HEJ!!! Przepraszam, że tak rzadko dodawałam rozdziały, ale byłam na wakacjach w Krakowie i nie miałam dostępu do kompa X_X Nadrobię to, obiecuję!!! Jeszcze raz przepraszam!!
„Przypadki nie istnieją” Część 25
Nie wszystko poszło zgodnie z planem
Zaczęłyśmy z Lisą machać
rękami. Niestety, chłopcy byli jakby nieobecni. Na każdym z nich było małe,
czerwone światełko co oznaczało, że są na celowniku. policja nie mogła nic
zrobić, jedyna nadzieja w nas, tylko… jak zwrócić ich uwagę?
-„Chyba mam pomysł…”-
szepnęła Lisa i wspięła się na jeszcze wyższy chodnik. Dosięgała teraz do
reflektorów, które oświetlały scenę, a także do pojedynczych lamp, które były
zwrócone na każdą osobę osobno. Dziewczyna pomachała ręką przed lampą rzucając
chwilowy cień na twarz Louisa. Chłopak popatrzył się odruchowo do góry, by
sprawdzić co tak błyska. Gdy nas dostrzegł zrobił minę typu: Co wy tam
robicie?! Zakryłam usta na znak, żeby nas nie zdradził. Zadzwonił czyjś
telefon. Był to telefon tej dziewczyny, która grozi Evelyn, One Direction i
tacie Lisy.
-„Co?!”- warknęła do
słuchawki. Potem zaczęła się z kimś kłócić. Na chwilę odwróciła się plecami do
swoich zakładników. Wtedy Louis szepnął coś do reszty, a oni dyskretnie
popatrzyli się do góry- na nas. Ich twarze były przerażone, ale i zdziwione, bo
na pewno akurat nas się tam nie spodziewali. Razem z Lisą widocznie dla
chłopców na palcach odliczyłyśmy od 5 do 1 i…
-„NA ZIEMIĘ!!!!!!!!!”-
wrzasnęła z całych sił Lisa, gdy ja zeskoczyłam z podestu. Tak jak według planu
spadłam prosto na brunetkę, uniemożliwiając jej jakiekolwiek ruchy. Rozległy
się strzały. Byłam przywarta do podłogi, nie wiedziałam czy jestem cała, czy
nie, czy chłopcy i Evelyn w odpowiedniej chwili padli na ziemię…. Wśród widzów
zapanował chaos, policja wdarła się na scenę i na widownię. Słyszałam krzyki
policjantów, odgłosy ucieczki…
-„Nie ruszać się! Dobra,
mamy wszystkich z widowni!”- usłyszałam głos któregoś z policjantów, a jeszcze
inni podeszli do mnie i do przygniecionej przeze mnie dziewczyny. Mimo wszystko
było mi jej trochę szkoda, bo taka lekka znowu nie jestem… Policjanci pomogli
mi wstać i zabrali (jeszcze walczącą) brunetkę. Inni policjanci podeszli do
lezących na ziemi chłopaków i Evelyn sprawdzić czy nic im nie jest. Byli cali i
zdrowi. Po chwili wbiegła na scenę uradowana Lisa.
-„Tato!”- rzuciła się na
szyję tacie szczęśliwa dziewczyna. Serce waliło mi jak oszalałe, jakoś dziwnie
mi się oddychało. Chyba dopiero teraz emocje brały górę.
-„Natalie!”- chłopcy
podbiegli do mnie, by mnie uściskać, ale…
-„AŁ!”- zgięłam się z bólu.
-„Co się stało?”- wystraszył
się Louis. Poczułam przeszywający ból w boku. Sięgnęłam tam ręką i… zobaczyłam
krew.
-„Boże, ty krwawisz…
Zawołajcie lekarza! Kogokolwiek!”- krzyknął Harry podtrzymując mnie. Podbiegli
do mnie policjanci, a zaraz potem był i lekarz. Położyli mnie na ziemi, a
lekarz podciągnął moją bluzkę. Chłopakom
i Evelyn kazali się odsunąć.
-„Rana postrzałowa. Szybko,
wezwijcie karetkę!”- zawołał mężczyzna w kitlu. Wiłam się z bólu. Nie mogłam
wytrzymać.
-„Cholera, dlaczego tak
mocno krwawi?!”- mówił do siebie lekarz. Coraz gorzej mi się oddychało, miałam
wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy z piersi. Powoli zaczęło mi ciemnieć przed
oczami.
-„Gdzie ta karetka?!”-
denerwował się lekarz.
-„Dzwoniłem, mówili, że
zaraz będą!”- odparł policjant.
-„Ej, ej, nie zasypiaj!
Patrz na mnie, słyszysz? Patrz na mnie!”- poklepał mnie lekko po twarzy lekarz.
Odpływałam…
-„Zróbcie coś! Zróbcie coś!
Przecież ona…”- krzyczał z boku Harry. Ból minął. Rozmył się, tak samo jak
obraz, który teraz widziałam. Miałam wrażenie, że słyszę piosenkę… Taką
delikatną i miłą, a jednocześnie się jej bałam… Świat przestał istnieć. Zostałam
tylko ja i ta piosenka, która wdzierała się do mnie przez ranę w boku.
Ogarniała mnie i próbowała ukołysać do snu, ale ja… ja jakoś tego nie chciałam.
Ktoś do mnie mówił, żebym jej nie słuchała, a ona była taka kojąca… Zimna i
tajemnicza. Rozdzierająca i otulająca. Ciemna i cicha. Totalna pustka.
C.d.n…
Nicol <3
Po prostu ŁAŁ!!! Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuń