Wyrównanie porachunków
***Jade***
- Auć! - wrzasnął mój oprawca, a jego wspólnik od razu go uciszył.
- Bądź cicho, jeszcze nas znajdą - syknął na niego.
- Ona mnie ugryzła! - poskarżył się niczym pięciolatek.
- Puść mnie! - krzyknęłam z wyrzutem.
Uderzałam go raz po raz pięśćmi po ręce, ale na daremno. W końcu udało mi się wyślizgnąć z jego uścisku na tyle, by mu nastąpić boleśnie na stopę obcasem. Natychmiast mnie uwolnił, wyklinając.
- Nigdzie się nie wybierasz. - Drugi zastąpił mi drogę.
- Oh, doprawdy? Spróbuj mnie zatrzymać - zagroziłam wściekle, przygotowując się do użycia całej swojej siły.
- Taka mała, a taka zadziorna - zacmokał z niezadowoleniem. Byłam tak bardzo wyprowadzona z równowagi, że naplułam mu w twarz. Cóż, nie było to przemyślane, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Ty, suko - warknął i ruszył w moją stronę.
Kopnęłam go w kolano, ale ku mojemu zaskoczeniu, nie zdziałało to wiele. Wyprowadziłam cios w jego klatkę piersiową, ale z łatwością zatrzymał moją pięść jeszcze za nim zdążyła go choćby tknąć. Ścisnął boleśnie moje palce tak, że ugięły się pode mną nogi. Mogłam użyć swojego syreniego głosu, ale wiedziałam, że było to zbyt duże ryzyko. Gdyby oboje się na mnie odegrali, byłoby po mnie.
- Zostawcie mnie - jęknęłam, starając się nie dać poznać po sobie bólu, jaki mi sprawiał. - Czego ode mnie chcecie?
- Od ciebie akurat niczego, ale jeśli nie przestaniesz kombinować, to się źle dla ciebie skończy - zagroził. - Jesteś tylko przynętą na Tomlinsona, więc siedź cicho i nie marudź.
- Louis? Co on wam zrobił? - Byłam bardziej niż zaskoczona. Więc to dlatego mnie napadli? Co za poparańcy...
- Nie twoja sprawa, gówniaro - syknął, zacieśniając uścisk. Najpierw usłyszałam, a potem poczułam pęknięcie kości. Pisnęłam z bólu.
- Natychmiast ją puść, Tom - usłyszałam opanowany głos Louisa za plecami. Mówił ciut za głośno, czemu?
- No nareszcie, co tak długo? W ogóle ci nie zależy na swojej dziewczynie? - Uśmiechnął się złośliwie mój oprawca. Dziewczynie? Oh, oni myśleli, że ja byłam jego dziewczyną i dlatego mnie napadli...
- To pomiędzy tobą a mną, Tom. Puść ją - powtórzył ze spokojem Louis. Miałam ochotę wrzasnąć, aby coś zrobił, bo to nie jemu właśnie miażdżono palce.
Tom przyciągnął mnie do siebie tak, że plecami przylegałam mocno do jego torsu. Ramieniem objął ciasno moją szyję. Ledwie mogłam oddychać, a co dopiero się ruszyć.
- Bo co? - zaśmiał się szyderczo Tom i zwrócił do swojego wspólnika. - Jay, jak myślisz, co najpierw zrobimy jego paniusi?
- Hm, Perrie, jak myślisz, co najpierw zrobimy ich kumplom? - zapytał Louis teatralnie, uśmiechając się triumfująco.
Nagle zza rogu wyszła Perrie, która trzymała w ręce telefon ekranem w naszą stronę. Ledwo widziałam co było na wyświetlaczu, ale zgadywałam, że te rozmyte, związane postacie były znajomymi moich oprawców.
- Zayn, słyszysz nas? - odezwała się. Również mówiła dziwinie podniesionym głosem, jakby miała słuchawki w uszach.
- Głośno i wyraźnie - zadźwięczał jego głos z słuchawki. - Cześć, chłopaki. Kopę lat. Chcecie pomachać kumplom?
Jay przeklął pod nosem, a Tom zesztywniał. Oboje wpatrywali się z dystansu w telefon Pezz.
- Tak, mamy ich. Naprawdę byliście tacy głupi, aby z nami zadzierać? - mówił Louis pewny swojej wygranej.
- Puśćcie ich - zażądał Jay. Chyba był Liderem.
- Oczywiście. Ale najpierw puśćcie Jade - rozkazała stanowczo Perrie. - W tej chwili.
- Przyprowadźcie tu Maxa i Sivę. Wtedy puścimy dziewczynę - rzekł Lider.
- Nie. Puścicie ją teraz, albo tego pożałujecie - zagroziła Pezz, rzucając mi znaczące spojrzenie. Oh, chciała, żebym użyła głosu. Teraz mnie ubezpieczali, a wrogowie nie spodziewali się ataku z mojej strony.
- Nic nam nie zrobisz, póki mamy ją - zaśmiał się Tom, zacieśniając ucisk wokół mojej szyi.
- Oh, ja wam nic nie zrobię. - Perrie uśmiechnęła się niewinnie i zerknęła na mnie, poprawiając dyskretnie słuchawkę w uchu. - Ale ona tak.
Obudziłam w sobie tę cząstkę, którą tak skrupulatnie chowałam przed światem. Wydałam z siebie przeraźliwy krzyk, który przeszywał do szpiku kości. Latarnia, która stała najbliżej, pękła i posypało się z niej szkło. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy byłam już oswobodzona. Zamrugałam oczami, by moje tęczówki powróciły do zwykłego koloru. Zarówno Jay, jak i Tom leżeli pół przytomnie na ziemi. Mimo to, przezornie podbiegłam w stronę przyjaciół, by na pewno nie być w ich zasięgu ręki. Mieli w uszach słuchawki, ale ich twarze także wykrzywiał ból.
- Jesteś cała? - spytała Perrie, wyciągając prowizoryczne zatyczki z uszu.
- Będę, jeśli El mi zaśpiewa. Ale nie jest źle - westchnęłam, trzymając się za prawą dłoń. Była czerwona i opuchnięta. Nie mogłam ruszać ani palcem wskazującym, ani środkowym.
- Chodźmy stąd. Zaśpiewsz jeszcze tym dwóm idiotom i możemy iść do domu - stwierdził Louis.
- A co z nimi? Tak ich tu zostawimy? - zapytałam niepewnie. Chyba musieliśmy coś zrobić, prawda? Będą tak leżeć na chodniku przez całą noc?
- Ah, masz rację - przyznała Perrie. Podeszła do Toma i z całej siły nastąpiła mu na prawą rękę. - To za Jade.
- Tak, teraz możemy iść. - Pokiwał głową z uznaniem Louis.
____________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podobało :)
Rozdział miałam dodać wczoraj, ale cóż... zabrali mi prąd. Połowa mojego miasta go nie miała! Muszę przyznać że wyglądało to dość komicznie, bo równiutko przez połowę miasta przechodziła linia i dzieliła je na jasne i ciemne. Gorzej już było kiedy musiałam siedzieć po ciemku w domu. Za to na szczęście razem z rodzinką znaleźliśmy sobie zajęcie i przy blasku świec graliśmy w "Państwa i miasta" :)
Rozdział miałam dodać wczoraj, ale cóż... zabrali mi prąd. Połowa mojego miasta go nie miała! Muszę przyznać że wyglądało to dość komicznie, bo równiutko przez połowę miasta przechodziła linia i dzieliła je na jasne i ciemne. Gorzej już było kiedy musiałam siedzieć po ciemku w domu. Za to na szczęście razem z rodzinką znaleźliśmy sobie zajęcie i przy blasku świec graliśmy w "Państwa i miasta" :)
Mam nadzieję, że Catalina wróci do nas szybko. Pozdrawiamy Cię kochana, mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku! Xxx
Nicol <3
Cudowny! Hahaha twój dom położony po stronie pechowców, bo ja miałam prąd buahahahahaha xd a rozdział jak zwykle wspaniały Love;*
OdpowiedzUsuńextra rozdział .! :) hahah no to koledzy chyba nie zawojowali tak jak chcieli ale mi to jak najbardziej się podoba !. Oj jeszcze dużo muszę się nauczyć o Jesy i jej zdolnościach ;d
OdpowiedzUsuństrasznie się cieszę że Jade się nic nie stało i w pore wpadł Louis z kumplami ;D
Ta brak prądu był zUy :C ja wczoraj też siedziałam przy świacach i pisałam ^^
OdpowiedzUsuńCo do rodziału: NEEEEEEEEEEXT !!!!!
Super :-*
OdpowiedzUsuńNo i tak dziewczyny załatwiły The Wanted....xD
OdpowiedzUsuńSuper Rozdział !!!!!!! ;*
Suuuper!! *O*
OdpowiedzUsuńJezu pisz szybko kolejną część! :**
Zapraszam do mnie ;))
http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/
Cudo.
OdpowiedzUsuńMniej więcej w porządku.
"Przejdź na ciemną strone mocy. Luk! I'm your grandma!"
Myśle, że może coś opublikuje w czasie przyszłym.
lhgqylawbrhkaj *O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*O*
OdpowiedzUsuńMuhahahahhahahhahahahhahahah :D *O* OdWaLa Mi ....imagin cUd.MiUd I mAlInKi <3 ^O^
OdpowiedzUsuńAle im dowaliła :D Brawo Jasy :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze tylko coś takie krótkie te rozdziały.
Buziaki :8
A