czwartek, 31 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 21

Touch of your love



„Hej! Co u ciebie słychać?"
Nie. Usuń.

„Co tam u ciebie? Wszystko w porządku?"
Zbyt na luzie. Usuń.

„Martwimy się o Ciebie! Gdzie jesteś?"
Zbyt emocjonalne. Nie chciałam, aby pomyślał, że mi zależało... czy coś. Eh, byłam głupia. Prawda. Po prostu prawda.

Do: Harry
Od: Ja
Cześć. Odezwij się, proszę. Martwimy się o Ciebie. Jade x

Wysłałam wiadomość i odetchnęłam. Czekał mnie kolejny długi dzień. Zastanawiałam się, ile będzie jeszcze trwać ten dziwny czas, w którym będziemy mieli związane ręce i nie będziemy mogli niczego zrobić w kierunku nawiązania kontaktu z Harrym. Zayn wyraźnie zaznaczył, że (póki co) nie powinniśmy opuszczać domu na długo, na wypadek, gdyby wrócił. Oprócz bezowocnego dzwonienia i pisania smsów do Amora, nic nie mogliśmy zrobić. Rozmyślałam tak sobie, czekając na odpowiedź Harry'ego, która oczywiście nie nadeszła. Czy wszystko z nim było w porządku? Zayn codziennie do niego dzwonił, co jakiś czas również do jego bliskich, z którymi mógł się skontaktować, ale niestety na marne.
Głowa zaczęła mnie boleć od tych myśli. Znowu.

- Jade, jesteś gotowa? - Eleanor stanęła w drzwiach naszego pokoju. Odstąpiłyśmy chłopakom jedno pomieszczenie, a same ścisnęłyśmy się w dwóch pokojach. Któryś z nich zazwyczaj jeszcze zajmował kanapę w salonie.

- Tak, już schodzę - oznajmiłam, wykonując ostatnie machnięcie pędzlem na policzkach. Musiałam je odpowiednio podkreślić, by w ostrym świetle moja skóra wyglądała przyzwoicie.

Perrie natknęła się na ogłoszenie w jednym z naszych ulubionych barów, że szukali zespołu do wynajęcia na kilka wieczorów. Uprzednio konsultując się z nami, złożyła podanie i ku naszej uciesze, zostałyśmy przyjęte. Była zaledwie siedemnasta, ale pierwszego dnia należało przyjść wcześniej, sprawdzić sprzęt, nagłośnienie i się przygotować na każdą możliwą sytuację. Nie chciałyśmy wyjść na nieprofesjonalistki, zwłaszcza, że potrzebowałyśmy trochę więcej pieniędzy. Miałyśmy konto z oszczędnościami, ale wolałyśmy zachować je na czarną godzinę. Za wieczór zaoferowano nam całkiem porządną sumkę, więc chciałyśmy dać z siebie wszystko.

Zapakowałam parę najpotrzebniejszych kosmetyków do torebki, by móc poprawić makijaż tuż przed występem. Sprawdziłam po raz kolejny, czy schowałam ubrania na zmianę i zeszłam po schodach na dół.

- Połamania nóg. - Niall posłał mi szeroki uśmiech, który automatycznie odwzajemniłam. Nie byłam pewna, czy to sprawka jego wpływu na emocje lub aury innych, ale ten chłopak zawsze zarażał swoją pozytywną energią.

- Dzięki. Wpadniecie później na chwilę? - spytałam, dołączając w korytarzu do Jesy, El i Pezz. Brakowało jeszcze Leigh-Anne.

- To będzie zależało od humoru Zayna, bardzo się przejmuje zniknięciem Stylesa i jest trochę spięty. Ale może uda mi się wymknąć na jedną piosenkę. - Mrugnął okiem.

- Jak nie dzisiaj, to jutro. Będziemy tam śpiewać kilka nocy z rzędu. Mają świetne piwo, musisz spróbować - stwierdziła Perrie, a Jesy jej przytaknęła.

- Obsługa jest fantastyczna.

- Już jestem, już jestem! Ugh, nie mogę wytrzymać z moimi włosami! Zawsze muszą się źle ułożyć, gdy trzeba gdzieś wyjść - burknęła Leigh, kiedy zbiegła po schodach i zatrzymała się obok nas.

- To chodźmy, nie możemy się spóźnić. Pierwszego dnia zawsze pojawiają się jakieś komplikacje - zauważyła Jess.

- Nie spalcie nam domu, proszę - powiedziała błaganie Eleanor, rzucając znaczące spojrzenie Louisowi, który wylegiwał się na kanapie w salonie. Pomachał do nas ostetnacyjnie i uśmiechnął się łobuzersko.

- Zajmę się nimi, nie martwcie się. Udanego show, powodzenia - zaśmiał się Niall.

Ruszyłyśmy w stronę centrum, zastanawiając się na głos, co zastaniemy w domu po naszym powrocie.

***

- ...Just a touch of your love is enough
To knock me off of my feet all week
Just a touch of your love
Just a touch of your love - zakończyłyśmy akustyczną wersję piosenki "Touch", która była naszą ostatnią tego wieczoru.

- Dziękujemy bardzo, jesteśmy Little Mix i życzymy wszystkim dobrej nocy! - oznajmiła Perrie, uśmiechając się do publiki. - Widzimy się jutro o tej samej porze.

Rozległy się brawa oraz gwizdy. Złapałyśmy się wszystkie za ręce i ukłoniłyśmy dwa razy. Schodząc ze sceny, pomachałam jeszcze na pożegnanie. Sam występ był cudowny, bardzo brakowało mi śpiewania przed publiką. Nie obyło się bez paru wpadek: mój mikrofon był nieco za cicho ustawiony na początku, potem w połowie piosenki płyta z podkładem się zacięła i włączyła od początku. Na szczęście ludzie byli bardzo wyrozumiali, śmiali się z naszych żartów, często bili brawa, co było niesamowicie budujące.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do El, która podała mi butelkę z wodą prosto z minilodówki za barem.

- Świetny występ - pogratulował nam Danny, właściciel pubu. - Macie ochotę na drinka? Na koszt firmy.

- Grzechem by było odmówić. - Jesy puściła mu oczko i uśmiechnęła się filuternie. Danny odwzajemnił gest i machnął ręką, by podążyć za nim. Dostałyśmy nasze drinki i usiadłyśmy za barem, świętując udany wieczór.

- Masz niesamowity głos, nie mogłem się skupić na robocie przez ciebie! - zaśmiał się Caleb, podchodząc do Perrie. Był barmanem. W trakcie naszego występu uśmiechał się w każdej wolnej chwili, był niesamowicie sympatyczny.

- Dziękuję, kochanie. - Uśmiechnęła się szeroko blondynka i pogrążyła w rozmowie z mężczyzną.

- Która godzina? - spytałam Leigh-Anne, która siedziała najbliżej mnie. Zerknęła na zegarek.

- Po dwudzietsej drugiej. Zbieramy się, co?

- Jestem strasznie śpiąca, ten drink był nieco za mocny - zaśmiała się Jesy, dopijając resztkę niebieskiego alkoholu. - Teraz będę miała kolorowy język!

- Tej pani już wystarczy, dziękujemy - powiedziałam ze śmiechem, gdy Caleb już zamierzał napełnić szklankę Jess.

- Czy teraz moje organy wewnętrzne też są niebieskie? - zapytała śmiertelnie poważnie, a ja o mało nie oplułam się, słysząc jej pijane rozmyślenia.

- Chodźmy już. Do zobaczenia jutro! - zawołała Pezz do Caleba i pomachałyśmy na pożegnanie Danny'emu. Zabrałam swoje rzeczy z oparcia krzesła i rozejrzałam się, sprawdzając czy o czymś nie zapomniałam. Przypadkiem zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy przyglądali nam się z dziwnym wyrazem twarzy. Gdy przyłapałam ich na gapieniu się, powiedzieli coś do siebie i wyszli z baru. Hm, dziwne.

_________________________________________________

Hej hej!

Polecam obejrzenie piosenki w multimediach, jest to ta, którą dziewczyny śpiewają w tym rozdziale :)

Miałam dodać dopiero za jakieś dwa dni, ale po prostu musiałam Wam podziękować za te 9000 wejść! WOW! Jestem w ogromnym szoku i nawet się wzruszyłam. Nigdy bym nie pomyślała, że może mnie coś takiego spotkać. Ponieważ, tak trochę zaniemówiłam z wrażenia powiem tylko: Dziękuję. Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJĘ.

(Wzruszona) Nicol <3

Halloweenowy Zayn

Hej hej hej^^
 Z okazji Halloween napisałam opowiadanie o naszym Maliku <3 Jest ono na tym blogu: http://nialllovebigos.blogspot.com/2013/10/35-halloweenowy-zayn-3.html

Serdecznie zapraszam do czytania :)


Nicol <3

środa, 30 października 2013

Statystyki

Hej hej^^ 

Bardzo bym chciała podziękować Wam za te wszystkie wyświetlenia! Weszłam dzisiaj w statystyki bloga i o mało co z krzesła nie spadłam! (Tak naprawdę to spadłam, ale udam, że mam świetną równowagę) PO PROSTU BARDZO BARDZO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. Dzięki Wam ten blog jeszcze funkcjonuje, dzięki Wam mam ochotę dalej pisać, dzięki Wam się uśmiecham... :) Dzięki Wam robię coś co kocham i cieszę się, że innym podoba się to co tworzę. To najpiękniejsze w tym wszystkim. Kiedy zakładałam tego bloga, nawet nie myślałam, że mogę mieć 5000 wyświetleń, a co dopiero te 8000!!! SZOK! 

No i oczywiście specjalne podziękowania należą do: 
-Cataliny Panterry (dzięki Twoim komentarzom zawsze się uśmiecham, mało tego śmieję się do łez! A poza tym, wiesz jak poprawić mi humor i motywujesz do pisania kolejnych rozdziałów. Mimo, że się nie znamy, bardzo cię lubię :)  Love you ;** )

-
Marie Hanatsuki (twoje komentarze czasami rozśmieszają mnie do łez! No i mimo, że o tym nie wiesz, często podkładasz mi pomysły na nowe rozdziały^^)

-
Iwwony Horan (Jesteś ze mną praktycznie od początku. Dziękuję ci za to. BARDZO! To dzięki Tobie, na początku istnienia bloga, nie poddałam się i pisałam dalej.Wielkie brawa dla Ciebie <kłaniam się nisko> )

-
Katie Jankowska (Teraz to dostaję od Ciebie ogromnego kopa za każdym razem jak nie chce mi się pisać. Pomagasz i służysz radą, za co bardzo Ci dziękuję. No i jesteś jedyną osobą z którą mogę się podzielić moja obsesja na punkcie 1D... Tak, to dość istotne, bo bez takiej osoby chyba bym ześwirowała.... THHHHAAAAANNNKKKK YYYYOOOUUU)

- No i ogromne podziękowania należą się też mojej mamie. (Kiedy mam blokadę, zawsze mi pomagasz. Mogę się do Ciebie zwrócić w każdej sprawie. Dziękuję <3 )



No... To chyba tyle :) Jeszcze raz BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO DZIĘKUJĘ, za każdy jeden komentarz, za każde jedno wyświetlenie, za to, ze jesteście że mną i rozumiecie gdy tak trochę nawalę z dodaniem nowego rozdziału... KOCHAM WAS! <3




Nicol <3

„Rozśpiewana historia” Część 20


Koncert w parku



Do: Harry
Od: Ja  
Gdzie jesteś? Wszystko w porządku? Daj znać. Jade x

Ugh, gdzie on się podziewał? Tak się martwiliśmy...
I kolejny dzień. Długi, nudny dzień. Co się działo z Harrym? Nie dawał znaku życia już od tygodnia. Czy był cały i zdrowy? Gdzie był? Czy potrzebował pomocy? 

- Hej, co tam? - klapnęłam na fotelu naprzeciwko Eleanor i Louisa, którzy siedzieli po turecku na kanapie, mierząc siebie nawzajem wzrokiem. Była jedenasta rano. Przede mną jeszcze cały dzień, a ja miałam ochotę się już położyć do łóżka, marząc o następnym dniu tylko lepszym od poprzednich.

- Nie przeszkadzaj - mruknęła Eleanor, nie odrywając wzroku od oczu Lou.

- Mi też miło ciebie widzieć - burknęłam i zmierzwiłam dłonią włosy. Chyba będę musiała je znowu przefarbować, bo odrosty zaczynały już być po prostu nie ładne.

- TAK! Mrugnęłaś! Wygrałem - ucieszył się Louis, a El przeklęła pod nosem.

- Jeszcze raz! - zażądała i ponownie wlepiła wzrok w Lou.

- Wam też się nudzi, prawda? - zapytałam, chociaż dobrze znałam już odpowiedź.

- Strasznie - westchnęli oboje, opierając się o kanapę.

- Chodźmy gdzieś. Nie możemy tu tak wiecznie siedzieć - zaproponowałam. Para natychmiast zwróciła uwagę na mnie.

- A gdzie na przykład?

***

- I co teraz? - zapytał Niall. Rozejrzałam się po parku w poszukiwaniu czegoś do roboty. Dzieci bawiły się na placu zabaw, ale my raczej nie moglibyśmy pójść w ich ślady, choć miałam ogromną ochotę wejść na huśtawkę. Dorośli szybkim krokiem przechodzili przez chodnik, a inni wolniej przechadzali się wraz z psiakami. Po drugiej stronie parku jakiś chłopak grał na gitarze, a paru przechodni stało wokoło niego i bili mu brawo. Hm, to było to!

- Może macie ochotę zaśpiewać? - uśmiechnęłam się kusicielsko. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i szybko załapałam, że teraz będziemy się kłócić o to, kto powinien być pierwszy. Oczywiście, dwa zespoły zaczęły na raz i... znowu wywołaliśmy kolizję. To ponoć takie rzadkie zjawisko, a nam przytrafiło się już drugi raz!

- Does he tell you he loves you when you least expect it?
Does he flutter your heart when he kisses your neck?
No scientist or biology, It's obvious
When he's holding me
It's only natural
That I'm so affected - zaczęła Perrie. Jej głos był czysty i przyjemny. Nie walczyliśmy ze sobą, po prostu śpiewaliśmy. 

- I used to think that I was better alone,
Why did I ever wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea,
The words you whispered I will always believe. - Teraz kolej Louisa. To w jaki sposób śpiewał... Hm, cały czas patrzył się wtedy na Eleanor. Dziewczyna posłała mu nieśmiały uśmiech, po czym odwróciła wzrok.

- I want you to rock me, rock me, rock me, (DNA)
I want you to rock me, rock me, rock me, (DNA)
And he just takes my breath away
B-B-B-Breath away
I feel it every day
And that's what makes a man
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me (DNA)
rock me, (DNA)
rock me (DNA) , yeah
DNA - zaśpiewaliśmy wszyscy razem. Wow, wyszło nam to rewelacyjnie. Nigdy wcześniej nie śpiewaliśmy razem, improwizowaliśmy, a tak łatwo przyszło nam się zgrać.

- We were together summer '09,
Wanna roll back like pressing rewind,
You were mine and we never said goodbye. - Liam miał piękny, rozmarzony głos. Zastanawiałam się o kim mógł myśleć. Nigdy w zasadzie nie mówił za wiele o swojej przeszłości, a podejrzewałam teraz, że bardzo za kimś tęsknił.

- Yeah, hey, yeah
Now I don't have any first degree
But I know what he does to me
no need to work it out,
It's so familiar, oh. - Jesy dała z siebie wszystko. Teraz przyszła kolej na mnie.

- And my heart won't beat again
If I can't feel him in my veins
No need to question, I already know - zaśpiewałam łagodnie. Jak ja kochałam to robić! Śpiewanie to była moja pasja, moje życie. Nie wiedziałam, co bym zrobiła, gdybym nie mogła wyrażać swoich emocji poprzez muzykę.

- I want you to rock me, rock me, rock me, (DNA)
want you to rock me, rock me, rock me, (DNA)
And he just takes my breath away
B-B-B-Breath away
I feel it every day
And that's what makes a man
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me (DNA)
rock me, (DNA)
rock me (DNA) , yeah
DNA. - Znowu zaśpiewaliśmy refren wspólnie. Miałam wrażenie, że im dłużej śpiewaliśmy, tym lepiej się czuliśmy. To było cudowne.

- R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah.

- DNA.

- I want you to R-O-C-K me again
R-O-C-K me again,
R-O-C-K me again, yeah.

- DNA. Oooh, oooh, oooh, oooh - zaśpiewałam razem z dziewczynami. Uwielbiałam tę piosenkę. Nadszedł czas na mój wielki finał.

- Oooh! - użyłam ostrożnie swojego niepowtarzalnego głosu syreny. Musiałam uważać, by  nikogo nie drażnił swoją mocą, co było bardzo trudne. Nie używałam go często, zwłaszcza bez potrzeby ataku, więc było mi ciężko teraz nikogo nie skrzywdzić, ale chyba mi się udało. W końcu nikt nawet się nie skrzywił, co by się na pewno stało, gdyby kogoś zabolało.

- I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
I want you to rock me, rock me, rock me, yeah. - Chłopcy razem mieli wielką siłę. Idealnie się dopełniali, a ich głosy harmonizowały się ze sobą, nadając perfekcyjne brzmienie.

- I want you to rock me, rock me, rock me, (DNA)
I want you to rock me, rock me, rock me, (DNA)
And he just takes my breath away
B-B-B-Breath away
I feel it every day
And that's what makes a man
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me (DNA)
rock me, (DNA)
rock me (DNA) , yeah
DNA - zakończyliśmy. Dopiero teraz zauważyłam, ilu ludzi się wokół nas zebrało. Wszyscy bili nam brawa oraz rzucali pieniądze do kapelusza Perrie, który musiała wcześniej ściągnąć i położyć na chodniku. Ukłoniliśmy się dla żartu, a ludzie zaczęli krzyczeć i wiwatować. Było to naprawdę miłe, zwłaszcza, że nie spodziewaliśmy się tak pozytywnego odzewu. Ktoś z tyłu krzyknął: „BIS!" I już po paru chwilach razem z dziewczynami śpiewałam „Always Be Together". Zawsze się wzruszałam, kiedy ją śpiewałyśmy.

„Zawsze będziemy trzymać się razem,
Nie martw się
Zawsze będę przy Tobie,
Nie martw się"

Gdy skończyłyśmy, zebrały się jeszcze większe tłumy. Wszyscy bili brawo i prosili o jeszcze jeden bis. Teraz chłopcy przejęli inicjatywę i zaśpiewali "Live While We're Young", co było miłą odmianą po naszej balladzie. Jak zwykle poszło im świetnie i dostali równie duże brawa co my, może i nawet większe. Bawiłam się wyśmienicie! Jakieś dziewczyny poprosiły naszą grupę o zdjęcie oraz autografy, a przystojny chłopak mrugnął do mnie okiem i się uśmiechnął. Wszyscy potrzebowaliśmy trochę się zabawić, odetchnąć. Resztę dnia spędziliśmy w parku, śpiewając, tańcząc i po prostu odpoczywając. Zebraliśmy nawet porządną sumkę pieniędzy, co później uczciliśmy kolacją w pizzerii.
Do pełni szczęścia brakowało tylko Harry'ego.
_________________________________________________

No hej hej hej :3 
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam x_x Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam tym rozdziałem? Przypomniałam sobie, że ma to być ROZŚPIEWANA historia więc taki tam koncert w parku^^ Jak wrażenia? :3

Nicol <3

niedziela, 27 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 19


Grill



Siedziałam na kanapie i bawiłam się nitkami, które wystawały z poduszki. Byliśmy już w naszym domu w Manchesterze. Zayn ciągle próbował się dodzwonić do Harry'ego- był wściekły. Ja też byłam, ale już mi przeszło. Nie będę sobie nim zawracała głowy. Jak tak bardzo chciał, to niech idzie, śmiało. Miałam to gdzieś. Naprawdę.

Ale jak tak można?! Przecież nie zrobiłam mu nic złego! Wiedziałam, że nie, bo te ostatnie wspólne dni dokładnie przeanalizowałam. Miałam sporo czasu w nocy. Ugh, co się działo? Nic z tego nie rozumiałam. Dlaczego nie mógł zostać? Tak, jak jego przyjaciele. Eh, miałam się nim nie przejmować, ale nie potrafiłam o nim nie myśleć. Bałam się, że zrobiłam coś nie tak, że uciekł przeze mnie. Oh, głowa zaczynała mi już pękać od tych wszystkich myśli.

- Jak tam? - Kieran usiadł obok mnie. Jak to dobrze, że go miałam. Istne déjà vu, dokładnie dwa lata temu była taka sama sytuacja.

- Wiesz, chyba muszę się czegoś napić. Też chcesz? - zapytałam, wstając z kanapy i podeszłam do szafki, w której trzymałyśmy wino i inne alkohole. Nie było tego dużo, ale zawsze było coś na nieoczekiwaną okazję.

- Ty pijesz? - zaśmiał się, patrząc na mnie protekcjonalnie.

- A co w tym dziwnego? - zdziwiłam się. Szczerze mówiąc, to nie za bardzo przepadałam za alkoholem. Zazwyczaj piłam lampkę wina, nie więcej. Ale teraz chciałam się uwolnić od rozmyślania o chłopaku w kręconych włosach i zielonych oczach.

- No choćby to, że masz niską tolerancję na alkohol. Pamiętasz, co się działo w sylwestra? - przypomniał mi. Cały czas mi to wypominał. To takie denerwujące! Ale miał rację. To był nasz pierwszy wspólny sylwester. Możliwe, że wypiłam więcej niż jedną lampkę wina... Tak czy siak, skończyło się na tym, że śmiałam się jak głupia i nie mogłam ustać na nogach, a potem urwał mi się film. Do tej pory na hasło "sylwester" moje przyjaciółki wybuchają śmiechem. Nie miałam pojęcia o co im chodziło, a nikt nie chciał mnie oświecić.

- Nie znoszę, gdy masz rację - fuknęłam i odstawiłam kieliszek na miejsce, z którego go przed chwilką wyjęłam. - Nudzi mi się. Nie mam czym zająć rąk - jęknęłam.

- I dlatego chciałaś się upić? No wiesz, nie spodziewałem się tego po tobie. - Dał mi sójkę w bok. Skarciłam go wzrokiem w odwecie.

- Idę do siebie - rzuciłam i skierowałam się w stronę schodów.

- Foch forever? - parsknął śmiechem.

- Z przytupem i melodyjką! - zawołałam przez ramię i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Dobrze, że Kieran zawsze mnie pilnował, bo gdyby nie on, już bym pewnie piła drugą kolejkę. I oczywiście, na drugi dzień bym okropnie tego żałowała.

Wyciągnęłam laptopa z futerału i nacisnęłam czerwony przycisk. Ekran zamigotał i wydał charakterystyczny dźwięk. Usiadłam na łóżku i położyłam go sobie na kolanach. Weszłam na Twittera i czytałam, co nowego się działo od czasu mojej nieobecności. Przeglądałam bezmyślnie strony internetowe, gdy nagle usłyszałam dźwięk sms. Sięgnęłam po telefon i odblokowałam ekran.

Do: Ja
Od: El
Hej, hej! Gdzie się ukrywasz? Chodź do ogrodu. Louis rozpalił grilla x

Eh, nie chciało mi się stąd ruszać. Ale z drugiej strony było to lepsze, niż bezczynne siedzenie tutaj. Szybko więc odpisałam.

Do: El
Od: Ja
Zaraz będę x

Wyłączyłam laptopa, chwyciłam jakąś bluzę i zeszłam na dół. Lato to świetny czas na grilla. Gdy weszłam do ogrodu od razu poczułam zapach dymu oraz smażonego mięsa. Wszyscy siedzieli przy stole, tylko Louis stał przy grillu, a Leigh siedziała na hamaku wraz z Kieranem.

- No jesteś! Chcesz piwa? - zaproponował Niall. Wszyscy bawili się już w najlepsze.

- Nie, dzięki. Poproszę oranżadę - grzecznie odmówiłam. Dyskretnie rzuciłam okiem na Kierana i tak jak myślałam, tłumił w sobie śmiech. Pokazałam mu język i przysiadałam się do blondyna, który po chwili podał mi mój napój. Było naprawdę miło. Zayn był nie do poznania od naszego ostatniego spotkania dwa lata temu. Był naprawdę wściekły na Harry'ego, że wyjechał zupełnie sam i nikogo o tym nie poinformował. Ale był o wiele sympatyczniejszy w stosunku do Perrie z wzajemnością. 

- Hej, a co robiliście przez te ostatnie dwa lata? - zagadnęłam.

- Nic konkretnego. Jeździliśmy to tu, to tam, jak zwykle. Byliśmy za to w Australii i muszę przyznać, że jest tam naprawdę rewelacyjnie. Odwiedziliśmy znajomych, kuzynów Harry'ego, trochę jeździliśmy po świecie... - Zayn uśmiechnął się przyjacielsko. Dopiero teraz zauważyłam, że obejmował Perrie. Czy to jakiś żart? Przecież oni się tak nienawidzili! Co za ironia.

- Co nie? - usłyszałam chichot w mojej głowie. Wywróciłam oczami, starając się nie mieć brzydkich myśli na temat tego, że znów zaglądnął do mojej głowy. 

- Wybacz, nie da się tego zatrzymać. Po prostu cię słyszę i już - znów się odezwał w swój charakterystyczny sposób, ale tym razem w jego wewnętrznym "głosie" pobrzmiewało poczucie winy. Zapewniłam go, że rozumiałam i żeby się nie przejmował, ale nie wydawał się być przekonany.

- A wy? Wiemy, że Jade poznała Kierana, ale nic po za tym - ciągnął rozmowę Niall.

- Ogólnie to się razem zaprzyjaźniliśmy. Mam dwóch braci- Deana i Seana oraz jednego przyrodniego- Kita. Często razem imprezowaliśmy i się bawiliśmy - opowiedział Kieran.

- A więc niegrzeczne dziewczynki, co? O której do domu wracałyście? - zażartował Louis.

- Hm, tak nad ranem, czasami nawet nie wracałyśmy wcale. Masz z tym jakiś problem, chłopczyku? - Eleanor wydęła usta i zaśmiała się do Louisa.

- Lubię to. - Lou śmiesznie poruszył brwiami i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Czy tylko ja zauważyłam tutaj flirt?

I tak spędziliśmy wieczór na rozmowach, śmianiu się i żartowaniu. Co więcej, jako jedyna byłam trzeźwa i wpadłam na pomysł nakręcenia przyjaciół. Jutro pokażę im, co takiego udało mi się złapać w nagraniu. Już ja im się odwdzięczę za to śmianie się ze mnie w sylwestra.

________________________________________________


Nooo czeeeść :3 
Mam nadzieję, że się Wam spodobał nowy rozdział, bo osobiście uważam, że do najlepszych nie należy, no ale cóż.... Teraz będą takie trochę... hmm... trudniejsze dla mnie rozdziały. Przekonacie się już wkrótce, o co mi chodzi.

Jak myślicie  Gdzie jest Harry? Co takiego robi? I oto zagadka dla Was! Ten kto odgadnie dostanie ode mnie specjalną nagrodę! Do dzieła :)


Bardzo proszę o odpowiedzi w komentarzach <3




Nicol <3

czwartek, 24 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 18


Trzymaj się




Wszyscy zasnęliśmy w miejscach, w których siedzieliśmy. Obudziłam się jako pierwsza wczesnym rankiem. Koniecznie musiałam iść do toalety, ponieważ wczorajsze herbatki boleśnie naciskały na mój pęcherz. Wygramoliłam się spod koców oraz spod śpiących przyjaciół i poszukałam łazienki. Domek, który wynajęły dziewczyny na czas naszego pobytu tutaj, był całkiem duży. Naliczyłam 5 pokoi wraz z salonem połączonym z kuchnią i do tego dwie łazienki. Szybko załatwiłam swoje potrzeby, wzięłam też gorący prysznic i przyprowadziłam się do porządku. W końcu wyglądałam jak człowiek, co prawda, ciągle miałam cienie pod oczami, ale nie były one już tak wydatne. Wyszłam z łazienki i wróciłam do przyjaciół. Wszyscy jeszcze spali.

Nagle usłyszałam jakieś szmery i pluski. Rozejrzałam się zaciekawiona w poszukiwaniu ich źródła. Dochodziły chyba zza wyjścia na taras. Ruszyłam w tamtą stronę i uchyliłam cicho drzwi. Pomyliłam się, to nie był taras tylko zejście na plażę, ale sprawcę szmerów znalazłam. Styles siedział na piasku i co jakiś czas wrzucał kamienie do wody. Przyglądałam się mu przez chwilkę. Miałam zamiar usiąść bezszelestnie obok niego, ale nadepnęłam na jakąś gałązkę i spod mojej stopy wydobyło się ciche trzaśnięcie. Harry odwrócił się gwałtownie w moją stronę.

- Nie śpisz?

- Miałam się ciebie spytać o to samo - oznajmiłam, siadając obok niego. Chłopak wbił obojętne spojrzenie w punkt przed sobą. Wzięłam do ręki mały kamyk, po czym zaczęłam się nim bawić i obracać go w dłoniach. - Dziękuję.

- Za co?

- Za wszystko. Za ratunek. Za uchronienie od popełnienia błędu... Naprawdę dziękuję. - Popatrzyłam na niego i miałam nadzieję, że moje oczy mogły dopowiedzieć niedopowiedziane.

- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość. - Ciągle wpatrywał się gdzieś przed siebie, ale jego wzrok był jakby martwy. Wiedziałam, że myślami był daleko, daleko stąd. Miał przygarbione plecy, a cienie pod oczami wskazywały na to, że nie spał poprzedniej nocy. Zmartwiło mnie to.

- Co się dzieje? - zapytałam. Chciałam mu pomóc, chciałam choć trochę odwdzięczyć się za jego wsparcie.

- Nic. - Spuścił wzrok i teraz wpatrywał się w piasek.

- Przecież widzę. - Szturchnęłam go lekko w bok, ale ani drgnął. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. - Czy to przeze mnie? 

- Sam chciałbym wiedzieć - westchnął ciężko i znów wbił wzrok w fale bijące o brzeg. Co? Nic nie rozumiałam. A na dodatek rozbolała mnie głowa.

- Harry? - Nie mogłam już wytrzymać tej ciszy. Potrzebowałam odpowiedzi, zwłaszcza po tym, gdy nie zaprzeczył. Czyli jednak chodziło o mnie.

- Jest w porządku, Jade. Możesz sobie iść.

- Super - prychnęłam i podniosłam się. Nie wiedziałam czemu, ale zdenerwowałam się. Zrobiłam coś nie tak? Rozumiałabym, gdyby to Kieran się na mnie złościł - miał do tego pełne prawo, w końcu uciekłam mu sprzed ołtarza. Ale Harry? I jeszcze to, jak mnie odprawił...

- Jade, czekaj. Przepraszam - zatrzymał mnie. - Muszę przemyśleć parę spraw. W samotności.

- Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda? - Nic nie mogłam poradzić na wspomnienie tej nocy, którą razem przegadaliśmy. - Mam wobec ciebie dług za wczoraj.

- Najpierw muszę sam sobie to wszystko jakoś wytłumaczyć. Nie gniewaj się. - Odwrócił się w moją stronę, ale uparcie unikał kontaktu wzrokowego. Było to niesamowicie irytujące.

- Ale co się stało? - dopytywałam się. Wczoraj był niemal zupełnie inną osobą. Śmiało patrzył mi w oczy, a teraz unikał mojego spojrzenia jak tylko mógł. Odsuwał się ode mnie. Co się stało?

- Następnym razem, Jade - odpowiedział w końcu. Westchnęłam ciężko, przestępując z nogi na nogę. Dlaczego nie chciał mi nic powiedzieć?

- Zachowujesz się tak, jakbyś chciał mnie spławić - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi. Czułam się urażona i odepchnięta.

- Wybacz. - Na wpół się uśmiechnął, ale zaraz potem na jego twarzy znów pojawiła się ta obojętna maska. Może i nie znałam go od lat, ale wiedziałam, że coś ukrywał.

- Dziś po południu wracamy do domu, do Manchesteru. Perrie was do nas zaprosiła na kilka dni i Zayn się zgodził - zmieniłam temat, by rozluźnić nieco napiętą atmosferę. - Pomyślałam, że może jak już tam będziemy...

- Ja nie jadę - przerwał mi. Co? Jak to?

- C-co? Dlaczego? - wydukałam zaskoczona. Wpatrywałam się w jego oczy, próbując znaleźć w nich jakąś odpowiedź. Miałam wrażenie, że były ciemniejsze niż je zapamiętałam. Wcześniej była to taka radosna zieleń, a teraz były jakby szare, nijakie, zamglone. Jakby chował się za kurtyną oddzielającą go ode mnie. Ból głowy coraz bardziej mi doskwierał.

- Muszę załatwić parę spraw. W zasadzie miałem wyjechać już wcześniej, ale zdecydowałem, że powinienem się jeszcze pożegnać. Tak więc... Cóż, trzymaj się. - Jego usta uformowały się w jedną, prostą linię. Nie mogłam w to uwierzyć. Ledwo przyjechał i już wyjeżdżał? Przecież był w grupie Zayna, nie powinien się z nimi trzymać? A może coś się zmieniło przez te dwa lata? Już nie byli przyjaciółmi?

Nie zdążyłam nawet zareagować. Amor poklepał mnie sztywno po ramieniu i po prostu odszedł. Zostawił mnie samą na plaży. Byłam w totalnym szoku i nawet nie wiedziałam, co powinnam była zrobić. Moje dłonie same zacisnęły się w pięści. Zaskoczenie zaczęło się przeradzać w gniew. Nie miałam pojęcia czemu, ale byłam wściekła.

***Louis***
- Oh, tutaj jesteś! Wszędzie cię szukaliśmy, gdzie by... - Nie zdążyłem nawet dokończyć zdania, bo dziewczyna przeszła szybkim krokiem przez korytarz i trzasnęła z całej siły drzwiami pierwszej lepszej sypialni, do której doszła. - ...łaś... - dokończyłem.

- Co się stało? - spytał zdziwiony Niall.

- Nie mam zielonego pojęcia. Ale sądzę, że ktoś powinien tam do niej pójść. Najlepiej jakaś oddana przyjaciółka. - Popatrzyłem znacząco na Eleanor, uśmiechając się zaczepnie.

- Pfff, faceci - wywróciła oczami i już zmierzała w kierunku pokoju, w którym się schowała Jade.

- "Pfff, faceci" - naśladowałem jej sposób mówienia. Prychnęła tylko na moje zaczepki.

Nagle Liam zerwał się z kanapy. Pobladł na twarzy. Już miałem zadać pytanie, co takiego wyczytał z czyichś myśli, ale mnie wyprzedził.

- Harry wyjechał.

___________________________________________________

Siemkaaa :3 
Miałam dodać jutro, ale nie wiem czy będę miała czas :( 
Tak więc to chyba lepiej, bo nowy rozdział macie już dzisiaj! :) A tutaj taki mały zwrot akcji... Hyhyhy :D
I jak się podobało??? Zaskoczeni? :D


Nicol <3

środa, 23 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 17


Czy możemy zostać przyjaciółmi?



- Chyba się budzi.

Jedno mrugnięcie: wszystko było zamglone, a ostre światło sprawiło, że miałam ochotę znów zapaść w sen.
Drugie mrugnięcie: już trochę lepiej, ale nadal widziałam tylko rozmazane twarze, no i to przenikliwe światło...
Trzecie mrugnięcie.
Czwarte.
Piąte.
Byłam na dobrej drodze, przynajmniej widziałam już kształty. Czy ktoś mógł wyłączyć tą okropną lampę?

- Jade? Słyszysz mnie?

Teraz zamrugałam szybko i raptownie. W głowie mi szumiało oraz czułam okropny ból w skroniach. I palce mnie okropnie piekły. Podniosłam rękę do głowy. Cholera, co się stało? Czułam się jakbym miała ostrego kaca.

- Ugh, moja głowa - syknęłam, gdy kolejny ruch wywołał eksplozję bólu. Wszyscy zgromadzeni odetchnęli z ulgą. Nagle sobie przypomniałam, co się stało: ucieczka, mętlik w głowie, za dużo emocji na raz, lodowata woda, wyczerpanie, ciemność.
Przeszedł mnie dreszcz. Dźwignęłam się na łokciach i usiadłam po turecku na kanapie. Byłam okryta chyba dziesięcioma kocami! Czułam jak zesztywniałe kości przeskakują na swoje miejsce.

- Jak się czujesz? Może chcesz gorącej herbaty? - zapytała Leigh-Anne. Przytaknęłam z chęcią, zdając sobie sprawę z tego, jak sucho miałam w gardle. Dziewczyna się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia. Wszyscy się we mnie wpatrywali z uśmiechem, ale w powietrzu wisiała napięta atmosfera. Spuściłam głowę zawstydzona. Nadal nie wiedziałam jak powinnam się zachować, co miałam zrobić? Jak ja spojrzę w twarz Kieranowi?

- Tak się o ciebie martwiłam.

Podniosłam głowę. Perrie patrzyła się na mnie troskliwie. Pochyliła się ku mnie i mocno uściskała. Wtuliłam się w jej ciepłe ciało i schowałam twarz w miękkich włosach. Mimowolnie z moich oczu pociekły łzy. Eh, a już myślałam, że wczoraj wylałam z siebie wszystko.

- Proszę, nigdy więcej tak nie uciekaj. Tak bardzo się bałam... - chlipnęła. Również  zaczęła płakać. W moich oczach pojawiły się nowe łzy. Jak ja mogłam chcieć ich wszystkich zostawić?

- Przepraszam - wydusiłam z siebie. - Tak bardzo przepraszam.

- Nie masz za co. Ja na twoim miejscu zrobiłbym to samo. Chyba... Chyba się trochę pośpieszyliśmy - powiedział Kieran. Nie byłam w stanie podnieść na niego wzroku, tak bardzo się wstydziłam. 

Harry nie miał racji. Kochałam Kierana, ale jak brata. Był moim przyjacielem, mogłam na niego liczyć i był przy mnie, gdy tego najbardziej potrzebowałam, ale nie czyniło go to tym jedynym. Mimo wszystko bardzo się cieszyłam, że go miałam. Aczkolwiek nasza przyjaźń wisiała na włosku albo nie było już nawet o czym mówić.

- Kieran, j-jest mi t-tak przykro... - zaczęłam. Perrie odsunęła się nieznacznie by dać nam nieco więcej przestrzeni, a mimo to poczułam się odkryta i jeszcze bardziej skurczyłam się w sobie.

- Jade, nie przepraszaj - przerwał mi. - Rozumiem. Nie przemyśleliśmy dobrze tego wszystkiego. Niepotrzebnie naciskałem. To ja cię przepraszam.

- Oh, Kieran... - wyjąkałam, a chłopak od razu do mnie podszedł i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego mocno, jakby to od tego zależało, czy zostanie, czy odejdzie. - Nie odejdziesz prawda? Nie zostawisz mnie? Możemy się p-przyjaźnić? Proszę... - załkałam, zdając sobie sprawę, jak to okropnie brzmiało. 

Był dla mnie bardzo ważny. Wniósł do mojego życia coś niezwykłego, coś radosnego, co tymczasowo wypełniło tę pustkę w moim sercu. Nie chciałam, aby teraz odchodził, mimo że nie mogliśmy być razem. Żałowałam, że nie zostaliśmy przyjaciółmi już wcześniej.

- Postaram się - pokiwał głową, a mnie wypełniła ulga. Przytuliłam go jeszcze mocniej. Wszyscy zdawali się być tacy ciepli!

- Twoja herbata, Jade. - Leigh podała mi kubek, z którego unosiła się para i zapach malin. Kieran odsunął się ode mnie powoli, niechętnie.

- Dziękuję - powiedziałam i chwyciłam kubek. Przyjemnie grzał moje zmarznięte dłonie.

Wszyscy usiedli wokoło mnie na kanapie. Eleanor oczywiście dorzuciła mi do herbatki imbiru, który miał działanie rozgrzewające. Przyjaciółka również nuciła cicho pod nosem, niby bez powodu, ale czułam, jak krew płynęła z dodatkową energią w moich żyłach. Zostałam opatulona kocami, a ciepło które biło od moich przyjaciół dodawało mi trochę otuchy. Włączyliśmy jakiś film i siedząc tak blisko siebie, rozmawialiśmy o wszystkim, co radosne, przyjemne i miłe. Strzelałam, że taki komunikat od Liama dostali wszyscy oprócz mnie.


- Zgadłaś - zabrzmiało w mojej głowie. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam łyk z kubka. W najbliższym czasie wypiłam chyba z dziesięć kubków herbaty malinowej z imbirem. Musiałam się nieźle odwodnić, skoro cały czas mi się chciało pić. Jedno mi tylko nie dawało spokoju: gdzie się podziewał Harry? Nie podziękowałam mu nawet za pomoc.

__________________________________________________________

Hejka moje skarby!
Bardzo Was przepraszam, ale zupełnie nie miałam ostatnio czasu :( Wchodzę dzisiaj na bloga, patrzę... a tam 8000 wejść!!! WOW! Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę! Żadne moje słowa nie wyrażą tego, jak bardzo jestem Wam wdzięczna :) KOCHAM WAS!!!
Nie sądziłam  że aż tak bardzo spodoba się Wam ostatni rozdział. Muszę przyznać, że zostałam bardzo mile zaskoczona :) Dziękuje Wam z całego serca! Bardzo przepraszam, że nie odpowiedziałam na Wasze komentarze, ale naprawdę nie miałam czasu. Dorwałam się do laptopa tylko na chwilkę, bo jutro test z historii, zdolny Ślązak z niemieckiego... A za chwilę różaniec!!! 

Nicol <3

poniedziałek, 21 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 16


Kto się czubi, ten się lubi


Szlochałam, płakałam i trzęsłam się z zimna. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Nie wiedziałam, co miałam teraz zrobić. Jak się zachować? Przeprosić? A może lepiej uciec i już nigdy nie wrócić? A może po prostu tu zamarznąć na śmierć? I tak trzęsłam się już cała z zimna. Jeśli zaraz się nie ogrzeję, to na pewno wyjdzie z tego nie małe przeziębienie (w najlepszym wypadku). 
Zaczęło się już ściemniać. Gdyby nie chmury, pewnie widać by było piękny zachód słońca, ale w zaistniałej sytuacji po prostu z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Lodowata woda znowu podmyła moją przemoczoną sukienkę, a moim ciałem wstrząsnął kolejny, potężny dreszcz. Nowe łzy spłynęły po moich policzkach, ale tym razem z bólu- woda była tak lodowata, że nie czułam nóg, a stopy mnie piekły niczym oblane wrzątkiem. Czułam się okropnie senna i pewnie bym zasnęła, gdybym nie czuła pulsującego bólu w skroniach oraz zatokach. Czy tego właśnie chciałam? Zamarznąć na śmierć?

Nagle poczułam, jak ktoś oplótł mnie rękoma i przytulił się do moich pleców. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, ta osoba przemówiła:

- Nigdy, nigdy więcej tak nie uciekaj.

Znałam doskonale ten aksamitny, niski, lekko ochrypły głos. Dziś rano ten sam głos doprowadził mnie do tych skrajnych emocji. Przez chwilę miałam ochotę się wyrwać i znów zacząć biec, ale dosłownie sekundę potem straciłam całą energię i siłę, która we mnie wstąpiła. Czułam, jak obejmowało mnie otępienie i bezradność.
Chłopak zacieśnił uścisk.

- Dobrze?

Co miałam niby odpowiedzieć? Przeprosić? Podziękować? Okrzyczeć za to, co zrobił?

Harry wstał i podniósł także mnie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie byłabym w stanie samodzielnie wstać, byłam przemarznięta i nie czułam kolan, o stopach nie wspominając. Zdjął z siebie marynarkę i zarzucił mi ją na nagie, szare z zimna ramiona. Było mi tak strasznie zimno... 

Wziął mnie na ręce i zaczął nieść. Położyłam tylko głowę na jego torsie i znów zaczęłam płakać. Byłam taka wyczerpana i emocjami, i biegiem. Chłopak starał się mi dodać otuchy. Cały czas mówił do mnie i głaskał. Ani się obejrzałam, a zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy, gdy dotarliśmy do reszty moich przyjaciół. 
Słowo „obudziłam" to może za dużo. Kontaktowałam, ale słabo. Wszystko działo się jakby przez mgłę. Harry położył mnie w jakimś pokoju, a tam zaczęła się już akcja ratunkowa. Ponoć byłam okropnie wyziębiona. Co było dalej, już nie pamiętałam. Miałam wrażenie, że pochłaniała mnie czarna otchłań. Ból i zmęczenie ogarnęło całe moje ciało. Ale w porównaniu z rozdarciem emocjonalnym, było to całkiem przyjemne, spokojne miejsce.

***Perrie***
- Koce, koce, koce! Więcej koców! - powtarzałam jak mantrę. Tak bardzo się bałam, że już jej nigdy nie zobaczę. To miał być jej dzień. Jej piękny, szczęśliwy dzień, a co z tego wyszło? Prawie zamarzła na śmierć! Uciekła sprzed ołtarza! A my nawet nie mogłyśmy jej znaleźć przez następne osiem godzin i dopiero udało się to tej parszywej świni?

- Będzie dobrze, spokojnie. Trzeba wierzyć w to, że będzie dobrze - uspokajał mnie Liam, ale wiedziałam, że jego słowa są puste. - Hej, robię co mogę.

- Co ona teraz myśli? - zapytałam niepewnie, odwracając swoją uwagę od tego, że chłopak słyszał wszystkie moje myśli. Liam przez chwilę się zawahał, ale w końcu mi odpowiedział.

- Jest przerażona sytuacją. Boi się spotkania z Kieranem. 

- Ale... Eh. - Kieran westchnął. Schował twarz w dłoniach i odetchnął głęboko. Niedawno wrócił z poszukiwań Jade, tak jak wszyscy, którzy jej szukali. Tylko Eleanor i Zayn zostali tutaj na wypadek, gdyby wróciła. Byłam w rozsypce. Co mogłabym zrobić, żeby jej pomóc? Na policzkach poczułam łzy. 

- Będzie dobrze. - Mulat usiadł obok mnie i objął ramieniem. Pocieszająco tarł moje plecy. Musiałam przyznać, zdziwiłam się. Uniosłam lekko głowę i niepewnie zerknęłam na niego. Nasze spojrzenia spotkały się. Niby użył tych samych słów, co przed chwilą Liam, ale jemu jakoś bardziej byłam skłonna uwierzyć. Miałam wrażenie, że moje serce przyspieszało wraz z każdą chwilą, kiedy tonęłam w jego oczach.

***Liam***
- To twoja sprawka - szepnąłem do Harry'ego, wskazując na parę siedzącą na kanapie.

- Od zawsze między nimi iskrzyło, tylko to ignorowali - wzruszył ramionami, ale nie spuszczał wzroku z Perrie i Zayna. Uśmiechnął się lekko.

- Daje ci to dużo radości - zauważyłem, przyglądając mu się uważnie. - Mam na myśli to... "amorzenie".

- W końcu to moja praca, nie? - westchnął.

- Ale ją lubisz - podkreśliłem.

- Muszę - stwierdził grymaśnie. 

- Możesz przestać mnie okłamywać? Przecież dobrze wiesz, że znam prawdę - wywróciłem oczami. To było żałosne, co wyprawiał.

- W takim razie po co mnie pytasz o takie rzeczy, skoro znasz odpowiedź? - fuknął zirytowany.

- Hazz, musimy pogadać - spojrzałem na niego stanowczo. Nadal uporczywie przyglądał się Mulatowi i blondynce.

Westchnąłem i chwyciłem Harry'ego za ramię. Pociągnąłem go w stronę przedpokoju.

- Co się dzieje? - zapytał podirytowany.

- Miałem się ciebie zapytać o to samo - stwierdziłem, zakładając ręce na piersi.

- U mnie? Nic. Możemy się spodziewać tylko kolejnego ślubu - wzruszył ramionami ponownie. Ciarki mnie przeszły na myśl o ślubie Perrie i Zayna. Będę się musiał do tego długo przyzwyczajać. Przecież jeszcze nie dawno byli w stanie się pozabijać, ale jak to mówią: kto się czubi, ten się lubi i sporo było w tym racji.

- Oby nie takiego jak dzisiaj - burknąłem, przypominając sobie niezręczną sytuację.

- Zapewniam cię, że nie - zdenerwował się. Dopiero sobie uświadomiłem, że nieopatrznie go obraziłem.

- Oh, nie o to mi chodziło... - zacząłem, ale mi przerwał.

- Dlatego nie mogę przychodzić na śluby - wybuchł. - Jeżeli się nie kochają, to po co się pobierać? Gdzie w tym logika? Ślub to coś poważnego, to dowód miłości. Nie powinno się tym bawić.

- Harry - powiedziałem, gdy pewna myśl przyszła mi do głowy. Nie bez powodu był taki nerwowy dzisiaj... Jego myśli plus to, co się stało, dawały jasny wynik. Jak mogłem wcześniej na to nie wpaść?

- No co? - zdenerwował się jeszcze bardziej, widząc, jak zaczynam się szczerzyć.

- Dobrze wiesz, co! - Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W końcu rozumiem!

- Daj spokój. Serio. Nie wiem - popatrzył na mnie sceptycznie.

- Już wiem dlaczego tak bardzo zależy ci na Jade. Zakochałeś się. - Klasnąłem w dłonie, jakbym odkrył ogromną tajemnicę.

- Zwariowałeś?! - podniósł głos. 

- Co się dzieje? - Leigh-Anne i Jesy podeszły, zaalarmowane krzykami. Wpatrywały się w nas ze zdziwieniem.

- Nic, nic. Taka tam wymiana zdań. Możecie iść - uśmiechnąłem się sympatycznie i gestem dłoni popędziłem je. Nie chciałem być niegrzeczny, ale przeszkadzały.

- Okay. - Jesy zmarszczyła czoło i pociągnęła przyjaciółkę za sobą do środka. Słyszałem, jak mówiła do Leigh, że to pewnie jakaś nasza sprawa.

- Co ci odbiło?! Nie jestem zakochany. Nie mogę być, pamiętasz? - wysyczał Harry przez zaciśnięte zęby. W jego myślach zapanował chaos pełen furii, gniewu i pytań.

- Może i nie czuję emocji tak jak Niall, ale nie jestem głupi. Świetnie to ukrywałeś, brawo. Niestety, znam już prawdę. Nie musisz dalej grać. - Chciałem położyć mu dłoń na ramieniu, ale mnie od siebie odepchnął.

- Co do cholery?! Ja nic nie ukrywałem!  Po pierwsze: owszem, jesteś głupi. Po drugie: ja nie mogę się zakochać. Mam być sam do końca swojego marnego życia, tak jak chciała ta koszmarna czarownica, czy to tak trudno zrozumieć?  - warknął i mijając mnie, trącił mnie ramieniem. Westchnąłem ciężko. Źle to rozegrałem, bardzo, bardzo źle. Przecież wiedziałem, jaki był wrażliwy na tym punkcie.

- Harry! - pobiegłem za nim, ale na marne.


______________________________________________________



Cześć, cześć, cześć :3 
Miałam ten rozdział dodać jutro, ale uświadomiłam sobie jak bardzo jesteście do tyłu z akcją xd Przez te parę kolejnych rozdziałów, które napisałam, wiele się wydarzyło :D 

Nicol <3



PS: Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was z dalszym losem bohaterów?