Sekret Perrie
Po tym, jak wróciliśmy do domu, postanowiliśmy uczcić nasze małe zwycięstwo. Najpierw El zajęła się moimi połamanymi palcami, które teraz były niemal jak nowe. Nawet nie będę musiała nosić opatrunku. Potem Perrie wyciągnęła nasze skromne zasoby alkoholi. Straty: butelka wódki, dwa kieliszki oraz pilot do telewizora, którym ktoś rzucił przez cały pokój. Liam pół siedział, pół leżał na krześle przy stole, pochrapując głośno. Z nas wszystkich chyba najwięcej wypili Zayn oraz Perrie. Leigh-Anne śmiała się na widok łyżki do nakładania makaronu, a El testowała swoje granice. Jako Uzdrowiciel, miała naprawdę szybką pracę metabolizmu i po prostu nie mogła się upić, a przynajmniej jeszcze tyle nie wypiła. Louis ją mocno dopingował, ale wkroczyłam do akcji i zabrałam jej kieliszek. Mruknęła coś pod nosem, lecz chyba była mi wdzięczna. A jeśli nie, to na pewno będzie.
- Perrie! - warknęłam na dziewczynę, a ta natychmiast odskoczyła od Zayna i popatrzyła się na mnie nieprzytomnym wzrokiem. - Opamiętaj się trochę! Boże, ale ty jesteś pijana...
- Wcale... że... nie! - Gestykulowała żywo, wymachując rękami we wszystkie strony. Jej głos był zachrypnięty i lekko skrzekliwy. Zayn zachichotał.
- Dość tego. Do łóżek, już! - zarządziła Jesy, na co upici zachichotali. Chwyciła Pezz za przedramię i pociągnęła za sobą. Louis i Niall pomogli wejść po schodach Liamowi i Zaynowi.
- Leigh-Anne? Sama wstaniesz czy ci pomóc? - Popatrzyłam na nią podejrzliwie.
- Wstanę, wstanę. Ale mnie ubezpieczaj. - Wyciągnęła rękę w moim kierunku, a ja ją chwyciłam. Nie wiedziałam, jakim cudem wszyscy dobrnęliśmy do swoich pokoi bez większych urazów po drodze. Chłopcy się pokłócili podczas przechodzenia przez drzwi, bo nie mogli się w nich zmieścić z pijanymi przyjaciółmi na ramionach. Gdy upewniłam się, że i Perrie, i Leigh, i El grzecznie śpią na swoich miejscach, zeszłam do kuchni i nalałam sobie zimnego soku. Nie byłam trzeźwa, ale nie było też ze mną aż tak źle. Usiadłam na kanapie w salonie, rozkoszując się chwilą ciszy. Zaraz pojawiła się Jesy z mokrymi włosami i bez makijażu, a za nią Niall, który zdążył się już przebrać w dres.
- Okej, to już ostatni żywy-trup. Wszyscy są w swoich łóżkach - zaśmiał się Lou, wchodząc do salonu.
- To "świętowanie" to chyba nie był najlepszy pomysł. - Pokręciłam głową, wzdychając. Kiedy mówiliśmy o "zrelaksowaniu" i "wyłączeniu myślenia", wyobrażałam sobie zupełnie co innego.
- Ej, nie było tak źle. Należała nam się chwila zapomnienia. - Niall podrapał się po karku. Od dźwigania Liama musiały go rozboleć plecy, bo rozprostowywał zmęczone stawy i starał się rozluźnić szyję poprzez ostrożne poruszanie głową we wszystkie strony.
- A tak właściwie, to o co chodziło tym bydlakom? Czemu myśleli, że jestem twoją dziewczyną? I czemu mieliby takową porywać, to chore. - Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam pytająco na Tomlinsona.
- Posprzeczaliśmy się... kiedyś tam. Szczerze mówiąc, niewiele z tego pamiętam - zmieszał się i było widoczne, że kręcił. Uniosłam ostentacyjnie brew.
- Mhm. Opowiadaj - zarechotałam głupkowato. Te dwa shoty najwidoczniej były mocniejsze niż myślałam i gdy adrenalina po moim "porwaniu" opadła, alkohol dał mi się we znaki.
- Byliśmy w klubie, dawaliśmy tam mały występ, ponoć wygryźliśmy jakiś zespół. Upatrzyłem taką fajną blondynę, a potem się okazało, że to laska Toma, a na dodatek to właśnie jego i jego zespół pozbawiliśmy roboty. Oczywiście, dziewczyna była oczarowana moim wdziękiem osobistym oraz niepowtarzalnym poczuciem humoru więc, jasna sprawa, zerwała z tym idiotą dla mnie. Potem parę razy spraliśmy dupę tym nieudacznikom w czasie pojedynku na głosy i tyle. Koniec bajki. - Klasnął w dłonie zadowolony ze swojej historii. Oczywiście, było wiele niedopowiedzeń i ubarwień, ale byłam zbyt zmęczona, aby się teraz nad tym roztrząsać.
- I co się później z nią stało? Z tą dziewczyną.
- Zobaczyła Harry'ego - wybuchł śmiechem Niall, przez co dostał z pięści w ramię od Lou.
- No i wszystko jasne - również się zaśmiałam. Mogłam sobie wyobrazić tą scenę. Amor nieświadomie kradnący dziewczynę wszystkim chłopakom, których spotka.
- Nie prawda! Po prostu mi się znudziła - zaprzeczył energicznie Lou.
- Tak, tak. - Jesy poklepała po ramieniu szatyna, który ostatecznie też parsknął śmiechem.
- Jutro rano będą potrzebować hektolitrów wody. I kawy - westchnęłam, patrząc na schody, gdzie na drugim piętrze spali nasi upici przyjaciele. Moje myśli uciekały szczególnie do Perrie. - Hej, Niall, mógłbyś mi powiedzieć co się dzieje z Pezz?
- Co masz na myśli? - Popatrzył na mnie zdziwiony. Zawahałam się przez chwilkę, ale resztki alkoholu, płynącego w moich żyłach dodały mi odwagi.
- Co jest między Perrie a Zaynem? - wypaliłam. Już dłużej nie mogłam. Cały czas widziałam te ukradkowe spojrzenia, rumieńce. A teraz w dodatku się z nim obściskiwała po pijaku. Dlaczego Perrie mi nie powiedziała, że podobał jej się Zayn? Przecież się przyjaźniłyśmy. Czemu to zatajała?
- Uuu, ktoś tu się złości. - Dźgnął mnie w bok Lou, a ja mu się odwdzięczyłam sójką w bok. Popatrzyłam wyczekująco na Nialla.
- Nie wiem, czy powinienem... - zaczął niepewnie, ale wszystko było już jasne.
- A więc jednak. - Nie mogłam w to uwierzyć. Czy ona nam nie ufała?
- To znaczy, ja widzę u niech silną więź. Myślę, że czują coś do siebie, ale to niepewne i delikatne - wyjaśnił, ostrożnie dobierając słowa.
- Czemu nam nie powiedziała? - Czułam kłucie w sercu.
- Oj, nie martw się. Przyjaźnicie się, na pewno planowała to zrobić w najbliższym czasie - pocieszył mnie Lou.
- Obyś miał rację - przytaknęłam ze smutkiem. Możliwe, że moje przygnębienie było nieco wyolbrzymione, ale ja mówiłam Perrie o wszystkim. Oczekiwałam tego samego. Czy to było tak wiele?
______________________________________________________
Hej, hej! Co u Was słychać? Miałam ostatnio straaasznie dużo nauki i nie mogłam zajżeć na chwilę na bloga, ale z tego co teraz widzę to WOW! Chcę Wam serdecznie podziękować za te miłe komentarze i 11000! A jeszcze kilka dni temu dziękowałam za 10... Jesteście wspaniali! Dzięki Wam spełniają się moje marzenia i jestem szczęśliwa. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko podziękować. DZIĘKUJĘ <3
Wasza Nicol <3
Super
OdpowiedzUsuńCudo (Czemu ja się ciągle powtarzam?)
OdpowiedzUsuńŻywe trupy... czyli tak jak ja po nocne nauce chemii (nie takiej jak myślicie! Alkocholu nie tykam)
Jeju rozdział jest genialny *_*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko z zawrotną prędkością i zakochałam się *_*
Będę tu zaglądać zdecydowanie ♥
Czekam na następny :*
+
Zapraszam do siebie C:
http://please-stay-strong.blogspot.com
Boskie*.* A ja dalej mam odpały po tej chemii xd A no i napisałam Ci Léona, żebyś nie narzekała;* Love you so much<3 Only Your Katiee;**
OdpowiedzUsuńHahaha idąc tym tropem jeszcze z 2 tygodnie (albo i mniej xD) i będziesz dziękować za 2000 wejść :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest
S.U.P.E.R !!!!!
Oj źle napisałam miało być 20000 a napisałam 2000
UsuńGłupia ja xD
Rozdział booooski *o*
OdpowiedzUsuńGdybym ja miała takie pomysły przy braku weny.. Skakałabym ze szczęścia :D
Ugh! Taki talent dziewczyno.. Podziel się błagam! :3
Z niecierpliwością czekam na nexta ;*
only-to-die.blogspot.com
Wrr znowu krótki rozdział. Kochasz mnie męczyć :D
OdpowiedzUsuńGenialny Oj ta Perry
cem dalej więc lecę;D
Buziaki;*
A