piątek, 9 sierpnia 2013

„Ciemność” Część 10

Hej! Nie mogę w to uwierzyć... Jak tak dalej pójdzie, to mój blog będzie miał już 1000 wyświetleń! Bardzo, bardzo, bardzo Wam dziękuję! Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału! <3

„Ciemność” Część 10

Wyznanie prawdy

**** (nadal xd) Harry****
-„No jesteś wreszcie.”- burknął Sebastian.
-„Mam jeszcze 2 minuty!”- ściągnąłem brwi. Sebastian wywrócił oczyma.
-„Przestańcie.”- przerwał groźnie Josh.
-„Macie już coś? Jakiś trop?”- spytałem, by odwrócić uwagę Josh’a.
-„Tak. Są nie daleko. Sebastian, zastawiłeś czujniki?”
-„Tak. Możemy iść.”- przytaknął. Josh rzucił mi pas z bronią i poszedł przed siebie. Przewiesiłem go przez ramię i pobiegłem za nimi. Rozstawiliśmy się na jakiejś polanie. Sprawdzałem stan czujników za Night Club’em gdy poczułam dziwny wiatr na plecach. Odwróciłem się, ale nic nie zobaczyłem. Jeszcze raz przeczesałem okolicę wzrokiem i wróciłem do ekranu czujnika. Czysto. Hmmm… Może Josh się pomylił?
-„JOSH!!!!”- wydarł się Sebastian na cały głos. Tuż przed nim powoli szły dwa wampiry- facet i kobieta. Dziewczyna miała szkarłatne, jaskrawo-czerwone tęczówki, a chłopak bardziej matowe, ciemne. Razem z Josh’em chwyciliśmy za ogłuszacze  i wymierzyliśmy w krwiopijców. Facet jednym ruchem odrzucił Sebastiana na bok. Dziewczyna wpatrywała się w Josha z taką wrogością jak jeszcze nigdy nie widziałem.  Nagle dziewczyna na sekundę mi się rozmazała, a potem znów widziałem ją normalnie. Zauważyłem, ze nie mam już pistoletu w ręce. Zdezorientowany popatrzyłem na Josha- on także pozostał bezbronny. Wampirzyca zaśmiała się złowieszczo i rzuciła naszą broń za siebie.
-„Łowcy zostali bez broni? Oj, oj, oj…”- zaćwierkotała melodyjnym głosem.
-„No to co? Połowy uznaję za udane.”- popatrzył się blondyn na swoją partnerkę, a potem z powrotem na nas-„Teraz tylko trzeba przyrządzić obiad.”
Błysnęły śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu czarnowłosej.
-„Ja biorę przywódcę, a ty tego drugiego, co Jack?”
-„Jak sobie życzysz Melanie.”- powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. Po chwili zobaczyłem jak wampirzyca już się rzuca na Josha. Z gardła blondyna wydobył się groźny charkot. Gdy zaatakował zrobiłem szybki unik na bok.
-„Jak się uspokoisz obiecuję zrobić to szybko.”- zaśmiał się krwiopijca. Zrobiłem krok do tyłu, ale jak się okazało za mną było już tylko drzewo. Hmm… Marne szanse na ucieczkę. Jack obnażył zęby i zamierzył się na mnie. Zamknąłem oczy czekając na uderzenie, ale… coś nie nastąpiło. Usłyszałem kolejny groźny charkot, tym razem inny. Otworzyłem powoli oczy i ujrzałem przed sobą… Aurelię. Przybrała pozycję gotową do skoku na mojego przeciwnika, a jednocześnie osłaniała mnie. Zawarczała na zdębiałego blondyna.
-„Co ty wyprawiasz?!”- wkurzył się.
-„Nie dam ci go.”- syknęła.
-„Aura, co ci odbiło?! Przecież to łowca!”- Jack był naprawę zdenerwowany.

****Aurelia****
-„I co z tego?”- powiedziałam. Stałam pomiędzy Jackiem, a Harrym gotowa na atak. Nie obchodziło mnie to, że jest łowcą. Polubiłam go. Naprawdę mocno. Nie pozwolę, by ktokolwiek go skrzywdził.
-„A więc jesteś po ich stronie? Jak śmiesz. Przeciwko swoim pobratymcom… Hańba. Wstyd mi przynosisz. Powinnaś być mi posłuszna, to ja ci uratowałem życie.”- wycedził.
-„Uratowałeś? Uratowałeś?! Wolałam już umrzeć niż być tym czymś! Przez ciebie jestem zabójcą! Krwiożerczym potworem! Nienawidzę siebie za to! Nienawidzę tego, ze muszę ci dziękować za to co ze mną zrobiłeś!”- pierwszy raz powiedziałam mu całą prawdę. Włożyłam w każde słowo tyle jadu, aby zrozumiał jak bardzo cierpię.



Jack zamarł. Zupełnie nie wiedział co ma na to odpowiedzieć. Wyprostowałam się.
-„Przepraszam, że ci nie powiedziałam tego od razu. Jack, wiesz, że zawsze będziesz moim starszym bratem… Nie chciałam cię ranić. Wiem, że chciałeś dobrze…”- spojrzałam na niego z skruchą. Może i nie postąpił najlepiej, ale w wielu rzeczach bardzo mi pomógł. Opiekował się mną, troszczył się o mnie…
-„Ok. Rozumiem. Przepraszam. Powinienem wiedzieć, ze to nie jest świat dla ciebie. Ja po prostu nie chciałem dać ci odejść na moich oczach, wiedząc, że mogę cię uratować.”- powiedział już spokojniej. Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój uśmiech. Szybko jednak zmieniłam minę na poważną.
-„Ale chłopaka nie oddam.”- powiedziałam stanowczo i delikatnie przywarłam plecami do Harry’ego upewniając się, że tak będzie bezpieczny. Jack zmierzył mnie wzrokiem.
-„Dlaczego?”
-„Bo to mój… przyjaciel. Tak, przyjaciel.”- odpowiedziałam. Nie wiem czemu, ale na wyraz „przyjaciel” coś we mnie drgnęło i nie było to wcale miłe uczucie. Coś jakby mnie ukuło? Ehhh, zignoruję to.
-„Łowca? Nie możesz sobie znaleźć innego ludzkiego przyjaciela?”- załamał ręce.
-„Nie.”
Westchnął ciężko, zmroził Harry’ego wzrokiem i pobiegł w głąb lasu. Odsunęłam się powoli od mojego przyjaciela. Auć…
-„Um… Dziękuję?”- uśmiechnął się łobuzersko.



-„Chodźmy już stąd.”- odpowiedziałam mu uśmiechem.


Odwróciłam się i powoli poszłam w stronę szosy. Harry do mnie dołączył i lekko chichocząc szliśmy przez las.

C.d.n....

Nicol <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy jeden komentarz! To wiele dla mnie znaczy, z całego serca dziękuję wszystkim ♥