„Rozśpiewana historia 2” Część 28
Daję ci wolność
-
O matko, zaraz umrę z głodu. – westchnęłam siadając na kanapie obok przyjaciół:
Leigh-Anne, Eleanor, Zayna, Perrie, Louisa i Harry’ego. Ustawiłam sobie
talerzyk ze śniadaniem na kolanach i zabrałam się za jedzenie grzanki z serem.
-
A jak się czujesz? Tak ogółem. – spytała jak zawsze troskliwa Eleanor.
-
Dobrze, naprawdę jest w porządku. – zapewniłam ją.
-
A ty El? – Louis posłał jej znaczące spojrzenie, na co ta go zmroziła wzrokiem.
-
El? Coś się stało? – zmarszczyłam brwi przyglądając się im.
-
Ja… Yyy… - zaczęła się jąkać – Um, bo… Uh, wczoraj połączyłam się z tobą.
Chciałam wiedzieć co się dzieje, kiedy śnisz… Wiesz, jak to wpływa na twój
organizm, czy wywołuje jakieś szkody…
-
Czemu mi nic nie powiedziałaś?
-
Bo wiedziałam jakbyś zareagowała. Musiałam to zrobić, to mogłoby nam, a także
tobie pomóc. – wyjaśniła.
-
No dobra, co się stało to się nie odstanie. – westchnęłam zrezygnowana – Jakieś
wnioski? Dowiedziałaś się czegoś?
-
Tylko tyle, że te sny są bezpieczne tylko dla ciebie. Wywołują u ciebie panikę
i strach, co powoduje szybsze bicie serca. To nigdy nie jest dobre dla zdrowia,
ale można powiedzieć, że jak na razie nie jest groźne.
-
Na razie? I co miałaś na myśli, gdy mówiłaś, że te sny są bezpieczne tylko dla
mnie? – zamiast odpowiedzi otrzymałam jeszcze więcej pytań. Ugh, głowa zaczyna
mnie od tego boleć.
-
Żyjesz w stresie, mało śpisz. Twoje serce jest zmęczone. Jeśli te sny będą
każdej nocy to… Um, to może mieć poważne skutki.
-
Dobra, a moje drugie pytanie? Nie odpowiedziałaś. – upomniałam ją. Dziewczyna
najpierw się zawahała.
-
Nie wolno mi się z tobą łączyć. Jeśli byś normalnie śniła, to ja też bym
widziała obraz, twój sen. Ale teraz… nic nie widziałam. Kompletna ciemność. Mam
wrażenie, że tylko ty możesz widzieć to co ci się śni. Gdyby Leigh-Anne
połączyła się z tobą za pomocą czarów, efekt byłby taki sam.
-
A co to m wspólnego z twoim bezpieczeństwem? – nie dawałam za wygraną.
-
Cóż… Mam parę teorii, ale za każdym razem, gdy na nowo staram się przemyśleć co
się stało, to wszystko wydaje się być coraz mniej pewne. Pamiętam, że miałam
uczucie, jakby ktoś próbował zerwać moje połączenie z tobą. I tak mi się wydaje
też, że było, no ale nie mam do końca pewności. Bo kto? Wygląda na to, że
dostajesz skądś te sny. Ktoś ci podrzuca obrazy, które widzisz. – Eleanor
patrzyła na mnie współczująco.
-
Czekaj, ale tak się da? Czy to w ogóle możliwe? – spytała Perrie.
-
Teoria El brzmi dosyć wiarygodnie. – Zayn potarł brodę w zamyśleniu.
-
Ale kto miałby mi podrzucać sny, w których główną rolę odgrywa piasek? To bez
sensu! – pokręciłam głową.
-
Może ktoś próbuje cię nastraszyć? – podsunął Louis.
-
Serio? Gdybym chciała kogoś postraszyć przez sen, to raczej bym mu pokazała zombie
albo jakaś inną kreaturę wprost z horroru. – powiedziała Leigh.
-
To inaczej, może ktoś próbuje ci coś przekazać? Może gdzieś na tym pisaku jest
jakaś wskazówka? – wypowiedział się Harry.
-
To nie głupie... Jade, przypomnij sobie dokładnie co widziałaś. – poprosiła
Perrie.
-
Cóż, najpierw jest tylko piasek. Potem widać trochę dalej odcisk stopy. No i
teraz była tam jeszcze muszelka. No i zanim zdążę się temu przyjrzeć, to
nadchodzi lewej strony woda i zmywa wszystko. – opowiedziałam.
-
Morze? Albo ocean? – rzucił Zayn.
-
Tak! Czemu od razu na to nie wpadliśmy? Gdzie może być piasek, jak nie na
plaży! – ucieszyła się Eleanor.
-
A jak wyglądała ta muszelka? – spytał mnie Louis.
-
No nie wiem… Zwyczajnie. Nie była duża, bardziej mała. Była taka biało-złoto-
brązowa. Nie widziałem jej zbyt
dokładnie, zaraz woda ją przysłoniła i już jej nie było. wzruszyłam ramionami.
-
No i tutaj chyba utkniemy. – podsumowała Perrie robiąc niezadowoloną minę.
Nagle do pokoju wszedł Niall. Miał kamienną minę. Stanął na środku pokoju.
-
Chcę, abyś rzuciła to zaklęcie. – oświadczył Leigh – Proszę.
-
Oh, dobrze. Jesteś pewien? – dziewczyna wydawała się być zaskoczona nagłym
wyznaniem blondyna.
-
Tak. Da się to zrobić jeszcze dzisiaj?
-
Jak tylko zapadnie zmrok. – przytaknęła. Niall uniósł lekko kącik ust.
-
Dziękuję. – spuścił wzrok – Gdzie to zrobimy? Tutaj? W domu?
-
Um, nie. Większe szanse będą jeśli zrobimy to w miejscu… Um, gdzie umarła. –
powiedziała cichym, smutnym głosem.
-
Pójdziemy wszyscy. – postanowił Zayn.
I
tak reszta dnia minęła na przygotowaniu do ostatniego spotkania z Avalon.
*****
-
Zapalcie wszystkie świeczki. – poleciła Leigh-Anne, nie odrywając wzroku od
księgi zaklęć.
-
Wiatr ich nie zdmuchnie? – zdziwiłam się. Dziś dwunasty grudnia. Jest już na
tyle zimno, że trzeba było ubrać się w płaszcze i kurtki zimowe.
-
Będą ochraniane zaklęciem. – wytłumaczyła Leigh. Po chwili wszystkie świeczki
były zapalone. Tworzyły krąg na samym środku polany. Wokół nas roztaczał się
ciemny las. Ah, ta polana… Tak wiele się tu wydarzyło. Raz o włos nie straciłam
tu życia, a za drugim dostałam nowe. Nowe życie z Harrym u boku.
-
Wszyscy stańmy w kole, przed świeczkami. Nie wolno nam przekroczyć tej linii,
chyba, że wam o tym powiem. – przestrzegła nas. Ustawiliśmy się jak rozkazała.
Po mojej lewej stał Harry, a po drugiej stronie stała Eleanor. Dalej Niall,
Leigh-Anne z księgą w ręku, Zayn, Jesy, Perrie, Louis, Angel i Liam. Tu koło
się zamykało. Nie wiemy dlaczego, ale Angelica bardzo chciała iść z nami.
Twierdzi, że uwielbia tego typu rzeczy i bardzo chce się przyglądać. Obiecała
nie nabroić.
Nasza
czarownica mówiła pod nosem zaklęcia, wykonywała gesty.
-
Niall, teraz umieść te rzeczy w środku kręgu. One pomogą nam w skontaktowaniu
się z nią. – poleciła. Niall ostrożnie przeszedł przez linię świec, ułożył
rzeczy Avalon na środku i wrócił na swoje miejsce ze spuszczoną głową. Na
trawie leżała księga z zaklęciami Avalon, którą sama napisała, jej ulubiony
naszyjnik z jakimś kamieniem szlachetnym i jej chustka, którą miała na sobie na
spacerach z Niallem.
-
Invoca pythonissam nomine Avalon Bennett. – powiedziała głośno Leigh - Veni ad
nos.
Świeczki
zapłonęły mocniej. Dziewczyna dorzuciła na trawę obok rzeczy należących do Av
parę gałązek z liśćmi i trochę suszonych kwiatów różnego rodzaju.
-
Avalon audire me? – w jej głosie dało się usłyszeć pytanie. Popatrzyłam na
Harry’ego. Musiał wyczuć moje spojrzenie, bo również odwrócił się w moją
stronę. Posłał mi uspokajający, delikatny uśmiech. Kiwnęłam mu głową, że jest w
porządku.
Leigh
znowu zaczęła czytać zaklęcie z księgi. Nie rozumiałam ani jednego słowa, po
prostu przypatrywałam się wszystkim po kolei. Mój wzrok spoczął na Angel, która
była bardzo wsłuchana w słowa Leigh-Anne. Czyżby wampirzyca mówiła po łacinie?
-
…Pythonissam, venit! – zakończyła, a świeczki buchnęły gorącem. Cofnęłam się
trochę, obawiając się, by się nie sparzyć.
-
Avalon ubi es? – odezwała się Angelica. Chciała pomóc. Nagły wiatr, który
zawiał z lewej strony zwrócił naszą uwagę. Przeszły mnie ciarki. Miałam wrażenie,
że tam gdzie patrzę powietrze jest gęstsze, niemal… widoczne. Wyglądało to jak
mała trąba powietrzna. Przesunęła się i zatrzymała w środku kręgu. W tej
dziwnej trąbie powietrznej, zaczęłam dostrzegać sylwetkę człowieka. Na początku
był to tylko cień, ale gdy wiatr ustał przed nami zmaterializowała się
dziewczyna. Miała zamknięte oczy, włosy rozwiewał jej wiatr. Uśmiechnęła się,
gdy mogła spokojnie odetchnąć.
-
Avalon… - wyszeptała osłupiała Leigh-Anne.
-
Brawo, udało ci się! – pochwaliła ją czarnowłosa w kręgu. Uśmiechała się do nas
szeroko. – Oh, to piękne uczucie, że możecie mnie widzieć…
-
To naprawdę ty… - wydukałam.
-
Wow… - Harry wpatrywał się w nią jak w… ducha.
-
Dobrze cię widzieć, Amorze. – puściła do niego oczko – Cieszę się, że układa
wam się. – teraz powiedziała to również do mnie.
-
Avalon, ja… - zaczęłam. Tyle razy już o tym myślałam, szczególnie zaraz po tym
jak odeszła. Czemu oddała za nas życie? Chciałam ja przeprosić, podziękować,
nie wiem, cokolwiek. Miałam mętlik w głowie. I zanim zdołałam ułożyć pełne
zdanie, przerwała mi.
-
Jade, nic już nie mów. Oglądałam was przez cały ten czas. Widziałam was na…
cóż, na moim pogrzebie, widziałam, jak rozpaczałaś, jak się ucieszyłaś, gdy
mogłaś już być z Harrym… Niczego nie żałuję. Cieszę się, że mogłam to zrobić.
Przepraszam, że wcześniej próbowałam się ciebie pozbyć… To było okropne. To
jest takie moje zadośćuczynienie. No i podziękowanie dla Harry’ego za to, ze
dał mi najcenniejszy dar na świecie. – tutaj popatrzyła na Nialla i uśmiechnęła
się lekko do niego.
-
Av… - wydukał oszołomiony.
-
Ty też nie musisz nic mówić, naprawdę. Słyszałam każde jedno twoje słowo do
mnie, czytałam już każdy list, który pisałeś, by zrzucić z siebie trochę
emocji. Wszystko wiem. I ja ciebie też kocham. – czarownica podeszła do brzegu
koła i stanęła naprzeciwko blondyna – Ty mnie nie możesz teraz dotknąć, ale ja
ciebie tak.
Uniosła
ostrożnie rękę do jego twarzy i przejechała delikatnie palcami po jego
policzku.
-
Tak za tobą tęskniłem… - Niall starał się powstrzymać łzy.
-
Ja za tobą też. Csiii… Cały czas z tobą byłam, naprawdę. Patrzyłam co robisz, a
kiedy spałeś, oglądałam jak śpisz. Nie odstępowałam cię na krok! – zaśmiała się
– Masz swojego osobistego ducha prześladowcę.
-
Jakie to uczucie? – zapytał znienacka Zayn – No wiesz…
-
Jakie to uczucie, gdy się umiera czy jak jest się martwą? – uśmiechnęła się do
niego. Mówiła to wszystko tak, jakby to było zwyczajną rzeczą. Nie mogłam tego
pojąć. Dlaczego z taką łatwością mówiła słowa typu: „umrzeć” albo „duch” albo
„martwa”? To okropne!
-
Hmm, umieranie było szybkie. Rytuał skręcił mi kark. Śmierć była
natychmiastowa. Po kilku minutach stałam obok was i nie wiedziałam co się
dzieje. A potem zobaczyłam swoje ciało… Na początku było ciężko. Nie mogłam się
przyzwyczaić, że nikt mnie nie widzi. Powiedzmy, że wpadłam w małą depresje,
ale nie trwało to dłużej niż dwa dni. Potem pogodziłam się z tym. Osiągnęłam
spokój. Czasami dopada mnie smutek, gdy widziałam Nialla smutnego, a chciałam
go pocieszyć, lecz nie mogłam. Teraz myślę, że już całkiem przywykłam do tego,
że… jestem martwa. – spuściła wzrok.
-
Tak bardzo mi przykro… - wyrzuciłam z siebie. Mam straszne wyrzuty sumienia…
-
Jade, mówiłam już, że nie trzymam urazy czy coś. Jedyny moment, kiedy się na
was wkurzyłam to wtedy, gdy TY chciałeś zostawić JĄ. – wskazała palcem najpierw
na Harry’ego, potem na mnie – Nie po to umierałam! Styles, spróbuj tylko coś
głupiego odwalić, a znajdę cię i tak nastraszę, że popamiętasz do końca życia.
– zagroziła.
-
Avalon, czas się kończy… - zakomunikowała smutno Leigh-Anne.
-
Ah, racja! Dobra kilka spraw: Leigh- wspaniała z ciebie czarownica. Czytaj
księgi, ucz się, ćwicz, a zajdziesz daleko. Jade, wiem co nieco o tych snach.
Wasze przypuszczenia były trafne, ktoś ci je przysyła. Nie są wytworem twojej
wyobraźni. To wszystko co wiem. Niall… - zawiesiła patrząc na niego.
Westchnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Niall, ponieważ cię kocham, daję
ci wolność. Harry ci pomoże, nie będzie tak bolało. Obiecuję.
-
Czekaj, o czym ty mówisz? – Niall pokręcił głową.
-
Zaraz po tym jak zniknę osiągnę spokój. To dzięki Leigh-Anne. Musiałam z wami
porozmawiać i pomóc wam w niektórych rzeczach. To była moja niedokończona
sprawa. Teraz, gdy ją zamknę, będzie albo góra, albo dół. – wskazała na niebo i
ziemię.
-
Chcesz powiedzieć, że idziesz do nieba? – dopytała się Angelica.
-
Tego nie wiem. O tym zadecyduje Najwyższy. – uśmiechnęła się patrząc do góry.
-
Ale Av, nie rozumiem! O co chodzi z tym, że dajesz mi wolność? – Niall był
zrozpaczony.
-
Harry, czy mogę cię prosić o tą ostatnią rzecz? – Avalon zwróciła się do
Loczka.
-
Na pewno tego chcesz? Myślę, że Niall też powinien o tym zadecydować. – Styles
popatrzył na nią uważnie. Czarnowłosa skinęła głową.
-
Nie możesz po mnie rozpaczać, Niall. Masz przed sobą jeszcze tyle czasu… Na
pewno znajdziesz sobie jeszcze odpowiednią osobę. Wierzę w to. – mówiła cichym
głosem – Harry dał nam tę miłość i może ją zabrać. Ale on tego nie zrobi. Z
czasem, każdego dnia będziesz czuł, że należy iść na przód. Ale to nie zmieni
tego, że cię kocham. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie, a ja będę mogła
ciągle cię podglądać, ale już szczęśliwego. – uśmiechnęła się do blondyna, a po
jej policzku spłynęła samotna łza.
Przysunęła
się do niego i złożyła ostatni pocałunek na jego ustach.
-
Cały czas będę tutaj. Pamiętaj. – położyła rękę po lewej stronie jego klatki
piersiowej.
-
Nigdy cię nie zapomnę, Av. – zarzekł się Niall. Wiatr się wzmocnij, znów
powietrze zaczęło wirować w samym środku kręgu.
-
Żegnajcie! Będę za wami tęsknić.- Avalon uśmiechnęła się na pożegnanie i wolnym
krokiem zbliżała się do trąby powietrznej. Pomachała nam jeszcze rękę i znikła
w jednej chwili.
-
My też będziemy tęsknić. – wyszeptała Leigh-Anne i otarła mokre od łez
policzki. Uczyniłam to samo.
C.d.n….
________________________________________________________________
Cześć!
Błagam, nie zabijcie mnie za ten rozdział! Wszyscy myśleliśmy, że Av powróci, a tu proszę! No hej, musiałam Was zaskoczyć :) Nie mogę być taka przewidywalna xd
Cóż, zdziwiłam samą siebie, bo gdy pisałam ten rozdział (dokładnie przed chwilką go skończyłam!!!! Musiałam go pisać drugi raz, bo poprzedni który napisałam BARDZO mi się nie spodobał i jakoś mi nie pasował. Ugh, 5 stron napisałam! :/) miałam łzy w oczach. Ale to ze względu na Nialla, on jest taki kochany *-* Spokojnie, mam już co do niego plany ;)
Tak więc co sądzicie o tym rozdziale? Jakieś opinie? Z chęcią przeczytam co myślicie :) Zachęcam do komentowania! BŁAGAM
JUŻ 61 OBSERWATORÓW WOOOOOW!!! DZIĘKUJĘ <3
No, szkoła już nie długo... niech mnie ktoś uratuje, plssss
Do jakiej klasy teraz idziecie? Może nowa szkołą? Piszcie wszystko, na pewno przeczytam. Może jakieś zmartwienia? Na pewno będzie dobrze ;)
Cały czas możecie wysyłać swoje prace o Rozśpiewanej Historii! Dostałam już parę prac i są fantastyczne! Wszystkie znajdują się w zakładce "Wasze prace" :)
Wysyłać je możecie tutaj: nicol.styles.harrykochakotki@gmail.com
Oraz na mojego TT :)
Wszystko znajdzie się w zakładce po lewej stronie ^^
Kocham Was i życzę miłego dnia!
Nicol <3
P.S. Pytajcie bohaterów :) Możecie się dużo stamtąd dowiedzieć :3