piątek, 20 września 2013

„Rozśpiewana historia” Część 6


Pomoc


- Jade! - usłyszałam krzyk Harry'ego. Z całych sił starałam się odepchnąć wampira, który szaleńczo dobierał się do mojej szyi. Przewróciłam się pod wpływem jego ciężaru, ale jemu to tylko ułatwiło sprawę. Poczułam jego rozgrzany oddech na szyi, a potem wbijające się zęby, które po kilku sekundach zostały wyrwane z mojego ciała. Jeśli miałam być szczera, to bardziej bolało niż to pierwsze. Zamknęłam oczy. Czułam, jakby moje serce ledwo co wytrzymywało tak szybkie łomotanie. Miałam wrażenie, że zaraz mogło wyrwać mi się z piersi. Słyszałam jakieś wrzaski, krzyki, odgłosy bijatyki... Sięgnęłam ręką do nieznośnie piekącego miejsca na szyi, z której wydostawała się gorąca krew. Oj, nie najlepiej. 

- Jade! Jade! Spokojnie! - Ktoś podbiegł i kucnął zaraz obok mnie. W sumie to byłam bardziej spokojna od tego kogoś. Starałam się leżeć w bezruchu, bo mogłabym pogorszyć swój stan. Nie otwierałam oczu, zaciskałam mocno powieki.

- Boże, Jade! Nie ruszaj się! O matko, a możesz się ruszać?! Powiedz, że możesz się ruszać! To znaczy... Jezu, nie wiem, co mam robić! - jęczała w panice dziewczyna. Była bliska płaczu. Hmm... Eleanor? Może jednak Jesy? Kręciło mi się trochę w głowie i głosy zlewały w jedno.

- Uciekł. Co z nią? Jest w porządku? - dobiegł mnie kolejny, trochę zdyszany, głos. Był niski i z charakterystycznym dialektem. Harry.

- W porządku? Zabiję was! To wszystko przez was! Jak cię tylko dorwę... - wysyczała Perrie. Usłyszałam szarpaninę. Musiałam jakoś opanować sytuację, by chyba jako jedyna zachowałam trzeźwość umysłu.

- Dziewczyny! - wykrzyczałam. Jak na komendę odgłosy ucichły. 

Szyja coraz bardziej dawała o sobie znać. Chyba nie powinnam była krzyczeć, mogłam wszystko pogorszyć. Co jeśli wampir przegryzł mi tętnicę? Chwila, czy ja bym jeszcze żyła, gdyby przegryzł tętnicę? Przesadziłam z tą trzeźwością umysłu, bo zaczynałam już panikować. Jak mantrę powtarzałam w myślach by się uspokoić "nie otwieraj oczu, nie otwieraj oczu". Może jeszcze byłam do odratowania? Kogo ja oszukiwałam, przecież mnie ugryzł. To był koniec.

- Zanieśmy ją do domu - rozkazała Perrie i po chwili poczułam, jak mnie zaczęli podnosić. Starałam się nie ruszać, ale nie było to łatwe. Po paru sekundach musieliśmy być już w środku, bo zrobiło się znacznie cieplej.

- Zaraz będzie dobrze. - El gładziła mnie po ramieniu. Przez moje ciało przepływała fala uspokojenia, jakby krew w moich żyłach spowolniła. To właśnie dzięki Eleanor.

- Możesz otworzyć oczy? - zapytała Leigh. Pokręciłam ostrożnie głową, uważając, aby nie nadwyrężyć zbytnio szyi. Nie chciałam się ani odzywać, ani otwierać oczu. Któreś z nich mogłoby mnie zdradzić. Wydobyłam z siebie jednak mimowolny jęk, gdy ktoś dotknął rany.

- Dzwonię do Zayna - usłyszałam z drugiego końca pokoju. Wydawało mi się, że był to głos Louisa.

- Ani się waż - warknęła Perrie.

- Nie boję się ciebie, Blondie - powiedział z rozbawieniem Louis.

- Nie, nie, nie! - któraś z dziewczyn musiała podbiec do Pezz i pewnie ją zatrzymać za nim zrobiła poważne uszczerbki na zdrowiu Louisa. Przez chwilę słyszałam jeszcze odgłosy kłótni i szarpaniny, ale potem wszystko zaczęło się zlewać w jedno. Zdążyłam jeszcze odmówić niemą modlitwę, abym się jeszcze kiedyś obudziła.

***

***Harry***
Zrobiłem krok ku kanapie, na której leżała Jade. Drogę natychmiast zagrodziła mi blondyna.

- Nie mogę do niej podejść? - zdenerwowałem się.

- To przez ciebie i tego twojego kumpla. Nie wolno ci jej choćby tknąć - syknęła przez zaciśnięte zęby. Jej wzrok ciskał błyskawice.

- Zapytam jeszcze raz. Mogę przejść? - spytałem grzecznie, a na moje usta wkradł się uśmiech. Wiedziałem, że to musiało zadziałać. Eh, kobiety. Nie miały ze mną szans. Blondyna uśmiechnęła się uroczo i zatrzepotała rzęsami. Oczywiście, jakżeby inaczej.

- Odpowiem jeszcze raz. Zrobisz choć jeden mały kroczek, a powieszę cię za twoją męskość za oknem - powiedziała słodkim głosem, który kontrastował z sensem zdania i odeszła. Co do cholery? Zanim zdążyłem pozbierać szczękę z ziemi po tym dziwnym zjawisku, rozległ się dzwonek do drzwi.

-  To Zayn - oznajmił Louis, który opierał się o ścianę i chichotał pod nosem. Pewnie widział tą całą sytuację z Blondie.

- On tu nie wejdzie - powiedziała kategorycznie blondynka. - Byłabym wdzięczna, gdybyście i wy opuścili ten budynek, a najlepiej i miasto.

- Słuchaj, jesteście na celowniku wampira, do tego tropiciela, który już posmakował krwi twojej koleżanki i nie ma takiej opcji, aby sobie teraz odpuścił. Wie, gdzie mieszkacie i zapewne siedzi sobie teraz za waszym domem i czeka na odpowiednia chwilę, aby rzucić się wam do gardła. Chcesz pomocy czy nie? - warknąłem. 

Czara się przelała. Ona naprawdę mnie denerwowała jak nikt. Już wiedziałem, dlaczego Zayn tak bardzo chciał dać jej w kość.

Podczas gdy ja wymieniałem ostrą serię zdań z tą irytującą dziewczyną, Louis najzwyczajniej w świecie podszedł do drzwi, otworzył je i wpuścił chłopaków do środka. Blondyna aż kipiała ze złości. Przyznaję, był to naprawdę satysfakcjonujący widok.

- Pezz, oni mają rację. Potrzebujemy pomocy. Jade jest w coraz gorszym stanie. - Eleanor podeszła do blondynki, a jej mina mówiła więcej niż tysiąc słów.

- Już? - zapytała z przerażeniem i pobiegła do kanapy, na której leżała dziewczyna. Zdziwiło mnie ich przerażenie. Rozumiałem ich troskę o przyjaciółkę, ale z drugiej strony wampir nie zdążył jej zrobić niczego groźnego. Czy trochę tego nie wyolbrzymiały? 

- To nie nasz problem. Idziemy - oznajmił Zayn, ponaglając nas ręką. Zamarłem zszokowany. Miałem nadzieję, że się przesłyszałem.

- Jak to? - zdziwił się Niall.

- Narażamy własne bezpieczeństwo dla nich. To zbyt ryzykowne - stwierdził i podszedł do drzwi. Aż nie chciało mi się wierzyć! - No już.

Nikt z nas się nie poruszył. Staliśmy w miejscu i patrzyliśmy na siebie. Zerknąłem w stronę kanapy. Wszystkie dziewczyny, oprócz Perrie, patrzyły się na nas, jakby oczekując wyroku.

- Idziemy - powtórzył Zayn. To przecież przez nas, to była nasza wina. Jak on mógł zostawić je w takiej chwili? Po tym, co zrobiliśmy?

Niall pokiwał przecząco głową.

- Wybacz, Zayn. To nie byłoby w porządku.

- Sądzę, że powinniśmy im pomóc. - Liam przytaknął Niallowi.

- Jestem tego samego zdania. - Louis stanął obok chłopaków. Wykonałem ten sam gest.

- Pomożemy im - powiedziałem stanowczo.

Zayn był wściekły. Wiedziałem, że Niall starał się go trochę uspokoić, ale niestety blokada Lidera mu to uniemożliwiała.

- Zayn, i tak już jesteśmy na celowniku razem z nimi. Wchodząc do ich domu, wydaliśmy na siebie wyrok. Ten wampir wyczuje nasz zapach, jest tropicielem. Nie odpuści - mówił spokojnym głosem Liam, by nakłonić naszego Lidera do zmiany zdania. Mulat ledwo zauważalnie skinął głową.

- Niech będzie. Ale jak komuś coś się stanie...

- Wszystko będzie dobrze. Nie panikuj na zapas - uspokoiłem go. Czarnowłosa dziewczyna podeszła do nas i cicho powiedziała:

- Dziękujemy. Wybaczcie, Perrie nie lubi... być zależna od innych.

- To ma wiele wspólnego z Zaynem - zaśmiał się Louis, a Mulat zmroził go wzrokiem.

- Dobra, to gdzie jest ta... no...

- Jade - podpowiedziałem.

- Mhm, Jade?

- Tu na kanapie. Czemu pytasz? - zapytała nieufnie.

- Jeśli mam pomóc, muszę wiedzieć jaki jest jej stan - odparł sztywno Zayn i skierował się w głąb salonu, a ja korzystając z okazji, poszedłem za nim. - Moją siostrę kiedyś ugryzł wampir.

Gdy zobaczyłem Jade, krew zastygła mi w żyłach. Była bardzo, bardzo blada, a jej policzki mocno odznaczały się rumieńcami. Jej skórę zrosiła warstewka potu. Zwyczajne "dziabnięcie" przez wampira nie spowodowałoby takiego stanu. 

- Wow - wypalił w osłupieniu Liam.

- Co? - zdenerwowała się Perrie, rzucając mu wrogie spojrzenie.

- Em, nic - odchrząknął i się zarumienił. Potarł kark dłonią, widocznie czuł się niezręcznie. - Macie nam coś do powiedzenia?

Ah, coś wyczytał z ich myśli. Dziewczyny wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Znowu. A więc moje przypuszczenia się sprawdziły. Coś ukrywały.

- Słuchajcie, jeżeli jest coś, co musimy wiedzieć, to nam to powiedzcie, bo inaczej nie będziemy w stanie wam pomóc. - Zayn popatrzył znacząco na przywódczynię dziewczyn.

- Ja powiem - wyszeptała Eleanor po chwili grobowej ciszy i spojrzała na Perrie pytająco. Ta pokiwała tylko lekko głową. W oczach miała łzy, które bardzo starała się ukryć. Wzięła głęboki wdech i wyszła pospiesznie do innego pokoju. Co tu się działo?

______________________________________________________________

Hejooo :) 
Obiecałam Liama, ale dodam go później, a na razie łapcie część 6 ♥

A tak w ogóle to... jest to już 100 post na moim blogu! Dziękuję Wam za to, że mogę robić to co kocham! Jesteście wspaniali!
Nicol <3

P.S. KOMENTARZE, KOMENTARZE, KOMENTARZE PLEASE <3

8 komentarzy:

  1. Boski jak każdy inny pisz nexta;*

    OdpowiedzUsuń
  2. AAA kurcze dodawaj szybko kolejny rozdział! jest weekend więc jest i czas ! a jak już nie mogę się doczekać ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super! Codziennie wchodzę na tego bloga i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też codziennie po chyba 100 razy wchodzę i czekam na nexta <3

      Usuń
    2. Boże, dziewczyny kocham Was <3 Jesteście wspaniałe :)

      Usuń
    3. to ty z twoją przyjaciółką (KT) jesteście wspaniałe i macie wielki talent <3 ... i kiedy kolejny rozdział ?? :)

      Usuń
  4. KOOOOOOOCHAM TO I CIEBIE TEŻ!!! Czemu ja tu wcześniej nie zajrzałam. a no tak bo się tu nie ogarnęłam
    lece dalej ;0
    Bużki;*
    A.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥