No heeeeeeej! Oto totalny spontan! Przed chwilą go napisałam i mam nadzieję, ze nie jest aż taki kiepski... Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam :( Przepraszam!
Liam
-„Wracaj tu, suko!”-
wrzasnął Danny. Biegłam małym korytarzem w naszym domu, co chwila potykając się
o własne nogi. Oczy miałam zamknięte, a ręce desperacko trzymały się ścian,
abym nie upadła. Poczułam jego uścisk na
moim nadgarstku. Odwrócił mnie brutalnie do siebie i spoliczkował.
-„Masz ode mnie nie
uciekać.”- syknął i wymierzył kolejny cios w mój policzek. Jęknęłam cicho,
bojąc się, że wywołam kolejne uderzenie pełne furii. Poczułam jak gorąco
zaczyna spływać wzdłuż mojej wargi. Cholera.
Danny zachwiał się. Był
mocno pijany. Bałam się go. Bardzo. Już nie raz się zdarzyło, że podniósł na
mnie rękę. Nie wiem tylko czemu na to pozwalam. A no tak… Bo się boję.
Danny popchał mnie, a ja
upadłam na ziemię. Zaczął kopać po brzuchu, po ramieniu… Skuliłam się. On mnie
przecież zabije…
Teraz albo nigdy. Poczułam,
ze jak czegoś nie zrobię to mogę się pożegnać z życiem. Odhaczyłam go stopą, on
stracił równowagę i upadł. Podniosłam się z prędkością błyskawicy i pognałam
schodami na dół i do wyjścia. Adrenalina w moich żyłach pulsowała dając mi
siłę, której tak naprawdę nie miałam, na
ucieczkę. Słyszałam za sobą siarczyste przekleństwa blondyna i jego ciężkie
kroki. Biegł za mną. Pędziłam na oślep przed siebie byle dalej od niego. Moje
długie, blond loki opadały na zapłakane oczy utrudniając mi widoczność. Powoli
traciłam siły, a nogi bolały od nadmiernego wysiłku. Nigdy w życiu tak szybko
nie biegłam. Chciałam od niego uciec. Chciałam być bezpieczna, a przy nim to
nie jest możliwe.
Zderzyłam się z kimś, a ten
ktoś oplótł mnie rękami i przytrzymał w miejscu.
-„Boże, spokojnie. Nic pani
nie jest?”- zapytał.
-„Proszę mnie puścić! Ja
muszę uciec!”- rzuciłam rozpaczliwie i zaczęłam się zastanawiać, czy owy
człowiek mnie rozumie przez mój łamiący się głos. Zaczęłam się wyszarpywać z
jego ramion, ale sprawiło mi to ból przez siniaki na moich rękach.
-„Co się stało? Proszę się
uspokoić… Ciii… Będzie dobrze…”- chłopak zaczął mnie gładzić uspokajająco po
głowie. Zdziwiłam się, gdy poczułam się bezpiecznie…
-„Ej! Ty! Zostaw ją! Ona
jest moja!”- usłyszałam głos Danna. Podskoczyłam jak oparzona i w panice
zaczęłam się wyszarpywać. Chłopak nie chciał mnie puścić. Jego silne ramiona
oplatały moją talię i trzymały ciasno przy sobie.
-„Przed nim uciekasz?”-
zapytał szeptem. Pokiwałam twierdząco głową, a po moich policzkach spłynęły
ciurkiem łzy.-„ Spokojnie. Nic ci się nie stanie. Obiecuję.”
Chłopak przeciągnął mnie za
siebie i ochraniał własnym ciałem.
-„Ta pani chyba nie chce się
z panem widzieć.”- powiedział grzecznie.
-„Ale ja mam to, kurde, w
dupie! Ona jest moja! Odczep się pan!”- Danny się zamachnął, ale wysoki chłopak
złapał za jego łokieć tuż przed zetknięciem z jego ciałem.
-„Proszę zostawić ja w
spokoju. To ostatnie ostrzeżenie.”- syknął mój wybawiciel. Cały czas stałam za
jego plecami trzęsąc się ze strachu. Trzymałam się kurczowo jego lewego
ramienia i z przerażeniem patrzyłam na mojego byłego narzeczonego.
-„Co pan! To moja laska,
mogę z nią robić co chcę! [T. I.]! Chodź tu, kurde, i powiedz temu sukinsynowi,
żeby się odwalił!”- zwrócił się do mnie. Mimowolnie zaszlochałam i skuliłam się
za chłopakiem.
-„[T. I.]. Chodź. do.
mnie.”- warknął groźnie Danny. Zatrzęsłam się na jego słowa. Byłam przerażona.
Panicznie nie chciałam wrócić do domu. Nie chciałam, aby się to już więcej
powtórzyło…
-„Suka.”- fuknął blondyn, a
chwilę potem leżał już na ziemi powalony przez oszołamiającego bruneta.
Patrzyłam z szeroko otwartymi oczyma na całą sytuację z niedowierzaniem.
Chłopak chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec przed siebie, byle dalej od
mojego narzeczonego. Czułam ostre pieczenie na dolnej wardze, a po policzkach
lały się łzy. Zatrzymaliśmy się przed budynkiem. Brunet otworzył drzwi i gestem
ręki zaprosił do środka. Zawahałam się. Stałam jak wryta. Nie chciałam
kolejnych siniaków… Ran… Kolejnych przykrych doświadczeń…
-„Nie zrobię ci krzywdy.
Obiecuję. Możesz mi zaufać… Chcę ci tylko pomóc.”- patrzył mi prosto w oczy ze
współczuciem. To chyba najszczersze emocje jakie kiedykolwiek widziałam. Coś we
mnie drgnęło, pozwoliło na wejście do środka. Niepewnie zrobiłam pierwszy krok
i przeszłam przez próg. Chłopak był tuż za mną. Poprowadził do salonu i usiadł
na kanapie. Wyczekująco patrzył na mnie dając mi znak abym usiadła obok niego.
Przestąpiłam z nogi na nogę w niepewności. Chłopak widząc moje zdenerwowanie
wstał i… po prostu mnie przytulił. Wystraszył mnie lekko tym gestem, ale było
to w sumie miłe. Nikt nie okazywał mi takich przyjacielskich chęci. Poczułam
jak po raz kolejny moje policzki są mokre.
-„Jestem Liam Payne. Mam
dwadzieścia lat i mieszkam w Londynie w tym oto budynku. Interesuję się muzyką,
taka jest też moja praca. Kiedy byłem mały miałem żółwie, ale teraz nie mam
żadnych zwierząt. Mam dwie siostry- Ruth i Nicol, a także najlepszych czterech
przyjaciół na świecie. Pochodzę z miasteczka Wolwerhampton.”- mówił szybko, ale
wyraźnie. Nie rozumiem, po co mi to wszystko mówi???
-„Ummm…”- wydukałam, nadal
będąc w jego uścisku.
-„Mówię ci to wszystko, abyś
chociaż trochę mi zaufała. Chcę dla ciebie jak najlepiej, uwierz mi. Jak masz
na imię?”
-„[T. I.]… Dziękuję.”-
chlipnęłam. Poczułam jak chłopak się uśmiecha.
-„Nie ma za co. Masz piękne
imię.”- pogłaskał mnie czule po głowie.
Liam opatrzył moje rany,
okazało się, że mam rozciętą wargę. Poznałam też Harry’ego, Nialla, Louisa i
Zayna- jego przyjaciół. Wszyscy byli wspaniali. Bardzo mi pomogli. Gdyby nie
oni, pewnie nadal byłabym bita przez Danna, a może już bym leżała pod ziemią?
Kto wie? Wazne jest to, że mam teraz prawdziwych przyjaciół, którym mogę
zaufać. Oni o mnie dbają. To takie piękne uczucie…
****5 miesięcy później*****
-„Um, [T. I]? Mogę wejść?”-
zapukał do moich drzwi Liam. Teraz mieszkam razem z chłopcami. Oni są
wspaniali! Podarowali mi dom, mimo że nie mogę dać im nic w zamian. Na razie.
-„Jasne.”- uśmiechnęłam się,
a zza framugi wyjrzał mój przyjaciel. Wyglądał… Hmmm… smutno.
-„Coś się stało?”-
wystraszyłam się. Nie chciałam, aby było coś nie tak. Zwłaszcza zależało mi na
Liamie. Cóż… Tak, zakochałam się nim. Jest dla mnie bardzo ważny. Dzięki niemu
mam teraz takie wspaniałe życie.
-„Muszę cos ci powiedzieć…
Ale, proszę nie przerywaj mi.”- usiadł na łóżku obok mnie.-„ Ja… Ja cię
kocham…”
Zamurowało mnie. To chyba
jakiś sen! To spełnienie moich marzeń! Cos niewyobrażalnie pięknego!
-„Zrozumiem jeśli nie chcesz
mnie znać, musiałem to powiedzieć bo już nie wytrzymywałem. Przepraszam, pójdę
już.”- spuścił głowę i wstał z łóżka. Złapałam go za nadgarstek i przyciągnęłam
do siebie. Oparłam głowę o jego ramię i szepnęłam:
-„Tez cię kocham, Liam.
Bardzo.”
Chłopak uniósł mój podbródek
i złączył nasze usta w pocałunku. Najpiękniejsza chwila całego mojego życia.
-Koniec-
Nicol <3
<3 <3 i jeszcze raz <3
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz coś nowego?
OdpowiedzUsuń<3 to takie słodkie <3 i czekam na dalszą część Rozśpiewanej historii !!!! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana!!! <3 Postaram się ją dodać jak najszybciej^^
UsuńJeszcze nie wiem, mam strasznie dużo na głowie (szkoła -,-") A no i jeszcze staram się napisać na konkurs w szkole opowiadanie fantasy więc bardzo przepraszam :( Postaram się dodać coś nowego jak tylko będę mogła :)
OdpowiedzUsuńOoo, opowiadanie... Ale wyślesz mi je na mejla jak bedzie gotowe? Prosze!!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem... Będzie się diametralnie różniło od tego co jest tutaj... Jak piszę coś do szkoły to jest wielka różnica pomiędzy tym a wypracowaniami :P Ale pomyśle nad tym :)
OdpowiedzUsuńWszystko co jest napisane przez Ciebie jest dobre. Nawet bardzo dobre. Wyślijjj, plijjjssss!
OdpowiedzUsuńŁał! Po prostu brak mi słów!
OdpowiedzUsuń