wtorek, 28 stycznia 2014

„Rozśpiewana historia” Część 62


Przepraszam


***Leigh-Anne***
- Hej. Wszystko w porządku? - Usiadłam na łóżku obok Liama. 

Siedział ze spuszczoną głową, a jego wzrok był wbity w podłogę.

- Nie do końca - odparł po dłuższej chwili ciszy. - Ale miło, że się o mnie martwisz. 

Jeden kącik jego ust podniósł się lekko w górę.

- Zapomniałam, że nie muszę nic mówić, abyś wiedział, co chcę ci powiedzieć, a nawet więcej. - Pokręciłam głową z rozbawieniem. 

To w sumie denerwujące. Mógł wyczytać znacznie więcej niż chciałabym mu przekazać.

- Tak, masz rację. Z reguły dlatego ludzie przestają mnie lubić po jakimś czasie - zaśmiał się, lecz dosłyszałam gorzką nutę.

- Możesz to jakoś wyłączyć? - zaciekawiłam się. 

Byłam zafascynowana jego darem. Jak on działa? Jak on słyszał myśli innych ludzi? Czy było to podobne do tych szeptów z horrorów? Jakim cudem jeszcze nie zwariował?

- Nie wiem, nigdy mi się nie udało. Odpowiadając na twoje pytania: to jest tak, jakbyś była w sali pełnej ludzi. Wszyscy rozmawiają o czym innym, przez co dochodzi do gwaru. Nie idzie nic zrozumieć. Ale jeśli się skupisz na konkretnej osobie, jesteś w stanie zrozumieć, co mówi - wyjaśnił wyrozumiale.

- A więc cały czas ci huczy w głowie? - Zerknęłam na niego z politowaniem.

- W zasadzie to tak, dokładnie - zaśmiał się, tym razem bardziej szczerze. 

Udało mi się poprawić mu humor! Punkt dla mnie. No nareszcie, żadna z osób, z którymi wcześniej rozmawiałam, ani razu się nie zaśmiała, mimo moich starań.

- Pamiętasz, że to słyszę?

- Racja, wybacz. - Pacnęłam się w czoło. – Przykro mi, ja też nie potrafię wyłączyć swoich myśli.

- Nic nie szkodzi. – Wzruszył ramionami, jakby chciał dać znać, że już się przyzwyczaił. 

Hm, skoro już mu było trochę lepiej, to może mi powie dlaczego Angelica odeszła? Tak bez słowa, to było dziwne.

- Nie wiem, czy chcesz wiedzieć - ubiegł mnie.

- Chcę - zapewniłam szybko.

- Odeszła, bo dba tylko o siebie. Avalon nadal chciałaby się na niej zemścić za uratowanie Jade. Do rytuału potrzebna jest ofiara, wampir. Angel obawiała się, że to ona nią zostanie.

- Przecież byśmy do tego nie dopuścili – oburzyłam się.

 Angelica uratowała Jade, byliśmy jej za to dozgonnie wdzięczni, nie moglibyśmy jej spisać na starty. Boże, w co myśmy się wpakowali? Klątwy, ofiary, czarownice, wampiry... Czy naprawdę potrzeba było śmierci dwóch osób, aby Jade i Harry mogli być razem?

- Też się przeraziłem, gdy się o tym wszystkim dowiedziałem. A może nawet jest coś jeszcze, o czym nie wiemy? Nie mamy pojęcia. Jedno jest pewne: Virginia odpowiednio zabezpieczyła zaklęcie. Nie będzie łatwo je złamać.

Pokręciłam tylko głową, nie wiedząc, co mogłabym jeszcze dodać. Tego wszystkiego było za dużo. Po prostu za dużo. Nie wiedzieliśmy na czym staliśmy, a i tak pragnęliśmy ruszyć dalej. W końcu powinie nam się noga. 
Bałam się. Nie chciałam stracić moich bliskich. Przez tę okropną klątwę, nie mogliśmy być nawet razem. Połowa przebywała po jednej stronie miasta, a połowa po drugiej. Nie dało się tego pogodzić.

***Niall***
- Wiesz, że i tak cię znajdę! - krzyknąłem, rozglądając się po parku. 

Wzrokiem szukałem ciemnowłosej dziewczyny, która się przede mną chowała. Za jednym z pni zauważyłem skrawek materiału jej granatowej kurtki. Uśmiechnąłem się do siebie i pognałem w kierunku owego drzewa. Pisnęła zaskoczona, gdy złapałem ją za rękę i pociągnąłem do siebie. Już po chwili oboje się śmialiśmy.

- Jak mnie znalazłeś? - zachichotała Avalon.

- Nie mogłaś być daleko. - Wzruszyłem ramionami z rozbawieniem.

- No tak, przez zauroczenie Harry'ego nie mogę się od ciebie oddalać na więcej niż 15 metrów. - Wywróciła oczami, po czym spojrzała na mnie, lekko się uśmiechając. -Dziękuję. Od dawna nie byłam na takim zwykłym spacerze.

- Nie ma za co. Do usług. - Ukłoniłem się, ona wybuchła śmiechem, a ja wraz z nią. 

Poprosiłem Harry'ego, aby pozwolił Avalon wyjść razem ze mną się przewietrzyć. Na początku trochę się zdziwił, ale potem od razu założył, że czarodziejka ucieknie. Po długich naleganiach z mojej strony, zgodził się, ale pod warunkiem, że będzie pod wpływem uroku Amora. Avalon przystała na ten warunek, choć niechętnie. Teraz byliśmy tu, w parku, bawiąc się w chowanego niczym małe dzieci.

- Zastanawiałem się ostatnio jak wielką masz moc. Harry mówił, że jesteś naprawdę potężna, skoro możesz zniszczyć klątwę – rzuciłem niby od niechcenia, ale byłem bardzo ciekawy. Zeszłej nocy przed zaśnięciem ta sprawa nie dawała mi spokoju.

- „Potężna" to dobre słowo. - Posłała mi łobuzerski uśmiech. 

Popatrzyłem na nią zaintrygowany.

Zamknęła oczy. W ciągu kilku sekund zerwał się wiatr i porwał wszystkie liście do góry. Dotąd bezchmurne niebo zasnuło się czarnymi, burzowymi chmurami. Patrzyłem na to wszystko zafascynowany. Tańczące liście krążyły wokół nas, a wiatr świszczał głośno. Musiałem przytrzymać czapkę, by jej nie zgubić.
Po jakiejś minucie niebo się rozpogodziło, wiatr ustał, a liście opadły na ziemię. Avalon otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie. Jej oddech był nieco przyspieszony, jakby po krótkim biegu.

- To było niesamowite - wydukałem oszołomiony, nadal rozglądając się po okolicy. 

Avalon zaśmiała się cicho. Nagle posmutniała i wbiła wzrok w ziemię.

- Jestem bardzo silna jak na czarownicę. To dzięki mojej ogromnej rodzinie, gdzie magia przechodzi z pokolenia na pokolenia i staje się coraz silniejsza. Mam wiele energii, jakiej nie ma przeciętna czarownica. Niestety to i tak nie pomoże w waszej sytuacji. Nie można zniszczyć klątwy, nie zabijając się przy tym, na tym to polega. Czar jest tak potężny, że po prostu zabije każdą czarownicę. Nie ważne jak silna i nieugięta by była.

- Rozumiem. To nie twoja wina. - Złapałem ją za rękę. 

Podniosła głowę i spojrzała na mnie.

- Chciałabym wam pomóc. Naprawdę bym chciała, przysięgam. Ale nie potrafię.

Poczułem wzrastający smutek z jej strony, a jej aura zmieniła jasne kolory na ponure. Naprawdę by chciała pomóć, wierzyłem jej. Inaczej nie czułaby takiego poczucia winy, żalu, bólu. 

- Przepraszam za to, co zrobiłam. Nie chciałam zabijać, ani krzywdzić Przeznaczonej. Po prostu bałam się, że jeżeli tego nie zrobię, to sama zginę. Myślałam, że Amor zmusi mnie do wykonania rytuału. Przepraszam.

Otarłem łzę, która spływała jej po policzku. Nawet nie myślałem o tym, co robiłem, moja ręka po prostu sama sięgnęła do jej twarzy. Zdziwiłem się swoim gestem i natychmiast cofnąłem dłoń lekko speszony.

- Wszechogarniający ból, który poczułem, kiedy zobaczyłem jak Jade opada na ziemię z wbitym w brzuch nożem... Nie do opisania. Jeszcze nigdy nie czułem się tak bezradny. Ale cieszę się, że przeprosiłaś. Jednak to chyba nie mnie powinnaś to powiedzieć - oznajmiłem.

 Dziewczyna pokiwała głową. W jej aurze dostrzegłem silną determinację. Chciała wynagrodzić smutek, który nam sprawiła. 
Avalon była w porządku. Kierował nią strach, miała wiele doświadczeń ze złymi ludźmi, którzy chcieli ją tylko wykorzystać. Nic dziwnego, że się broniła. W panice każdy był zdolny do wszystkiego. 

Może kiedyś uda nam się jej wybaczyć? Ja jeszcze zdecydowanie nie byłem na to gotowy, ale poznałem ją od innej strony i cieszyło mnie to. Widziałem, że zmierzaliśmy w jednym kierunku.


Teraz pozostawało już tylko jedno pytanie: co dalej? Klątwa ciągle zatruwała życie naszym przyjaciołom. A my byliśmy wobec tego bezradni.
______________________________________________________

Już jestem i baaaaaaaardzo Was przepraszam za nieobecność. Ale tyle się wydarzyło, kiedy mnie nie było! Już jest ponad 36 tys. wyświetleń! WOW! Dziękuję Wam bardzo :)

A najbardziej jestem szczęśliwa z liczby obserwatorów - 20! Naprawdę baaardzo Wam dziękuję, cieszę się, że tylu osobom spodobało się to opowiadanie :)

Rozdziały postaram się już dawać w miarę regularnie, co trzy może cztery dni. Zależy od weny, a także moich obowiązków :P 


Uff.... W końcu koniec I semestru. Ja mam średnią 4.2, a Wy? Cóż, muszę przyznać, że jest to najniższa średnia jaką kiedykolwiek miałam i jestem z niej naprawdę niezadowolona, no ale cóż... Mam nadzieję, że na koniec będzie o wiele lepiej :)

Kocham Was bardzo mocno, nie zapominajcie o tym! Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście i jeszcze raz przepraszam ;*

Wasza Nicol <3

P.S. Zapraszam do zakładki "pytania do bohaterów" :) Już nadrabiam zaległości, więc możecie przeczytać odpowiedzi na swoje pytania, a także czekam na kolejne :D

wtorek, 21 stycznia 2014

„Rozśpiewana historia” Część 61


Piórka


***Jade***
- Jade, gdzie jesteś? - słyszałam wołanie Perrie. 

Podciągnęłam tylko nogi pod samą brodę i objęłam je ramionami. Najgorsze było to, że nic nie czułam. Ciągle nic. Tylko tę przeklętą pustkę! Powinnam płakać, prawda? Nie mogę być z kimś, kto był mi przeznaczony. Albo ja jemu. Ugh, to wszystko było takie pogmatwane, nic z tego nie rozumiałam.

- Tu jesteś - odetchnęła z ulgą Pezz. - Jak się czujesz? 

Blondynka usiadła obok mnie i ostrożnie się przysunęła.

- Nic nie czuję - odpowiedziałam ze wzrokiem wbitym w ziemię.

- Na pewno jeszcze znajdziemy jakieś rozwiązanie... - zaczęła Perrie, ale jej przerwałam.

- Proszę cię, skończ z tym pocieszaniem, okej? Nie jestem smutna, nie jestem szczęśliwa. Moje uczucia są zablokowane, a myślenie o Harry'm wywołuje u mnie coraz większy ból. Co mam robić? Przecież Avalon mówiła, że klątwa będzie coraz bardziej starała się nas odepchnąć od siebie. Skoro zwykła myśl o nim rozsadza mi głowę, to co będzie następne?

- Nie wiem. Ale jestem pewna, że Harry nie dopuści do tego, aby coś ci się stało. Ba! Znajdzie rozwiązanie, aby w końcu wszystko było dobrze. - Objęła mnie ramieniem.

- Ale jakim kosztem? Przecież Avalon nie może wykonać tego rytuału, bo to ją zabije. Nie możemy nakazać jej popełnienie samobójstwa! - uniosłam się. 

Może to i straszna wiedźma (dosłownie i w przenośni), ale i tak nie zasłużyła na śmierć. Nikt nie zasłużył. Nie będę jej się odwdzięczać tym samym, co mi zrobiła. Byłam ponad to.

- Skoro z rytuałem nie wyszło, to może jest inny sposób? Jade, myśl pozytywnie. Będzie dobrze. - Spojrzała mi prosto w oczy. 

Przytaknęłam jej tylko lekko głową i wtuliłam się w nią. Dało mi to chwilkę ukojenia, choć nie uwierzyłam w jej słowa.

***Niall***
- Um... Można? - Zapukałem do drzwi. 

W prawdzie, były otwarte na oścież, ale i tak wolałem zapukać. Na wszelki wypadek.

- To wasz dom - mruknęła Avalon, nie odwracając się w moją stronę.

Siedziała na łóżku przodem do okna i wypatrywała przez nie. Czułem, jak niekomfortowo się czuła, jak bardzo się bała. Zrobiło mi się jej żal. W końcu rozumiałem jej agresywne działania i desperackie próby ucieczki, ale czy nie byłoby o wiele łatwiej, gdyby od razu nam powiedziała, co wiązało się z rytuałem? 
Usiadłem obok niej i spróbowałem jej dać choć chwilę wytchnienia od przytłaczających ją emocji. Przymknęła powieki, nabrała powietrza do płuc i ze świstem je wypuściła.

- Dziękuję. - Spuściła głowę.

- Nie ma sprawy. - Uniosłem lekko jeden kącik ust. 

Siedzieliśmy w ciszy. Słychać było tylko nasze niespokojne oddechy. Nie za bardzo byłem pewien, co tam robiłem. Może powinienem sobie pójść?

- Dlaczego Harry poprzez zauroczenie jeszcze nie nakazał mi wykonać rytuału? - odezwała się.

- Przecież mówiłaś, że to cię zabije – zdziwiłem się.

- Tak. I co z tego? Dla niego to przecież nie ma znaczenia.

- Nawet tak nie mów. Harry bardzo pragnie Jade, najbardziej na świecie, ale nie każe ci się zabić, aby mógł być szczęśliwy twoim kosztem - oburzyłem się, kręcąc głową.

- Odniosłam inne wrażenie - stwierdziła, wpatrując się w podłogę.

- W takim razie się pomyliłaś – powiedziałem twardo. 

Czując moje spojrzenie, uniosła swój wzrok na mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, przez chwilę mierząc się i oceniając nawzajem. Zauważyłem, że miała piękny kolor tęczówek. Taki głęboki brąz, a jej źrenice miały jaśniejszą obwódkę, jakby ze złota. W końcu speszona spuściła głowę, a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.

- Mama zawsze mi mówiła, że z moich oczu można czytać, jak z otwartej księgi - powiedziała lekko rozbawiona, wpatrując się w swoje palce.

- Serio? Moja mama też tak zawsze mówiła! Nie byłem dobry w kłamaniu - zaśmiałem się, a Avalon mi zawtórowała.

- Pokazać ci sztuczkę? - zapytała już w wyraźnie lepszym nastroju.

- Jasne - przytaknąłem z entuzjazmem. 

Zawsze lubiłem sztuczki. Tylko teraz miałem do czynienia z prawdziwą czarodziejką... Hm, nie przemyślałem tego. Co jeśli to jej kolejna pułapka?

- Wyciągnij dłonie. - Uśmiechnęła się lekko. 

Wykonałem powoli jej polecenie. Avalon położyła swoje ręce na moich i spojrzała na mnie.

- Musisz zamknąć oczy - poleciła.

- Ale co to będzie za sztuczka? - zapytałem niepewnie.

- Spokojnie, to nic takiego. Mama mnie tego nauczyła - wyjaśniła. 

Uprzednio sprawdzając jej aurę, czy nie miała żadnych niecnych zamiarów, postanowiłem jej zaufać i przymknąłem powieki. Poczułem delikatny powiew wiatru. Owiewał mnie lekko z wszystkich stron. Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem, że unosiliśmy się w powietrzu zaledwie na wysokości dziesięciu centymetrów. To było takie dziwne, ale wspaniałe uczucie. Ja latałem! 

Spojrzałem na Avalon. Miała zamknięte oczy, wiatr poruszał jej włosami. Uśmiechała się. Teraz zrozumiałem, że potrzebowała się trochę zrelaksować. Magia to jej dziedzictwo, wspomnienia z rodziną, jej szczęście. Pierwszy raz odkąd tu była widziałem ją taką radosną. Miała śliczny uśmiech.

Powoli zaczęliśmy opadać, a wiatr wokół nas ustał. Ponownie znaleźliśmy się na łóżku. Avalon otworzyła oczy.

- Fajnie, co? - zapytała radośnie.

- Fajnie? To było wspaniałe! Potrafisz latać?

- Nie, lewitować. Przez krótki czas - wyjaśniła.

- Super jest być czarownicą - przyznałem pełen podziwu. 

Naprawdę świetna sprawa. Mógłbym sobie wyczarować stertę jedzenia, jakieś nowe buty... Czego tylko bym zapragnął.

- Tak, ma to swoje zalety - zaśmiała się dźwięcznie. - Ale nie można nadużywać magii. Są reguły.

- Reguły? - Mój zapał zgasł w jednej chwili. - A co się stanie, jeśli złamiesz te reguły? Możesz używać magii bez umiaru?

- Nie, to zużywa zbyt dużo energii. Jeśli przekroczę granicę, umieram. Magia to potężna siła, z którą nie można pogrywać. Jest bardzo wyczerpująca. Ale takie małe, niewinne zaklęcia są bezpieczne. 

Chwyciła poduszkę, rozdarła ją i rozłożyła nad nią swoje ręce. Po chwili w powietrze uniosły się piórka i zaczęły wirować wokół nas.

- Fantastyczne! - ucieszyłem się jak małe dziecko. 

Avalon znowu się zaśmiała. Przez całe popołudnie piórka tańczyły w powietrzu, a my rozmawialiśmy to o magii, to o nadnaturalnym śpiewie. Avalon pokazała mi jeszcze parę małych sztuczek. Cyrkowcy i magicy mogli się przy niej schować!

- Lepiej to posprzątam zanim ktoś zauważy i się wścieknie - zachichotała. 

Piórka, które do tej pory wokół nas fruwały, znalazły się znowu na swoim miejscu w poduszce. Avalon zakryła rozdarcie dłonią, a po chwili nie było po nim śladu.

Jej aura dopiero wtedy była dla mnie w całości zrozumiała. Miała tak wiele kolorów, małych elementów, że trudno ją było rozszyfrować. Dzięki naszej rozmowie, udało mi się dopasować parę szczegółów. Wydawało mi się, że Avalon miała trudne dzieciństwo. Była jedynaczką, nie miała stałego miejsca zatrzymania, żadnego domu, z którym kojarzyła jej się rodzina. Miała poważne problemy z zaufaniem, została zraniona wiele razy. Pomarańczowy kolor, który dominował w jej aurze, oznaczał dumę oraz zmienny chrakter. Przetrwała piekło i była gotowa zaryzykować wszystkim, co miała, aby w końcu zaznać spokoju. Była silna i niezależna. Podziwiałem jej upór, jej ciągłą walkę o swoje, nie poddwała się.

Już rozumiałem, dlaczego od razu nie powiedziała nam o konsekwencjach rytuału. Trafiała na samych złych ludzi, którym w ogóle nie zależało na jej dobru. Nie ufała nam, widziała w nas jedynie zagrożenie i była pewna, że zrobilibyśmy wszystko, by postawić na swoim. Może w ten przedziwny sposób los się do niej uśmiechnął. Bo my tacy nie byliśmy i z pewnością nie pozwolilibyśmy na to, by robiła coś wbrew sobie. 

___________________________________________________________

Hej!

Przepraszam, że dodaję coraz rzadziej, właściwie nie wiem jakim cudem udało mi się dorwać do komputera na tę sekundę, czy dwie. Mam do przeczytania streszczenie, więc muszę się pospieszyć.
Wy już mieliście wystawianie ocen? Ja mam teraz ostatnie chwile, aby poprawić oceny. Jutro poprawa z WOS-u! 

Pada u Was śnieg? U mnie dzisiaj troszkę spadło. KOCHAM ŚNIEG^^ Ale dzisiaj mam na niego focha (z przytupem i melodyjką i do tego forever na pięć minut!).
Dlaczego? Bo się wywaliłam.
Cztery razy. CZTERY.
Noga mnie boli ;_; 

No nic, do jutra pewnie mi przejdzie i jakoś doczłapię do tej szkoły xD Pewnie wywalę się jeszcze raz w drodze do i ze szkoły :D

Na moim drugim blogu pojawiła się 3 część "Bezludnej wyspy". Serdecznie zapraszam TU.

Papa!
Wasza Nicol <3

P.S. Popytajcie naszych bohaterów :D Może dowiecie się czegoś więcej? ;)

sobota, 18 stycznia 2014

Krótkie imaginy z gifami 19

Hejka! Dzisiaj porcja imaginów z gifami! Kto się cieszy? :D
Przypominam, ze gify nie są mojej roboty, biorę je z Fb oraz TT :)

Już nie przedłużam :D
________________________________________

Niall: To ja jestem najpiękniejszy 
Zayn: 


*****

Ty: Patrz Liam na tę łyżeczkę przez 10 sekund.
Liam:




*****

Ty: Liam jak wyglądam w tej sukience?
Liam: 




*****

Niall: Jak to jedzenie się skończyło ?!?



*****

Ty: Z kim dzisiaj idziesz na randkę?
Liam:




*****

Ty: Niall opowiem ci żart. Zjadłam wszystkie twoje żelki.
Niall:




*****

Reporter: Zdradzałeś kiedyś (T.I) ??
Niall: Niall: Chyba cię pogięło.




*****
 Niall: Jestę Tancerzę!


*****
Ktoś: *gada o czymś*....O MAJ GAASZ,ZA TOBĄ JEST ONE DIRECTION!!
Ty:



*****

Ty: 




Liam: 




*****

Kto zakłada na koszule w kratkę koszule w kratkę 
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Panie i Panowie oto HARRY STYLES 



*****

*Ty i Niall bierzecie ślub*

Ksiądz: Jeśli ktoś przeciw temu małżeństwu, niech przemówi teraz lub zamilknie na zawsze.
Zayn: Zaczekajcie!
Ty: Co?!
Niall: Co?!
Ksiądz: Co?!
Harry: Co?!
Louis: Co?!
Liam: Co?!
Goście: Co?!
Zayn:




*****

T.I- Niall z nami koniec!!
N-Ty ze mną zrywasz nie picuj mi tu


Ty: Kurde... nie nabrał się..


*****
Rozmawiasz z mamą przez telefon. Po 30 minutach rozłączasz się.
Louis : To był polski tak?



Ty : Yhym ...
Louis : Co to w ogóle za język?
Ty : Normalny ...
Lou : 30 minut uczyłem się powiedzieć poprawnie dzień dobry, a ty mówisz normalny?!



*****


Tymczasem.... kiedy słyszę Best Song Ever....


*****

Troszkę krótkie dzisiaj, ale cóż... Musicie mi wybaczyć, straaaaasznie brzuch mnie boli :P
Kocham Was! 
Nicol <3

piątek, 17 stycznia 2014

„Rozśpiewana historia” Część 60


(Myślę, że każdy to wie, ale żeby nie było niejasności- wspomnienia oraz retrospekcje są pisane kursywą x)

Wyłączyłam guzik



***Liam***
Ciągle odtwarzałem w głowie to, co się stało. Co mówiła, jak się zachowywała. Gdzie popełniłem błąd? Ponownie przeanalizowałem sobie tę rozmowę w głowie.

- To... o czym chciałaś rozmawiać? - zapytałem, gdy znaleźliśmy się już sami, w salonie.

- O paru sprawach. W tym... o nas - odpowiedziała niechętnie.

O nas? Próbowałem wyczytać z jej myśli coś więcej, ale ukryła swój umysł przede mną.

- Wiem, że czytasz w myślach. Nie pozwolę ci na to. Nie możesz wszystkiego wiedzieć.

- Ale... Nie rozumiem, jak ci się udało utworzyć blokadę?

- Naprawdę? To cię najbardziej teraz interesuje? Nauczyłam się właśnie przez takich jak ty. Muszę chronić swoje myśli. Z resztą, mamy o czym innym do pogadania, a raczej to ty musisz mnie wysłuchać.

- W takim razie słucham - powiedziałem kompletnie zdezorientowany.

- Rytuał - westchnęła ciężko. - Avalon nigdy się na niego nie zgodzi, bo to za silna magia. Zabiłaby ją na miejscu. Wasz plan nie wypali. Wiedziałam o tym już od dawna, ale nic nie mówiłam, bo uznałam, że... że tak będzie lepiej.

- Ale jak to? Jak teraz złamać klątwę? - załamałem się. - Nie ma innego sposobu?

Ten rytuał to była jedyna szansa dla Harry'ego i Jade...

- Nie da się inaczej. Przykro mi. W zasadzie to nie, ale no cóż, te słowa chyba ludzi trochę pocieszają, prawda?

Jej słowa zupełnie wytrąciły mnie z równowagi.

- Co się z tobą dzieje? Dlaczego jesteś taka... - zaciąłem się, szukając odpowiedniego słowa. 

Ona... Ona była inna. Angelica była szalona, zwariowana, nieobliczalna, ale... współczująca. I przyjacielska. Dusza towarzystwa zawsze i wszędzie, a teraz? Co się zmieniło?

- Bez uczuć? - zapytała, wpatrując się tępo w podłogę, po czym uniosła na mnie swój zupełnie pusty wzrok.

- Tak - przytaknąłem oszołomiony. Faktycznie!

- Cóż, musiałam to zrobić. Jeśli chcesz przeżyć, nikt, ani nic nie może cię obchodzić - stwierdziła obojętnie.

- Czekaj, czekaj. Co zrobiłaś? - Popatrzyłem na nią lekko wystraszony. 

Nie bałem się o siebie, bałem się o nią. Ona nadal dla mnie wiele znaczyła, oczywiście, że nie była mi obojętna. To, że nie byliśmy już razem, nie oznaczało, że miałem ją gdzieś. Angelica już kiedyś miała skłonności do autodestrukcji. Zwalałem to na jej nieobliczalną naturę, szalone pomysły i chęć bycia w centrum uwagi. Często postępowała lekkomyślnie i wolała rozwiązania na teraz, nie myślała o przyszłości.

- Wyłączyłam się - odparła sztywno, wzruszając ramionami. 

Na chwilę byłem w stanie zajrzeć do jej umysłu. 
Wyłączyła swoje człowieczeństwo. Teraz nie miała uczuć. To było możliwe tylko w przypadku wampirów. Mogli pielęgnować swoje człowieczeństwo i mieć emocje, uczucia albo też to wyłączyć i... udać się w zapomnienie. Nie czuć nic. Zero przywiązań.

Ponownie utworzyła blokadę, chowając się poza moim zasięgiem.

- Dlaczego to zrobiłaś? - wyszeptałem. 

Czułem, jakbym właśnie coś stracił. Swoją przyjaciółkę.

- Bo tęskniłam. Za tobą, za rodziną, za dawnym życiem. Nie mogłam tego znieść. Teraz jest o wiele lepiej, naprawdę. Nie czuję poczucia winy, bólu, tęsknoty, smutku...

- Ani radości, czy szczęścia - wtrąciłem z niedowierzaniem. - Angel, nie możesz tak żyć. Włącz swoje uczucia. Tak będzie lepiej...

- Nie - przerwała mi stanowczo. - To wszystko, co zrobiłam przez te lata, do mnie wróci. Nie ma takiej opcji, nie mogę się teraz przełączyć. Już i tak się naraziłam, rozmawiając z tobą. Nie sil się na pytanie 'dlaczego'. Już wyjaśniam. - Ubiegła mnie, wywracając oczami. - Przebywając z wami w tym domu poczułam emocje. Wtedy, gdy nie mogłam wyjść, byłam wściekła. A to jest uczucie. Potem się okazało, że to przez ciebie, to wszystko zaczęło się sypać przez wspomnienia. Trochę się też przyczynił ten blondasek, ale mniejsza o to. W każdym razie, ja nie przełączałam guzika, ale emocje zaczęły na mnie naciskać.

- To znaczy, że znów masz uczucia? - W głębi serca poczułem nadzieję.

- Nie, Li. To znaczy, że jest źle. - Przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech. - A teraz ta druga sprawa.

- C-co, ale my jeszcze nie skończyliśmy tej pierwszej! Musisz mieć uczucia, to jest właściwe, dobre! Nie możesz...

- Starczy - powiedziała twardo. - Druga sprawa to taka, że dziękuję za pomoc w uwolnieniu mnie. Kto by pomyślał, że to ma coś związanego z przekleństwem wampirów? - zaśmiała się nerwowo. 

Udało nam się to rozpracować, jeszcze zanim przyjechała tu Avalon. Wampiry nie mogły wejść przez żaden próg domu, do którego nie zostały zaproszone przez właściciela posesji. Wystarczyło do nich powiedzieć zwykłe „wejdź". 
Gdy Angelica została uśpiona, my ją tu wnieśliśmy. Zaklęcie znalazło lukę i uwięziło ją w środku, dopóki Perrie, jako prawny właściciel domu, nie pozwolił jej wyjść. 

Angelica była wtedy bardzo zakłopotana. Znałem ją na tyle dobrze, że wiedziałem, że nie lubiła wychodzić na głupią. W szkole zawsze prześcigaliśmy się na to, kto dostanie lepszą ocenę, kto rozwiąże więcej łamigłówek lub szybciej przeczyta książkę. Gdy to Zayn wpadł na pomysł na to, jak uwolnić Angel, wampirzyca mało nie poczerwieniała ze wstydu i złości.

- No i jest jeszcze trzecia sprawa. Do rytuału jest potrzebna ofiara w postaci wampira. Avalon celowo mnie uśpiła, wiedząc, że mnie wniesiecie do domu i zamkniecie nieświadomie w środku, bo przewidywała, że jeżeli ją zmusicie do rytuału, to ja będę na miejscu i w ten sposób zemści się za to, że uratowałam Jade. Tak więc, sprawa byłaby dla niej ułatwiona.

- Jak to ułatwiona? O czym ty mówisz? - Potrząsnąłem głową. nie rozumiejąc.

- Li, jesteśmy tutaj, bo chciałam się z tobą pożegnać. Nie dam się poświęcić w jakimś rytuale.

Ktoś wbił mi nóż w serce czy to tylko takie dziwne uczucie mną zawładnęło? Angelica wspięła się na palcach i złożyła pocałunek na moim policzku. Przymknąłem powieki. Jak mogła pomyśleć, że pozwoliłbym na to, aby ktoś zrobił jej krzywdę?

- Żegnaj.

Gdy otworzyłem oczy, jej już nie było. 
Odeszła.

_____________________________________________________________

Tak jak obiecałam - jest i rozdział 60. 
Wow, to już 60. Nigdy nie pisałam czegoś tak długiego xd

Jak tam u Was? Co w szkole? Ja w następnym tygodniu będę miała MAX możliwych sprawdzianów i kartkówek. Okropność.

No nic, mam nadzieję, że się Wam podobało :) Ja chcecie (proooszę!) możecie opowiedzieć o swoich odczuciach, co do rozdziału w komentarzach^^

Wasza Nicol <3

P.S. Zachęcam do odwiedzania zakładki pytania do bohaterów :D 

czwartek, 16 stycznia 2014

„Rozśpiewana historia” Część 59


Sekret Avalon



***Niall***
Ustawiłem laptop na komodzie na drugim końcu pokoju i pomachałem do kamery.

- Słyszycie mnie? - zapytałem.

- Tak, jest super - odpowiedziała Perrie i uniosła kciuki w górę. 

Uśmiechnąłem się do niej i usiadłem na krześle obok Leigh-Anne. Dzięki temu, będą „obecni" w naszej rozmowie z Avalon i nie będą musieli nadrabiać zaległości, ani my nie będziemy musieli im wszystkiego powtarzać. Wszyscy czekaliśmy teraz tylko na to, czy Angelice uda się przekonać Avalon do mówienia. Usłyszeliśmy głośniejsze i donośniejsze głosy z salonu.

- Pójdę sprawdzić czy wszystko w porządku - poinformował nas zaniepokojony Liam.

- I tak drzwi są zamknięte - westchnęła Eleanor. 

Po kilku chwilach (i paru krzykach później) Liam dołączył do nas w towarzystwie bladej jak ściana Avalon.

- Zamieniamy się w słuch. - Podał ciemnowłosej krzesło i uśmiechnął się szeroko. 

Udało się? Naprawdę wszystko powie?

- Liam. Mogę cię na chwilę prosić? - Wolnym krokiem podeszła do nas Angelica. 

Do tej pory jej aura była dla mnie ciągle taka sama, niemal niewidoczna. Teraz jednak dostrzegłam delikatne, minimalne zaniepokojenie z jej strony, rozdarcie. Avalon posłała jej przerażone spojrzenie, na co Angel uśmiechnęła się, ukazując kły i mrugnęła do niej okiem. Aura wampirzycy pozostawała dla mnie zagadką, prawie nigdy się nie zmieniała.

- Tak, jasne. Kontynuujcie - rzucił Liam na wychodne i razem z Angelicą zniknęli w salonie.

- To słuchamy - ponaglił Harry. - Chyba że chcesz wrócić do rozmowy z Angelicą.

Był taki głodny wiedzy, jak jeszcze nigdy! Avalon posłała mu spojrzenienie pełne nienawiści.

- Nie mogłam się pozwolić na to, aby Harry mnie zahipnotyzował i kazał wykonać rytuał. Zmyśliłam, że mogłam odblokować uczucia Przeznaczonej, chciałam tylko, żebyście ją do mnie przyprowadzili. Wykorzystałam także to, że myśleliście, że rzucałam czar i mogłam utworzyć krąg, w którym byłam bezpieczna i wiedziałam, że żadne z was się tam nie przedostanie, bo żaden Śpiewak nie mógł przekroczyć granicy, którą wyznaczyłam. Gdybym się pozbyła Przeznaczonej, wykonanie rytuału stałoby się niemożliwe. Podjęłam decyzję. Musiałam to zrobić, wcale tego nie chciałam. To był wybór pomiędzy Przeznaczoną a mną. - Spuściła głowę, choć utrzymywała kamienną minę.

Jej aura emanowała poczuciem winy, ale Avalon równocześnie wiedziała, że gdyby mogła, to zrobiłaby to jeszcze raz. Poświata wokół jej tułowia drżała, ukzywała strach przed śmiercią, była koloru ciemnoszarego. 

- Dlaczego to zrobiłaś? - wyparowała Leigh-Anne. 

Była wściekła. Przelałem na nią trochę spokoju i od razu się opanowała. Rany, które wyrządziła nam Avalon, wciąż były świeże. Jeszcze nigdy nie czułem tak ogromnej rozpaczy jak wtedy, gdy widziałem na własne oczy próbę zabójstwa mojej przyjaciółki. Sam musiałem się nie raz powstrzymywać przed okrutnymi myślami o czarownicy.

- Musiałam - stwierdziła chłodno Avalon.

- Niby dlaczego? Co takiego złego ci zrobiła? - denerwowała się Jesy. Nikt nie rozumiał motywów działania czarodziejki.

- Mówiłam, że musiałam to zrobić, aby nie doszło do rytuału – fuknęła Avalon, tracąc cierpliowść oraz rezon.

- Ale dlaczego? Co w tym takiego złego? Przecież oni chcą być tylko razem szczęśliwi! Aż tak trudno to pojąć? Dlaczego nie mogłaś im po prostu pomóc? Tak z dobrego serca - włączyłem się w dyskusję. 

Avalon zacisnęła ręce w pięści i pokręciła przecząco głową.

- Wy nic nie rozumiecie.

- To nas oświeć! Jak mamy zrozumieć skoro ty...

- Bo to by mnie zabiło, okej?! - krzyknęła, przerywając Zaynowi. - Nie mogłam tego zrobić, bo bym się zabiła! To samobójstwo! Myślicie, że Virginia nie zabezpieczyła zaklęcia? Nie była głupia. Żadna czarodziejka, ani czarodziej nie podejmie się wyzwania, bo zginie na miejscu. To niewykonalne. Czar jest zbyt silny! - wybuchła.

Nastała głucha cisza, przerywana szybkim oddechem Avalon. Nikt nie odważył się odezwać, mrugnąć, ani ruszyć.

- Czemu wcześniej tego nie powiedziałaś? - odezwał się szeptem Harry. 

Był przybity tak bardzo, że jego aura zmatowiała.

- A czy by to zmieniło cokolwiek? Wam tylko zależy na tym cholernym szczęściu. Wiecie, co? Udławcie się nim - warknęła i wyszła szybkim krokiem z kuchni. 

Wszyscy popatrzyliśmy po sobie. I co teraz? Przecież nie mogliśmy jej zmusić do samobójstwa, absolutnie. 
Harry oparł głowę o ścianę i zaczął ciężko oddychać, próbując się opanować. A miało być tak pięknie...

- Jade! - usłyszeliśmy wołanie Perrie z mojego laptopa.

- Co jest? - zwróciłem się do nich zaniepokojony.

- Jade wybiegła z pokoju, a Perrie za nią. Muszę kończyć - powiedział Lou i przerwał rozmowę. 

Wyświetlacz zgasł, a na ekranie widniało tylko moje mizerne odbicie.

- Dlaczego wszystko i wszyscy są przeciw nam? - Eleanor pokręciła smutno głową. Schowała twarz w dłoniach i usiadła na parapecie. 

Do kuchni wszedł wolnym krokiem Liam. Od razu zwróciłem uwagę na jego ponurą aurę. Czyżby już wyczytał z naszych myśli, co się stało?

- Angelica odeszła - oświadczył głosem wypranym z emocji i szybko opuścił pomieszczenie. 

Nawet nie umiałem tego skomentować. Depresyjna atmosfera zapanowała w powietrzu i nic nie mogłem poradzić na to, że wsiąkałem ją jak gąbka. Musiałem szybko stamtąd wyjść, nim dostanę ataku histerii. Ciekawe, co się wydarzyło podczas rozmowy Angel i Liama. 

_____________________________________________________________

Witam Was z rana moje misie! :3

Długo nic nie dodawałam z pewnego powodu. Otóż napisałam rozdział 62 i... utknęłam.
Brak pomysłów, weny, ochoty.... Katastrofa. Ale na szczęście, uratowało mnie moje "gdybanie"! JESTEM GENIALNA! :D Wena powróciła, jest pomysł, no i może uda mi się Was zaskoczyć^^ Haha! Cieszę się jak głupi do sera xD 


A ponieważ gdy się cieszę mam ochotę polepszyć nastroje wszystkim innym to uwaga.... KOLEJNY ROZDZIAŁ JUŻ JUTRO! YAY! :) Muszę po prostu dodać, że z tego rozdziału jutrzejszego jestem wyjątkowo dumna. Myślę, że dobrze mi wyszedł :P 

Ja tu gadam o jutrzejszym, a jeszcze dzisiejszy xd To... Jak Wam się podobał? Już wiemy dlaczego Avalon postąpiła tak, a nie inaczej. Myślę, że teraz lepiej ją zrozumiecie. 

Na koniec zachęcam do odwiedzania zakładki 'Pytania do bohaterów RH' :)
Wasza Nicol <3