Never in your wildest dreams
***Jade***
- Jak to? - zdziwiłam się. Żałowałam, że nie mogłam otworzyć oczu. Jak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć!
- Jade - usłyszałam głos Perrie. - Chcesz może się czegoś napić? A może jesteś głodna?
- Um, nie. Chyba nie - odpowiedziałam słabo. Na myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze.
- Może wolisz pobyć chwilę sama? - zawahała się lekko, układając to zdanie.
Wiedziałam, o co jej chodziło. Chciała mi zapewnić bezpieczne warunki, bym mogła odpocząć bez konieczności zaciskania powiek. Gdybym była sama, mogłabym spokojnie otworzyć oczy, nikomu nie robiąc krzywdy. Tutaj musiałam wybierać: albo będę mówić, albo widzieć.
- A mogłabyś mnie zaprowadzić do mojego pokoju? - poprosiłam, po przemyśleniu jej propozycji. Męczył mnie brak wzroku.
- Jasne - ożywiła się i chwyciła mnie za rękę. - Wstań, powoli... Tylko się nie przewróć - dyrygowała. Zachwiałam się, następując stopą na coś twardego.
- Eh, dajcie spokój - westchnął Harry, a po ułamku sekundy poczułam, jak ktoś mnie złapał i podniósł. Pisnęłam cicho zaskoczona tak gwałtownym gestem.
- Zostaw ją. Dam radę sama - wysyczała Perrie. Mogłam usłyszeć ostrzeżenie w jej głosie.
- Za dużo z tym zachodu, Blondie. Szybko ją odstawię i będzie po problemie - stwierdził Harry. - Chwyć mnie za szyję - zwrócił się do mnie.
Ostrożnie wyczułam, gdzie zaczynały się jego ramiona i oplotłam swoje ręce wokół jego karku. Denerwował mnie brak możliwości otwarcia oczu. Czułam się niepewnie, bałam się, że za chwilę w coś mogłam się uderzyć. W zadziwiająco szybki sposób Harry zdobył moje zaufanie, ale mimo wszystko byłam gotowa na zderzenie z jakąś ścianą czy futryną w każdej chwili. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a potem poczułam jak mnie ułożył bezpiecznie na łóżku.
- Dziękuję - powiedziałam nieco skrępowana. Miałam nadzieję, że tylko w mojej wyobraźni wyglądało to tak... dwuznacznie.
- Jeszcze raz ją dotkniesz, a przysięgam, że własnoręcznie powyrywam ci palce z dłoni - warknęła Perrie. Harry zaśmiał się, apotem usłyszałam jego oddalające się kroki.
- Odpoczywaj. - Głos Pezz na nowo był pełny troski. Zamknęła drzwi.
Odetchnęłam z ulgą i w końcu uniosłam powieki. Usiadłam na łóżku.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, było lustro, a w nim moje odbicie. Moje oczy były w kolorze ciemnej żółci, wpadającej w złoto. Westchnęłam ciężko, sama nawet nie wiedząc dlaczego, a przynajmniej, tak udawałam. Ta druga część mnie przypominała mi o mamie. Potrząsnęłam głową, by odpędzić napływające wspomnienia. Wstałam i zaczęłam przeglądać jedno ze starych czasopism, które zachowałam w razie nudy. Byłam w trakcie czytania czwartego z kolei, gdy nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
- Oh, nie śpisz? - zdziwił się ktoś. Czym prędzej zamknęłam oczy.
- Nie, po co tu przyszedłeś? - zapytałam. To był Harry i naprawdę zaskoczyła mnie jego wizyta.
- Nie mogę spać. Wszyscy śpią oprócz mnie i chciałem zobaczyć czy u ciebie w porządku - tłumaczył się, ale trochę nieudolnie.
- Jakoś się trzymam - odpowiedziałam niepewnie. Czułam się nieco skrępowana.
- Nadal nie możesz otworzyć oczu? - Usłyszałam, że zamknął drzwi i chyba podszedł bliżej. Nie podobało mi się, że nie wiedziałam, gdzie dokładnie był. Zrobiłam niepewny krok przed siebie i wpadłam na niego. No tak, mogłam się tego spodziewać.
- Wszystko w porządku? - zaśmiał się cicho, łapiąc mnie za łokcie.
- Tak. Wybacz. - Miałam ochotę się palnąć w czoło. Musiałam szybko zatuszować swoją wpadkę. - Mogę otwierać oczy, ale nie mogę wtedy nic mówić. Syreny mają potężną siłę głosu, tak jak ci mówiłam. Mogłabym zrobić komuś krzywdę. Poza tym, słyszałam legendy, że jeśli ktoś za długo będzie patrzył w oczy syreny, zwariuje i prędzej czy później odbierze sobie życie. Nie chcę tego sprawdzać.
- Oh, rozumiem. A... pokażesz mi się? Tylko na chwilkę, obiecuję, że nie zwariuję - zapytał, a w jego głosie wyłapałam nutę ciekawości i troszkę zadziorności. Pokręciłam szybko głową.
- Nigdy, nawet w twoich najśmielszych snach - odpowiedziałam i mimo woli, moje usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Zabawne, to tekst jednej z naszych piosenek:
Maybe it's the way she walked, ow!
Straight into my heart and stole it.
Through the doors and past the guards, ow!
Just like she already own it.
I said can you give it back to me,
she said never in your wildest dreams - zaśpiewał, a jego czysty głos wprawił mnie w osłupienie.
Miałam motyle w brzuchu. Nie robił mi krzywdy, po prostu śpiewał. To było tak bardzo miłe uczucie. Gdy byłam jeszcze mała, tata zawsze mi śpiewał na dobranoc. W ten sposób Śpiewaki najczęściej wyznawały swoje uczucia, troski, najskrytsze myśli. Nikt inny (poza moimi przyjaciółkami, oczywiście) nie śpiewał mi tak, aby mnie nie zranić od dłuższego czasu.
- Masz przepiękny głos - powiedziałam cicho i poczułam, że moje policzki się zarumieniły. Wiedziałam, że taka będzie reakcja mojego ciała, ale po prostu musiałam mu to powiedzieć. Był posiadaczem jednego z najpiękniejszych głosów, jakie w całym swoim życiu słyszałam. Musiał mieć wysoki atak i dobrą odporność. Zayn dobrał członków swojej grupy bardzo starannie.
- Dzięki. To co? Pokażesz mi się? Proszę. - Złapał mnie za rękę i potrząsnął nią tak, jak to zwykle robią dzieci w sklepie, prosząc mamę o coś słodkiego. Zaśmiałam się, ale pokręciłam przecząco głową. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym go skrzywdziła. "Tej" części siebie nie znałam za dobrze, zawsze starałam się ją tłumić, jak tylko się dało. Nie wiedziałam, do czego byłabym zdolna, ani już na pewno czy dałabym radę się kontrolować.
- Hm, to zrobimy tak. Jak ty mi się pokażesz, to ja tobie też.
- Co takiego? O czym mówisz? - zapytałam zdezorientowana. Co? Jak to „ja też"? Miałam wrażenie, że albo ogłupiałam, albo się przesłyszałam.
- Ah, no tak. Wybacz, że się nie przedstawiłem. Mam na imię Harry Styles i jestem Amorem. Teraz ja znam twój sekret, a ty znasz mój - zaśmiał się.
- A-amorem? - powtórzyłam w osłupieniu.
Cóż, byłam w szoku, naprawdę się tego nie spodziewałam. On był Amorem. A więc to dlatego dziewczyny tak szybko się do niego przekonały? Oprócz Perrie, bo ona miała blokadę, to by wszystko wyjaśniało. Nigdy jeszcze nie widziałam Amora. Nie słyszałam też o nich za wiele. Musiałam przyznać, korciło mnie i to bardzo.
- Hm, niech będzie, zgoda. Ale... Zmienisz się w kupidyna czy co? - spytałam, nie mogąc sobie wyobrazić Harry'ego jako niemowlaka w pieluszce z łukiem i strzałami.
- Jak ja nienawidzę stereotypów - usłyszałam jego ciężkie westchnięcie i mogłabym przysiąc, że wywrócił oczami. - W zasadzie to niewiele się ze mną dzieje wizualnie. Zmienia mi się kolor oczu i... Cóż, powiedzmy, że mam wtedy dosyć mocne działanie na kobiety - powiedział nieco zbyt tajemniczo, ale i entuzjastycznie zarazem.
- Działanie? - powtórzyłam nieco wystraszona.
- To co? Na raz, dwa, trzy - wyliczył. Mimo że podświadomość mnie ostrzegała, zrobiłam to. Otworzyłam oczy, ale nie miałam jednak odwagi na niego spojrzeć. Jak wtedy miałabym zobaczyć Amora? Z drugiej strony, co jeśli zrobiłabym mu krzywdę?
Harry wyciągnął rękę i uniósł mój podbródek, patrząc mi głęboko w oczy. Uśmiechał się delikatnie, ale mogłam dostrzec napięcie, jakby się czegoś obawiał. Na chwilę poczułam, jakbym tonęła. Moje serce przyspieszyło, a ja wiedziałam, że ten moment, to coś przełomowego. Pozwoliłam sobie zatracić się w tej chwili.
- Jak to? - zdziwiłam się. Żałowałam, że nie mogłam otworzyć oczu. Jak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć!
- Jade - usłyszałam głos Perrie. - Chcesz może się czegoś napić? A może jesteś głodna?
- Um, nie. Chyba nie - odpowiedziałam słabo. Na myśl o jedzeniu robiło mi się niedobrze.
- Może wolisz pobyć chwilę sama? - zawahała się lekko, układając to zdanie.
Wiedziałam, o co jej chodziło. Chciała mi zapewnić bezpieczne warunki, bym mogła odpocząć bez konieczności zaciskania powiek. Gdybym była sama, mogłabym spokojnie otworzyć oczy, nikomu nie robiąc krzywdy. Tutaj musiałam wybierać: albo będę mówić, albo widzieć.
- A mogłabyś mnie zaprowadzić do mojego pokoju? - poprosiłam, po przemyśleniu jej propozycji. Męczył mnie brak wzroku.
- Jasne - ożywiła się i chwyciła mnie za rękę. - Wstań, powoli... Tylko się nie przewróć - dyrygowała. Zachwiałam się, następując stopą na coś twardego.
- Eh, dajcie spokój - westchnął Harry, a po ułamku sekundy poczułam, jak ktoś mnie złapał i podniósł. Pisnęłam cicho zaskoczona tak gwałtownym gestem.
- Zostaw ją. Dam radę sama - wysyczała Perrie. Mogłam usłyszeć ostrzeżenie w jej głosie.
- Za dużo z tym zachodu, Blondie. Szybko ją odstawię i będzie po problemie - stwierdził Harry. - Chwyć mnie za szyję - zwrócił się do mnie.
Ostrożnie wyczułam, gdzie zaczynały się jego ramiona i oplotłam swoje ręce wokół jego karku. Denerwował mnie brak możliwości otwarcia oczu. Czułam się niepewnie, bałam się, że za chwilę w coś mogłam się uderzyć. W zadziwiająco szybki sposób Harry zdobył moje zaufanie, ale mimo wszystko byłam gotowa na zderzenie z jakąś ścianą czy futryną w każdej chwili. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a potem poczułam jak mnie ułożył bezpiecznie na łóżku.
- Dziękuję - powiedziałam nieco skrępowana. Miałam nadzieję, że tylko w mojej wyobraźni wyglądało to tak... dwuznacznie.
- Jeszcze raz ją dotkniesz, a przysięgam, że własnoręcznie powyrywam ci palce z dłoni - warknęła Perrie. Harry zaśmiał się, apotem usłyszałam jego oddalające się kroki.
- Odpoczywaj. - Głos Pezz na nowo był pełny troski. Zamknęła drzwi.
Odetchnęłam z ulgą i w końcu uniosłam powieki. Usiadłam na łóżku.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, było lustro, a w nim moje odbicie. Moje oczy były w kolorze ciemnej żółci, wpadającej w złoto. Westchnęłam ciężko, sama nawet nie wiedząc dlaczego, a przynajmniej, tak udawałam. Ta druga część mnie przypominała mi o mamie. Potrząsnęłam głową, by odpędzić napływające wspomnienia. Wstałam i zaczęłam przeglądać jedno ze starych czasopism, które zachowałam w razie nudy. Byłam w trakcie czytania czwartego z kolei, gdy nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
- Oh, nie śpisz? - zdziwił się ktoś. Czym prędzej zamknęłam oczy.
- Nie, po co tu przyszedłeś? - zapytałam. To był Harry i naprawdę zaskoczyła mnie jego wizyta.
- Nie mogę spać. Wszyscy śpią oprócz mnie i chciałem zobaczyć czy u ciebie w porządku - tłumaczył się, ale trochę nieudolnie.
- Jakoś się trzymam - odpowiedziałam niepewnie. Czułam się nieco skrępowana.
- Nadal nie możesz otworzyć oczu? - Usłyszałam, że zamknął drzwi i chyba podszedł bliżej. Nie podobało mi się, że nie wiedziałam, gdzie dokładnie był. Zrobiłam niepewny krok przed siebie i wpadłam na niego. No tak, mogłam się tego spodziewać.
- Wszystko w porządku? - zaśmiał się cicho, łapiąc mnie za łokcie.
- Tak. Wybacz. - Miałam ochotę się palnąć w czoło. Musiałam szybko zatuszować swoją wpadkę. - Mogę otwierać oczy, ale nie mogę wtedy nic mówić. Syreny mają potężną siłę głosu, tak jak ci mówiłam. Mogłabym zrobić komuś krzywdę. Poza tym, słyszałam legendy, że jeśli ktoś za długo będzie patrzył w oczy syreny, zwariuje i prędzej czy później odbierze sobie życie. Nie chcę tego sprawdzać.
- Oh, rozumiem. A... pokażesz mi się? Tylko na chwilkę, obiecuję, że nie zwariuję - zapytał, a w jego głosie wyłapałam nutę ciekawości i troszkę zadziorności. Pokręciłam szybko głową.
- Nigdy, nawet w twoich najśmielszych snach - odpowiedziałam i mimo woli, moje usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Zabawne, to tekst jednej z naszych piosenek:
Maybe it's the way she walked, ow!
Straight into my heart and stole it.
Through the doors and past the guards, ow!
Just like she already own it.
I said can you give it back to me,
she said never in your wildest dreams - zaśpiewał, a jego czysty głos wprawił mnie w osłupienie.
Miałam motyle w brzuchu. Nie robił mi krzywdy, po prostu śpiewał. To było tak bardzo miłe uczucie. Gdy byłam jeszcze mała, tata zawsze mi śpiewał na dobranoc. W ten sposób Śpiewaki najczęściej wyznawały swoje uczucia, troski, najskrytsze myśli. Nikt inny (poza moimi przyjaciółkami, oczywiście) nie śpiewał mi tak, aby mnie nie zranić od dłuższego czasu.
- Masz przepiękny głos - powiedziałam cicho i poczułam, że moje policzki się zarumieniły. Wiedziałam, że taka będzie reakcja mojego ciała, ale po prostu musiałam mu to powiedzieć. Był posiadaczem jednego z najpiękniejszych głosów, jakie w całym swoim życiu słyszałam. Musiał mieć wysoki atak i dobrą odporność. Zayn dobrał członków swojej grupy bardzo starannie.
- Dzięki. To co? Pokażesz mi się? Proszę. - Złapał mnie za rękę i potrząsnął nią tak, jak to zwykle robią dzieci w sklepie, prosząc mamę o coś słodkiego. Zaśmiałam się, ale pokręciłam przecząco głową. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym go skrzywdziła. "Tej" części siebie nie znałam za dobrze, zawsze starałam się ją tłumić, jak tylko się dało. Nie wiedziałam, do czego byłabym zdolna, ani już na pewno czy dałabym radę się kontrolować.
- Hm, to zrobimy tak. Jak ty mi się pokażesz, to ja tobie też.
- Co takiego? O czym mówisz? - zapytałam zdezorientowana. Co? Jak to „ja też"? Miałam wrażenie, że albo ogłupiałam, albo się przesłyszałam.
- Ah, no tak. Wybacz, że się nie przedstawiłem. Mam na imię Harry Styles i jestem Amorem. Teraz ja znam twój sekret, a ty znasz mój - zaśmiał się.
- A-amorem? - powtórzyłam w osłupieniu.
Cóż, byłam w szoku, naprawdę się tego nie spodziewałam. On był Amorem. A więc to dlatego dziewczyny tak szybko się do niego przekonały? Oprócz Perrie, bo ona miała blokadę, to by wszystko wyjaśniało. Nigdy jeszcze nie widziałam Amora. Nie słyszałam też o nich za wiele. Musiałam przyznać, korciło mnie i to bardzo.
- Hm, niech będzie, zgoda. Ale... Zmienisz się w kupidyna czy co? - spytałam, nie mogąc sobie wyobrazić Harry'ego jako niemowlaka w pieluszce z łukiem i strzałami.
- Jak ja nienawidzę stereotypów - usłyszałam jego ciężkie westchnięcie i mogłabym przysiąc, że wywrócił oczami. - W zasadzie to niewiele się ze mną dzieje wizualnie. Zmienia mi się kolor oczu i... Cóż, powiedzmy, że mam wtedy dosyć mocne działanie na kobiety - powiedział nieco zbyt tajemniczo, ale i entuzjastycznie zarazem.
- Działanie? - powtórzyłam nieco wystraszona.
- To co? Na raz, dwa, trzy - wyliczył. Mimo że podświadomość mnie ostrzegała, zrobiłam to. Otworzyłam oczy, ale nie miałam jednak odwagi na niego spojrzeć. Jak wtedy miałabym zobaczyć Amora? Z drugiej strony, co jeśli zrobiłabym mu krzywdę?
Harry wyciągnął rękę i uniósł mój podbródek, patrząc mi głęboko w oczy. Uśmiechał się delikatnie, ale mogłam dostrzec napięcie, jakby się czegoś obawiał. Na chwilę poczułam, jakbym tonęła. Moje serce przyspieszyło, a ja wiedziałam, że ten moment, to coś przełomowego. Pozwoliłam sobie zatracić się w tej chwili.
____________________________________________________
Czeeeeeeeeść!
Co słychać? Łapcie część 8! Kocham Was z całego serca! Nawet nie wiecie, jak wiele radości daje mi każde jedno wyświetlenie! Każdy komentarz! Jesteście wspaniali!
To jest też taki trochę wyjątkowy rozdział, bo tak się składa, że dzisiaj obchodzę swoje 15 urodziny :) Miałam przepiękną niespodziankę na moim ulubionym blogu ( http://nosmilenolove.blogspot.com/2013/09/rozdzia-9-zawsze-byam-sama-wiec-teraz.html ) bo dostałam dedykacje! Bardzo bardzo bardzo dziękuje! Najlepszy prezent jak mogłam dostać!
A teraz zapraszam już do czytania :)
Nicol <3
na wszystkie gołębie dawaj nexta bo zwariuje!!!<3
OdpowiedzUsuńNa wszystkie Keviny :)
Usuńmogą być Keviny, ale najpierw miały być marchewki :D
UsuńNieważne na co, ważne, żeby szybko :P
Usuń(I jak ja się mam uczyć HISTORII na konkurs, jak tu takie emocje?)
O.Kurde.to.było.super!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział zapraszamy na nasze blogi:
OdpowiedzUsuńhttp://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/
http://havetofaces.blogspot.com/
Gośka&Paula
Skaczę na krześleeeee:D jestem walnięta wiem;D Ale normalnie mnie rozsadza :d pokazali się sobie czyli już nie wiele brakuje do ta ta tada "żeby byli razem" na co liczę. ;O
OdpowiedzUsuńLecę dalej ;*
Kocham Cię po prostu ;*
Buziaki ;*
A.
Uwielbiam Twoje komentarze! Po prostu nie mogę ze śmiechu! xd Baaaardzo Ci dziękuję za wszystko <3
Usuń