Ktoś nowy
Obudziłam
się z wielkim bólem głowy. Nie miałam odwagi sięgnąć tam ręką. Usiadłam na
łóżku. Było okropnie ciemno, prawie nic nie widziałam oprócz niewyraźnych
kształtów. Wystraszyłam się nie na żarty. Pierwszy raz na żywe oczy widziałam
to pomieszczenie. Wstałam i podeszłam do okna, przez które wpadało lekkie
światło. Znajdywałam się chyba na pierwszym piętrze… Spokojnie… Myśl logicznie,
nie panikuj…. Ehhh…. Ten piekący ból przeszkadza… Ok. Jest jeszcze noc, ciemno
i cicho. Nie mam pojęcia w jakiej części Londynu i czy jestem nadal w Londynie.
Najpierw muszę zbadać sytuację, potem, w razie potrzeby, wołać o pomoc.
Zauważyłam drzwi. Podeszłam do nich i powoli nacisnęłam klamkę. Ku mojemu
zdziwieniu drzwi były otwarte. Wyjrzałam. Jeszcze ciemniej. Zupełnie nic nie
widzę. Mimo to na palcach wyszłam z jeszcze odrobinę jaśniejszego pokoju. Po
omacku starałam się znaleźć… cokolwiek. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za
łokieć.
-„AAAAAAAA!!!!”-
wystraszyłam się. Ktoś zasłonił mi ręka usta. Jest bardzo, bardzo źle. Postanowiłam
zaatakować. Z całych sił nadepnęłam napastnikowi na stopę. On syknął z bólu:
-„Co ty wyprawiasz?!”
-„Ja?! To ty się na mnie
rzuciłeś!”- krzyknęłam.
-„Chciałem cie tylko
uciszyć! Jest czwarta nad ranem!”- odkrzyknął zdenerwowany.
-„A SKĄD MAM TO
WIEDZIEĆ?!!!! I tak w ogóle kim ty jesteś?! Gdzie ja jestem?! Ał…”- byłam
totalnie zdezorientowana, wkurzona, a na dodatek tył głowy parzył mnie
niemiłosiernie.
-„Dobra! Uspokój się!”
-„To ty na mnie wrzeszczysz!”
-„Ja wrzeszczę? A ty to niby
nie?!
-„Nie!”
Chłopak wziął głęboki
oddech.
-„Ok. Sorki. Już nie
krzyczę. Usiądźmy i wszystko ci wyjaśnie.”
-„Jak mam ci zaufać skoro
nawet cie nie znam? Skoro NAWET cie nie widzę? Halo…? Hej… Gdzie jesteś?”-
straciłam go z oczu ( a właściwie jego sylwetkę). Błysk. Światło mnie trochę
oślepiło, ale po chwili przywykłam do niego.
-„Usiądziesz?”- wskazał na
kanapę blondyn o niebieskich oczach. Ubrany był w podarte dżinsy, z boku miał
krótki łańcuch, t-shirt z nadrukiem: „Rock me” i bluzę.
-„Dziękuję, postoję.”-
skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego wyczekująco.
-„Ok. Jak chcesz. No to….
Eeee…”- nie wiedział od czego zacząć. Postanowiłam mu trochę pomóc.
-„Co ja robię u ciebie w
domu?”
-„Aktualnie stoisz.”-
uśmiechnął się. Spiorunowałam go wzrokiem. –„Ok., ok. To powiedzmy, że cię
uratowałem.”
-„Ty? Mnie? Gdzie, kiedy,
jak, mam wymieniać dalej, czy w końcu odpowiesz?”- denerwowałam się bo nie
wiedziałam co się stało, a bardzo tego pragnęłam.
-„To zacznę od początku.
Znam się na tej części Londynu. Widziałem jak w parku napadł na ciebie taki
facet, którego niestety kojarzę ze względu na jego zajęcie. A do miłych zajęć
to to nie należy. To znaczy dla jego ofiar… On na tym nieźle zarabia… No w
każdym razie udało mi się na chwilę go czymś zająć, a mianowicie zwijaniem się
z bólu”- tu uśmiechnął się z dumą-„ Próbowałem cię dobudzić byś mogła uciec,
ale mocno oberwałaś i straciłaś przytomność na dobre. Postanowiłem, ze wezmę
cie do siebie, bo tu będziesz bezpieczna.”- wytłumaczył.
-„Kim był ten facet?”-
zapytałam z obawą w głosie.
-„Nie chcesz wiedzieć…”-
pokręcił głową. Ból się wzmocnił. Złapałam się ręką krzesła, które stało koło
mnie bo zakręciło mi się w głowie.
-„Wszystko ok.?”- wystraszył
się i podbiegł do mnie-„ Usiądź.”
-„Nie.”- odsunęłam się lekko
od niego.
-„Chcę ci tylko pomóc. Co
jeśli głowa jest rozcięta?”- podszedł bliżej. Na te słowa zdałam sobie sprawę z
tego, że musi być rozcięta… Inaczej by mnie tak nie piekło. Delikatnie
dotknęłam wręcz parzącego miejsca. Poczułam niewiarygodny ból, no nie do
opisania. Syknęłam i odsunęłam dłoń. Oczywiście… Musiała być na niej krew, bo
bez tego nie dało się obejść, nieprawdaż?
-„O matko… Nie ruszaj się,
idę po mokry ręcznik.”-
-„Nie ruszaj się!”- zmierzył
mnie morderczym wzrokiem i pobiegł do kuchni.
Po chwili wrócił z wilgotnym ręcznikiem.
-„Teraz trochę zaboli…”-
przyłożył ręcznik z tyłu mojej głowy. Czyżbym wcześniej mówiła, że nie mogło
boleć bardziej? To teraz zmieniam zdanie. Myślałam, że nie wytrzymam. Bałam
się, że znowu stracę przytomność…
-„Kurcze, nie ma na co
czekać. Rana jest do szycia. Jedziemy do szpitala.”- powiedział.
-„Co? Ale…”
-„Żadnego ale. Gdybym
wiedział, że krwawisz od razu zabrałbym cię do lekarza. Nie wiem, jak mogłem
tego nie zauważyć… Dasz radę wstać?”- złapał mnie za ramię-„Tak w ogóle, jestem
Gabriel. A ty?”
-„Natalie… Czekaj… Bo ja…
Widzisz, ja łatwo tracę przytomność… Ja się boję…”-zawahałam się.
-„Będzie dobrze. Zaufaj
mi.”- uśmiechnął się i wyprowadził mnie z mieszkania.
C.d.n…
Nicol <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥