Czeeeść :3 Moje misie oto pierwszy rozdział "Ciemności...." Nie wiem jak wy ale ja się bardzo cieszę! Mam nadzieję, ze się wam spodoba ;) Zachęcam do komentowania, bo chcę poznać waszą opinię!
„Ciemność” Część 1
Pierwsze koty za płoty
Naciągnęłam mocniej kaptur
na głowę i poprawiłam okulary na nosie. Szybkim krokiem wyszłam z sali
lekcyjnej i skierowałam się ku wyjściu. Oto ja. Aurelia Dark. Dziewczyna o
oczach koloru płynnego złota, blond włosach, pełnych, czerwonych ustach i
zębach białych jak śnieg. Co tu dużo gadać? Dziewczyna jak dziewczyna… No
bynajmniej kiedyś. Teraz jeszcze tylko do domu…
-„Eh, uważaj jak idziesz!”-
warknęłam na chłopaka, który na mnie wpadł. Książka, którą trzymałam w ręce
spadła na ziemię i powypadały z niej pojedyncze kartki.
-„Przepraszam, naprawdę
bardzo mi przykro…”- powiedział szybko i zaczął zbierać moje kartki z podłogi.
Nie! Nie, nie, nie! Tylko nie to! –„ Wow… Ty to rysowałaś?”
-„Zostaw to. Nie twój
interes.”- odparłam i i z pośpiechem wsadziłam kartki z powrotem do książki.
-„Em, przepraszam. Jestem
Harry.”- podał mi rękę. Miał brązowe, lekko kręcone włosy i zielone oczy.
-„Um… Aurelia.”- niepewnie
uścisnęłam jego dłoń, a drugą ręką nerwowo poprawiłam okulary przeciwsłoneczne.
-„Jej! Ale masz zimną dłoń!”-
zdziwił się.
-„ Muszę już iść…”-
wymamrotałam i ominęłam chłopaka. Wyszłam na zewnątrz. Mimo, że mam okulary
oślepiło mnie słońce. Naciągnęłam mocniej kaptur i pobiegłam w stronę parkingu.
Tam czekał już na mnie Jack. Wsiadłam do czarnego wozu i zamknęłam za sobą
drzwi.
-„Co tak długo?”- mruknął ze
złością.
-„Przepraszam, coś mnie
zatrzymało.”- odparłam. Samochód ruszył. Przez całą drogę milczałam i patrzyłam
się przez przyciemnione szyby. Jack zatrzymał się przed moim domem.
-„Dzięki.”- powiedziałam
cicho.
-„Pamiętasz?”- spojrzał na
mnie groźnie.
-„Pamiętam.”- odpowiedziałam
i wysiadłam z auta. Poczułam falę gorąca. Warknęłam i pobiegłam do domu.
Rzuciłam torbę na podłogę, niedbale ściągnęłam buty i zdjęłam kaptur z głowy. W
moim domu są tylko 3 pokoje: salon, kuchnia i na górze- sypialnia z łazienką. Poprawiłam
czarne zasłony na oknach. Tak dla pewności. Robię to parę razy dziennie. Już
miałam iść do góry, ale zgięłam się w pół z bólu. Znowu ten idiotyczny ucisk w
górnej części brzucha. Przeczekałam najgorsze w tej samej pozycji, a potem
powlokłam się po schodach do pokoju. Ściągnęłam z siebie dżinsy, bluzę,
t-shirt, rozpuściłam włosy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. To mi trochę
pomogło. Popatrzyłam na zegarek. Już 16.30. Ubrałam się w czarne, obcisłe
rurki, czerwony top i czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami. Do tego czarne botki
na obcasie.
Czas na makijaż. To poszło
mi całkiem szybko. Czarna kredka, ciemny cień i mocno czerwona szminka. Wprawa.
Mokre włosy wysuszyłam suszarką i pozwoliłam im spokojnie opadać na ramiona.
Spakowałam szminkę, tusz do rzęs i klucze do torebki i zeszłam na dół. Już
nawet nie patrzyłam do lustra. Udało mi się od tego odzwyczaić. Włożyłam moje
czarne okulary przeciwsłoneczne i powoli wyszłam z domu. Czarny kabriolet już
tam na mnie czekał.
-„Aura! Chodź już!”-
krzyknął przez okno Jack. Podbiegłam truchtem do samochodu i wsiadłam na
miejsce obok kierowcy.- „Co tak długo?”
-„Wybacz. Nic nie jadłam.”-
powiedziałam i zapięłam pasy. Pojazd ruszył i z piskiem opon odjechaliśmy. Po
15 minutach drogi byliśmy na miejscu. Night Club na przedmieściach. Nie ma nic
co budzi we mnie większy strach. Poczułam ucisk w brzuchu, tym razem ze stresu.
-„Tylko tym razem nie
stchórz. Zjedz coś i to szybko.”- spojrzał na mnie łagodniejszym wzrokiem Jack.
-„Mhm.”- przytaknęłam i
wysiadłam z auta.
-„O! Aura! Jack! Jesteście.”-
podeszła do nas Veronica i Anabell.
-„Dobra! Pora coś wsunąć!”-
zatarła ręce Anabell-„ Jack, chłopaki są już w środku.”
-„Ok., dzięki.”- powiedział
Jack i wszedł do klubu.
-„Aura, spokojnie… Dobrze
się czujesz?”- spytała się Ver.
-„Tak, tak. Jestem tylko
strasznie głodna…”- odpowiedziałam.
-„Dobra, to który raz
będziesz jeść?”- przejrzała mnie na wylot An. Spuściłam wzrok.-„ No? Czwarty?
Piąty?”
-„Pierwszy…”- prawie
szepnęłam.
-„Pierwszy? Naprawdę?”-
dopytywała się Ver.
-„No, tak….”- przyznałam.
-„Spokojnie. To nic
wielkiego. Nie stresuj się. Jak będziesz miała to już z głowy to będzie ci
lepiej.”- poklepała mnie po ramieniu An. –„Dobra. To chodźmy!”
Weszłyśmy do budynku. Było
tam trochę ciemno, ale to akurat żaden problem. Uderzył mnie zapach spoconych
ludzi od tańca. Było tam bardzo duszno i gorąco. A dopiero zaczął się wieczór!
-„Znajdź potencjalnego… Em,
ochotnika.”- poinstruowała mnie Ver. „Ochotnika”? Tak, na pewno każdy z
przyjemnością by zgodził się być czyimś obiadem. Rozejrzałam się po parkiecie.
Nikt się specjalnie nie wyróżniał…
-„Hej laseczki! Co tam?”-
zagadnął nas jakiś facet. An najszybciej zareagowała. Podeszła do niego,
zmrużyła lekko oczy i się mu przyjrzała. Po chwili skrzywiła się i powiedziała:
-„Nic co by mogło ciebie
zainteresować. Zmiataj.”
-„No weź, zabawimy się…”-
chłopak wyciągnął do niej rękę by dotknąć jej policzka, ale ona szybko złapała
ją i ścisnęła. Koleś jęknął z bólu.
-„Rozumiemy się?”- zapytała
z uśmiechem. On szybko pokiwał głową i dopiero wtedy An puściła jego rękę.
Facet z zadziwiającą prędkością gdzieś uciekł.
-„Czemu go nie… wiesz…?”-
zapytałam ze zdziwieniem.
-„Nie chcę byle czego.
Wybiorę sobie co najbardziej będzie mi odpowiadało.”- wzruszyła ramionami i
poszła do faceta przy barze.
-„No, to powodzenia!”-
powiedziała Veronica i już miała odchodzić, ale chwyciłam ją za nadgarstek.
-„Czekaj… Ja… Emm…”
-„Dasz sobie radę. Wybierz
sobie jakiegoś chłopaka, jak będzie lekko pijany to będzie ci łatwiej go
wyciągnąć na zewnątrz do lasu. Trzymam kciuki.”- uśmiechnęła się i znikła w
tłumie. Westchnęłam i jeszcze raz rozejrzałam się wokół siebie. Jakiś chłopak stał
przy ścianie… Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w jego stronę. Dlaczego to ja
się boję? To inni powinni się bać mnie…
-„Cześć.”- uśmiechnął się.
-„Hej.”- odwzajemniłam
uśmiech.
-„Jestem Johny. A ty?”
-„Mów mi Aurelia. Jesteś
tutaj… sam?”
-„Nie… To znaczy jestem z
kolegą, ale on chyba znalazł sobie inne towarzystwo…”- wskazał na blondyna i…
Veronicę.
-„Oh, Um.”
-„Wiesz co, tu jest
strasznie głośno. Chodźmy na zewnątrz bo prawie cię nie słyszę.”-złapał mnie za
rękę i pociągnął w stronę drzwi. Dobra, punkt 1- wyciągnąć z klubu- zrobione.
Na zewnątrz już się lekko ściemniało. Poszliśmy razem z Johnym na tyły budynku.
-„To…”- zaczął.
-„To…”- powtórzyłam. Mam
mętlik w głowie… Ból brzucha coraz bardziej mnie drażnił. Czułam zapach
Johny’ego…
-„Wybacz…”- powiedziałam
cicho i ujęłam jego twarz w dłonie, by pochwali ją przechylić i wbić się w jego
szyję. Już czułam jego puls, gdy…
C.d.n…
Nicol <3