środa, 10 lipca 2013

„Przypadki nie istnieją” Część 14

To jeden z moich ulubionych... Nie wiem czemu xd Mam nadzieję, ze Wam też przypadnie do gustu ^^ Miłego czytania <3


„Przypadki nie istnieją” Część 14

Deszcz, burza… Co jeszcze?

-„Nic ci nie jest?”- zapytał drżącym głosem Gabriel po dłuższej chwili ciszy, podczas której zastanawiałam się czy żyjemy, czy też nie.
-„Chyba nie… A tobie?”- spytałam niemal szeptem. Byłam przerażona. Co się stało?
„Nie…”- wychrypiał. Znów zapadła cisza. Nie mogłam oddychać. Postanowiłam wyjść z samochodu i nabrać powietrza. Nie mogłam poradzić sobie z pasami. Mocno się zacisnęły i krępowały moje ruchy. Coraz mocniej czułam otarcia od nich na udach i ramieniu. Z trudem nabierałam powietrze. Zacięły się. Zaczęłam panikować z powodu tego, że nie mogłam nabrać powietrza. Gabriel musiał to zauważyć i szybko zaczął mi pomagać. Na szczęście się udało, pasy się odpięły, a ja nabrałam powietrza do płuc tak, jakbym po chwili przebywania pod wodą łapała zachłannie powietrze. Wysiadłam z samochodu i kucnęłam na trawie. Trzęsłam się cała. Po chwili Gabriel też wysiadł z auta i położył się na ziemi. Złapał się za głowę i wpatrywał w niebo.
-„Co się stało?”- zapytałam cicho. Nic nie odpowiedział. –„ CO SIĘ STAŁO?!”
-„Przepraszam…”
Zaczęłam płakać. Byłam totalnie zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieje, po prostu byłam w szoku. Siedziałam skulona i płakałam. Nieopodal mnie leżał Gabriel z zasłoniętą twarzą dłońmi. Zaczęło padać i grzmić. Byliśmy gdzieś na przedmieściach, na polu. Wstałam i podeszłam do chłopaka.
-„Musimy stąd iść. Jeśli będzie burza to tutaj na pewno nie jest bezpiecznie.”- mówiłam trzęsącym się nadal głosem. On wstał i spróbował mnie objąć. Odepchnęłam go i skierowałam się w przeciwnym kierunku.
-„Gdzie ty Idziesz?!”- krzyknął za mną.
-„Przecież jest burza! Nie zamierzam stać na środku polu, żeby mnie piorun trafił! A wsiadać  z tobą do samochodu nie zamierzam, bo znowu jeszcze byś w rów wjechał.”- fuknęłam.
-„Zagapiłem się! Z resztą to twoja wina! Twoja i tego twojego „Harrusia”!”- teraz to przegiął.
-„Moja?! MOJA?! A czy ja cię prosiłam o to byś mi wyrywał telefon z ręki?! O to byś nie patrzył na drogę?! Co z ciebie za kierowca?!”- podeszłam do niego i krzyczałam mu prosto w twarz.
-„Trzeba było nie odbierać telefonu! Po co ci to było? Teraz tylko znów masz z nim problemy!”- odkrzyknął. Nie wytrzymałam i wymierzyłam mu siarczystego policzka. Odwróciłam się, otworzyłam drzwi od samochodu i zabrałam torebkę i telefon. Zostawiłam chłopaka samego. Szłam przed siebie. Nie wiem gdzie byłam i dokąd mam iść. Krople deszczu spływały po mnie. Byłam już cała mokra. Szukałam jakiegoś przystanku autobusowego. Przynajmniej bym dojechała jakoś do centrum, a potem do domu. Niestety, nigdzie nie mogłam go znaleźć. Włóczyłam się po przedmieściach, odrobinę jeszcze przerażona tym co się stało, ale już spokojniejsza.
-„Natt! Stój! Proszę, zaczekaj!”- usłyszałam za sobą głos Gabriela. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego wyczekująco. Trochę chyba przesadziłam z tym spoliczkowaniem go… Miał czerwony odcisk mojej dłoni na twarzy, co mnie lekko rozbawiło. Widocznie to zauważył.
-„Hah, należało mi się. Przepraszam.”
-„Ok, ja też przepraszam. Bardzo boli?”- spytałam lekko dotykając policzka chłopaka.
-„Nie aż tak bardzo.”- uśmiechnął się,
-„Gdzie zostawiłeś samochód?”- rozejrzałam się w jego poszukiwaniu.
-„Nie chce na niego patrzeć. Postoi sobie na polu.”- zaśmiał się, a ja wraz z nim. Miałam teraz tylko jego… Szliśmy teraz mokrzy od deszczu, po ulicach, których nawet nie znaliśmy. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem, rozmawialiśmy. W pewnym momencie złapał mnie za rękę. W pierwszej chwili miałam ochotę cofnąć dłoń, ale… Ale w końcu tego nie zrobiłam. Czemu? Sama nie wiem, ale czułam coś takiego… jakby… Ech, nie chyba mi się wydawało…
Po jakimś czasie odnaleźliśmy przystanek autobusowy i sprawdziliśmy rozkład jazdy.
-„O super! Za chwilę będzie autobus w  stronę domu Caroline!”- ucieszył się Gabriel.
-„Caroline?”- zdziwiłam się.
-„No to ona robi tą imprezę. O, jedzie już!”- pociągnął mnie w stronę ulicy.
-„Co? Czekaj! Jestem cała mokra… I… Nie mam już ochoty na imprezowanie…”- zawahałam się. Szczerze? Od początku nie miałam ochoty. Myślałam, że może się oderwę od myślenia o Harrym, ale po prostu się nie dało. Dosłownie wszystko mi o nim przypominało. Nadal darzę go tym ogromnym uczuciem i nie potrafię tego od tak zmienić. Jak Gabriel mnie złapał za rękę, czułam… Czułam lekkie rozczarowanie, że to nie Harry.
-„To nic, chodź będzie fajnie.”- wsiadł do autobusu, a ja? A ja wraz z nim. Nie wiem po co. Gdy już byliśmy na miejscu, Gabriel zapukał do drzwi pomarańczowego domu. Już z zewnątrz było słychać głośną muzykę, wrzaski itp. Otworzyła nam szczupła brunetka z piwem w dłoni.
-„O Gabriel! Czekaliśmy na ciebie! Wchodźcie, wchodźcie! Zabawa na całego!”- próbowała przekrzyczeć muzykę. W środku było duszno, gorąco i śmierdziało alkoholem. Miałam ochotę stamtąd wyjść i nigdy więcej nie wracać. Chwilę stałam pod ścianą i się rozglądałam. Wypiłam szklankę wody i wtedy podszedł do mnie jakiś chłopak.
-„Hej lala. Jak się masz?”. -był pijany na maksa, ledwo się trzymał na nogach.
-„Nijak. Wybacz mi na chwilkę.”- uśmiechnęłam się sztucznie i szybko ewakuowałam się z pokoju w poszukiwaniu Gabriela. Siedział na kanapie z jakimiś kolesiami i kilkoma dziewczynami. Zdążył już chyba trochę wypić, bo nie wyglądał najlepiej.
-„Oooo Natt! jak się bawisz? Poznaj Josha, Carla, Elisę i… Nicol?”- spojrzał na dziewczyną w krótkich, czarnych włosach. Ona tylko przytaknęła i śmiała się na cały głos. Wszyscy tutaj byli naćpani, pijani i zupełnie nie wiedzieli co się tutaj dzieje.
-„Gabriel, ja stąd idę. Przyszłam się tylko pożegnać. Cześć.”- zaczęłam się lekko krztusić od dymu papierosów.
-„Już? No co ty! Chodź! wypij chociaż troszkę!”- podał mi kieliszek.
-„Nie, dzięki.”- odepchnęłam jego rękę.
-„Oooo mamy tutaj nie pijącą! Dobra, dobra! Masz tutaj szklankę z soczkiem.”- podszedł do mnie jakiś inny facet. Praktycznie wepchnął mi w rękę szklankę i rzucił się na kanapę śmiejąc się jak debil.
-„No pij! Przyda ci się… Wyluzuj trochę! Każdej dziewczynie ładniej z kieliszkiem w ręce.”- zaśmiał się inny patrząc na mnie jak na niewiadomo kogo. Nie wiem, czy to może przez to, że było mi duszno, czy może dlatego, że miałam zły dzień, ale wkurzyłam się. Podeszłam do tego idioty i całą zawartość szklanki wylałam mu na głowę. Odwróciłam się napięcie i wyszłam z pokoju. Za sobą słyszałam jeszcze tylko trochę przekleństw, śmiechów i , o dziwo, oklasków. Przy samych drzwiach zaczepił mnie kolejny pijak. Miałam już totalnie dosyć. Od tego dymu kręciło mi się w głowie, otarcia od pasów dawały o sobie znać przy każdym ruchu, a do tego wszystkiego zrobiło mi się strasznie gorąco. Z trudem otworzyłam drzwi i wybiegłam na zewnątrz. wzięłam głęboki wdech i stwierdziłam, że o własnych siłach do domu nie dojdę. Nie wiem co tam palili, ale było to naprawdę mocne. Było mi nie dobrze i świat zaczął mi wirować. Przemknęło mi przez myśl, że może ktoś, dosypał lub dolał mi czegoś do mojej wody… Czułam, że chyba zaraz odpłynę. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Evelyn.
-„Halo? Natt?”- usłyszałam jej głos.
-„Ev? Błagam, pomóż! Jestem gdzieś na przedmieściach i…”
-„Natt? Piłaś coś? Mówisz tak jakbyś była pijana… Gdzie dokładnie jesteś?”- przerwała mi.
-[Nazwa ulicy]… Proszę, przyjedź tu szybko… Ale… Nie mów nic Harremu, ok.?”- mówiłam na wpół żywa.
-„Zaraz tam będę.” -powiedziała.
-„Ale nie mów nic Harremu! Nic! Proszę… Evelyn…”- zaczęły mi wyskakiwać jakieś kropki przed oczami, a głowa bolała coraz mocniej. Podparłam się o jakąś ścianę, by nie stracić równowagi. Nogi miałam jak z waty. Telefon wypadł mi z ręki, ale nie miałam siły go podnieść. Z czasem, powoli, osunęłam się na ziemię.
Słyszałam stłumione głosy, może nawet krzyki, ale ten jeden, ukochany głos był zaraz przy mnie. Zrobiło mi się ciepło. Czułam czyjś oddech na karku i bicie serca zaraz przy moim. Szyja mnie dziwnie łaskotała.
-„Nie zostawiaj mnie…”- wydusiłam i znów zasnęłam.




C.d.n…

Nicol  <3

1 komentarz:

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥