poniedziałek, 21 października 2013

„Rozśpiewana historia” Część 16


Kto się czubi, ten się lubi


Szlochałam, płakałam i trzęsłam się z zimna. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo. Nie wiedziałam, co miałam teraz zrobić. Jak się zachować? Przeprosić? A może lepiej uciec i już nigdy nie wrócić? A może po prostu tu zamarznąć na śmierć? I tak trzęsłam się już cała z zimna. Jeśli zaraz się nie ogrzeję, to na pewno wyjdzie z tego nie małe przeziębienie (w najlepszym wypadku). 
Zaczęło się już ściemniać. Gdyby nie chmury, pewnie widać by było piękny zachód słońca, ale w zaistniałej sytuacji po prostu z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Lodowata woda znowu podmyła moją przemoczoną sukienkę, a moim ciałem wstrząsnął kolejny, potężny dreszcz. Nowe łzy spłynęły po moich policzkach, ale tym razem z bólu- woda była tak lodowata, że nie czułam nóg, a stopy mnie piekły niczym oblane wrzątkiem. Czułam się okropnie senna i pewnie bym zasnęła, gdybym nie czuła pulsującego bólu w skroniach oraz zatokach. Czy tego właśnie chciałam? Zamarznąć na śmierć?

Nagle poczułam, jak ktoś oplótł mnie rękoma i przytulił się do moich pleców. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, ta osoba przemówiła:

- Nigdy, nigdy więcej tak nie uciekaj.

Znałam doskonale ten aksamitny, niski, lekko ochrypły głos. Dziś rano ten sam głos doprowadził mnie do tych skrajnych emocji. Przez chwilę miałam ochotę się wyrwać i znów zacząć biec, ale dosłownie sekundę potem straciłam całą energię i siłę, która we mnie wstąpiła. Czułam, jak obejmowało mnie otępienie i bezradność.
Chłopak zacieśnił uścisk.

- Dobrze?

Co miałam niby odpowiedzieć? Przeprosić? Podziękować? Okrzyczeć za to, co zrobił?

Harry wstał i podniósł także mnie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie byłabym w stanie samodzielnie wstać, byłam przemarznięta i nie czułam kolan, o stopach nie wspominając. Zdjął z siebie marynarkę i zarzucił mi ją na nagie, szare z zimna ramiona. Było mi tak strasznie zimno... 

Wziął mnie na ręce i zaczął nieść. Położyłam tylko głowę na jego torsie i znów zaczęłam płakać. Byłam taka wyczerpana i emocjami, i biegiem. Chłopak starał się mi dodać otuchy. Cały czas mówił do mnie i głaskał. Ani się obejrzałam, a zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy, gdy dotarliśmy do reszty moich przyjaciół. 
Słowo „obudziłam" to może za dużo. Kontaktowałam, ale słabo. Wszystko działo się jakby przez mgłę. Harry położył mnie w jakimś pokoju, a tam zaczęła się już akcja ratunkowa. Ponoć byłam okropnie wyziębiona. Co było dalej, już nie pamiętałam. Miałam wrażenie, że pochłaniała mnie czarna otchłań. Ból i zmęczenie ogarnęło całe moje ciało. Ale w porównaniu z rozdarciem emocjonalnym, było to całkiem przyjemne, spokojne miejsce.

***Perrie***
- Koce, koce, koce! Więcej koców! - powtarzałam jak mantrę. Tak bardzo się bałam, że już jej nigdy nie zobaczę. To miał być jej dzień. Jej piękny, szczęśliwy dzień, a co z tego wyszło? Prawie zamarzła na śmierć! Uciekła sprzed ołtarza! A my nawet nie mogłyśmy jej znaleźć przez następne osiem godzin i dopiero udało się to tej parszywej świni?

- Będzie dobrze, spokojnie. Trzeba wierzyć w to, że będzie dobrze - uspokajał mnie Liam, ale wiedziałam, że jego słowa są puste. - Hej, robię co mogę.

- Co ona teraz myśli? - zapytałam niepewnie, odwracając swoją uwagę od tego, że chłopak słyszał wszystkie moje myśli. Liam przez chwilę się zawahał, ale w końcu mi odpowiedział.

- Jest przerażona sytuacją. Boi się spotkania z Kieranem. 

- Ale... Eh. - Kieran westchnął. Schował twarz w dłoniach i odetchnął głęboko. Niedawno wrócił z poszukiwań Jade, tak jak wszyscy, którzy jej szukali. Tylko Eleanor i Zayn zostali tutaj na wypadek, gdyby wróciła. Byłam w rozsypce. Co mogłabym zrobić, żeby jej pomóc? Na policzkach poczułam łzy. 

- Będzie dobrze. - Mulat usiadł obok mnie i objął ramieniem. Pocieszająco tarł moje plecy. Musiałam przyznać, zdziwiłam się. Uniosłam lekko głowę i niepewnie zerknęłam na niego. Nasze spojrzenia spotkały się. Niby użył tych samych słów, co przed chwilą Liam, ale jemu jakoś bardziej byłam skłonna uwierzyć. Miałam wrażenie, że moje serce przyspieszało wraz z każdą chwilą, kiedy tonęłam w jego oczach.

***Liam***
- To twoja sprawka - szepnąłem do Harry'ego, wskazując na parę siedzącą na kanapie.

- Od zawsze między nimi iskrzyło, tylko to ignorowali - wzruszył ramionami, ale nie spuszczał wzroku z Perrie i Zayna. Uśmiechnął się lekko.

- Daje ci to dużo radości - zauważyłem, przyglądając mu się uważnie. - Mam na myśli to... "amorzenie".

- W końcu to moja praca, nie? - westchnął.

- Ale ją lubisz - podkreśliłem.

- Muszę - stwierdził grymaśnie. 

- Możesz przestać mnie okłamywać? Przecież dobrze wiesz, że znam prawdę - wywróciłem oczami. To było żałosne, co wyprawiał.

- W takim razie po co mnie pytasz o takie rzeczy, skoro znasz odpowiedź? - fuknął zirytowany.

- Hazz, musimy pogadać - spojrzałem na niego stanowczo. Nadal uporczywie przyglądał się Mulatowi i blondynce.

Westchnąłem i chwyciłem Harry'ego za ramię. Pociągnąłem go w stronę przedpokoju.

- Co się dzieje? - zapytał podirytowany.

- Miałem się ciebie zapytać o to samo - stwierdziłem, zakładając ręce na piersi.

- U mnie? Nic. Możemy się spodziewać tylko kolejnego ślubu - wzruszył ramionami ponownie. Ciarki mnie przeszły na myśl o ślubie Perrie i Zayna. Będę się musiał do tego długo przyzwyczajać. Przecież jeszcze nie dawno byli w stanie się pozabijać, ale jak to mówią: kto się czubi, ten się lubi i sporo było w tym racji.

- Oby nie takiego jak dzisiaj - burknąłem, przypominając sobie niezręczną sytuację.

- Zapewniam cię, że nie - zdenerwował się. Dopiero sobie uświadomiłem, że nieopatrznie go obraziłem.

- Oh, nie o to mi chodziło... - zacząłem, ale mi przerwał.

- Dlatego nie mogę przychodzić na śluby - wybuchł. - Jeżeli się nie kochają, to po co się pobierać? Gdzie w tym logika? Ślub to coś poważnego, to dowód miłości. Nie powinno się tym bawić.

- Harry - powiedziałem, gdy pewna myśl przyszła mi do głowy. Nie bez powodu był taki nerwowy dzisiaj... Jego myśli plus to, co się stało, dawały jasny wynik. Jak mogłem wcześniej na to nie wpaść?

- No co? - zdenerwował się jeszcze bardziej, widząc, jak zaczynam się szczerzyć.

- Dobrze wiesz, co! - Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W końcu rozumiem!

- Daj spokój. Serio. Nie wiem - popatrzył na mnie sceptycznie.

- Już wiem dlaczego tak bardzo zależy ci na Jade. Zakochałeś się. - Klasnąłem w dłonie, jakbym odkrył ogromną tajemnicę.

- Zwariowałeś?! - podniósł głos. 

- Co się dzieje? - Leigh-Anne i Jesy podeszły, zaalarmowane krzykami. Wpatrywały się w nas ze zdziwieniem.

- Nic, nic. Taka tam wymiana zdań. Możecie iść - uśmiechnąłem się sympatycznie i gestem dłoni popędziłem je. Nie chciałem być niegrzeczny, ale przeszkadzały.

- Okay. - Jesy zmarszczyła czoło i pociągnęła przyjaciółkę za sobą do środka. Słyszałem, jak mówiła do Leigh, że to pewnie jakaś nasza sprawa.

- Co ci odbiło?! Nie jestem zakochany. Nie mogę być, pamiętasz? - wysyczał Harry przez zaciśnięte zęby. W jego myślach zapanował chaos pełen furii, gniewu i pytań.

- Może i nie czuję emocji tak jak Niall, ale nie jestem głupi. Świetnie to ukrywałeś, brawo. Niestety, znam już prawdę. Nie musisz dalej grać. - Chciałem położyć mu dłoń na ramieniu, ale mnie od siebie odepchnął.

- Co do cholery?! Ja nic nie ukrywałem!  Po pierwsze: owszem, jesteś głupi. Po drugie: ja nie mogę się zakochać. Mam być sam do końca swojego marnego życia, tak jak chciała ta koszmarna czarownica, czy to tak trudno zrozumieć?  - warknął i mijając mnie, trącił mnie ramieniem. Westchnąłem ciężko. Źle to rozegrałem, bardzo, bardzo źle. Przecież wiedziałem, jaki był wrażliwy na tym punkcie.

- Harry! - pobiegłem za nim, ale na marne.


______________________________________________________



Cześć, cześć, cześć :3 
Miałam ten rozdział dodać jutro, ale uświadomiłam sobie jak bardzo jesteście do tyłu z akcją xd Przez te parę kolejnych rozdziałów, które napisałam, wiele się wydarzyło :D 

Nicol <3



PS: Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was z dalszym losem bohaterów? 

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Haha czyli nie lepiej, nie gorzej? :D

      Usuń
    2. Ty zawsze jesteś świetna. A że Ci idzie coraz lepiej to chyba oczywiste :)

      Usuń
  2. Albo dasz mi jutro nexta, albo Cię zaciupie <33 cudo *-*

    Directionerka69

    W wolnych chwilach zapraszam do mnie :*

    http://directionerka-69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie podoba mi się ten rozdział *.* ...to jeden z moich ulubionych <3

    OdpowiedzUsuń
  4. TO JEST BOSKIE.!! NORMALNIE BRAK SŁÓW. <3
    Jestem mega ciekawa co będzie teraz z Jade.
    Jak zawsze robisz wszytko żeby było ciekawie. super.
    Nie mogę się doczekać nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne *.* ale zapraszam też do mnie ;) http://myfanfictionliveonedirection.blogspot.com/2013/10/pocztki.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Bosz Nicol ty musisz dać szybciej te rozdziały, bo jak ja mam się skupić na szkole jak po głowie mi chodzą pytania typu 'Czy Hazza będzie z Jade?' nosz kurde... Jak nie zobaczę jutro nexta to normalnie w środę załaskoczę cię na śmierć i założę się, że Gandzia i Gandzia Junior mi pomogą xd Ale... Nie w piąatek, bo w czwartek gotujemy to... Masz czas do piątku xd a serio to było cudowne i nie wiem jeszcze jakie, bo tego nie da się opisać słowami. Wogóle czytam sobie i nagle mam w głowie śpiew księdza na religii-,- przy tym się czytać nie da xd Kiss you;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeejj moja siostra nie zasługuje na miano Gandzi Juniora tylko czarownicy no...
      A rozdział boski *^* next please xD

      Usuń
  7. nie no teraz to dałaś do pieca
    Hazz idioto wracaj!
    lece dalej ;*
    Buziaki ;*
    A.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥