poniedziałek, 14 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 13

Przygotowania



***Dwa lata później***

- Hej, kochanie - zabrzmiał w pomieszczeniu dobrze znany głos, tuż za moimi plecami. 

Jego ręce oplotły mnie od tyłu w talii, a głowa spoczęła na moim ramieniu. Brązowe kosmyki jego włosów łaskotały mnie w szyję. Musiałam się zmusić do skupienia na nożu, który trzymałam rękach. Kroiłam właśnie składniki do sałatki, a on za bardzo mnie rozpraszał. Postanowiłam, żeby lepiej odłożyć to ostre narzędzie na bok, zanim coś sobie zrobię przez nieuwagę.

- Hej. - Odwróciłam głowę i złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy. Chłopak założył kosmyk włosów za moje ucho i przesunął palcem przelotnie po moim policzku. 

- To już jutro. - Był taki radosny, uśmiech nie schodził z jego ust.

- Co takiego? - nie rozumiałam, o co mu chodziło. Zapatrzyłam się w jego pełne, malinowe wargi.

- Nie pamiętasz, głuptasku? - zaśmiał się.

- Ah, tak, to. Pamiętam - westchnęłam, powracając myślami na ziemię. 

No tak, to było już jutro. Jak ten czas szybko leciał... Zdecydowanie za szybko. Nie wiedziałam nawet, czy dobrze robiłam. Ale go kochałam. Kochałam, prawda? Skoro powiedziałam „tak", to chyba musiałam go kochać.

- Już jutro zobaczę cię w pięknej, białej sukience, jak idziesz do mnie, zatrzymujesz się tuż obok i podajesz mi rękę. Patrzymy sobie głęboko w oczy i...

- Jade!!! - Krzyk dziewczyn, które nawoływały bym przyszła do salonu, rozniósł się po całej kuchni.

- Przepraszam cię, na chwilkę - skrzywiłam się lekko, gdy chłopak wywrócił oczami. Dziewczyny przerwały nasz moment, ale to nie była ich wina, skąd mogłyby wiedzieć? Chłopak jakby odczytał moje myśli z wyrazu twarzy, bo uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Jasne, rozumiem. Przygotowania. - Ścisnął moją dłoń, a zaraz potem ją wypuścił. Ręka swobodnie opadła wzdłuż mojej talii i miałam wrażenie, że czas nieco zwolnił, bym mogła zauważyć błysk pierścionka zaręczynowego w słońcu. Pokręciłam głową, by odgonić dziwne myśli i poszłam do salonu, skąd słyszałam zniecierpliwione krzyki dziewczyn.

- Słucham, co się dzieje? 

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA NOWEJ DRODZE ŻYCIA!!! - wykrzyczały chórem. 

Cały salon był udekorowany w serpentyny, balony, wstążki, kwiaty i kokardki. Zaniemówiłam. Kiedy one to zrobiły? Dziewczyny rzuciły mi się na szyję, ściskając mnie mocno, śmiejąc się, tuląc, całując i Bóg wiedział, co jeszcze. Każda mówiła życzenia, ale ja nie byłam w stanie zrozumieć ani jednego słowa. Kiedy już się troszkę uspokoiły, Perrie przemówiła z uśmiechem.

- No, no... To od jutra już nie będziesz Jade Thirlwall, tylko Jade Lawson!

Poczułam ścisk w brzuchu, który, o dziwo, wcale nie był przyjemny.

- Aww pani Lawson. Jak słodko - zachwycała się Leigh-Anne.

- Jejku, Jade, nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. Tak bardzo się cieszę, twoim szczęściem! - po raz kolejny wyściskała mnie Eleanor.

- Moja mała dziewczynka, jutro wychodzi za mąż. Kto by pomyślał! - zacmokała teatralnie Jesy, choć miała zaszklone oczy. Napięcie w środku mnie zaczęło niepokojąco szybko wzrastać.

- Gdzie jest Kieran? - zapytała Pezz, rozglądając się na wszystkie strony.

- Tu jestem - zaśmiał się. Odwróciłam się w jego kierunku. Stał oparty o framugę i uśmiechał się uroczo. Nie mogłam w to uwierzyć. Już jutro będzie mój na wieki. A jeszcze jakiś rok temu bałam się, że nie znajdę swojego przeznaczenia.

- Jade? Wszystko w porządku? - usłyszałam czyjś głos jakby zza ściany. Wszystko wydawałoby się być jakieś takie rozmazane. Kręciło mi się w głowie, a czarne plamy zaczęły mi wyrastać przed oczami. Nogi się pode mną uginały.

- Chyba mi słabo - wymamrotałam.

***

- I jak się czujesz? - zapytała troskliwie Eleanor. Westchnęłam, miętoląc skrawek pościeli w dłoni.

- Dobrze. Już dobrze - odpowiedziałam, przykładając zimny okład do czoła wolną ręką.

- To pewnie przez stres. Nie denerwuj się, wszystko pójdzie po twojej myśli. Zaparzyć ci herbaty ziołowej? - ożywiła się. Uwielbiała to robić, sam rytuał przyrządzania tego naparu ją samą uspokajał.

- Nie, dziękuję. Nie przepadam za nią - pokręciłam lekko głową, próbując się nie wykrzywić. Mogłam ją wypić, ale tylko z dużą ilością miodu, a przed ślubem miałam ścisłą dietę.

- To może się prześpij? Musisz być na jutro wypoczęta. Cóż, trudno, wieczór panieński nie wypalił, ale ważniejszy jest jutrzejszy dzień - uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Nie, nie. Jest dobrze, naprawdę. Daj mi pół godziny. Chwilę się jeszcze zdrzemnę i schodzę na dół, zgoda? 

- Jasne. Jak byś czegoś potrzebowała, wołaj. - Pogładziła mnie lekko po ramieniu, wstała z łóżka, wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Odetchnęłam.

- I pretend it's ok - zaśpiewałam cicho. 

Zamknęłam oczy i myślałam. Już jutro będę... żoną? A może jutro będę... szczęśliwa?
Pokręciłam głową z bezradnością. Bałam się. Cholernie się bałam, że robiłam coś nie tak. Kieran był teraz na wieczorze kawalerskim i nie mogłam do niego zadzwonić jak zwykle, by mnie pocieszył. Ten wspólny rok był cudowny, ale... jakby mi czegoś brakowało. To było bez sensu. Miałam wszystko, ale jednak nie byłam zadowolona. Czy to oznaczało, że jestem zbyt chciwa?

Myślami wybiegłam do samej ceremonii. Dziewczyny się wszystkim zajęły. Lista gości, tort, wesele, dekoracje, sala... Wyobraziłam sobie, jak szłam do ołtarza. Z bukietem kwiatów w ręce. Patrząc się przed siebie. Po drodze mijałam przyjaciół, znajomych. Brakowało tylko rodziny. Mamy i taty. 
Rodzice zginęli, kiedy miałam 11 lat. Bronili mnie przed wampirem, który ugryzieniem zabił moją mamę, dlatego Eleanor była taka przerażona, gdy i mnie ukąsił krwiopijca. Tacie udało się pozbyć wroga, ale sam był ciężko ranny. Wampir zadał mu parę śmiertelnych ciosów. Pamiętałam, jak osunął się na ziemię, a z jego szyi wypływała niemalże strumieniem jasnoczerwona krew. Podbiegłam do niego, płakałam i mówiłam, ale mnie nie słyszał. Chwilę potem przybiegła El ze swoją mamą, z którymi miałyśmy się spotkać. Mała El tak bardzo starała się uratować mojego tatę, ale nie potrafiła. Jej moce były wtedy jeszcze zbyt słabe. Za to jej mama zajmowała się moją, ale na próżno. Oboje już nie żyli. Nie mogłam wykonać żadnej czynności oprócz cichego szlochania i pojękiwania. Nie pamiętałam, co się stało później. Wiedziałam tylko tyle, że mama Eleanor zaopiekowała się mną, jak własną córką. Z resztą, nasze mamy były najlepszymi przyjaciółkami. Pani Kate bardzo przeżywała śmierć swojej przyjaciółki, lecz ze względu na mnie starała się być silna.

Nawet się nie zorientowałam, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Podeszłam do komody i podniosłam moje jedyne zdjęcie taty. Przycisnęłam je do piersi.

- Dla was będę szczęśliwa - obiecałam, a z moich oczu wypłynęły stróżkami słone łzy.

___________________________________________


Jestę mistrzę photoshopa xd
To Jade i Kieran :)


Hej hej :) 
I oto rozdział 13! Mam nadzieję, że się Wam spodobał :P 
A tak w ogóle, to co u Was? Ja mam dzisiaj wolne od szkoły. (Hurraaa^^) Postaram się coś jeszcze napisać skoro mam wolny czas. 

Nicol <3

6 komentarzy:

  1. Ciekawie.
    Czekamy na cd!


    Miszczu foto-szopa, składamy ci pokłony!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dzięki! Godzinę męczyłam się nad zdjęciem, rozdział- 15 minut xd

      Usuń
  2. Nieeeeeeee! Ona ma być z Hazzą! Z Hazzą i koniec! :(( Teraz smutam przez Ciebie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie ;cc Ja to tak czytam początek, taka podjarana ,,HAZZA, ONA JEST Z HAZZĄ ! " A tu jakiś inny mężczyzna ;cc

      Usuń
    2. Haha specjalnie, o coś takiego mi chodziło :) Matko, nie mogę uwierzyć, ze mi sie udało! ^^

      Usuń
  3. Ona ma być z HARRYM ! JA tego nie przepuszczę. MA ByĆ z HArrym!
    lece dalej ;*
    Buziaki ;*
    A.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥