Hej, hej! Co tam u Was skarby? Zachęcam do komentowania ;)
„Ciemność” Część 3
Jak to się stało?
Po
drodze do domu urządziłam małe polowanie, by uwolnić się od głodu. Nie
nawiedziłam szczerze tego uczucia w górnej części brzucha, które dosłownie
wyżerało mnie od środka. Okropne. No, ale może od początku. Jestem wampirem od
jakiś dwóch tygodni. Nie z własnej woli. Zostałam ugryziona, by dalej żyć. W
końcu wampiry są nieśmiertelne. A stało się to tak:
-„Daniel
nie. Ja nie chcę.”- powiedziałam łamiącym się głosem. Czarnowłosy chłopak był
coraz bliżej mnie.
-„Jak
to „Nie chcesz”? Jak możesz nie chcieć wiecznego życia? Siły? Mocy? Przewagi
nad innymi?”- zbliżał się do mnie powolnym krokiem, powodując mój narastający
strach.
-„Boję
się ciebie…”- szepnęłam gdy nasze ciała dzieliły już tylko centymetry. Chłopak
patrzył na mnie świecącymi, czerwonymi oczyma. Widziałam, jak narasta w nim
złość.
-„MASZ.
SIĘ. MNIE. SŁUCHAĆ.”- wycedził przez zęby i przyparł mnie do ściany siłą. Cicho
jęknęłam i zacisnęłam powieki. Nie mogłam na niego patrzeć. Nastała cisza.
Czułam jego oddech na swojej skórze. Powoli czułam jaki wielki ból mi wyrządza
trzymając mnie za ramię.
-„Proszę,
puść mnie…”- powiedziałam cicho, a Daniel rzucił mną o ziemię. Krzyknęłam z
bólu.
-„Zamknij
się.”- syknął i kopnął mnie w brzuch. Zgięłam się w pół.-„ Oooo boli? Gdybyś
się zgodziła to nie zrobiłoby to na tobie najmniejszego wrażenia. Teraz to cię
zabiję.”
Chwycił
mnie za rękę i dokładnie przypatrzył się moim żyłom na nadgarstku. Oblizał się
i wbił w moją rękę. Nie wiem nawet jak opisać tamten ból. Był po prostu niewyobrażalny.
Czułam jak z każdą chwilą uchodzi ze mnie życie. Nagle odessał się ode mnie i
popatrzył na mnie z triumfalnym uśmieszkiem.
-„Trochę
ci zostawię. Za mało, aby przeżyć, za dużo aby od razu umrzeć. Pomęczysz się
jakąś dobrą godzinkę, skarbie.”- zaśmiał się i zostawił na wpół przytomną. Zza
rogu usłyszałam czyjś podniesiony głos i odgłosy bójki. Nie miałam wątpliwości
że to Daniel zaczął się z kimś naparzać. Robiło mi się ciemno przed oczami.
Wiedziałam, ze to już koniec. Nie mogłam się nawet ruszyć. Było to dziwne
uczucie… Uczucie umierania…
-„Aurelia! Powiedz, że jeszcze żyjesz!”- podbiegł
Jack, uklęknął przy mnie i wziął w ręce. Spojrzał na mój nadgarstek i przeklął.
Ostatni raz spojrzałam na niego i zamknęłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu poczułam
raz jeszcze ból, ale był o wiele gorszy. Spojrzałam na nadgarstek nad którym
pochylał się Jack. Czułam jakby dosłownie ręka mi się paliła! Paliła jak
prawdziwy ogień!
-„Ręka mi płonie!!!”- darłam się z bólu kuląc i
tarzając po całej ziemi. Jack starał się mnie trzymać za drugą rękę i
powtarzał, że potem będzie już wszystko dobrze. Widziałam jak oczy zachodzą mu
łzami. Ból zaczął się rozprzestrzeniać po całym moim ciele.
-„Ja się palę! JA PŁONĘ!”- krzyczałam, wrzeszczałam
ile tylko mogłam. Dlaczego nie pozwolił mi po prostu umrzeć?
Wspomnienia
przyprawiły mnie o wzdrygnięcie. Jack mnie uratował zmieniając w wampira. Moja
przemiana trwała trzy dni. Trzy dni nie wyobrażalnego bólu.
Doszłam do domu, wzięłam orzeźwiający, zimny
prysznic i przebrałam się w „typowy” dla wampirzycy strój. Poszłam do kuchni,
ale po drodze usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-„Halo?”
-„Hej,
gdzie jesteś?”- usłyszałam głos Jacka.
-„W
domu, a co?”
-„Jadłaś
coś?”- zignorował moje pytanie.
-„Znasz
mnie. Owszem, byłam na polowaniu, ale nie na ludzi. Odpowiesz?”
-„Była
taka akcja, że napadliśmy na karetkę, która przewoziła krew. Myślę, że się tym
zainteresujesz. Ile litrów ci przynieść?”
-„Co?
Tak nie można! To okrutne! Ta krew miała uratować komuś życie!.”
-„Wezmę
dziesięć, bo na pewno będziesz chciała.” -zaśmiał się i rozłączył. To lepsze
niż zabijanie, ale i tak brzydziła bym się sobą. Nie mogę tego zrobić. Po
piętnastu minutach Jack przyjechał z moją „dostawą”. Schowałam woreczki do
lodówki. Jack patrzył na mnie z dumą
-„Nie
chcesz mi czegoś powiedzieć?”- wyszczerzył się
-„Yyyy...
dzięki? Nie szanujesz mojej diety. Nie chcę jeść ludzi.”- naburmuszyłam się.
-„Oj,
Aura, Aura. Coś ty beze mnie zrobiła?”- uśmiechnął się.
-„Zginęłabym.”-
mruknęłam i poszłam do salonu.
-„Znowu
o tym myślałaś? Zapomnij o tym. Nie lubię tego zdarzenia. Nie chciałem cię
gryźć.”- jego szczęka się zacisnęła.
-„Wiem.
Nie musiałeś tego robić. Ale dziękuję.”- przytuliłam się do niego.
-„Wiesz,
że dla mnie zawsze będziesz jak siostrzyczka. Dlatego to zrobiłem.”- pocałował
mnie w czoło.
-„A
ty dla mnie starszym bratem.”- spojrzałam mu w oczy. Złość minęła. Wiedziałam,
jak ją powstrzymać i kolejny raz mi się udało. Muszę pilnować, aby nie
wybuchnął.
-„Dobra,
to ja lecę. Trzymaj się.”- poklepał mnie po plecach-„ I pamiętaj, aby zamknąć
drzwi.”
Przewróciłam
oczami. Jack i ta jego nadopiekuńczość. Posłusznie zamknęłam drzwi i usiadłam
na kanapie. Zamyśliłam się. W sumie… po co on mnie ratował? Przecież był
najlepszym kumplem Daniela. W końcu nie będę czuła tego cholernego bólu
brzucha. Dobrze, że wybrałam się na to polowanie. Zwierzęta hamują pragnienie i
głód. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
-„Czego
znowu zapomniałeś Ja…”- urwałam. Chłopak, który przede mną stał opierał się o
framugę moich drzwi, uśmiechał się szyderczo i patrzył na mnie przenikliwie.
-„No
witam, witam! Nie wpuścisz mnie?”- zaśmiał się czarnowłosy.
C.d.n….
Nicol <3
Starszy brat bozenko *_* kamdjebrheb
OdpowiedzUsuńHah <3
UsuńNext <3 proszę o next <3
OdpowiedzUsuńZa chwilkę dodam <3
Usuń