade, może tak właśnie ma być? Może nie bez powodu cały czas mamy pod górkę? Bo po prostu nie jesteśmy sobie przeznaczeni. – mówił nie patrząc na mnie.
- Mylisz się. – załkałam, rozpaczliwie potrzebując, by na mnie spojrzał, ale on odwracał głowę.
- Skąd możesz to wiedzieć? – w końcu to zrobił. Jego oczy były zaczerwienione od łez, a zieleń tęczówek była jeszcze intensywniejsza niż zwykle. I wtedy pojęłam. Zrozumiałam wszystko. I jeszcze nigdy w życiu nie byłam czegoś tak pewna jak tej rzeczy.
- Bo ty zostawisz mnie myśląc, że robisz to dla mojego dobra. I mimo, że będzie bolało, zrobisz to. Bo mnie kochasz. I może Kieran mnie kocha, ale nie tak czystą miłością jak ty. Bo on próbuje na wszystkie sposoby, stara się mnie zdobyć, przemówić do mnie, a nawet nas rozdzielić, by udowodnić, że ma rację. Nie widzisz tego? On bardziej patrzy na swoje potrzeby niż na moje. A tak nie robi osoba, która szczerze kocha.
Patrzyłam mu odważnie prosto w oczy. To prawda. Kieran może sobie mnie kochać, ale jego miłość nie jest czysta. Nie chcę być w ten sposób kochana. Bo co potem? Okey, załóżmy, że będę z Kieranem. I co wtedy? Ślub, jak przedtem? No i dalej co? Może kiedyś kochał mnie szczerze, ale teraz nie. Teraz jest zazdrosny. I to on jest zaślepiony, nie ja.
- Jade, ja… - głos Harry’ego się załamał. Puściłam jego rękę i mocno uczepiłam się jego torsu. Nie puszczę, nie puszczę, nie puszczę! On nie ma prawa mnie zostawić! Nie po tym co przeszliśmy! Ja jestem jego Przeznaczoną! Ja! A on jest moim Amorem i mamy być razem już na wieki! Cholera, nie ważne, walić to całe przeznaczenie. Z nim u boku mogę stanąć przeciw całemu światu i nic, powtarzam, NIC nie zmieni mojego zdania.
- Ani waż się mnie zostawić, bo pomyślę sobie, że już mnie nie kochasz. – mój głos został stłumiony przez jego koszulkę, w którą się tak uporczywie wczepiłam.
- Kocham cię, Jade. Bardziej niż wszystko inne. – Harry oplótł swoje ramiona wokół mnie i mocno mnie przytulił.
- A teraz mnie nie puszczaj.  – zażądałam, ani trochę nie rozluźniając uścisku.
- Nigdy. – przysiągł i pocałował mnie w czubek głowy. Trwaliśmy w tym uścisku tak długo, a jednocześnie tak krótko.
- Chyba musimy zejść tam na dół, żeby nie pomyśleli, że ich olaliśmy. – zaśmiałam się i uniosłam głowę by na niego spojrzeć. Uśmiechał się do mnie, a na jego policzku była ledwo widoczna, wilgotna stróżka.
- Chyba tak. – przytaknął przenosząc dłoń na mój policzek i delikatnie pocierał go kciukiem.
- Kocham cię, Harry. Proszę, pamiętaj o tym. – popatrzyłam na niego niemalże błagalnie.
- Będę. – obiecał i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Zeszliśmy po schodach za ręce. Gdy byliśmy w salonie Leigh zerwała się z kanapy i krzyknęła:
- Mam! Nareszcie znalazłam! Wiem jak skontaktować się z Avalon!



C.d.n…


_______________________________________________________________

Helllloł!!! :)

A więc jestem, jak widać po takim dłuuuugim rozdziale trochę mi się poprawiło xd A to zasługa Ani♥, która zapytała się bohaterów o parę rzeczy i zupełnie nieświadomie zadziałała na moją wenę! :D Bardzo Ci dziękuję, wyciągnęłaś mnie z dołka ;)

Rozdział dedykuję ponownie wszystkim czytelnikom, bo pod ostatnim postem było (i jest) wieeeele, MNÓSTWO, przemiłych, przecudownych komentarzy. Dziękuję Wam jeszcze raz za te miłe słowa, jesteście W.S.P.A.N.I.A.L.I.!!! Wiem, że mogę na Was liczyć. Naprawdę, baaaardzo Wam dziękuję, gdyby nie Wy, tego opowiadania by już nie było :)
Witam serdecznie każdego nowego czytelnika (których ostatnio wielu przybyło i po prostu nie mogę przestać skakać ze szczęścia ^^ ) bardzo się cieszę, że jesteście tu ze mną :)

Okey, wracamy do rozdziału. Jak Wam się podobał? Moja wena wróciła czy nie? Co myślicie? Szczerze mówiąc, jak go pisałam to sama się jarałam tym słodkim momentem Jarry xd Tak bardzo, że aż zrobiłam to:


Podoba się? :)
Pomyślałam, że jeśli macie czas, ochotę, może się nudzicie, to moglibyście wypisać w komentarzu Wasze ulubione cytaty z RH? Albo nawet zrobić jakieś prace? Wszystkie cytaty, zdjęcia, może i rysunki znajdą się w nowej zakładce, co Wy na to? Wszystko co tylko chcecie możecie wysyłać na mojego maila: 
nicol.styles.harrykochakotki@gmail.com
Rany, to by było fantastyczne! Ja też zrobię parę takich rzeczy, żeby nie było, że nikt nic jednak nie wysłał xd 

Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystko, bardzo mi pomogliście :) Kocham Was!

Ah, no i pytajcie bohaterów! Nie uwierzycie (ja tego również nie wiedziałam) jak to pobudza do pisania. Może uda mi się pisać dwa rozdziały tygodniowo? Kto wie? :D

Ahh no i znowu się rozpisałam, wybaczcie :/
Miłego dnia!

Wasza (uśmiechnięta) Nicol <3

P.S. Na drugim blogu jest już kolejna i ostatnia część "Bezludnej Wyspy" :) >KLIK<

sobota, 9 sierpnia 2014

„Rozśpiewana historia 2” Część 25

„Rozśpiewana historia 2” Część 25

Chcę jedynie wiedzieć, że próbowałaś


- O matko, strasznie dużo tego… - westchnęłam patrząc na wszystkie książki, które udało się nam zdobyć, wypożyczyć, a nawet wykupić. Przez cały ranek, poprzez południe i aż do teraz- jest godzina szesnasta czterdzieści pięć- zbierałyśmy wszystko co nam potrzebne. Teraz na dywanie w salonie leżały trzy stosy książek lub starych ksiąg, tuzin pergaminów, powyrywane kartki, a nawet dwa papirusy! Wszystko o syrenach. Znajomi Angel (nie wiem czy legalnie…) zdobyli nawet dla nas dokładną kopię oryginalnej „Odysei” Homera, która przebywa w Narodowym Muzeum.
- Dużo? Tego jest BARDZO mało! W bibliotece jest dużo książek, to, to jest prawie nic. W noc uda nam się to wszystko ogarnąć. – powiedziała Angelica.
- Przeczytać tak. Ogarnąć to już inna sprawa. – wtrącił się Liam. Reszta naszej paczki też postanowiła nam pomóc. To takie miłe! Myślę, że razem damy radę. Teraz widać, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi.
- Oj, Liam, Liam. – Angel zacmokała teatralnie – Niektórzy, na przykład ja, są nieco mądrzejsi od ciebie i uda im się od razu wszystko ogarnąć.
- Ty? Proszę cię! Zawsze byłaś za mną w tyle! – uśmiechnął się szeroko brunet.
- Chyba coś ci się pomieszało w tym twoim pustym łebku. – dziewczyna pokręciła głową.
- Ja mam pamięć doskonałą. To ty… - Liam nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu Zayn.
- Okey, skoro jesteście tacy mądrzy, to może weście się już do roboty?
- Tak, wydaje się mało, ale tego jest całkiem sporo. – przytaknęła Eleanor.
- Oh, już jesteście? Super, ja też mam parę fajnych książek. – po schodach do pokoju wbiegła Leigh-Anne, która jako jedyna została w domu i przeszukiwała parę pudeł z książkami, które zostały po przeprowadzce – Pomoże mi ktoś z nimi?
- To ile ty ich masz? – zdziwiłam się.
- Jakieś dziesięć. – zakomunikowała wesoło i pobiegła z powrotem na górę. Dziesięć?! Jeszcze dziesięć?! O matko, nie wiem jednak czy damy radę…
- Dobra, to ja pójdę… - westchnął Louis, a Harry się zgłosił, żeby mu pomóc. Po chwili do salonu, do naszej kolekcji, trafiły kolejne, naprawdę stare książki.
- Skąd je masz? – zapytała Angel biorąc jedną delikatnie do ręki. Jej oczy błyszczały, gdy podziwiała okładkę. Jej smukłe palce ostrożnie badały fakturę papieru.
- Dwie od Avalon, a resztę kupiłam w Stockporcie, u czarownic. – odpowiedziała – Tam są głównie zaklęcia, ale do niektórych jako składnik potrzeba łuski syreny albo czegoś takiego. Może będzie tam jakieś wyjaśnienie dlaczego i po co.
- Dobrze pomyślane. – pochwaliła ją wampirzyca – To zaczynajmy!
- Ale w sensie…? – Niall chyba nie do końca zrozumiał.
- Weź sobie jakąś książkę, pergamin czy księgę, cokolwiek, siadaj i czytaj. – Angelica wskazała na stos przedmiotów na podłodze i dywanie.
- Chwila, chwila, chwila… Czytanie? O nie, ja w tym najlepszy nie jestem… - Louis powoli zaczął się wycofywać z pokoju.
- Nie musisz być najlepszy, ważne żebyś umiał. – uśmiechnęła się słodko do niego po czym dodała, już groźniej – Siadaj i czytaj.
- A może ja i Louis będziemy wam przygotowywać coś do picia albo jedzenia? – Jesy uśmiechnęła się przepraszająco.
- Mi się taki układ podoba. Coś jak kelner. Przyniesiemy wam co tylko będziecie chcieli. – poparł rudowłosą Lou.
- Zgoda, wtedy my będziemy mieli więcej czasu na czytanie. – przytaknęłam.
- Upiekę ciasto! – Jesy klasnęła w dłonie i pośpiesznie wyszła z pokoju.
- To zabierajmy się do roboty. – Perrie wzięła głęboki oddech i chwyciła pierwsza książkę z góry stosu. Usadowiła się na kanapie i otworzyła na pierwszej stronie. Poszłam w jej ślady i chwyciłam starą książkę. Usiadłam na fotelu i podkurczyłam nogi. Harry z pergaminem usiadł na poduszce na podłodze niedaleko mnie. Posłałam mu uśmiech i zabrałam się za czytanie. W mojej książce było pełno mitów, opowieści i legend. Niestety, w każdej syreny były przedstawiane nieco inaczej. Postanowiłam robić notatki i zapisywać ważniejsze szczegóły. 

*****

Nie wiem, ile czasu minęło. Tak się zaczytałam, jak nigdy. Nadgarstek lekko piekł od ciągłego pisania, a w głowie mi szumiało. W pokoju zrobiło się trochę ciemno, za oknem już zapadł zmrok. Wszyscy pogrążeni byli w zupełnej ciszy, tylko od czasu do czasu z kuchni dobiegały jakieś dźwięki. Usłyszałam pukanie do drzwi, chyba jako jedyna, więc wstałam i poszłam sprawdzić kto to. Po drodze spojrzałam na zegarek, była godzina dziewiętnasta trzydzieści.
- Cześć. – Kieran uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie na powitanie. Jak zawsze to robił…
- Oh… Hej… - trochę mnie zatkało.
- Co słychać? – zagadnął.
- Um… dobrze? – zdziwiłam się na jego pytanie. Czy on nie pamięta jak wyglądało nasze ostatnie spotkanie? A może mnie się to przyśniło?
- To się cieszę. – przytaknął wesoło.
- Kieran? – za mną stanęła Jesy z blachą w dłoniach – Co ty tutaj robisz?
- Wpadłem na chwilę. Dawno mnie tu nie było, teraz mieszkacie trochę dalej. – zaśmiał się – Przyniosłem ciasto. – podniósł rękę z reklamówką.
- Serio? – Jess zmroziła go wzrokiem. Popatrzyłam się na blachę w jej dłoniach, a potem na torbę chłopaka z rozbawieniem.
- To jak? Mogę wejść? – Kieran popatrzył na mnie. Po chwilowym zawahaniu, przytaknęłam. Otworzyłam szerzej drzwi, by wpuścić chłopaka. Poszliśmy wszyscy razem przez korytarz do salonu, a po drodze słyszałam jak Jesy mówi pod nosem: „Módl się, aby twoje ciasto nie było dobre, bo inaczej popieszczę cię prądem”.
- Kieran, hej… – w głosie Perrie było słyszalne zdziwienie – Co tutaj robisz?
- Wpadłem do przyjaciółki, jak zazwyczaj przed porwaniem. Pamiętacie? – mówił w sposób jakby to było nic wielkiego. Objął mnie jednym ramieniem i ścisnął lekko po czym puścił. Tak po „przyjacielsku”. Nie miałam odwagi popatrzeć na Harry’ego, ale czułam jego ciężkie spojrzenie na sobie.
- Miło cię widzieć. – Leigh-Anne również wyglądała na lekko zdezorientowaną.
- Wzajemnie. – posłał jej uśmiech po czym rozejrzał się po pokoju – No… To jakiś klub książki, czy co?
- Taa, coś w tym rodzaju… - odpowiedziałam unikając szczegółów.
- To ja może nałożę ciasta i zrobimy małą przerwę, co? – zaproponowała Jesy.
- Nareszcie! – ucieszył się Niall.
Już po chwili siedzieliśmy wszyscy z talerzykami w ręku i zajadaliśmy szarlotkę Jesy. Była bardzo dobra, na kruchym cieście, w środku pyszne jabłka z cynamonem, a u góry kruszonka. Obok kawałka ciasta była kulka lodów waniliowych. Kiedy jedliśmy panowała niezręczna cisza.
- Rewelacyjna szarlotka, Jess. – pochwaliłam ją próbując przełamać pierwsze lody.
- Dziękuję. – dziewczyna posłała mi uśmiech.
- To co ciekawego czytacie? – zapytał Kieran odkładając talerzyk na stół i biorąc do ręki jedną z książek. Tylko nie to… - „Mity i legendy o potworach wodnych”. Po co to wam?
- Lubię fantasy. – wypaliła Eleanor, ale to raczej nie zadziałało.
- A tak serio? – Kieran zaczął kartkować książkę i otworzył ją na stronie, gdzie znajdował się rysunek… syreny.
- A co cię to obchodzi? Nie twoja sprawa. – warknął Harry.
- Harry… - ostrzegłam go. Nie chcę by zaczęli się żreć. Znowu.
- Słuchaj, stary. To moja przyjaciółka, mam pełne prawo wiedzieć. – odparł spokojnie ciągle oglądając rysunek w książce.
- Mówiąc „przyjaciółka” liczysz na coś więcej. – stwierdził Loczek. Oboje gromili się wzrokiem, w ułamku sekundy przeskoczyliby przez stół, by dosięgnąć do swoich gardeł, wiem to.
- Szukamy jakiś informacji o syrenach. – oznajmiłam głośno tak, aby odwrócić ich odwagę od siebie. Perrie wypadł talerzyk z rąk i stłukł się na trzy części.
- Um… Ja… Yyy… - zaczęła się jąkać, po czym potrząsnęła głową i schyliła się by pozbierać kawałki szkła.
- O syrenach? Czemu? – Kieran popatrzył na mnie pytająco – Czy coś się stało?
- Nie, po prostu chcę się dowiedzieć czegoś więcej o mamie. To wszystko. – odpowiedziałam. O snach nie musi wiedzieć.
- Perrie… - Zayn westchnął i złapał za rękę dziewczyny. Z jej dłoni sączyła się stróżka krwi.
- Nic się nie stało, nie boli. – blondynka zacisnęła zęby.
- Tak, na pewno. – mulat wywrócił oczami.
- Trzeba to przemyć. – El wyprowadziła dwójkę przyjaciół do kuchni.
- Mogę pomóc. – zaoferował się Kieran w sprawie szukania informacji o mnie.
- Jest nas aż za dużo, naprawdę nie ma takiej potrzeby. – powiedział Louis patrząc na Harry’ego, który miał tak mocno zaciśnięte pięści, że aż kostki mu zbielały. Muszę coś zrobić…
- Mogę poszukać czegoś w Internecie czy coś… - drążył Kieran.
- Oh, jaka ja jestem zmęczona… - przeciągnęłam się leniwie i udałam, że ziewam- Chyba pójdę wcześniej spać. Wpadniesz kiedy indziej? – zwróciłam się do niego i wstałam z kanapy.
- Um, jasne. Poszukam czegoś w necie i jutro dam ci znać. – stanął obok mnie.
- Super. – uśmiechnęłam się – Odprowadzę cię.
Chwyciłam go za dłoń i pociągnęłam w stronę drzwi.
- Co ci się tak śpieszy? – zapytał, gdy byliśmy już sami, na korytarzu.
- Wcale nie. – skłamałam otwierając drzwi – Fajnie, że wpadłeś. Pa pa.
- Jade. – powstrzymał mnie, gdy próbowałam go dosłownie wypchać z domu – O co ci chodzi?
- O nic. – wywróciłam oczami. No super, tak łatwo to on nie wyjdzie.
- Znam cię. Chodzi o NIEGO, prawda? – podkreślił wiadome słowo.
- Uh, niee…
- Jade.
- No tak jakby. – przyznałam – Nie do końca. Jestem zmęczona.
- Mam prawo się z tobą widywać. Jeśli ma jakiś problem to…
- Kieran. – tym razem to ja go upomniałam.
- Po prostu ty tego nie widzisz. On myśli, że jesteś tylko i wyłącznie jego. – zmarszczył czoło – Z resztą, nie ważne. Masz.
Wziął moją rękę i wcisnął mi do dłoni małą rzecz.
- Co to… - nie zdążyłam zapytać, bo już wyszedł i trzasnął drzwiami. - …jest… - dokończyłam wgapiając się ponuro w drewnianą powłokę. Otworzyłam dłoń, przyjrzeć się owemu przedmiotowi.
- Poszedł? – podskoczyłam wystraszona, gdy usłyszałam Harry’ego tuż za mną. Schowałam szybko plastikowy przedmiot do tylnej kieszeni dżinsów, zanim zdążył zwrócić na niego uwagę.
- Tak. Poszedł. – przytaknęłam.
- Uhh, jak ja go nie znoszę. – mruknął oplatając swoje ramiona wokół mojej talii.
- Będziesz musiał. To mój przyjaciel. – nie patrzyłam na niego tylko bawiłam się naszyjnikiem.
- Wiem. Staram się.
- Nie widać.
- Jade…
- Chcę wziąć prysznic. Zaraz wrócę do czytania książek. – wyswobodziłam się z jego uścisku i skierowałam się w stronę schodów.
- Wiesz co znalazłem o syrenach? – zatrzymał mnie.
- Co takiego? – zapytałam zaciekawiona.
- Że są tak zwanymi „morskimi amorami”. Bardzo podoba mi się to określenie. – uśmiechnął się łobuzersko, na co wywróciłam oczami, ale się zaśmiałam.
- Pośpiesz się. Czekam. – pocałował mnie w policzek i poszedł do salonu. Pobiegłam do pokoju i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, to wyciągnięcie tajemniczego przedmiotu od Kierana, który okazał się pendrivem.
- Hmm… ok. – mruknęłam, chwyciłam laptopa i go uruchomiłam. Podłączyłam pendrive’a i kliknęłam „otwórz”. Wyskoczyło mi okienko z przyciskiem „play”. Włączyłam.



„Myślę, że to jest, jak jest
Myślę, że tak miało być
Starałem się najmocniej nie myśleć o Tobie
Starałem się najmocniej nie patrzeć, jak odchodzisz

Spadam głębiej codziennie
Gubię się i nie mogę znaleźć mojej drogi
Tęsknię za czymś, czego nie znam
To nie w porządku, że nie mogę odpuścić

Nie chcę wiedzieć, co robiłaś
Nie chcę wiedzieć czy to jest zniszczone
Nie chcę wiedzieć czy kłamałaś
Chcę jedynie wiedzieć, że próbowałaś, próbowałaś

Te trzy słowa to wszystko czego potrzebuję
Pozwól mi udowodnić, że nadal krwawię
Wiem, że jest coś pod Twoją skórą
Po prostu otwórz się, chodź i pozwól mi wejść

Nie chcę wiedzieć czy kłamałaś
Chcę jedynie wiedzieć, że próbowałaś, próbowałaś

Zgaduję, że wyglądam, jakby było okay
Po prostu obiecaj mi, że kiedyś czułaś to samo
Nie chcę wiedzieć, co robiłaś
Nie chcę wiedzieć czy to jest zniszczone
Nie chcę wiedzieć czy kłamałaś
Chcę jedynie wiedzieć, że próbowałaś, próbowałaś

Nie chcę wiedzieć, co robiłaś
Nie chcę wiedzieć czy to jest zniszczone
Nie chcę wiedzieć czy kłamałaś
Chcę jedynie wiedzieć, że próbowałaś

Czy to jest moje jedyne wyjście? x4

Nie chcę wiedzieć czy przestałaś próbować
Nie chcę wiedzieć czy to nie jest prawdziwe”

Gdy tylko muzyka ucichła, zaniosłam się płaczem. Dlaczego to musi być takie trudne? 


C.d.n…

________________________________________________________________

Cześć!

Wróciłam do domu, jestem już w Polsce :) Jednak to wcale nie ułatwi mi pisania... Mam teraz mały remont i naprawdę cudem udało mi się napisać wczoraj ten rozdział, co od razu widać- jest beznadziejny. 
Mam ogromny problem z pisaniem, naprawdę. Nie wiem jak to dalej pójdzie. W głowie pojawiają mi się pomysły na kolejne opowiadania, a ja wcale nie skończyłam RH... I nie wiem czy potrafię. Nie mogę nic napisać. ZERO. Wszystko robię na ostatnią chwilę i nie jest to dobre. Efekty widać w rozdziałach. Cały tydzień zastanawiam się jak ja napiszę coś do soboty? A miałam przecież wrócić do dwóch rozdziałów w tygodniu! Jak ja dam radę, kiedy mi nie wychodzi z jednym? Mam mega zanik weny, humoru i chyba nawet złapałam doła. POMÓŻCIE :(

Obiecałam, że napiszę jeszcze relację z wyjazdu. Postaram się dotrzymać słowa, choć do tego też mi ciężko się zabrać, ale jakoś dam radę. Dla Was :) Szkoda, że gorzej mi idzie z rozdziałami...

Powiedzcie mi proszę, chcecie nadal czytać RH2? To opowiadanie to mój największy sukces, nie chcę go zostawiać, boję się :( Co jeśli pomysły już nie nadejdą?

Co tam u Was? Słoneczko? Plaża? Góry? Ja jadę dzisiaj nad morze, ale wracam już w niedzielę :P 

No nic, chyba nawet Was o komentarze prosić nie będę, bo rozdział był naprawdę słaby. Jednak zawsze możecie napisać co zrobiłam źle, może uda mi się jakoś podnieść?

Kocham Was.
(Zdołowana) Nicol <3